Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Co gryzie ojców?

25.08.2008
Autor: Tomasz Przybyszewski, Fot.: E. Strasenburg, J. Zlomek, N. Gould, T. Przybyszewski, R. Jaworski/Forum, A. Sprycha
Źródło: Magazyn Integracja 4/2008

zdjęcie: ojciec z dzieckiem23 czerwca był Dzień Ojca. Niektórzy nawet tego nie zauważyli, bo taty nie mają. Część ojców porzuca domy, gdy na świat przychodzi niepełnosprawne dziecko. Funkcjonuje wręcz stereotyp, że czyni tak większość z nich.

Informacja o niepełnosprawności dziecka jest dla rodziców szokiem. Obojętnie, czy usłyszą ją po narodzinach potomka, czy wiele lat później. Niedowierzanie, strach o przyszłość, branie winy na siebie lub zrzucanie na partnera - tego typu zachowania są w tej sytuacji normalne. Czy normalne jest też powolne odsuwanie się ojca od rodziny?

Cierpieć inaczej
- Pamiętam pierwsze miesiące, kiedy naturalnym odruchem, odruchem ojca, była, powiedzmy sobie szczerze, myśl, żeby tego dziecka nie było - wspomina krytyk filmowy Tadeusz Sobolewski, który 19 lat temu przyjął do wiadomości, że córka ma zespół Downa. -Jest to zupełnie mechaniczna myśl Jeżeli się pokona ten próg, to dalej będzie dobrze. Do tego trzeba jednak sprzyjających okoliczności, matki, która bardzo dużo z siebie daje, dziecka, które na naszych oczach się rozwija. Ale doskonale rozumiem ludzi, którzy tego progu pokonać nie mogą.

Nie prowadzono szerokich badań, czy rzeczywiście jest tak, że mężczyźni odchodzą, gdy w rodzinie pojawi się niepełnosprawne dziecko. Trudno się więc przeciwstawić stereotypowi. Ważniejsze powinno być zdiagnozowanie, dlaczego tak się może dziać. Niewątpliwie jakaś część mężczyzn egoistycznie stwierdza, że nie chce mieć z takim dzieckiem wiele wspólnego. Trudno jednak uwierzyć, by w każdym przypadku było tak samo.

Przyczyn może być wiele. Podstawowa, to różny u kobiet i mężczyzn sposób przeżywania cierpienia związanego z pojawieniem się niepełnosprawnego dziecka. Mężczyźni, w przeciwieństwie do kobiet, zazwyczaj nie chcą rozmawiać o tym, czego doświadczają. Żona, która o cierpieniu chce rozmawiać, myśli, że mąż jest nieczuły, że w ogóle nie przeżywa. Najczęściej nie jest to prawda. Mężczyźni, nie tylko w naszym kraju, są w taki sposób wychowywani, by nie okazywać słabości.

- Ojcowie są na pewno bardziej oszczędni w słowach, w mówieniu o tym, że coś jest dla nich problemem - tłumaczy dr Joanna Kosmalowa, psychoterapeutka pracująca m.in. z rodzicami niepełnosprawnych dzieci. - Zdecydowanie bardziej niż kobiety nastawieni są na zadanie, czyli na to, co trzeba w danej sytuacji zrobić, niż na roztrząsanie, co to dla nich znaczy. Ojciec mówi: „Muszę zarobić, załatwić wizytę u lekarza. Matka bardziej zwraca uwagę na emocjonalną stronę problemu.

zdjęcie: ojciec z dzieckiem

Pilnowanie łez
Trudno jest kobiecie i mężczyźnie, wychowanym w różny sposób, a więc i różnie odbierającym sytuację, dogadać się. Jeszcze trudniej pomagać sobie w cierpieniu, które ma to samo źródło. Dla kobiety to mąż ma być oparciem, tym silnym, w ramionach którego będzie się mogła wypłakać. Mężczyźni takiej możliwości nie mają. Co nie znaczy, że nie potrzebują okazywać słabości.

- Gdy przychodzi do mnie ojciec niepełnosprawnego dziecka, siada naprzeciwko w fotelu i rozmawiamy, to często widzę drgające usta i oczy pełne łez - mówi dr Kosmalowa. - Ale jednocześnie on bardzo mocno się trzyma i pilnuje. Tak jest wychowany. Czasem w terapii prowokuję te łzy, pomagam, by wypłynęły. Ale bywa, że mężczyźni jeszcze bardziej się wtedy usztywniają, to jest dla nich bardzo trudne.

Cierpiącym rodzicom, którzy się nie zrozumieją, może być coraz trudniej nawzajem się znieść. Skrywane cierpienie „podminowuje". Mogą pojawić się niekontrolowane ataki złości w błahych sprawach. Tymczasem prawdziwym ich podłożem są bezradność, poczucie krzywdy, osamotnienie, przekonanie, że życie jest skończone. Niepełnosprawność dziecka staje się jedynym tematem wspólnego życia. Wszystko inne przestaje istnieć. Wzajemne żale i brak porozumienia to prosta droga do rozpadu związku. Mężczyzna faktycznie wówczas odchodzi, często jednak nie od niepełnosprawnego dziecka, tylko od żony, z którą nic go już nie łączy. Ucieka przed jej smutną twarzą, ciągłymi pretensjami, niewiarą w siebie, obojętnością wobec niego, czasem wręcz oziębłością.

Gdy rodzina się rozpada, dziecko przeważnie zostaje z matką. Ojciec może nadal opiekować się dzieckiem, ale w oczywisty sposób mniej niż poprzednio - szczególnie gdy założy nową rodzinę. Pojawienie się niepełnosprawnego dziecka to zawsze test dla związku.

- Jest taka hipoteza - tłumaczy dr Kosmalowa - że jeżeli małżeństwo przed urodzeniem niepełnosprawnego dziecka oparte było na zdrowych zasadach, była bliskość między małżonkami, to szansa, że małżeństwo przetrwa, jest znacząco większa. Ale związki są różnie tworzone, ludzie są bardziej lub mniej dojrzali. Taki cios, szczególnie na początku, jest trudny do przyjęcia.

zdjęcie: prof. dr hab. Kazimierz PospiszylNatura a kultura
Prof. dr hab. Kazimierz Pospiszyl, autor wielu publikacji, m.in.: „Ojciec a wychowanie dziecka”.

Rola macierzyńska jest kobiecie dana przez naturę, to z jej łona pochodzi dziecko, które jest jej częścią, bez względu na to, jakie jest. Ona w odruchu matczynym się nim opiekuje, jest to jakiś imperatyw biologiczny. Natomiast wszystko, co jest związane z ojcostwem, stosując duże uproszczenie, należy rozpatrywać na poziomie kultury. A cała stworzona przez człowieka kultura nakazuje nam opiekować się przede wszystkim słabszymi. Matka dobrze to rozumie, niejako instynktownie. Ojciec natomiast musi się tego uczyć. Natura ciągnie nas jednak w inną stronę. Jest bezwzględna, choć niekoniecznie prymitywna. Trudno powiedzieć, że prymitywny jest ptak, który z gniazda wyrzuca najsłabsze pisklę, gdy brakuje w tym gnieździe miejsca. Bo to jest jakaś logika, której nie można nazwać prymitywizmem. Jest to jednak niższe w hierarchii zachowanie, „niekulturalne" w każdym razie, choć logiczne. Kiedy więc ojciec porzuca dzieci, a szczególnie takie, które nie spełniają jego oczekiwań, mamy do czynienia z czymś podobnym. Niepełnosprawne dziecko jest dla niego jak gdyby echem własnej niepełnosprawności! Podkreśla się także często, że dzisiejsza „kultura medialna" rozdmuchała do granic możliwości ludzki narcyzm, stworzyła nową „Generację Ja". Piękne i „udane" dziecko może być bardzo „wizyjne" i dlatego powstaje kult małych, uroczych geniuszy. Ów niezbyt korzystny dla rozwoju duchowego klimat „kultury medialnej' stwarza także inne niebezpieczeństwo (poza brutalnym opuszczeniem rodziny), a mianowicie stanowi także pożywkę dla działań pozorowanych, opieki na pokaz i podkreślania swojego bezwzględnego oddanie dziecku niepełnosprawnemu. Wytwarza to u rodziców postawę nadopiekuńczą, która też nie jest korzystna dla prawidłowego rozwoju dziecka. Dlatego warto o tych sprawach pamiętać przy analizie własnego zachowania.

Ważna równowaga
Niepełnosprawność dziecka jest też często traktowana jako coś, co naznacza. Nikt tego oficjalnie nie powie, ale nawet słowa: „to taki sam człowiek jak inni" nie są do końca neutralne. Psychologowie podkreślają, że dla wielu rodziców to, że są matką czy ojcem niepełnosprawnego dziecka oznacza, że coś jest z nimi nie w porządku. Szczególnie matka często obwinia siebie o to, że nie potrafiła urodzić zdrowego dziecka. W związku z poczuciem winy niejako sama oddelegowuje się do opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem, którego terapia i rehabilitacja zajmuje cały jej czas. Poświęca się dla niego.

Zawsze, gdy pojawia się trzeci członek rodziny, relacje między kobietą i mężczyzną bardzo się zmieniają. Matka skupia się na dziecku, a ojciec siłą rzeczy jest trochę odsunięty. Gdy dziecko jest niepełnosprawne, jego relacja z matką jest jeszcze silniejsza, a tym samym mąż jest odsuwany jeszcze bardziej.

zdjęcie: ojciec z dzieckiem
Nie tylko tata może wprowadzić dziecko w tajniki techniki, ale dobrze gdy to zrobi.

- Wiele lat prowadziłam grupy wsparcia - mówi dr Kosmalowa. - Bardzo często matki mówiły: „Seks przestał mnie interesować, moje relacje z mężem są przyjacielsko-partnerskie, załatwiamy sprawy". Daleka jestem od powiedzenia, że wina leży po którejś stronie. Jeśli jednak relacje małżeńskie są zdrowe, to mąż będzie potrafił zaprotestować, przypomnieć, że też jest ważny. Sytuacja ma szanse wrócić do normy, gdy jest silna relacja między rodzicami i dziecko jest tak samo ważne dla obojga.

Warto więc dbać o zachowanie w rodzinie pewnej równowagi. Mężczyzna nie powinien zapominać, że bycie ojcem to nie tylko zdobywanie środków na utrzymanie. W Polsce przeważnie mężczyzna zarabia, a kobieta zajmuje się dziećmi. Na terapię niepełnosprawnego dziecka potrzebne są duże pieniądze, dlatego to mężczyzna jest zazwyczaj cały dzień poza domem. Rzadziej jeździ z dzieckiem do specjalistów, nie zna za dobrze ich zaleceń, nie prowadzi terapii, oddala się od codziennych problemów rodziny. Oczywiście, naiwnie byłoby stwierdzić, że powinien się z żoną zamienić obowiązkami. Warto jednak, aby jej pomagał, choćby „na siłę", mimo że musi ciężko pracować.

Matka nie zastąpi dziecku ojca. Wielu mężczyzn nie ma nawet okazji poczuć, że bycie ojcem to coś znacznie piękniejszego niż praca po kilkanaście godzin dziennie po to, aby mieć m.in. pieniądze na utrzymanie dziecka.

zdjęcie: ojciec z dzieckiemOjciec ignorowany
Skąd mają o tym wiedzieć mężczyźni, skoro wszyscy wokół uważają, że to do matki należy opieka nad dziećmi?

Jarosław Budźko z Żar prowadzi terapię autystycznego Przemka. To trochę zbieg okoliczności, że on zajmuje się synem w większym stopniu niż matka. Po pierwsze, ma niższy głos i syn lepiej na niego reaguje. Po drugie, na świat przyszedł Marcin, a ponieważ Przemek był agresywny, konieczne było odseparowanie braci. Niejako siłą rzeczy Jarosław zmuszony był przez całą dobę zajmować się autystycznym synem. Dzięki codziennej 6-godzinnej terapii 12-letni dziś Przemek zrobił ogromne postępy. Sam dba o czystość, ubiera się, pilnuje swych potrzeb fizjologicznych, można nawiązać z nim kontakt. Budzi to podziw i zdziwienie.

Podziw, że terapia daje takie efekty, a zdziwienie, że... prowadzi ją głównie ojciec (oczywiście wspólnie z żoną, zaufanymi lekarzami i terapeutami). Niestety, stereotyp, że to matka jest od opieki nad dzieckiem, wzmacniają nawet specjaliści, do których trafił.
- Gdy idziemy z żoną i Przemkiem do lekarza, to pierwsze słowa kierowane są do Bożenki - mówi Jarosław Budźko. – Ja jestem ignorowany. Chyba że chodzi o sferę finansową. Mężczyzna ma zarabiać, a kobieta zajmować się dziećmi.

Jarosław ignorowany jest nawet wtedy, gdy idzie z Przemkiem do specjalisty sam.
- Gdy tłumaczę, że jestem terapeutą własnego dziecka, to na początku jest konsternacja - opowiada. - Dopiero gdy pokażę, jak stymuluję dziecko, a ono zaczyna dokładnie wykonywać moje polecenia, to następuje zdziwienie, po którym lekarz zaczyna badać syna.

Niedostrzeganie roli ojców w wychowaniu dzieci jest powszechne. Obok lekarzy kolejne dowody daje wymiar sprawiedliwości.

Zbigniew Kękuś z Krakowa jest jednym z ojców, którzy mimo iż rozwiedli się, chcą najlepiej, jak mogą, opiekować się dziećmi. Jego dwaj synowie po rozwodzie zostali z matką, on płacił alimenty i za zgodą sądu widywał się z chłopcami co dwa tygodnie w weekendy. Ponieważ u jednego z synów zdiagnozowano skoliozę, a niedługo potem także lordozę, ojciec złożył do sądu wniosek, aby mógł raz w tygodniu jeździć z synem na basen. Taką formę rehabilitacji zalecił lekarz. Od 2001 roku kolejne sądy na to nie zezwalały. Zbigniew Kękuś nie mógł się z tym pogodzić, przez co za obrazę sędziów ma do zapłacenia 17 tys. zł grzywny. Jego 21-letni obecnie syn na basen jednak nie chodził.

- Ma teraz okropnie „okrągłe" plecy - mówi Zbigniew Kękuś. - Nie jest osobą niepełnosprawną, ale nieleczona w dzieciństwie skolioza może skutkować dramatycznymi następstwami w przyszłości.

- To, że zdaniem sędziów nie jesteśmy dobrymi mężami, nie oznacza, że nie jesteśmy dobrymi ojcami - dodaje Krzysztof Łapaj, prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca.

zdjęcie: Paweł KukizKochane nie bardziej, a inaczej
Paweł Kukiz, muzyk rockowy, lider zespołu „Piersi". Jego najmłodsza córka urodziła się z ciężką chorobą nerek, jest po przeszczepie.

Wiem, że choroba dziecka może skonsolidować małżeństwo na śmierć i życie. Może je jednak także rozwalić. Przede wszystkim dlatego, że zmieniają się relacje kobieta-mężczyzna. Chodzi mi głównie o sferę uczuciową. Dam przykład. Widziałem w klinice nefrologicznej kobietę siedzącą od rana do nocy na zydelku przy dzieciaku, półprzytomną ze zmęczenia. Facet takiej kobiety pewnie został sam w domu i nawet nie bardzo wiedział, co ona przeżywa, co czuje, a być może, mówiąc brutalnie, spisał to dziecko na straty. I po cóż ona jeszcze przy tym dzieciaku jest? 0 co jej chodzi? Może ucieka od obowiązków domowych? Może męża już nie kocha? On nie wie, bo jest trochę odsuwany od tej choroby. To też często nie jest jego wina. Kobieta instynktownie sama zajmuje się dzieckiem. Ma często poczucie winy, że urodziła chore dziecko. Żyje w jakiejś chęci naprawienia. Oddaje całe swoje uczucie tej skrzywdzonej istotce i chcąc nie chcąc, odsuwa mężczyznę. To nie polega na wyborze: „Odsuwam cię, Heniu, bo zajmuję się dzieckiem". To się po prostu dzieje. Ale cechą męską powinno być zrozumienie kobiety. Gdy mi kiedyś znajomy lekarz powiedział, że najbardziej będę kochał Hankę, tę moją najmłodszą chorą córkę, a było to tuż po jej urodzeniu, to nie bardzo wiedziałem, o czym on mówi. Dziś już wiem. Kocham wszystkie dzieci najbardziej na świecie, ale rzeczywiście to dziecko kocham inaczej. Nie potrafię tego nawet określić - to jest dla mnie takie dziecko prosto od Boga.



zdjęcie: ojciec z dzieckiemNie jest za późno
Odejściu ojca, czy raczej rozpadowi związku, można zapobiec. Zdaniem dr Joanny Kosmalowej najczęściej potrzebne jest wsparcie osób z zewnątrz. Psychoterapeutka sugeruje terapię u specjalisty lub spotkanie w grupie z innymi rodzicami niepełnosprawnych dzieci.

- Najtrudniejsze dla rodzica są różne uczucia, które pojawiają się w związku z niepełnosprawnością dziecka – tłumaczy dr Kosmalowa. - Na ogół są to uczucia trudne, które nie budują, lecz rujnują. Pojawiają się, ale w żaden sposób nie są wyrażane. Terapia czy spotkania w grupie pozwalają po prostu mówić o tym, co się ze mną dzieje, do kogoś, kto wysłucha, zrozumie, nie potępi, lecz pokaże, że wszystko jest ludzkie i że w człowieku jest potencjał, dzięki któremu może sobie z tym poradzić. To przede wszystkim możliwość wyrażania uczuć, sięgania do nich, nazywania. Niektóre kwestie muszą być po prostu wypowiedziane.

W grupie wsparcia nikt nie jest mądrzejszy. Rodzice dzielą się swoim doświadczeniem, a nie mówią, jak ma być. Terapeuta też tego nie mówi, ale czasem może podzielić się swoją wiedzą, co jest konstruktywne albo zwyczajnie człowiekowi służy. Czasem wystarczy jedno spotkanie, aby matka lub ojciec jakoś się pozbierali, dostrzegli sens swoich wysiłków.

Dużo łatwiej na tego typu spotkania decydują się kobiety. Mężczyźni często obawiają się, co powiedzą na to inni - ojciec, matka, przed którymi nie wolno im było okazywać słabości. Tymczasem, zdaniem specjalistów, mężczyźni powinni słyszeć, że wolno im okazywać słabość, że okazywanie słabości nie oznacza bycia słabym. Czy profesjonalne formy pomocy zawsze działają?

- Nie mogę powiedzieć, że to pomoże na pewno, ale powiem: wierzę że to pomaga - twierdzi dr Kosmalowa. – Niedawno miałam kilka sesji terapeutycznych z ojcem, który dzięki nim zaczął z wielką radością i entuzjazmem odkrywać, że może być ze swoją niesłyszącą córką sam. Że ją rozumie, że córka zaczyna się do niego przytulać. Mówi, że to cudowne uczucie. Nie znał go wcześniej.

zdjęcie: Ryszard Arasimowicz z synem
Pan Ryszard Arasimowicz od lat opiekuje się niepełnosprawnym synem.

Ojciec musi się więc przełamać, przemóc. W końcu tak samo jak matka może pójść z dzieckiem na plac zabaw i na spacer do parku. Nie może się wstydzić swego dziecka.

- Większość znanych mi ojców bardzo kocha swoje dzieci i chodzi na terapie, ale tak po kryjomu, nawet przed żoną. Nie pokazują nic na zewnątrz, nie są w stanie tego pokazać - mówi Jarosław Budźko.

- Trzeba czerpać jak najwięcej radości z małych postępów swojego dziecka, nie wstydzić się go i nie przejmować otoczeniem, ponieważ to ci, którzy się gapią, mają jakiś problem.

Ojcowie często nie zdają sobie sprawy z tego, jak ważną rolę mają do odegrania w wychowaniu niepełnosprawnego dziecka. Podobnie jak matka kształtują jego osobowość, więc i przyszłe życie. Brak taty coś dziecku odbiera.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • co za bzdury
    oleola
    18.02.2016, 18:01
    Nie wierze co czytam, wsparcie, wspolczucie, przyjazn, powinna byc z OBU STRON! Ze strony zony tak samo! Ci mezczyzni czasem odchodza dlatego ze sa przez zony zaniedbywani a nie dlatego ze im sie dziecko chore urodzilo. Wszedzie usprawiedliwianie bab a gdzie porzadni faceci, ktorzy kochaja swoje dzieci. Jesli czuja sie latami odsuwani to co maja "zrozumiec" zapierdzialajac dzien w dzien do roboty. Porzadni to Ci ktorzy zajmuja sie dziecmi!
    odpowiedz na komentarz
  • 80% ucieka
    Milena
    04.08.2015, 17:07
    80% to przytłaczająca większość, a nie jakaś tam "część". Uciekają bo są leniwi, a te wysublimowane tłumaczenia tupu "nie zdają sobie sprawy jaką funkcję pełni ojciec w wychowaniu" są żałosne, kobieta sobie też z tego nie zdaje sprawy, tylko kobiety są odważne i pracowite, a mężczyzna jaki jest to każdy widzi. Męstwo overrated.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas