Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Czy to już jest koniec?

13.07.2020
Autor: Sylwia Błach, fot. pexels
młoda kobieta na ulicy z maseczką na twarzy patrzy w obiektyw, ma długie spięte włosy żółty sweter i beżowy płaszcz

Sukces! Obostrzenia zdjęte! Wygraliśmy z pandemią! Można zdjąć maski, wyjść na spacer do lasu, poćwiczyć na siłowni i jechać na wakacje. Kina i gabinety kosmetyczne znów są czynne, a świat wygląda, jakbyśmy ostatnio nie zmagali się z globalną katastrofą. Zaraz, czy aby na pewno to już koniec?

Na świecie istnieją trzy pewne rzeczy: śmierć, podatki i koronawirus. Można wierzyć w boga, jakiego tylko ma się ochotę. Ale statystyka i badania naukowe nie są kwestią wiary, ale inteligencji.

Uważność 

Epidemia koronawirusa w Polsce rozpoczęła się w marcu i od samego początku budziła w nas sprzeciw i oburzenie. Nagle nasze życie obróciło się o 180 stopni – musieliśmy zamknąć się w domach, zrezygnować z codziennych wygód, odwołać wakacje. Część osób z niepełnosprawnością nie odnotowała zmiany – ich życie zawsze przypominało czasy pandemii. Jednak wielu nagle poczuło, że ktoś im odbiera podstawowe prawa. Zaczęli się wściekać i buntować.

I nie będę udawać: też jestem zła. Zła, ponieważ tajemnicza choroba zmieniła moje plany na 2020 rok, odbierając wiele rzeczy, które kochałam: spotkania z przyjaciółmi, podróże, długie spacery i wizyty u kosmetyczki. Odebrała mi też rzeczy obiektywnie ważniejsze: rehabilitację i łatwość funkcjonowania – przy moim poziomie sprawności wiele obostrzeń jest utrudnieniem. Jako osoba na wózku muszę dotknąć klamki, a potem dżojstika. Nie byłam świadoma, w jak wielu czynnościach pomagałam sobie brodą czy nawet ustami, a teraz – ręce z dala od twarzy! Zakładanie maski też nie należy do łatwych, ale jednak pozostaje konieczne.

Niestety, ta konieczność dbania o siebie i bliskich wyparowała z głów wielu z nas, gdy tylko usłyszeli o zdjęciu obostrzeń.

Bądź empatyczny

To, że coś „można”, nie znaczy, że nagle świat stał się normalny. Z przerażeniem lawiruję w sklepie spożywczym między ludźmi, którzy nie noszą masek. Ze strachem podchodzę do sprzedawcy, który gołą ręką wyciera nos, a potem mnie obsługuje (prawdziwa historia!). Czasem wręcz mam wrażenie, że popadam w paranoję, i widząc, jak nieodpowiedzialni są ludzie wokół, zaczynam się ich panicznie bać. To nie jest fajne.

Nie chcesz dbać o siebie? Bądź empatyczny. Twoje zdrowie to twój wybór, ale tak jak nie lubisz, by ktoś ci mówił, jak żyć, tak ja nie lubię, gdy ktoś przez własne lenistwo ryzykuje moje życie.

Jednak koronawirus to nie tylko niewygodne maski. To przede wszystkim trwająca od miesięcy pandemia, która zbiera swoje żniwo. Ludzie umierają i to nie jest żart. Wiele osób niewierzących w pandemię (serio, fascynuje i przeraża mnie, jak wiele osób powołuje się na wiarę – tak jak ten ksiądz, któremu się wyrwało, że nie wierzy w rzeczy, których nie widać) porównuje koronawirusa do grypy czy raka. Mówi, że owszem, ludzie chorują, ale wychodzą z tego, czego się zatem bać!

Powiem ci czego: przyszłości. COVID-19 to nowa, niezbadana choroba. Dopiero odkrywamy jej skutki, a o tych długofalowych – co oczywiste – szybko się nie dowiemy.

Co mówią odważni?

Na Instagramie znów widziałam, że znajoma brała udział w spotkaniu kobiet przedsiębiorczych. Na stołach babeczki i muffinki, bez opakowań, w sam raz do zarażenia.

Inni znajomi robią imprezę niespodziankę. Kilkadziesiąt osób? Jasne, przecież jesteśmy ostrożni! A przecież w czerwcu było głośno o weselnych biesiadnikach, którzy zamiast welonu złapali koronę...

I nikt z nich nie zastanowił się, co będzie. A pojawiają się pierwsze badania efektów długofalowych. Zaczyna się mówić o tym, że koronawirus niszczy płuca na stałe. Przebąkuje się o uszkodzeniach mózgu, które utrudnią dalsze funkcjonowanie. Na koronawirusa umierają też dzieci, grupa, która wcześniej wydawała się odporna...

Prawda jest taka, że ci, którzy mają odwagę, potrafią przyznać: wiemy, że nic nie wiemy. Dlatego noszą maski i się izolują. Dlatego ograniczają podróże i rezygnują z imprezowania, choć serce im krwawi. Bo z koronawirusem jest tak samo jak z rakiem czy inną groźną chorobą. Wielu z nas tak bardzo boi się skontrolować niepokojące objawy, że woli wierzyć, iż nic mu nie jest. Nie bada się, choć lekarze biją na alarm. A potem umiera. Bo w kwestiach zdrowia wiara nie ma nic do rzeczy.


Sylwia Błach – pisarka, blogerka, działaczka społeczna, modelka, ambasadorka kampanii Dotykam =Wygrywam, promującej samobadanie piersi. Wolontariuszka Fundacji Jedyna Taka, laureatka stypendium ministra za wybitne osiągnięcia. Wyróżniona przez markę Panache w konkursie Modelled by Role Models Nowy Wymiar Piękna jako „Wzór do Naśladowania”. Finalistka konkursu Mocne Strony Kobiety magazynu „Cosmopolitan”. Pracuje jako programistka i jest doktorantką na kierunku: informatyka. Choruje na rdzeniowy zanik mięśni, porusza się na wózku. Prowadzi blogi, jeden poświęcony literaturze, niepełnosprawności, programowaniu i podróżom, a drugi – modzie i urodzie. W 2017 r. znalazła się w I edycji Listy Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością. Więcej: sylwiablach.pl.

Komentarz

  • Nie wierzę w covid
    Kim N
    09.10.2020, 17:05
    Jestem empatyczna do osób niepełnosprawnych ale nie popieram totalitaryzmu, sorry. To pandemia to nieporozumienie.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas