Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Wybory 2015: Inwalidka z listy KORWiN

07.10.2015
Autor: rozm. Mateusz Różański
Joanna Krzysztofik

Czy osoba z niepełnosprawnością może być zwolennikiem Janusza Korwin-Mikkego? Okazuje się, że tak. Joanna Krzysztofik z listy tego kontrowersyjnego polityka startuje już po raz trzeci. Dlaczego wybrała taką drogę aktywności politycznej?

Mateusz Różański: Gratuluję! Nie ma Pani niepełnosprawności!

Joanna Krzysztofik, studentka, kandydatka do Sejmu z listy Komitetu Wyborczego KORWiN: Mam wadę wzroku w stopniu znacznym.

Prezes partii, z listy której Pani startuje, stwierdził, że według niego nie ma czegoś takiego, jak osoba z niepełnosprawnością i jest to wymysł biurokracji, która chce robić kasę.

Ujmę to tak: p. Korwin-Mikke mówi, że każdy ma jakieś ułomności. On sam twierdzi, że jest niepełnosprawny, ponieważ nie posiada takiej sprawności fizycznej jak kiedyś. W kontekście biurokracji, chcącej robić pieniądze, chodzi mu o kategorię urzędniczą „niepełnosprawnych” – bo twierdzi, że wtedy to urzędnik decyduje – i część urzędników nie robi tego dla dobra potrzebujących.

A jak powinno być?

W przyzwoitym państwie pomagają rodzina i znajomi oraz prywatna działalność charytatywna wspierającą potrzebujących, m.in. inwalidów. Przeciwko takiej formie pomocy p. Janusz nic nie ma – m.in. sam w lutym 2014 roku dał pieniądze na komputery dla uczniów Zespołu Szkół Specjalnych nr 12 w Katowicach (dowiedziałam się o tym kilka miesięcy temu od jednego z działaczy prawicowych ze Śląska). Teraz też istnieje prywatna działalność charytatywna i są ludzie, którzy chętnie by ją wspierali – co jest bardzo szlachetne z ich strony. Jednak obecnie nie każdy jest w stanie to robić ze względów finansowych, z powodu wysokich podatków.

Dopóki mamy wysokie podatki i lwią cześć naszych pieniędzy oddajemy państwu, to oczywiście byłabym za tym, żeby te środki kierować tam, gdzie są potrzebne – czyli m.in. do tych najbardziej potrzebujących, jak inwalidzi, niemający możliwości samodzielnego zarabiania na siebie. Jednak docelowo popieram maksymalną obniżkę podatków i wydatków państwa. Obecny system sprawia, że przy wysokich podatkach na wsparcie inwalidów nie wystarcza dla rzeczywiście potrzebujących pomocy, co razem z przerośniętą biurokracją stwarza następujące sytuacje: po świadczenia sięga część tych, którzy ich nie potrzebują, a chcą je wyłudzić; część urzędników, którzy pracują przy rozdziale tych świadczeń, przywłaszcza sobie ich część.

Znam tę argumentację. Tylko, że jest ona trochę jakby nie z tej epoki. Mówi Pani o wsparciu, pomaganiu, charytatywności. A gdzie aktywność i samodzielność, o którą walczyli choćby uczestnicy manifestacji, która odbyła się niedawno w Brukseli?

O manifestacji nie słyszałam. Jednak jestem zdania, że jeśli ma się niepełnosprawne dziecko – powinno się możliwie jak najwcześniej uczyć samodzielności na tyle, na ile to możliwe przy jego stanie zdrowia. Powinno się także zapewnić mu edukację w dogodnych warunkach oraz pomóc mu rozwijać jego autentyczne talenty. Wszystko to sprawi, że będzie mu łatwiej o pracę – ponieważ jeśli będzie świetnie wykwalifikowany i pracowity, to pracodawca będzie wolał zatrudnić jego, niż zdrowego, ale niedouczonego i/lub leniwego.

Nie widzę też przeszkód, by inwalidzi brali udział w życiu publicznym. Sama przecież teraz startuję do Sejmu – razem z jeszcze jednym niepełnosprawnym działaczem, który też startuje z KW KORWiN, kolegą Mateuszem Puckiem z okręgu 10 (miejsce 8 na liście).

A jakie są te dogodne warunki edukacji? Janusz Korwin-Mikke stwierdził niedawno, że w szkołach integracyjnych „z normalnymi uczą się debile”.

P. Korwin-Mikke mówi właśnie o tym, że w klasach nierzadko ze zdrowymi uczniami uczą się uczniowie niepełnosprawni intelektualnie (np. z zespołem Downa), co ciągnie poziom klasy w dół. Dodatkowo uwaga nauczycieli skupia się na pomocy tym właśnie uczniom – zaniedbując inne. Natomiast nie widzi przeszkód w nauce dzieci niepełnosprawnych fizycznie ze zdrowymi. Oto jeden z dowodów, cytuję fragment tekstu p. Janusza Korwin-Mikkego:

„Problem dzieci niesprawnych fizycznie jest różny od problemu downowców (i dzieci z wadami psychicznymi). Ci pierwsi jak najbardziej mogą chodzić na wszystkie lekcje – z wyjątkiem, oczywiście, WF-u. Ci drudzy – co najwyżej, na WF-u. – i tylko na lekcje biegania, skakania i rzucania (oj, uwaga z dyskiem i oszczepem; trafiają się tam dzieci bez zahamowań społecznych!) – bo gry zespołowe wymagają jednak inteligencji. Dziecko psujące drużynie grę będzie albo ochrzaniane brutalnie – albo traktowane z pogardliwą litością.”

Za najlepszą sytuację uważam taką, gdy dziecko – bez względu na stan zdrowia, czyli zarówno zdrowe, jak i chore – ma szansę nauki w dogodnych dla siebie warunkach. Powinien jednak istnieć wybór między klasą zwykłą i integracyjną, ale nie powinno być przymusu czy nachalnego lansowania.

Cóż, praktycy edukacji wskazują na coś zupełnie innego i podkreślają, że wystarczy dziecku z niepełnosprawnością zapewnić właściwe wsparcie, a wszyscy na tym skorzystają – także ci sprawni koledzy. Mamy na to nawet namacalne przykłady. Czasami mam wrażenie, że w Pani środowisku istnieje pewien schemat mówienia o niepełnosprawności, a przecież świat się zmienia.

Ja nic takiego nie widzę! Mam znajomego z liceum, niepełnosprawnego ruchowo, który opowiedział mi kiedyś, jak jechał autobusem z jakąś dziewczynką z zespołem Downa, która z racji swojej choroby bardzo głośno się zachowywała – przeszkadzając tym nieco. Dlatego – mimo, że raczej nie popiera on postulatów gospodarczych p. Janusza – to w kwestii klas integracyjnych zgadza się z nim.

Funkcjonowanie w społeczeństwie wymaga od nas pewnych ustępstw. Komuś na przykład mogłyby, nie mniej niż ta dziewczynka Pani koledze, przeszkadzać poglądy i wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego. Nie oznacza to, że miałby prawo odsyłać pana prezesa do zamkniętego ośrodka. Tak samo jest z różnymi rodzajami niepełnosprawności. Czy nie lepiej jest nauczyć się żyć wspólnie i czerpać od siebie jak najwięcej?

Panie redaktorze! Kto mówi o zamykaniu?! Chodzi jedynie o to, by każdy – i zdrowy, i chory (i fizycznie, i umysłowo) – mógł uczyć się w warunkach, które by go nie przytłaczały, bo to odbija się to na jego edukacji. P. Januszowi też o to chodzi. Podałam wyżej cytat z jego wypowiedzi jako dowód, że nie ma on nic do edukacji inwalidów i ich kontaktu z innymi. Podam teraz inny, z 1991 r.:

„Czasem wszelkie wysiłki [by wyleczyć chore dziecko] nie zdają się na nic – trzeba wówczas pamiętać, że nieuleczalnie chorzy stanowią (vide RÓŻNORODNOŚĆ) istotną część populacji i nie powinni być od niej izolowani. Ślepy ma szansę rozwinięcia zmysłów (np. węchu) do granic nam niedościgłych – co może być w pewnych okolicznościach bardzo ważne. Kalekami byli wielcy uczeni i artyści. Życie każdego człowieka ma sens i tę prawdę należy wpoić w dziecko i w siebie (zamiast zniechęcać się lub otaczać je nadmierną troską).

Dziecko kalekie potrzebuje ułatwień technicznych, a poza tym zupełnie normalnego traktowania; w przeciwnym razie rozkleja się moralnie. (...)”

Cały czas mówi Pani cytatami z Janusza Korwin-Mikkego, może powiedziałaby Pani coś o swoich życiowych doświadczeniach?

Nie mówię tylko jego cytatami – staram się mówić też od siebie! Cytuję go, bo Pan też o nim wspomina! Co do moich doświadczeń, to były takie, że w szkole podstawowej część rówieśników nierzadko dokuczała mi z powodu mojej wady wzroku, a interwencja rodziców, nauczycieli i kulturalniejszej części uczniów, by było inaczej – mimo ich szczerych chęci – nie zawsze pomagała. Dopiero w liceum było lepiej, ponieważ trafiłam na więcej bardziej kulturalnych rówieśników.

A doświadczenia polityczne, zawodowe? Z jakim bagażem wybiera się Pani do parlamentu?

Startuję w wyborach już trzeci raz. Za pierwszym razem był to start do parlamentu UE z list KW KNP w maju 2014 r., a za drugim – start w wyborach samorządowych w listopadzie 2014 r. Moje motywacje do startu w obu przypadkach były takie same, jak teraz, czyli propagowanie i wprowadzanie w życie postulatów wolnorynkowych, które bardziej przysłużą się zarówno ludziom zdrowym, jak i chorym. Obecnie nie mam jakichś ambicji politycznych, ponieważ widzę bardzo wiele osób, które odnalazłyby się w polityce bardziej niż ja. Startuję, by pomóc tym, którzy mają te same poglądy i motywacje co ja – i też startują.

Cóż, godna pochwały szczerość. A gdyby jakimś cudem dostała się Pani w tych lub w następnych wyborach do parlamentu, to co by Pani zrobiła. Czym chciałaby się Pani zajmować?

Tym, co opisywałam wyżej, czyli – mówiąc w skrócie – redukcją biurokracji i podatków do minimum, by każdy, bez względu na stan zdrowia, mógł godnie żyć, oraz by pragnący wspierać działalność charytatywną mieli środki, by to robić.

A tematy takie, jak aktywizacja zawodowa osób z niepełnosprawnością, odciążenie rodziców i opiekunów, niezależne życie, asystenci osobiści?

O tym również pisałam wyżej, czyli co powinno się zadziać, by osoby niepełnosprawne mogły żyć całkiem lub przynajmniej częściowo samodzielnie – o czym będę mówić w miarę możliwości.

Na zakończenie chciałbym zapytać Panią o jedną rzecz. Dość często używa Pani słowa „inwalida”, które jest już anachronizmem, uznawanym przez wiele osób za obraźliwy. Dlaczego?

Wcale nie używam go tak często. Nie uważam go ani za pozytywne, ani za negatywne, lecz za neutralne.

Dziękuję za rozmowę.

Wzajemnie, dziękuję.

Komentarz

  • kandydatka
    niepełnosprawna
    08.10.2015, 09:39
    Pani Joanna Krzysztofik chce dołączyć do bezczynnych obecnych posłów niepełnosprawnych (w tym europosła), brać dobrą kasę i nic nie robić dla niepełnosprawnych.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas