Tokijskie opowieści. Luźne myśli z kolejki po test PCR
Prowadzenie relacji z igrzysk paraolimpijskich to nie jest bułka z masłem. Organizatorzy nie biorą jeńców i nie przewidują prostej gry.
Testy (dwa) w wyznaczonych i zaakceptowanych laboratoriach, przygotowany z góry i zatwierdzony plan aktywności, noclegi tylko w wyznaczonych hotelach, trzydniowa kwarantanna, 14-dniowa „bańka” ograniczona do obiektów zatwierdzonych w planie aktywności. Trzy aplikacje, dwa testy jeszcze przed wylotem i codzienne testy po wylądowaniu w Japonii. Wszystko po to, by zmniejszyć ryzyko, że ktoś przywiezie ze sobą nowszą wersję wirusa, który dodatkowo zmutuje i trzeba będzie sięgnąć po kolejną literę greckiego alfabetu. Jeszcze ich trochę zostało, ale dochodzimy już do lambdy. Jak nadejdzie omega, trzeba będzie dodawać plusy, minusy, wersje i cyfry. Aby tego uniknąć, konieczne są maseczki, rękawiczki, mycie rąk i ograniczenie kontaktów z Japończykami. Mogło być jednak gorzej.
Covid-19 to nie pierwsza choroba, która destabilizuje życie mieszkańców Tokio. W czasach, gdy miasto nazywało się jeszcze Edo, za sprawą regularnie wylewającej Sumidy nie brakowało tu gryzoni, komarów, bagien i chorób. Obywatele Edo cierpieli na odrę, ospę i z powodu braku wartości odżywczych w ryżu, często jedynym dostępnym posiłku, doskwierało im beri-beri. Sprawy nie ułatwiały pożary i trzęsienia ziemi. 10 lat przed przemianowaniem Edo na Tokio, w 1858 r. na miasto spadła epidemia cholery.
Już wtedy przyczyn kataklizmów i chorób chętnie upatrywano w obecności nielicznych przybyszów z zagranicy. Był też taki czas w historii Japonii, gdy wjazd z zewnątrz można było przypłacić śmiercią. Wyjątkiem byli holenderscy kupcy. Oni to dopiero wyśmialiby jakieś tam aplikacje i testy PCR. Mieszkali na sztucznie usypanej wyspie (zbudowanej przez Portugalczyków), za co płacili czynsz. Ich statki przechodziły szczegółową kontrolę. W depozycie zostawiali żagle i broń, składali deklarację, że nie będą prowadzili działalności misjonarskiej i na wszelki wypadek udowadniali to, depcząc po obrazach z wizerunkami świętych.
Dzisiaj to już zamierzchła historia. Japonia jest tętniącym życiem, nowoczesnym krajem, zamieszkanym przez przyjaznych ludzi, wartych odstania tych kilkunastu minut w kolejce po kolejne testy.
Ilona Berezowska jest wysłanniczką portalu Niepelnosprawni.pl i magazynu „Integracja” na Igrzyska Paraolimpijskie w Tokio (24.08-5.09.2021).
Już dziś zapraszamy do specjalnej zakładki pod adresem: www.niepelnosprawni.pl/tokio
Tematyce sportowej w całości poświęcony też będzie numer 4/2021 magazynu „Integracja”.
Komentarze
-
Fascynujący i dający do myślenia tekst.odpowiedz na komentarz
-
To PCR nadają się na śmietnik!odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz