Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Dobry początek dobrej historii

14.02.2008
Autor: Kinga Komorowska
Źródło: inf. własna

Nie patrzą na to, co jest smutne, czarno-białe, bo tak naprawdę jakieś problemy w życiu zawsze się znajdą. Patrzą na to, co jest kolorowe i tym się cieszą. Karolina i Robert dzięki Internetowi znaleźli miłość na całe życie.

Na zdjęciu: SerceRobert jest chory na rdzeniowy zanik mięśni. Internet jest dla niego jedną z dziedzin, w której pracuje, jest też jego źródłem dochodu. Właściwie nie pamięta, kiedy w domu pojawił się Internet.

- Mam wrażenie, że był od zawsze – mówi Robert. - Uważam go za dobre medium, bo dzięki niemu można znaleźć znajomych. Niekoniecznie zaraz żonę czy męża, ale przyjaciół. Czasami poznawało się ludzi, to na czatach, to w jakiś inny sposób. Czasami wchodziłem przypadkowo na czat zamieniałem dwa słowa i potem okazywało się, że nawiązałem znajomość na całe życie.

W życiu każdego człowieka przychodzi taki czas, że przestaje godzić się ze swoją samotnością. Tak też było w przypadku Roberta. Pomyślał, że może do tego użyć właśnie Internetu.

- Metoda dobra jak każda inna - uśmiecha się. - Karolina nie była pierwszą dziewczyną jaką poznałem przez Internet. W różnych miejscach poznawałem osoby przez Internet, byłem nawet w dwóch związkach, ale to nie było to. Dopiero trafiłem na stronę www.przeznaczeni.pl i tam się odnaleźliśmy.

Wszystko zaczęło się od wypowiedzi Roberta na forum internetowym przy tym właśnie portalu. Ktoś zadał pytanie „Jakie jest miejsce osób niepełnosprawnych na tym właśnie portalu?”. Robert odpisał, że  miejsce jak każde inne i każdy ma prawo z niego korzystać w taki sam sposób bez względu na niepełnosprawność, wyznanie czy cokolwiek innego. Na ten sam temat wypowiedziała się także Karolina.

- Bardzo zaciekawiła mnie jej wypowiedź. Wszedłem na jej profil na „przeznaczonych” i przeczytałem kim jest. I na tym wszystko na razie się skończyło.

Na „przeznaczonych” Karolina zalogowała się nie po to, żeby szukać męża. Chciała wyjechać za granicę.

- Miałam konkretne plany na tamten rok – wspomina Karolina. - Chciałam wyjechać na misje. Przed tym chciałam pogadać z  ludźmi, dla których Bóg to nie tylko trzyliterowe słowo. Najpierw chciałam pojechać do szkoły językowej wspólnoty Chemin Neuf, a później już tam dokąd ta wspólnota by mnie pokierowała.

Któregoś dnia przy okazji odwiedzania strony, na której się zalogowała trafiła na forum i wpis o osobach niepełnosprawnych. Zostawiła swój wpis, jak sama dziś twierdzi, być może trochę za ostry.

- Zdenerwowała mnie ta osoba, bo zaczęła jakby dzielić ludzi na dwie kategorie. Pełnosprawny to może sobie chodzić po stronach w Internecie, a niepełnosprawny musi stać z boku i ktoś będzie mu dawał prawo głosu albo nie. No i Robert wszedł w ten temat, przeczytał moją wypowiedź i od tego się zaczęło.

Zaczęli ze sobą rozmawiać, najpierw przez komunikatory, potem przez skype'a i przez telefon. Rozmawiali o życiu codziennym, o tym co które z nich myśli, co czuje i jakie ma wyobrażenie swojego życia. Wymieniali się uwagami na temat tego, jak chcieliby, żeby ich życie wyglądało i okazało się, że wszystko jest bardzo podobne.

 - Pisałam mu o moich planach na życie, ale niezwiązanych z mężem, nie małżeńskich i nie rodzinnych. Tylko zupełnie o czymś innym. O misjach i moich planach wyjazdu za granicę. I złapałam się na tym, że zaczynam się z nim zżywać. I to był dla mnie szok. Myślałam „Panie Boże ja chyba sobie to wszystko wmawiam”. No i tak właściwie się zaczęło.

W końcu stwierdziła „raz kozie śmierć” spakowała się i przyjechała do Roberta  - po półtora miesiąca utrzymywania kontaktów telefonicznych i internetowych. Na drugi dzień po pierwszym spotkaniu Robert oświadczył się Karolinie.

- To był dobry początek dobrej historii. Wierzę, że człowiek człowiekowi jest w jakiś sposób przypisany – mówi Robert. - Więc gdybyśmy nie poznali się tak, to pewnie w jakiś inny sposób. Kiedy już później ze sobą rozmawialiśmy, doszliśmy do wniosku, że było wiele innych sposobów, dzięki którym moglibyśmy się spotkać w całkiem innym miejscu niż Internet. Ja wierzę w to, że spotkalibyśmy się nawet, gdybyśmy Internetu nie mieli.

Na zdjęciu: Karolina i Robert

Małżeństwem są prawie pół roku. Żyją tak jak w każdym normalnym związku. Każdy robi to, co może robić. Czasami śmieją się, że Robert pracuje głową a Karolina rękoma. Czasem wózek Roberta jest dwuosobowy. A wkrótce będzie na nim potrzebne miejsce dla trzeciej małej osóbki.

- Taka fajna jest ta nasza codzienność - mówi Karolina. - Czasami mam zły humor (szczególnie teraz w ciąży), a czasami potrafimy sobie usiąść, porozmawiać, przytulić się do siebie, pocałować się – to jest coś normalnego. Staramy się po prostu żyć i cieszyć się chwilą. Nie patrzeć na to, co jest czarno-białe, bo tak naprawdę jakieś problemy w życiu zawsze się znajdą. Trzeba patrzeć na to, co jest kolorowe i tym się cieszyć.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas