Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Wybory 2015: Umiarkowany kukizowiec

05.10.2015
Autor: rozm. Mateusz Różański
Krzysztof Wostal

Osoby głuchoniewidome udowadniają, że nawet poważna niepełnosprawność nie musi być barierą. Jednym z takich „łamaczy barier” jest Krzysztof Wostal. Jako pierwszy głuchoniewidomy Polak rusza do polityki, startując do Sejmu z list Pawła Kukiza.

Mateusz Różański: Jest Pan człowiekiem aktywnym, odnoszącym sukcesy w wielu dziedzinach. Po co Panu ta polityka?

Krzysztof Wostal, działacz społeczny i przedsiębiorca, kandydat do Sejmu z listy KWW „Kukiz’15”: Doszedłem do takiego etapu, że widzę, iż to, co robię, nie przynosi efektu. My, jako środowisko osób z niepełnosprawnością, apelujemy, organizujemy konferencję, spotkania. A efekty tych działań są wciąż niezadowalające. Wierzę, że na stanowisku posła będę miał większy wpływ na rzeczywistość. Druga sprawa, że w naszym parlamencie brakuje silnego przedstawicielstwa osób z niepełnosprawnością sensoryczną. Mamy parlamentarzystów na wózkach i udało im się coś wywalczyć. We mnie i w moim otoczeniu jest przekonanie, że osoby niesłyszące i niewidome są zepchnięte na bok. Ostatni przykład to rozporządzenie o sygnalizatorach na przejściach dla pieszych, w którym nie uwzględniono badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i postulatów Polskiego Związku Niewidomych. Mamy więc poczucie, że władza się z nami, „sensorycznymi” nie liczy.

Dlaczego akurat lista ugrupowania Pawła Kukiza, którego notowania wyraźnie spadły od czasów wyborów prezydenckich? Czy czasem nie postawił Pan na złego konia?

Mówiąc szczerze, to zgłaszałem się do Platformy i Nowoczesnej.pl jako ekspert od spraw osób z niepełnosprawnością, ale moją ofertę odrzucono jako nieprzynoszącą głosów. Z kolei u Kukiza przyjęto mnie z otwartymi ramionami. Bardzo mi się w tej formacji podoba, że nikt nie narzuca nam poglądów, nie musimy jako kandydaci uzgadniać każdego słowa z „górą”.

Z list Kukiza startują, oprócz Pana, dość kontrowersyjne postacie, a wielu komentatorów wskazuje na brak spójnego przekazu, oprócz rytualnego uderzania we władze. Jak się Pan czuje w towarzystwie narodowców i rapera Liroya?

Rozumiem te obiekcję, sam zresztą miałem podobne, i rozważałem wszystkie za i przeciw. Ale doszedłem do wniosku, że skoro dano mi szansę, to warto z niej skorzystać. Owszem, na listach ugrupowania Pawła Kukiza jest wiele bardzo barwnych postaci, ale większość to normalni, ciężko pracujący i kompetentni ludzie. Zresztą w moim okręgu katowickim głos radykalnych nacjonalistów jest uciszany i wszystko organizowane jest z rozmysłem. Druga sprawa, że traktuję swoje kandydowanie jako misję – chcę pokazać, że osoba głuchoniewidoma ma ogromne możliwości. Oczywiście, w wielu sprawach potrzebujemy pomocy, ale naprawdę potrafimy osiągnąć wiele. Chcę też pokazać samym osobom z niepełnosprawnością, że jeżeli będą aktywni i nie będą tylko siedzieć w domu, to mogą mieć szansę nawet na zaistnienie w polityce. Dano mi szansę na bycie swego rodzaju rzecznikiem osób z niepełnosprawnością, wiec chcę z niej skorzystać.

Z jakimi hasłami idzie Pan do parlamentu?

Po pierwsze chciałbym zmienić system orzecznictwa w Polsce. Mamy co najmniej kilka systemów orzekania, a ja chciałbym zastąpić je jednym. Chciałbym również zlikwidować podział na trzy „grupy” niepełnosprawności, byśmy zamiast tego oparli się na wzorcach zagranicznych. Bardzo mi się podoba to, jak to wygląda na Węgrzech i w Niemczech – z czym zetknąłem się, organizując szkolenia w tych krajach. Tam niepełnosprawność określa procentowo, biorąc pod uwagę również to, jak w różnych sytuacjach radzi sobie osoba z niepełnosprawnością. Czyli choćby w wypadku osób niewidomych nie patrzy się tylko na brak wzroku, ale też to, jak one funkcjonują w świecie i jak radzą sobie z otaczającymi je barierami. Taka filozofia wynika z ratyfikowanej przecież przez Polskę Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych.

Druga sprawa to uporządkowanie kwestii niepełnosprawności w Polsce. Wiem, że nie przysporzy mi to popularności, ale chciałbym zmniejszyć liczbę osób określanych jako niepełnosprawne. W naszym kraju jest bardzo wiele osób z orzeczeniami o niepełnosprawności, otaczanych opieką w postaci różnego rodzaju świadczeń i nie tylko, które wcale tego nie potrzebują. Są na przykład osoby otrzymujące świadczenia z tytułu niepełnosprawności wzroku, które na co dzień jeżdżą autem.

Chciałbym też uporządkować kwestię świadczeń pieniężnych – mamy jednocześnie zasiłek pielęgnacyjny w wysokości 153 złotych i świadczenie pielęgnacyjne z ZUS w wysokości 209 zł. Podobnie jest z rentami – mamy renty socjalne, inwalidzkie, rodzinne i tak dalej. Po pierwsze wszyscy się gubią w tym, komu, co i kiedy przysługuje. Po drugie absurdalne jest, że osoby o różnych niepełnosprawnościach i różnych potrzebach otrzymują tyle samo. Inną sprawą jest to, że osoba, która ma niepełnosprawność od dzieciństwa i otrzymuje z tego tytułu świadczenia, często nie ma bodźca do tego, by podejmować jakąkolwiek aktywność.

Nie czarujmy się – osoby z niepełnosprawnością, które chcą znaleźć pracę, mogą ją znaleźć. Sam jestem przedsiębiorcą i wiem, jak trudno o dobrego pracownika z niepełnosprawnością. Oczywiście, by wszystko ze sobą współdziałało, państwo musi przestać nas karać za aktywność. W tej chwili pracujący tracą świadczenia. Ktoś, kto podejmuje pracę, w tej chwili często traci szansę na zdobycie dofinansowania do wózka czy aparatu słuchowego – tylko dlatego, że przekracza limit zarobków. Oznacza to, że państwo odbiera możliwość zdobycia czegoś, co umożliwia aktywne i niezależne życie.

Kolejna sprawa jest taka, że prawie nie mamy szkolnictwa zawodowego dla osób z niepełnosprawnością. Jest parę szkół, które kształcą fachowców w różnych dziedzinach, ale to są najczęściej bardzo wąskie specjalizacje. W praktyce oznacza to, że dla osób z niepełnosprawnością często jedyna możliwa droga edukacyjna to ta, wiodąca przez liceum i studia wyższe. Nie ma więc kształcenia technicznego dla osób, które przez niepełnosprawność nie mogą sobie poradzić w otwartym szkolnictwie. Jeszcze inna kwestia to projektowanie uniwersalne, które moim zdaniem musi być wdrażane na każdym etapie budowania i remontowania budynków.

A tematy „pozaniepełnosprawnościowe”?

Przede wszystkim obywatele powinni mieć większą możliwość decydowania o kwestiach dla nich ważnych. Nie jestem zwolennikiem organizowania referendum w każdej sprawie, ale powinna być wyznaczona liczba podpisów pod daną petycją, która powinna obligować do zorganizowania referendum. Oczywiście bez popadania w skrajność. Trzeba zastanowić się nad mechanizmami, by nie dochodziło do absurdów typu: referendum w sprawie koloru autobusów. Tym niemniej, choć oczywiście możemy wybierać naszych przedstawicieli, to powinniśmy mieć też możliwość zabierania głosu poza wyborami. Druga sprawa to zmiana ordynacji wyborczych. Nie jestem za całkowitymi i natychmiastowym przejściem na JOW-y (jednomandatowe okręgi wyborcze), bo mogłoby to doprowadzić do sytuacji, że w parlamencie będą tylko dwa ugrupowania. Ale ordynację należy zmienić – dobrym pomysłem może być ordynacja mieszana, taka jak na przykład w Niemczech.

Podobna mieszana ordynacja funkcjonuje na Ukrainie, której system polityczny nie jest wolny od patologii.

Dlatego też podkreślam, że ta sprawa wymaga głębszego przemyślenia. Kontynuując temat systemu politycznego, to jestem przeciwnikiem finansowania partii z budżetu państwa. Owszem, powinna być jakaś subwencja, ale zdecydowanie większy nacisk położyłbym na finansowanie ze składek. Druga sprawa, że nie można dopuścić do sytuacji, gdy o decyzjach zapadających w danej partii decydują sponsorzy – tu do akcji powinna wejść kontrolująca rola państwa. W tej chwili nie ma żadnej kontroli nad finansami ugrupowań politycznych, często przejadają one pieniądze i zachowują się jak prywatne przedsiębiorstwa.

Czyli można o Panu powiedzieć, że jest kukizowcem, ale umiarkowanym?

Tak. Kiedyś zrobiłem sobie test preferencji politycznych. I właśnie wyszło mi, że mam poglądy centrowe – chcę zmian, ale nie jestem rewolucjonistą.

Wśród jakich grup będzie szukał pan poparcia?

Oczywiście w swoim naturalnym elektoracie, na rzecz którego działam od lat, czyli wśród osób z niepełnosprawnością. Drugą grupą jest szeroko rozumiane środowisko – rodzice, opiekunowie, osoby zawodowo związane z niepełnosprawnością. Trzecią grupę stanowią ludzie związani i interesujący się mediami. Kiedyś przez kilka lat prowadziłem audycję w radiu i znam problemy tej sfery życia społecznego. Kolejna grupa to pracodawcy osób z niepełnosprawnością.

A sprawy regionu?

Być może znów powiem coś niepopularnego, ale wiem, że wielu moich krajan się ze mną zgodzi – musimy wziąć się za sprawy górnictwa. Nie może być tak, że zdrowy facet w sile wieku idzie na emeryturę. Nie neguję oczywiście ciężkiej pracy górników – sam pochodzę z rodziny górniczej. Tym niemniej sytuacja, gdy ktoś, kto zajmuje się wożeniem górników szolą, czyli po naszemu windą, przechodzi w wieku 45 lat na wysoką emeryturę górniczą, do której jeszcze może dorobić, jest absurdalna. Powinno być tak, że jeśli ktoś rzeczywiście jest wycieńczony pracą w kopalni, to powinien otrzymywać odpowiednio wysoką emeryturę, ale też nie może zabierać pracy innym. A jeśli ktoś jest zdrowy i zdolny do pracy, to emeryturę też musi mieś odpowiednio mniejszą. Sprawa emerytur mundurowych to też jedna z tych, która szczególnie leży mi na sercu.

A leżą tam jeszcze jakieś sprawy?

Tak, na przykład trzeci sektor i to nie tylko organizacje zajmujące się osobami z niepełnosprawnością. Państwo zrzuciło na organizacje pozarządowe wiele obowiązków, za którymi nie poszły jednak konkretne pieniądze. Owszem, jest wiele pieniędzy z Unii Europejskiej, na przykład na wsparcie osób z niepełnosprawnością, na wszelkiego rodzaju projekty, ale już nie na ich obsługę. Chciałbym działać na rzecz wyrobienia w społeczeństwie nawyku dawania. Nie jesteśmy nauczeni dzielenia się czymkolwiek z innymi. Wrzucimy w styczniu dwa złote wolontariuszowi Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, wpiszemy 1 procent i czujemy się zwolnieni z pomagania innym. Dobrze by było zorganizować akcje społeczne, uświadomić ludziom korzyści z dzielenia się z innymi.

Jak ocenia Pan swoje szanse na zdobycie mandatu posła?

Realnie. Nie jest tak, że się nie spodziewam zdobycia mandatu. Bardzo wiele nie zależy ode mnie. Mogę bardzo ciężko pracować w kampanii i zdobyć zaufanie wyborców, ale również moje ugrupowanie musi zdobyć odpowiedni wynik. Dlatego będę robił wszystko by na to zapracować – choćby poprzez swoją stronę internetową, wydarzenie na Facebooku i przede wszystkim spotkania z wyborcami, które są dla mnie priorytetowe.

Jakim posłem będzie Krzysztof Wostal?

Pracowitym, umiejącym słuchać ludzi i wyciągać wnioski. Chciałbym być posłem, który umie w jasny sposób wyrażać swoje myśli. Jadąc do Warszawy, czytałem biografię Cycerona. I stwierdziłem, że muszę poczytać więcej jego mów, by móc czerpać z jego umiejętności wyrażania myśli. Nie chciałbym za to być posłem, który uwikła się w jakieś afery i ciemne sprawy. Chcę być otwarty na ludzi i przyjmować w swym biurze także osoby niemówiące – głuche, głuchoniewidome, nieme i ich rodziny. Ale przede wszystkim pragnę pozostać tym, kim jestem teraz i nie dać się zmienić polityce.

Na koniec pytanie techniczne: jak widzi Pan swoje funkcjonowanie w parlamencie?

Jeśli chodzi o zapoznawanie się z dokumentami, to nie będzie z tym problemu. Na co dzień w pracy posługuję się komputerem, a wszelkie projekty ustaw czy rozporządzeń dostępne są przecież w wersji elektronicznej. Oczywiście, nie raz zetknę się z wersjami niedostępnymi dokumentów, ale i z tego da się wyciągnąć pozytywy – będę w ten sposób edukował ludzi w temacie dostępności. Jeśli chodzi o sprawy słuchu, to ja korzystam z pętli indukcyjnej i systemu FM, więc nie powinienem mieć większego problemu. Oczywiście, korzystałbym też z pomocy asystenta.

A planuje pan dla parlamentarzystów lekcje alfabetu Lorma, którym posługują się osoby głuchoniewidome?

To byłby fajny pomysł. Tak samo, jak kursy języka migowego, choćby w podstawowym stopniu. Zwłaszcza, że wciąż jeszcze za mało jest dostosowań dla osób z niepełnosprawnością słuchu i wzroku. Na przykład na dworcach. Taka praca uświadamiająca w parlamencie może być zaczątkiem bardzo pozytywnych zmian.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas