Zapiski z Igrzysk Panamerykańskich
Dzień pierwszy:
Wylatujemy z Warszawy zgodnie z planem. W Paryżu po
zmianie terminalu spotykamy ekipę Chińczyków, lecą w tym samym
kierunku, od razu budzi się w nas duch sportowy. Planowe lądowanie
w Bogocie. I zaczyna się.
Na zdj. widok na Cali
Rowery miały być w Cali, a są w Bogocie, wraz z bagażami. Dzięki naszej czujności udaje się nam je przechwycić. Przy zmianie lotniska z krajowego na lokalne zatrzymuje nas policja, musimy pokazać rowery. Po okazaniu papierów paraolimpijskich policja odpuszcza. Zmuszają nas do wypełnienia deklaracji wjazdowej. Po opuszczeniu lotniska pewien Kolumbijczyk pomaga nam w przebrnięciu przez bilety, policję, odprawę bagażu i żąda za swoją usługę 50 euro. Dostaje 10.
Po 25 godzinach „na nogach”, siadamy wreszcie w samolocie linii lokalnych i od razu zasypiamy. Budzi mnie nagłe uderzenie kół o pas startowy, niezrozumiale dla nas krzyki, samolot wylądował, ale dojechały do niego wozy strażackie na sygnale i panowie w kombinezonach ogniowych. Nie wiemy co się dzieje. Pochodzi jakiś Słowak i wyjaśnia: awaria samolotu, awaryjne lądowanie.
Czekamy na zastępczy samolot. Dalszy lot już bez komplikacji. W Cali z wielką fetą witają nas mieszkańcy miasta - bębny, grzechotki, flagi polski. I napis w naszym języku: „Milewidziany”. To dla nas szok, jesteśmy całkowicie zaskoczeni. Do hotelu trzeba było jechać 20 km...
Na zdj. powitanie w Cali
Dzień drugi:
Wstajemy wcześnie rano. Po śniadaniu montujemy rowery,
regulacja i przegląd techniczny. Po długiej jeździe samochodem
dojeżdżamy na tor kolarski, gdzie odbywa się klasyfikacja.
Pierwszy na badania idzie Grzegorz. Wraz z Jackiem przedstawia historię swego wypadku. Organizatorzy zadają mnóstwo pytań: od kiedy jeździ, ile kilometrów dziennie, ile ma dni treningowych w tygodniu. Pytają też o inne choroby, pobierane leki itd. W końcu przeprowadzają konsylium, w skład którego wchodzą: Kanadyjczyk, Belg, Nowozelandczyk, Niemka i Kolumbijczycy. Grzegorz trafia do najmocniejszej grupy - lc1.
Potem moja kolej. Przydzielają mnie do grupy cp5 dywizja 3, co zwiększa moje szanse w startach. Muszę jeszcze przyjechać o godz. 16.00 z rowerem. Po badaniach wreszcie obiad. Potem wyjazd do banku żeby wymienić walutę na pesos. Wymiana jest długotrwała, pobierają odciski palców, wypełnia się mnóstwo dokumentów. Potem z hotelu zabieramy rower i jedziemy na moje komisyjne badania. Komisja patrzy jak jeżdżę, każą mi się przejść w butach rowerowych po korytarzu. W rezultacie składają mi gratulacje, że jestem wyjątkowo sprawny jak na tą jednostkę chorobową. Wieczorem wracamy do hotelu, gdzie w końcu dopada nas zmęczenie. Jest godzina 20.00, mamy zaplanowany trening na następny dzień na 9.00. Idziemy spać.
Dzień trzeci:
W trzecim dniu naszego pobytu w Kolumbii czujemy się
bardzo dobrze. Po śniadaniu w hotelu i przeglądzie rowerów
zaczynamy przygotowania do wyjazdu na trening. Tłumaczka nie była
przygotowana na nasz wyjazd myśląc, że będziemy trenować tylko na
torze. Po 30 min. oczekiwania przyjeżdża policjant mówiąc, że nie
może jechać z nami bo nie ma paliwa na przejechanie całej trasy. Po
negocjacjach dajemy mu pieniądze na zakup paliwa i ruszamy busem w
trasę.
Po przejechaniu 15 km przez dzielnice biedoty, których nigdy wcześniej nie widzieliśmy wysiadamy z samochodu i zaczynamy spokojnie jazdę ścieżką rowerową. W Palmirze zawracamy z powrotem do Cali. Zawodnicy spisują się bardzo dobrze. W dniu tym mamy za sobą około 70 km, wracając jeszcze raz do miejscowości Palmira. Nie obywa się jednak bez problemów ponieważ za drugi przejazd autostradą musimy zapłacić sami, bo kierowca busa nie ma pieniędzy. Po tych perypetiach wracamy do hotelu.
Po południu trzeciego dnia następuje oficjalne otwarcie Igrzysk Panamerykańskich, w których występują reprezentacje 22 krajów, m.in.: z Chin, Japonii, Australii, Nowej Zelandii, USA, Francji, Niemiec, Austrii, Słowacji, Czech, Anglii, Wenezueli, Kuby, Argentyny, Brazylii, Kanady, Włoch, Kenii, Kolumbii oraz Polski.
Na zdj. otwarcie Igrzysk
Uroczystość inauguracyjna odbywa się na torze kolarskim, gdzie wszyscy zawodnicy robią rundę honorową pieszo. Naszą ekipę prowadzi Grzegorz, który niesie flagę Polski machając do licznie zgromadzonej publiczności. Wojtek jest naszym oficjalnym delegatem witającym prezydenta federacji kolarskiej, oraz przekazującym symboliczne drzewko młodzieży kolumbijskiej. Po oficjalnym powitaniu przez organizatorów następuje pokaz salsy, co w końcu przekształca się w ogólny taniec w wykonaniu wszystkich zawodników.
Na zdj. pokaz salsy
Dzień czwarty:
W czwartym dni naszego pobytu aklimatyzacja przebiega
prawidłowo. Obydwaj zawodnicy czują się dobrze. Jedziemy na
trening. Tak jak za pierwszym razem musimy wziąć samochód, spakować
rowery i jechać za miasto, w kierunku miasta Buga.
Po drodze spotykamy wielu kolarzy, którzy też wybrali się na przejażdżkę. Przy 30 stopniowym upale Grzegorz pokonuje 70 km, robiąc przy tym 5 przyspieszeń po 3 km. Przyspiesza z taką szybkością, że jadący obok na motorze policjant puka w licznik, czy aby się nie zepsuł.
Trasa jest płaska z dobrą nawierzchnią, ku naszemu zdziwieniu mijamy jednak kilka miejsc z policją uzbrojoną w ostrą amunicję, tak że nie jest nam za bardzo do śmiechu. Normalną rzeczą jest tu rewizja każdego przejeżdżającego samochodu, a tych jest bardzo dużo. Nas nie zatrzymują.
Po południu jedziemy do centrum handlowego by kupić płyty z muzyką kolumbijską, oraz pamiątki dla rodziny i znajomych. Wszyscy wracają bardzo zadowoleni z zakupów, każdy ma coś ciekawego dla siebie. Po powrocie kładziemy się spać mocno zmęczeni.
Na zdj. otwarcie Igrzysk
Dzień piąty:
Dzień rozpoczynamy jak zwykle śniadaniem, po
czym idziemy się przygotowywać do treningu, który w dniu
dzisiejszym ma się odbyć na stadionie. Jedziemy na tor
kolarski, gdzie na dobre trwają już zawody w różnych kategoriach.
Runda na której jeździmy ma 1,8 km. Trasa jest zupełnie
zamknięta, tylko przechodnie niekiedy wychodzą na jezdnię.
Wojtek i Grzegorz jeżdżą swoim tempem. Po dwóch godzinach kończą trening, podczas którego spotkali swoich potencjalnych rywali i mieli okazję się sprawdzić. Grzegorz trenował z zawodnikiem z Francji, którego jazda bardzo mu się podobała. Jak się później okazało był to mistrz świata, i medalista olimpijski. Wojtek natomiast dyskutował z sędziami, którzy z niedowierzaniem patrzyli że lepiej jeździ na rowerze niż chodzi.
Na zdj. otwarcie Igrzysk
Dzień szósty:
Nad ranem dotarły rowery reszty ekipy - tandemowców. Rano
przewidziano oficjalny trening dla wszystkich ekip występujących na
mistrzostwach. My, ze względu na opóźnioną dostawę rowerów, musimy
pojechać do Palmiry trochę później, co okazuje się dużym problemem,
bo a to nie ma busa, a to trzeba czekać na ciężarówkę,
która przewiezie rowery do Palmiry. Po przyjeździe na miejsce
okazuje się, że czas na trening już minął, a na posiłek wszyscy
mają wracać do Cali. Po negocjacjach z organizatorem udaje mi się
załatwić obiad na miejscu, a potem - sesję treningową dla
wszystkich zawodników na trasie do Cali i z powrotem.
Na zdj. tandemowcy
Dzień siódmy:
Mamy 17 listopada - jeden dzień przed wyścigiem głównym.
Wstajemy o godz.7.00, czeka nas trening w Palmirze. Nie obywa się
bez niespodzianek. Ze względu na trwające wyścigi w innych
kategoriach i zamkniętą drogę, musimy jechać objazdem. Część
zawodników gubi się w mieście, co trochę nas przeraża, lecz po
chwili wszyscy się znajdują.
Wojtek i Grzegorz robią krótką, 45 km przejażdżkę przed jutrzejszymi zawodami. Samopoczucie zawodników bardzo dobre, już by chcieli startować. Wojtek będzie miał bardzo ciężko, ponieważ poziom w jego kategorii jak dla niego jest bardzo wysoki. Natomiast Grzegorz ma realne szanse na zajęcie dobrego miejsca.
Na zdj. Drzewko - symbol Igrzysk, namalowane przez tysiące
dzieci odciskami palców.
Czasówka:
Wstajemy o godz.5.30 aby szybko zjeść śniadanie, o godz.
6.30 mamy wyjazd na wyścig do Palmiry. Start przewidziany jest na
godz.9.30, a zawodnicy chcą wcześniej przejechać rundę na
trasie zawodów.
Po dojeździe do Palmiry zatrzymujemy się w jednostce wojskowej, gdzie mamy schowane rowery. O godz. 8.00 zawodnicy wyjeżdżają na rozpoznanie trasy wyścigu. Po przejechaniu 2 rund trasy, po ok. 7 km. i zapoznaniu się z trasą: Wojtek i Grzegorz odpoczywają w specjalnie przygotowanych boksach. Tam oczekują na swój start. Pierwszy rusza na trasę Wojtek. Jest 9.38, a on ma do pokonania 2 rundy trasy, oraz 6 konkurentów. Daje z siebie wszystko, lecz poziom zawodów jest tu bardzo wysoki i ostatecznie zajmuje 7. miejsce.
Na zdj. Wojciech Franków na trasie
Wyniki w kategorii CP3:
1. Kenny Darren z Anglii z czasem 22,35
2. Quevillon Jean z Kanady z czasem 23,03
3. Lopez Rodrigo z Argentyny z czasem 24,07
4. Nicholson Daniel z USA z czasem 24,32
5. Rogriguez Carlos z Columbii z czasem
26,20
6. Ayala Nestor z Columbii z czasem 27,22
7. Franków Wojciech z czasem 32,24
Wyniki w kategorii LC1Ł:
1. Eibeck Wolfgang z Austrii 20,16
2. Sacher Wolfgang z Niemiec 20,22
3. Addesi Pierpaolo z Włoch 20,28
4. Qhor Soelita z Brazylii 20,39
5. Triboli Fabio z Włoch 20,48
6. Nosian Roland ze Słowacji 20,54
7. Gattringer Manfred z Austrii 20,59
8. Miller Cathal z Irlandii 21,31
9. Granados Luis z Columbii 21,51
10. Mercier David z Francji 21,56
11. Guz Grzegorz 21,59
Po wyścigu startują jeszcze tandemy, w których zawodnicy z Polski zajmują 3. miejsce.
Na zdj. Wojciech Franków i Grzegorz Guz z trenerem, Jackiem
Bodyką
Wyścig główny:
W dniu dzisiejszym zawodnicy Impela będą startowali w
wyścigu ze startu wspólnego. Wstajemy bardzo wcześnie 5.30 i
udajemy się na śniadanie. Czuć napięcie i zdenerwowanie
przedstartowe. Po krótkim śniadaniu i spakowaniu rzeczy jedziemy do
jednostki wojskowej w Pamirze, sprawdzamy sprzęt, pompujemy koła,
szybko regulujemy przerzutki. Start usytuowany jest w centrum
miasta. Trasa wyścigu jest identyczna jak w czasówce, tylko większa
ilość okrążeń.
I tak Grzegorz ma do pokonania 9 okrążeń, a Wojtek 7. Przed wyścigiem następuje kontrola rowerów, czy wszystko jest zgodnie z regulaminem. Po pomyślnym przejściu przez kontrolę sprzętu zawodnicy jeżdżą wokół przed startem, aby już w pełnej gotowości ruszyć na trasę. O godz. 8.30 ruszają zawodnicy kategorii Grześka. Ma on 21 konkurentów ze swojej grupy, 11 konkurentów z grupy LC2 i 4 z grupy CP4.
Grzesiek od samego startu bezskutecznie próbuje oderwać się od konkurentów. Jedzie cały czas w dużej grupie. Z przodu kształtuje się czołówka 3 zawodników: 2 Włochów i 1 Francuz, za nimi jedzie zawodnik Kolumbii.
W końcówce Grzegorz przedostaje się do przodu i finiszuje na 13. miejscu. Średnia prędkość z wyścigu to 42,13 km/h czyli bardzo wysoka.
W grupie Wojtka startuje w kategorii LC3 13 zawodników, LC4 -
czterech, a CP3 - siedmiu. Wojtek na pierwszym okrążeniu zostaje
sam z tyłu. Nie jest w stanie utrzymać tempa swojej grupy, co
powoduje stratę czasu w stosunku do zawodników utrzymujących się z
przodu.
Po 5 rundach strata jego jest tak duża, że sędziowie nie pozwalają
mu dalej kontynuować wyścigu. Jego średnia z wyścigu to
35,7km/h.
Ze sportowego punktu widzenia uważam, że Grzegorz jest bardzo
blisko zawodników ze swojej najsilniejszej kategorii. Wojtek musi
jeszcze nad swoją formą popracować.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Sejm przyjął ustawy o dodatkach dla pracowników pomocy społecznej, pieczy zastępczej, opiekunów żłobkowych i rodzin zastępczych
- Osoby z niepełnosprawnościami z większą szansą na integrację społeczną i usamodzielnienie
- Parlament Europejski przyjął przepisy, które wprowadzą ogólnounijną kartę osób z niepełnosprawnością
- Wiceminister Borys: program "Aktywna szkoła" jest inwestycją w dzieci i młodzież
- Nowa Dyrektorka IPiSS
Dodaj komentarz