Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Soczi: zasłonięte medale

18.03.2014
Autor: Maciej Kowalczyk z Soczi
Źródło: inf. własna

XI Zimowe Igrzyska Paraolimpijskie Soczi 2014 dobiegły końca. To było wielkie sportowe święto rekordów i łamania barier. Świat powinien z zachwytu wstrzymać oddech. A jednak tym razem świat zachwycony nie był.

Sprawą, która niestety położyła się cieniem na tym sportowym święcie, był konflikt Rosji i Ukrainy. Po raz pierwszy bowiem w historii kraj, który organizuje igrzyska, w tym samym czasie wprowadził swoje wojska na terytorium sąsiedniego państwa. I nie szło tu o politykę, tylko o zwykłą agresję, o zastosowanie siły po to, by osiągnąć polityczny cel. Polityka pojawia się wyłącznie wtedy, gdy w grę wchodzą przeciwstawne interesy i w ich wyniku dochodzi do konfliktu.

Walerij Suszkiewicz przemawia podczas konferencji prasowej
Walerij Suszkiewicz (z lewej) podczas konferencji prasowej w Soczi, fot. Maciej Kowalczyk

- Tu nie chodzi o politykę, tak jak nie chodziło o nią na Majdanie – mówił na swojej konferencji na zakończenie igrzysk przewodniczący Ukraińskiego Komitetu Paraolimpijskiego Walerij Suszkiewicz. – Nam chodzi o to, aby w naszym kraju, do którego wrócimy, nie było wojny, tak jak i o to, by wojny nie było w Europie i na całym świecie. Ale to do nas wprowadzono wojska i u nas taka groźba istnieje. Nie wiemy, jak będzie wyglądał kraj, do którego wracamy – dodał.

Władymir Putin na trybunach
Władymir Putin dość często pokazywał się w Soczi na trybunach, fot. Robert Szaj

Pokój był najważniejszym motywem ceremonii otwarcia igrzysk. Napis „MIR” (ros. pokój) w najpiękniejszy z możliwych sposobów wpłynął pod postacią lodomałacza na płytę stadionu. Taka też była i ceremonia zamknięcia igrzysk. Reprezentująca wszystkich ukraińskich sportowców Ludmiła Pawlenko niosła flagę Ukrainy. Ubrana była w koszulkę z napisem „MIR”. Przechodząc obok loży honorowej, wymownie, niemal błagalnie, spojrzała w stronę prezydenta Władymira Putina...

Dominacja Rosji

Igrzyska Paraolimpijskie, chociaż przesłonięte sprawami pozasportowymi, których wcześniej mało kto się spodziewał, to jednak sportowe święto i z tej perspektywy warto byłoby na nie przede wszystkim patrzeć. Padło tutaj przecież trochę rekordów. Z jednej strony dominacja Rosji była przygniatająca, z drugiej mamy zaskakujo wysokie, czwarte miejsce w tabeli medalowej niewydolnej ekonomicznie i nieco wystraszonej ostatnio Ukrainy. Medaliści z tego kraju na znak protestu zasłaniali podczas ceremonii dekoracji swoje medale.

- Był to nasz znak, o którym dyskutowaliśmy przedtem w całym naszym zespole – powiedział Anatolij Kowalewski, niedowidzący narciarz biegowy i biatlonista. – Nie mogliśmy zdejmować medali, ponieważ Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski (IPC) zapowiedział, że będzie nas za to dyskwalifikować. Uzgodniliśmy więc z IPC, że medale będziemy zasłaniali.

Rosjanin Roman Pietuszkow na sledżu na trasie biegu narciarskiego
Największą gwiazdą Igrzysk Paraolimpijskich w Soczi został Roman Pietuszkow, zdobywca aż sześciu złotych medali w biegach i biatlonie, fot. Robert Szaj

Pięć medali złotych, dziewięć srebrnych i jedenaście brązowych to bardzo solidny dorobek Ukraińców. Szczególnie jaskrawo widać to, kiedy z Ukrainą zestawi się Polskę. Naszych ośmiu zawodników - a właściwie dziewięcioro, bo niedowidzący narciarz zjazdowy Maciej Krężel jeździ z przewodniczką Anną Ogarzyńską – walczyli dzielnie, ale pozycji medalowej nie udało im się osiągnąć. Jednak mylić się będzie ten, kto będzie się doszukiwać klęski. Nasza „etatowa” medalistka wśród narciarzy biegowych Katarzyna Rogowiec po raz pierwszy od 12 lat nie pojechała na igrzyska, ponieważ właśnie urodziła dziecko, i po prostu medali nie miał kto dla nas zdobyć.

Wsparcie zamiast rywalizacji

Dwa piąte miejsca alpejczyka, wspomnianego niedowidzącego Macieja Krężela, prowadzonego na stoku przez Annę Ogarzyńską, w slalomie i superkombinacji, a także szóste miejsce naszej biegowej sztafety mieszanej Kamila Rośka i Witolda Skupienia, to naprawdę nie jest aż tak mało. Oczywiście, w zestawieniu choćby z naszymi olimpijczykami wygląda to bardzo blado, a o zestawieniu z paraolimpijczykami letnimi nie ma w ogóle co mówić. Niemniej o klęsce mowy być nie może.

Igor Sikorski na sledżu na trasie slalomu
Igor Sikorski w walce o dobrą pozycję, fot. Robert Szaj

Dlaczego? Sport zimowy jest w polskim sporcie paraolimpijkim nieco inaczej traktowany niż sporty letnie. Nie ma tylu ośrodków, ile jest na przykład klubów „startowskich”, w których osoby z niepełnosprawnością trenują lekkoatletykę. Sukces Londynu stworzyli trenerzy – tacy jak Zbigniew Lewkowicz z Gorzowa Wielkopolskiego, a przecież takich ośrodków jak Gorzów jest w Polsce jeszcze kilka i one ze sobą rywalizują.

Snowboardzista na stoku. Zawodnik w miejsce amputowanej nogi ma protezę
Parasnowboard debiutował w Soczi jako dyscyplina, fot. Robert Szaj

„Sukces” na naszą miarę w paraolimpijskich sportach zimowych tworzy jedno środowisko wśród biegaczy i drugie wśród zjazdowców. Jeśli chodzi o biegaczy i biatlonistów, to obecnie mamy jeden ośrodek w Nowym Sączu i od kilkunastu lat ani razu nie było mistrzostw Polski. Zjazdowcy także raczej się wspierają, niż ze sobą rywalizują.

Medale nie dla amatorów

Wyliczajmy dalej – trenerem biegaczy od pół roku jest specjalista od biatlonu Stanisław Kępka. To właśnie w ciągu tych ostatnich miesięcy zarówno Kamil Rosiek, jak i Witold Skupień – jak sami przyznają – najwięcej się nauczyli. Co było wcześniej? Też trenerzy, ale bez wyraźnej wizji przyszłości, a na pewno bez takiej, jaką ma Stanisław Kępka.

Kamil Rosiek przebija się na sledżu przez śnieg podczas biegu narciarskiego
Pogoda nie sprzyjała. Kamil Rosiek w zadymce śnieżnej, fot. Robert Szaj

- W Polsce musi być więcej niż jeden ośrodek – mówi trener. – Środowiska te powinny ze sobą rywalizować o miejsca na igrzyskach. Bez tej rywalizacji nie będzie postępu w naszym sporcie. Musimy organizować mistrzostwa Polski, żeby wyłapywać talenty. Dobrze byłoby organizować u nas – albo wspólnie z Czechami czy Słowakami - mistrzostwa świata czy zawody pucharowe. Dotychczas tego nie było, a zaplecze organizacyjne mamy doskonałe.

Witold Skupień strzela z karabinu podczas zawodów w biatlonie
Witold Skupień na biatlonowej strzelnicy, fot. Robert Szaj

Stanisław Kępka, jak sam podkreśla, chciałby budować podstawy narciarstwa biegowego i biatlonu. Szóste miejsce sztafety daje obu biegaczom stypendium sportowe. A to samo w sobie już jest bardzo dużo. Nie da się walczyć o medale, zajmując się sportem paraolimpijskim czysto amatorsko.

Wysiłek na marne

W narciarstwie zjazdowym sytuacja jest bardzo podobna. Jednak jedynie piąte miejsce Macieja Krężela w slalomie można uznać za porażkę. Pierwszy przejazd nieco mu nie wyszedł. Do medalu zabrakło trochę ponad sekundę.

- Nie ma dwóch takich samych przejazdów – podkreślał Maciej Krężel. - Do tego doszedł stres. Wcale nie było łatwo, ale generalnie jesteśmy zadowoleni.

Anna Ogarzyńska i jadący za nią po stoku na nartach Maciej Krężel
Maciej Krężel, wraz z jadącą przed nim przewodniczką Anną Ogarzyńską, zajęli w Soczi dwa razy piąte miejsce, fot. Robert Szaj

W superkombinacji przypadku nie było. Po slalomie, czyli konkurencji technicznej, Krężel z Ogarzyńską byli na pozycji 3. Po supergigancie spadli na miejsce 5.

- Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że w Polsce nie ma gdzie trenować konkurencji szybkościowych. Gdybyśmy mogli przejechać ten supergigant drugi raz, na pewno poszłoby nam lepiej – mówili niemal jednym głosem Krężel i jego przewodniczka Anna Ogarzyńska.

Szkoda, że tak jest, ponieważ wysiłek i talent zawodników idą na marne.

Wywrotka na stoku zjazdowca
W Soczi było za ciepło, stoki więc były w słabym stanie i o wywrotki nie było trudno, fot. Robert Szaj

Brak stabilizacji

Na pewno okolicznością w jakimś sensie ich usprawiedliwiającą jest niestabilność sztabu szkoleniowego. Poza obecnością na stokach i wokół nich prezesa Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych „Start” Łukasza Szeligi, który sam jest alpejczykiem, oraz animatora narciarstwa zjazdowego osób z niepełnosprawnością Romualda Schmidta, trudno o jakąkolwiek konsekwencję. Dowód? Na dwa miesiące przed igrzyskami z kadrą rozstał się nowy trener Mateusz Herda. Sami zawodnicy nie czują się wprawdzie z tego powodu szczególnie pokrzywdzeni, co chyba nie najlepiej świadczy metodach wspomnianego trenera. Tak czy tak, stabilizacji nie ma.

Curling na wózkach, mecz Chiny-Korea Płd. Zagrywa Koreańczyk
Curling na wózkach. Mecz Chiny-Korea Płd., fot. Robert Szaj

Należy też wspomnieć o tym, że sam sport paraolimpijski znajduje się w naszym kraju w stanie bardzo nieuporządkowanym. Sukces Londynu należałoby przypisywać postawie działaczy i pewnej partyzantce trenerów, a nie uporządkowanej bazie. Zimowi paraolimpijczycy nie mają na przykład głównego sponsora. Ubierająca ich firma 4F – ta sama, która ubrała olimpijczyków - to trochę co innego. Spółki Skarbu Państwa nie bardzo chcą rozmawiać z naszym rodzimym Komitetem Paraolimpijskim. I choć jego przewodniczący Longin Komołowski co rusz deklaruje albo gotowość podjęcia rozmów ze wszystkimi, albo informuje o takich rozmowach, to ich efektów na razie nie widać.

Rosja w roli głównej

Warto opowiedzieć trochę więcej o organizatorze igrzysk. O tym, że były to igrzyska najlepsze w historii, mówił podczas ceremonii zamknięcia prezydent IPC Philip Craven. Z kolei tego, że w sensie sportowym Rosja zdominowała pozostałe kraje, nie dało się nie zauważyć w czasie trwania imprezy. A dominacja ta najpierw stała się przygniatająca, a później... nudna. Rosja zdobyła aż 80 medali, z czego 30 złotych. Wobec 15 (w sumie!) medali drugiej w tabeli ekipy Niemiec, 16 – trzeciej Kanady i 25 – czwartej Ukrainy, te 80 medali to liczba dająca wiele do myślenia.

Dwóch przepychających się hokeistów na sledżach - Rosjanin i Amerykanin
Rosja-USA, czyli mecz z podtekstem, fot. Robert Szaj

W tej dominacji zdarzały się wyłomy. Rosjanie przegrali finał w curlingu na wózkach z Kanadą, a ich największą przegraną wydaje się finał hokeja na sledżach, w którym ulegli zawodnikom Stanów Zjednoczonych 0:1. Mecz miał podobny kontekst do tego, jaki odbył się na Igrzyskach Olimpijskich w 1980 r. w Lake Placid w USA. Wtedy, w meczu ze Związkiem Radzieckim, też wygrali Amerykanie, co było powodem ogromnego pozasportowego święta. Tym razem takiej politycznej manifestacji nie było, a rosyjscy kibice z ogromną klasą i wyczuciem zachowali się wobec Amerykanów.

Podobnie było z samą organizacją. Jeśli były jakieś niedociągnięcia, to poza obiektami sportowymi. Trasa z dzielnicy Adler do Krasnej Polany, gdzie rozgrywano konkurencje narciarskie, wyglądała na eksterytorialną. Panował też lekki nieład i dezinformacja. Ktoś z międzynarodowego sztabu żartował nawet: „jeśli chcesz czegoś nie wiedzieć, to zapytaj wolontariusza”, ale to były szczegóły. Sama zaś organizacja sportowego widowiska, mimo małych niedogodności, była idealna.

Kibice rosyjscy na trybunie, dwie dziewczyny mają pomalowane twarze w barwy rosyjskiej flagi
Na rosyjskich kibiców można było liczyć, fot. Robert Szaj

To trzeba podkreślić. Rosja grała rolę główną, ale nie było tak, że nikt poza nią się nie liczył. Dobrze byłoby, żeby nowa idea paraolimpizmu zadomowiła się w kraju gospodarza tych zimowych igrzysk. Dobrze byłoby, żeby Rosja dawała światu to, co ma najlepsze. W tym sensie igrzyska jeszcze się nie zakończyły.


Głównym sponsorem serwisu Soczi 2014 jest:

Logo Allianz

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas