Krótka historia Stephena Hawkinga
„Fizyka teoretyczna była dla niego sposobem na wyrwanie się z więzienia znacznie bardziej ponurego od przygnębiających murów starego Cavendish Labs. Od końca studiów musiał zmagać się z postępującą niepełnosprawnością i diagnozą zapowiadającą rychłą śmierć” – pisze Kitty Ferguson w świeżo wydanej książce „Krótka historia Stephena Hawkinga”. Przeczytaj jej fragment i zdobądź w konkursie resztę.
1980
W samym sercu angielskiego Cambridge jest kilka wąskich uliczek, które sprawiają wrażenie, jakby XX i XXI wiek zupełnie je ominął. Zabudowa stanowi mieszankę stylów z różnych epok, jednak idąc szerszymi, głównymi alejami, wystarczy gdziekolwiek skręcić, aby cofnąć się w czasie i znaleźć się w ciasnym przesmyku między murami starego college’u, na małomiasteczkowej ulicy biegnącej koło słodowni albo obok średniowiecznego kościoła i położonego przy nim cmentarza. Uliczny zgiełk, docierający tu z pobliskich równie wiekowych, lecz bardziej uczęszczanych ulic, jest ledwie słyszalny. Można delektować się ciszą, śpiewem ptaków, głosami ludzi, dźwiękami kroków. Przez całe stulecia chadzali tędy mieszkańcy miasta i uczeni.
Pisząc w 1990 roku moją pierwszą książkę o Stephenie Hawkingu, zaczęłam opowieść właśnie na jednej z tych skromnych uliczek – Free School Lane. Zaczyna się ona przy kościele St Bene’t, obok jego XI-wiecznej dzwonnicy, gdzie odbija od Bene’t Street. Tuż za rogiem, na pierwszych metrach bocznej uliczki, tak jak 20 lat wcześniej, z żelaznego ogrodzenia kościelnego dziedzińca wciąż zwieszają się ukwiecone gałązki. Przypięte do jego prętów rowery zakłócają atmosferę zamierzchłej przeszłości, jednak już po przejściu kilku kroków można dostrzec ciągnący się po prawej stronie mur z czarnych, surowych kamieni, z wąskimi oknami, za którymi znajduje się najstarszy w Cambridge, XIV-wieczny Old Court of Corpus Christi College. Jeśli się stanie tyłem do tego muru, oczom ukaże się umieszczona wysoko ponad ziemią i obok gotyckiej bramy tabliczka z napisem „THE CAVENDISH LABORATORY”. Brama i ciągnący się za nią chodnik stanowią portal do epoki bliższej współczesności, którą dziwnym trafem wepchnięto w średniowieczną ulicę.
Nie ma już śladu po klasztorze, który stał tu w XII wieku, nie zachowało się też nawet wspomnienie po ogrodach założonych później na jego ruinach. Zamiast nich nad szarym asfaltem chodnika górują posępne, podobne do hal fabrycznych gmachy, sprawiające na tyle przygnębiające wrażenie, że nadawałyby się na więzienie. Na terenie kompleksu sytuacja nieznacznie się poprawia. W ciągu dwóch dziesięcioleci, które upłynęły od chwili, gdy po raz pierwszy pisałam o tym miejscu, wzniesiono kilka nowszych budynków, lecz przeszklone ściany tych będących architektonicznymi perełkami, na wskroś nowoczesnych obiektów nadal skazane są jedynie na odbijanie surowych konturów swoich starszych sąsiadów.
Przez całe stulecie, zanim w 1974 roku Uniwersytet Cambridge wybudował „nowe” Cavendish Labs, właśnie w tym kompleksie mieścił się jeden z najważniejszych ośrodków badań fizycznych na świecie. To tutaj „J.J.” Thomson odkrył elektron, Ernest Rutherford zgłębiał tajemnice budowy atomu... Lista jest bardzo długa. Kiedy w latach 90. uczęszczałam tu na zajęcia (w 1974 r. nie przeniesiono całej działalności do nowego Cavendish), podczas wykładów z fizyki wciąż korzystano z ogromnych tablic do pisania kredą, hałaśliwie przesuwanych za pomocą systemu korb i łańcuchów, to w górę, to w dół, w ciągłej pogoni za skrawkiem wolnego miejsca na niekończące się szeregi równań.
Kitty Ferguson, "Krótka historia Stephena Hawkinga"
Sala wykładowa Cockcrofta, należąca do tego samego kompleksu, jest znacznie nowocześniejsza. To w niej 29 kwietnia 1980 roku zebrali się naukowcy, zaproszeni goście i uniwersyteckie osobistości, wypełniając rzędy na widowni, naprzeciw piętrowej tablicy i ekranu do rzutowania slajdów – było to na długo przed pojawieniem się PowerPointa. Spotkanie to zorganizowano z okazji inauguracyjnego wykładu nowego profesora matematyki w Katedrze Lucasa, 38-letniego matematyka i fizyka Stephena Williama Hawkinga, który został nominowany na to stanowisko jesienią poprzedniego roku.
Tytuł zapowiedzianego wykładu był w istocie pytaniem: „Czy koniec fizyki teoretycznej jest już bliski?”. Hawking zaskoczył słuchaczy, formułując tezę, że jego zdaniem odpowiedź na nie jest twierdząca. Zaprosił zebranych, aby towarzyszyli mu w wyjątkowej podróży, odbywanej w czasie i przestrzeni, której celem jest znalezienie świętego Graala nauki: teorii objaśniającej Wszechświat i wszystko, co się w nim dzieje... Innymi słowy, jak mówili o niej niektórzy, Teorii Wszystkiego.
Patrząc na Stephena Hawkinga, siedzącego w milczeniu na wózku, podczas gdy jeden z jego studentów odczytywał słuchaczom treść wykładu, nikt, kto nie znałby go dobrze, nie dostrzegłby w nim osoby mającej zadatki na przewodnika w tej wyprawie. Fizyka teoretyczna była dla niego sposobem na wyrwanie się z więzienia znacznie bardziej ponurego od przygnębiających murów starego Cavendish Labs. Od końca studiów musiał zmagać się z postępującą niepełnosprawnością i diagnozą zapowiadającą rychłą śmierć. Miał nieco ponad 20 lat, gdy rozpoznano u niego stwardnienie zanikowe boczne, w Stanach Zjednoczonych znane pod nazwą choroby Lou Gehriga – upamiętniono w ten sposób słynnego bejsbolistę, który grał w zespole New York Yankees na pozycji pierwszego bazowego i padł ofiarą tego schorzenia (w ostatnim czasie pojawiły się przesłanki świadczące o tym, że Gehrig mógł zapaść na inną chorobę, jedynie podobną do stwardnienia zanikowego bocznego). W przypadku Hawkinga choroba postępowała powoli, lecz w chwili gdy obejmował Katedrę Lucasa, nie był już w stanie chodzić, pisać, samodzielnie się odżywiać ani unosić głowy, gdy się pochyliła. Jego mowa stała się bełkotliwa, niemal całkowicie niezrozumiała dla każdego spoza grona najbliższych znajomych. Na potrzeby wykładu inauguracyjnego podyktował wcześniej każde słowo wystąpienia, aby mogło zostać odczytane przez studenta. Jednakże Hawking nie był i nie jest inwalidą. To aktywny matematyk i fizyk, o którym już wtedy mówiono, że od czasów Einsteina nie było równie błyskotliwego naukowca. Profesura w Katedrze Lucasa jest niezwykle prestiżowym stanowiskiem na Uniwersytecie Cambridge, jej początki sięgają 1663 roku. Drugim w kolejności posiadaczem tego tytułu był sir Isaac Newton.
Hawking rozpoczął swą wybitną profesurę w typowy dla siebie sposób, od obrazoburczej przepowiedni rychłego końca dziedziny nauki, którą sam się zajmował. Stwierdził, iż jego zdaniem są duże szanse na to, że jeszcze przed końcem XX wieku zostanie sformułowana tak zwana Teoria Wszystkiego, w wyniku czego fizycy teoretycy, tacy jak on sam, stracą zajęcie.
Od czasu tego wykładu wielu ludzi zaczęło widzieć w Stephenie Hawkingu sztandarową postać poszukiwań takiej teorii. Rzecz w tym, że wskazaną przez niego kandydatką na Teorię Wszystkiego nie była żadna z jego własnych teorii, lecz „supergrawitacja N=8”, która dla wielu fizyków stanowiła nadzieję na unifikację wszystkich występujących w naturze sił i cząstek. Hawking bardzo mocno podkreśla, że jego praca to tylko część większej całości angażującej fizyków z całego świata, a on sam jest zaledwie jednym z wielu naukowców biorących udział w tym przedsięwzięciu, które od bardzo dawna rozpala wyobraźnię. Z całą pewnością dążenie do zrozumienia Wszechświata musi być tak stare, jak świadomość u przedstawicieli homo sapiens. Od kiedy ludzie po raz pierwszy podnieśli wzrok na nocne niebo, gdy zaczęli pojmować ogromną różnorodność otaczającego ich świata i jednocześnie zastanawiać się nad własną egzystencją, próbowali objaśniać je za pomocą mitów, wierzeń religijnych, a później także matematyki i nauk przyrodniczych. Wcale nie musimy być bliżej zrozumienia całościowego obrazu niż nasi najstarsi przodkowie, jednak większość z nas, w tym również Stephen Hawking, lubi myśleć, że istotnie poczyniliśmy w tej dziedzinie postępy.
Życie Hawkinga i jego kariera naukowa wciąż pełne są paradoksów. Pozory często mylą. Części układanki, które powinny do siebie idealnie pasować, nie chcą się zespolić. Początki mogą okazać się końcem. Tragiczna sytuacja życiowa może prowadzić do szczęścia, podczas gdy sława i sukces niekoniecznie. Dwie znakomite i bardzo skuteczne teorie naukowe, gdy próbuje się je połączyć, prowadzą do absurdu. Pusta przestrzeń wcale nie jest pusta. Czarne dziury nie są czarne. Wysiłki zmierzające do spojenia wszystkiego w postaci prostego rozwiązania ujawniają tylko na wskroś rozdrobniony obraz. Natomiast człowiek, którego powierzchowność szokuje i wywołuje współczucie, z radością zabiera nas w podróż do miejsc, gdzie powinny znajdować się granice czasu i przestrzeni... Tylko że tych granic tam nie ma.
Gdziekolwiek spojrzymy, nasz Wszechświat ukazuje rzeczywistość zdumiewająco złożoną i nieuchwytną, czasem obcą, nie zawsze łatwą do zaakceptowania i często niemożliwą do przewidzenia. Gdzieś poza naszym Wszechświatem mogą znajdować się niezliczone inne wszechświaty. Wiek XX dobiegł końca i weszliśmy w nowe stulecie, nikt jednak nie odkrył Teorii Wszystkiego. Co więc z przepowiednią Stephena Hawkinga? Czy jakakolwiek teoria naprawdę może objaśnić wszystko?
Fragment (rozdział 1, str. 13-16) książki Kitty Ferguson „Krótka historia Stephena Hawkinga”, przeł. Urszula i Mariusz Seweryńscy, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.
Od wydawcy: geniusz z Cambridge
Stephen Hawking jest jedną z najwybitniejszych postaci naszych czasów – geniusz z Cambridge, który zyskał międzynarodową sławę jako błyskotliwy fizyk teoretyk oraz stał się inspiracją i objawieniem dla tych, którzy byli świadkami jego triumfu nad niepełnosprawnością. Oto opowieść o życiu i naukowych dokonaniach Hawkinga spisana przez Kitty Ferguson, autorkę mającą dar objaśniania laikom języka fizyki teoretycznej, której nadzwyczajnej pomocy udzielił sam Hawking i jego bliscy współpracownicy.
Dwadzieścia lat temu książka Kitty Ferguson „Stephen Hawking: Quest for a Theory of Everything” została bestsellerem i szturmem zdobyła świat. Teraz pisarka powraca do tematu, tworząc pełną, starannie opracowaną i wyczerpującą biografię, obejmującą zarówno prywatne życie Hawkinga i jego niezwykłe zmagania z chorobą, jak i – równie niesamowite – dokonania w pracy naukowej, zmierzającej do zrozumienia i wyjaśnienia otaczającej nas rzeczywistości.
Wzbogacona ilustracjami i fotografiami, które ukazują życie od wczesnego dzieciństwa do czasów obecnych, książka „Krótka historia Stephena Hawkinga” jest napisana z klarownością, za którą ceniono wszystkie książki Kitty Ferguson. W efekcie otrzymujemy urzekającą relację, przybliżającą zarówno niezwykłe koleje życia Hawkinga, jak i najnowsze osiągnięcia nauki w zrozumieniu Wszechświata.
Kitty Ferguson – autorka licznych bestsellerów, przybliżających czytelnikom zagadnienia współczesnej fizyki i kosmologii, m.in. wydanej w Polsce książki „Czarne dziury, czyli uwięzione światło”, „Black Holes In Spacetime” i „Stephen Hawking: Quest for a Theory of the Universe”. Książki Kitty Ferguson przetłumaczono na dwadzieścia siedem języków, a ona sama pomagała Stephenowi Hawkingowi redagować „Wszechświat w skorupce orzecha”. Z wykształcenia jest muzykiem.
UWAGA! Konkurs: wygraj książkę „Krótka historia Stephena Hawkinga”
Portal www.niepelnosprawni.pl ma dla Czytelników dwa egzemplarze książki „Krótka historia Stephena Hawkinga” do zdobycia w naszym konkursie. By wygrać jedną z nich, wystarczy przesłać na adres e-mail: redakcja@niepelnosprawni.pl:
1. Krótką odpowiedź na pytanie: Dlaczego chciałbyś
przeczytać prezentowaną wyżej książkę?
2. Dane adresowe do przesłania ew. wygranej.
Najciekawsze odpowiedzi zostaną nagrodzone książką „Krótka
historia Stephena Hawkinga”. Zwycięzcy (i tylko oni) zostaną
powiadomieni mailowo.
Więcej w regulaminie konkursu.
KONKURS ROZSTRZYGNIĘTY
Komentarze
-
konkurs
24.06.2013, 13:03bardzo chciałabym wygrać tę książke, ponieważ uwielbiam tego autora! jest moim faworytem w literaturzeodpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz