Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Komentarz: Terapia zajęciowa jako wartość

21.05.2015
Autor: dr Mariusz Kuskowski
Ceramiczny motylek malowany pędzelkiem

Po przeczytaniu artykułu pt. „Akcja likwidacja?” w magazynie „Integracja” (1/2015) chciałbym, jako osoba zajmująca się naukowo i praktycznie terapią zajęciową, dołączyć do dyskusji na ten temat. W Polsce istnieje tendencja do popadania w skrajności. Mało kto zadaje sobie trud monitorowania sytuacji bieżącej i korygowania jej w odpowiednim czasie oraz w odniesieniu do potrzeb czy zmian społeczno-gospodarczych naszego kraju. Szybko również zapomina się o tym, co dobre, wytężając wzrok w pogoni za lepszym, bez głębszej refleksji na tym, co już jest.

Warsztat Terapii Zajęciowej (WTZ), bo o nim chcę pisać, jest najlepszym przykładem takiego zjawiska. Dyskusje, toczące się wokół WTZ i procesu terapeutycznego, wzbudzają wiele emocji i pytań o lepsze jutro tych placówek. Tymczasem nie tylko moim zdaniem WTZ są najbardziej udaną formą wsparcia osób z niepełnosprawnością.

Dojrzewanie podstawy prawnej

Ustawa z dnia 9 maja 1991 r. ( Dz. U. nr 46 z późn. zm.), wraz z rozporządzeniem Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 8 września 1992 r. ( Dz. U. nr 71 z późn. zm.) wyprowadziła, mówiąc potocznie, osoby z niepełnosprawnością z ich domów ku społeczeństwu, a społeczeństwo ku osobom z niepełnosprawnością. Dopiero sześć lat później minister pracy i polityki socjalnej wydał rozporządzenie z dnia 26 sierpnia 1998 r.( Dz. U. nr 118 poz. 764), które określa cele i zasady funkcjonowania WTZ.

Dokumentacja prawna, jak można zauważyć, dojrzewała więc wraz z rozwojem warsztatów terapii. Ważnym zapisem, na podstawie którego kształtowano mentalność społeczeństwa, rodziców i terapeutów, jest zapis mówiący o przeznaczeniu warsztatu terapii zajęciowej dla osób „w stosunku do których orzeczono niezdolność do pracy” (Dz. U. nr 71, poz 357, § 1.1).

Dokument ten spowodował w dużej mierze ukierunkowanie działań na rehabilitację społeczną, co wydaje się zrozumiałe ze względu na duże zaniedbania w tej sferze. Dziś niestety jest ona często krytykowana za formy stosowane zarówno w przeszłości, jak i współcześnie. Dzięki rehabilitacji społecznej prowadzonej w WTZ osoby z niepełnosprawnością, szczególnie ze środowisk wiejskich, uzyskały możliwości w zakresie rozwoju społecznego.

Terapia, czyli zapchajdziura

To, z czym od samego początku borykali się pracownicy WTZ, jest brak jasnego określenia postępowania metodycznego w procesie terapii zajęciowej. Problemem jest już sama nazwa „Warsztat Terapii Zajęciowej”. Oznacza ona bowiem miejsce, w którym prowadzone jest leczenie poprzez zajęcie. Nazwa ta stanowi również punkt wyjścia, określający istotę placówki.

Niestety, od początku stoi w sprzeczności z jej autentycznym brzmieniem. Brak zrozumienia istoty terapii zajęciowej, prowadzonej w WTZ, doprowadził do ogromnego chaosu i, pokutujących do dziś, swobodnych interpretacji. Terapia zajęciowa traktowana jest po macoszemu. Sprowadza się ją do roli tzw. zapchajdziury, zabawiania itp. bez świadomości jej szerokiego oddziaływania leczniczego.

Z całą pewnością aspekt leczniczy w WTZ nie istniał, został pominięty jeden z najważniejszych etapów terapii zajęciowej. Etap ten, świadomie prowadzony przez terapeutę, powodował niwelowanie lub eliminowanie niepożądanych zachowań, korektę nieprawidłowości w rozwoju człowieka, kompensację, kształtowanie predyspozycji osobowościowych w zakresie prawidłowego funkcjonowania społecznego.

Nie przeskakiwać etapów terapii zajęciowej

„Istotą terapii zajęciowej jest przygotowanie osoby z niepełnosprawnością do wszechstronnego rozwoju osobowości za pomocą oddziaływań na sferę psychiczną, fizyczną oraz kształtowania nowych umiejętności praktycznych” (K. Milanowska, 1965).

Nie chcę generalizować tego zjawiska, wydaje mi się jednak, że aspekt medyczny został całkowicie pominięty w procesie przygotowania uczestników WTZ do przyszłej roli zawodowej. Nie zaistniał on ze względu na brak wykształcenia terapeutycznego pracowników WTZ. I choć w indywidualnym arkuszu oceny postępów rehabilitacji uczestnika WTZ istnieją kwestie odporności na frustracje czy równowagi emocjonalnej, trudno jednak doszukać się w programach rehabilitacji indywidualnej działań na rzecz niwelowania tych zjawisk poprzez odpowiednio dobrane zajęcie, podnoszące wartość i stan psychiczny uczestnika.

„Terapia zajęciowa służy jako środek leczenia lub rehabilitacji” (T. Kott, 2002). W jednym ze swych artykułów „Terapia ? zajęciowa” (2007) przedstawiłem niebezpieczeństwo, jakie kryje się za pominięciem aspektu leczniczego w przygotowaniu osób z niepełnosprawnością do wykonywania roli zawodowej. To, co zdecydowanie należy naprawić, a nie likwidować, to cały proces metodyczny terapii zajęciowej prowadzonej w WTZ, począwszy od konstruowania diagnoz funkcjonalnych uczestników zajęć terapeutycznych, po świadome ustalenie poszczególnych etapów prowadzenia terapii zajęciowej. Wszystko to w celu uzyskania efektu w postaci przystąpienia do rehabilitacji zawodowej.

Przeskoczenie któregoś z etapów terapii zajęciowej może spowodować brak dostatecznych umiejętności lub predyspozycji osobowościowych uczestnika warsztatów do roli zawodowej. Warto w tym miejscu przypomnieć, że rehabilitacja zawodowa jest procesem, przygotowującym osoby niepełnosprawne poprzez szkolenia zawodowe, poradnictwo zawodowe i zatrudnienie (T. Majewski, 2005). By osiągnąć etap realizacji rehabilitacji zawodowej, należy od samego początku przygotować uczestników zajęć w sposób świadomy powagi terapii zajęciowej, merytoryczny i, co bardzo ważne, z zachowaniem poszczególnych etapów terapii zajęciowej.

Personel WTZ działa na wyczucie

Ogromną rolę w procesie terapii zajęciowej i jej prawidłowym przebiegu pełni, ostatnio często atakowany na łamach różnych artykułów, personel WTZ. Nie twierdzę, że w tej materii jest wszystko dobrze. Pragnę rzucić jednak troszkę inne światło na zjawisko, którym jest praca personelu terapeutycznego. Z szacunkiem podchodzę do osób, pracujących w WTZ, i podziwiam ich, że mimo braku, od 1992 roku, publikacji naukowych czy metodycznych z terapii zajęciowej, odnosili oni i odnoszą wiele sukcesów w pracy terapeutycznej z osobami niepełnosprawnymi. Smuci fakt szybkiego zapominania o tym, co dobre.

Niewątpliwie sytuacja pracowników WTZ od samego początku nie była zbyt optymistyczna. Przypomnę, że lata 90. XX wieku to szybkie zmiany społeczno-gospodarcze. W wielu częściach naszego kraju spowodowały upadek licznych zakładów pracy, czego nieodłącznym zjawiskiem było zwalnianie pracowników. Przemiany gospodarcze wymuszały na ludziach przekwalifikowanie zawodowe.

Powstanie warsztatów terapii zajęciowej było w tamtym czasie alternatywą dla wielu osób, które chciały zapewnić sobie lepsze jutro w postaci stałej pracy. Często do pracy w WTZ przyjmowano ludzi bez wykształcenia pedagogicznego, którzy po krótkim szkoleniu czy kursie stawali się instruktorami terapii zajęciowej. Przy braku dostatecznej literatury przedmiotu i zaplecza metodycznego, a także ludzi wykształconych w zakresie terapii zajęciowej, proces terapeutyczny prowadzony był, i może nadal jest, na wyczucie.

Mało wiedzy o specjalistach

Słowo „może”, którego użyłem pod koniec poprzedniego zdania, wynika z braku wiedzy na temat wykształcenia kierunkowego pracowników WTZ. Za wykształcenie kierunkowe uważam ukończone studia z zakresu terapii zajęciowej lub studium terapii zajęciowej. Dziś nie wiadomo, jakim wykształceniem kierunkowym legitymują się pracownicy WTZ. Analizując raporty z działalności warsztatów z lat 2008 i 2014 r., możemy dowiedzieć się tylko o poziomie ich wykształcenia. Nie ma tam również danych o specjalnościach, jakimi charakteryzują się poszczególne osoby.

Uzyskanie szczegółowej wiedzy na temat wykształcenia pracowników WTZ pozwoliłoby na obiektywną diagnozę całej sytuacji warsztatów terapii zajęciowej. Jest to niewiadoma, z którą należy się zmierzyć. Dane ogólne o wyższym lub średnim wykształceniu niczego nie wnoszą do badań nad jakością pracy terapeutycznej. Nie przypominam sobie badań jakościowych, gdzie wskaźnikiem jakości pracy byłoby wykształcenie terapeutyczne pracowników. Myślę również, że bez ukazania badań jakościowych, trudno o ocenę pracy terapeutycznej w WTZ. Raport z września 2014 roku dokonuje charakterystyki kadry co do kwalifikacji, ale tylko odnośnie szkoleń. Brak wiedzy na temat wykształcenia terapeutycznego czy jakiegokolwiek innego.

Negowane formy rozwijają

Kolejną sprawą, w obronie której chcę wystąpić, są formy stosowane w terapii zajęciowej. Smuci fakt ich negowania w procesie przygotowania do roli zawodowej. Istotą terapii zajęciowej w początkowej fazie była przecież rehabilitacja społeczna, otwierająca osoby z niepełnosprawnością na społeczeństwo i odwrotnie.

Negowane formy teatralne czy formy czasu wolnego osób z niepełnosprawnością są częścią przygotowania tych osób do podjęcia roli zawodowej. Występ na scenie, poprzedzony szeregiem prób teatralnych, powoduje powstawanie szerokiej palety predyspozycji psychospołecznych uczestników tych zajęć. Najważniejsze z nich to: współpraca, integracja, samodzielność, śmiałość, otwartość, kształtowanie umiejętności radzenia sobie ze stresem podczas wystąpień przed publicznością na scenie. Wymienione predyspozycje przygotowują uczestników podczas prób i występów teatralnych do wykonywania roli zawodowej. Imponująca jest wytrwałość i determinacja, jakie towarzyszą uczestnikom zajęć podczas prób teatralnych.

Sam występ przed publicznością okazuje się, dla niejednego z nas, dużym wyzwaniem, okraszonym stresem. Scena teatralna rozwija człowieka. Nie można sprowadzić warsztatów terapii zajęciowej tylko do rehabilitacji zawodowej. Bez tego typu form, jakimi są zajęcia teatralne i muzyczne, wielu uczestników terapii zajęciowej nie uzyskałoby dobrej podstawy do funkcjonowania w procesie rehabilitacji zawodowej. Negowanie wyżej wymienionych działań świadczy o braku wiedzy na temat ich walorów leczniczych i społecznych, a także zawodowych.

Brak wiedzy metodycznej

Taka postawa spowodowana jest traktowaniem terapii zajęciowej po macoszemu, bez dostrzegania w niej, przez te wszystkie lata, czynników rozwojowych. Powodem takiej sytuacji był brak wiedzy metodycznej na temat prawidłowego stosowania metod i form terapii zajęciowej do jednostki chorobowej czy niepełnosprawności.

Gdy uczestniczyłem w kilku szkoleniach czy kursach, uczono mnie, jak zrobić witraż, natomiast nie wspomniano o prawidłowym przyporządkowaniu tej formy zajęć do zdrowia lub niepełnosprawności uczestnika zajęć. Brak zastosowania wiedzy metodycznej odnośnie aspektu leczniczego, psychologicznego, społecznego i zawodowego terapii zajęciowej,  sprowadza zajęcia do roli przechowalni uczestników.


dr Mariusz Kuskowski – adiunkt Instytutu Nauk Społecznych Uczelni Warszawskiej im. Marii Skłodowskiej-Curie. Jako terapeutę interesują go sprawy związane z terapią zajęciową, jak i reformą czy przeorganizowaniem warsztatów terapii zajęciowej. Jako praktyk i człowiek nauki nie chce pozostać obojętny na dyskusję, która dotyczy terapii zajęciowej i jej zastosowania w warsztatach terapii zajęciowej.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • terapia zajęciowa
    Bożena
    06.12.2016, 11:04
    Bardzo dziękuję za ciekawy i pouczający tekst. Jestem rodzicem uczestnika w WTZ, i z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że w warsztatach pomijany jest aspekt leczniczy. Ponadto niedoceniana jest współpraca z rodzicami, którzy w dużej mierze mogą okazać się pomocni. Zgadzam się również z faktem, braku odpowiedniej kadry. Rodzice nie mają szansy na odpowiednią współpracę, a w momencie jakichkolwiek trudności nie wiedzą gdzie się zwrócić. Z poważaniem Bożena
    odpowiedz na komentarz
  • terapia zajęciowa
    poszukująca
    14.06.2016, 15:31
    nabywam właśnie wiadomości z terapii zajęciowej. Zostałam zainspirowana nowym dla mnie zawodem, bo jestem wolontariuszką z tzw. prawdziwego zdarzenia i cóż... idą rozczarowania gdyż ten kierunek jako podyplomowe studia jest bardzo drogi a w szkole policealnej przedmiot ten ogranicza się właściwie do umiejętności manualnych. Szkoda bo potem w WTZ traktowanie podopiecznych chyba jest zbyt powierzchowne. Informacje zdobywane na chybił trafił w internecie rozmijają się z uzyskaniem fachowej wiedzy. Bogaci nie wybiorą kierunku, który jest bardzo nisko opłacany /ok. 1800 zł/mies./ i nie ma prestiżu w społeczeństwie. Bogaci wybiorą kierunki po których zarabia się ok. 8-10 tys.zł/mies. Gdzie można uzyskać fachową wiedzę, gdy nie ma się zbyt dużo środków finansowych a ma się predyspozycje do pomagania innym ludziom? Jest jakieś rozwiązanie? Widzę wzrastające zapotrzebowanie na terapeutów, gdyż coraz więcej dzieci rodzi się niepełnosprawnych a i tez starzejemy się jako społeczeństwo.
    odpowiedz na komentarz
  • WTZ czy ŚDS
    migdał
    05.06.2015, 11:58
    Dziękuję za ciekawy tekst. Przyglądając się Warsztatom mam często wrażenie, że służą one głównie zapewnieniu opieki i rozrywki uczestnikom. Poza niskim wskaźnikiem zatrudnienia uczestników WTZ przemawia za tym także fakt, że Warsztaty powołują ( w większości) do życia stowarzyszania rodziców uczestników Warsztatu. I bardzo często to właśnie rodzice określają funkcjonowanie WTZ a nie zatrudnieni tam specjaliści. Co więcej w WTZ znajduje się wielu uczestników, którzy powinni raczej spędzać czas w ŚDS. Bo ich stan zdrowia nigdy nie pozwoli im na samodzielność a tym bardziej na podjęcie pracy. Zatem jeśli postawimy za wskaźnik ilość zatrudnionych uczestników warsztatu to nasuną nam się 2 wnioski: albo serwowana jest w Warsztatach niewłaściwa pomoc albo uczestnicy są niewłaściwie dobierani. Dodatkowo (jak pan Kuskowski stwierdził „ predyspozycje przygotowują uczestników podczas prób i występów teatralnych do wykonywania roli zawodowej”) warto się zastanowić do jakiej pracy są przygotowywani uczestnicy WTZ. I czy istnieje jakiekolwiek zapotrzebowanie na taka właśnie pracę.
    odpowiedz na komentarz
  • Nowa forma Terapii Zajęciowej
    Terapeuta
    31.05.2015, 00:51
    Obecnie studiując Terapię Zajęciową, jestem w stanie stwierdzić, że WTZ-ty zaczynają wymierać. Przez wzgląd na to, że jest to już głównie ośrodek zajęcia dodatkowego a nie jako forma rehabilitacji. Obecnie Terapeuci Zajęciowi zajmują się indywidualnym podejściem do klienta w zależności od danej jednostki chorobowej oraz dysfunkcji pacjenta. Dodatkowo bierze się pod uwagę środowisko oraz jego najbliższą rodzinę. Stąd też zachęcam do zainteresowania się jak wygląda Terapia Zajęciowa na zachodzie i pomóc nam wdrażać w polską rzeczywistość.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas