Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Wózkiem przez świat: Zobaczyć „Sąd Ostateczny”

23.10.2015
Autor: Łukasz Hećman
Sceny z tryptyku Sąd Ostateczny Memlinga

Do odwiedzenia Muzeum Narodowego w Gdańsku, Oddziału Sztuki Dawnej, znajdującego się przy ul. Toruńskiej 1, przymierzaliśmy z moją żoną Olą od dłuższego czasu. A to zatrzymała nas awaria podnośnika w galerii muzealnej, a to deszcz, a to... zwykłe lenistwo. Tak blisko, a tak daleko – chciałoby się powiedzieć... W końcu jednak „zagrało” wszystko i decyzja zapadła – idziemy.

W murach muzeum obejrzeć można jeden z najcenniejszych obrazów (a właściwie tryptyk), które znajdują się w zbiorach naszego kraju – „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga. To jedno z czołowych arcydzieł sztuki piętnastego wieku miało być naszym głównym celem wycieczki.

Bilet niestety pełnopłatny

Siedziba wystawy to przepiękny zabytkowy budynek z czerwonej cegły, który drzewiej był franciszkańskim klasztorem, a przez pewien okres, przed ulokowaniem tam Muzeum Narodowego, również gimnazjum.

Wejście do zabytkowego budynku z czerwonej cegły, mieszącego Muzeum Narodowe

Do muzeum wchodzimy wejściem głównym. Jest ono bezproblemowe dla wózkersa. Zaraz przy wejściu znajduje się kasa i tu zostaliśmy zaskoczeni. Nie ma cen ulgowych ani dla osób niepełnosprawnych, ani ich opiekunów. Bilet normalny to koszt 10 zł. Chyba po raz pierwszy spotkałem się z tego typu sytuacją. Wydatek dziesięciu złotych nie był dla nas oczywiście jakimś problemem, ale uważam, że w kraju, w którym osoby niepełnosprawne otrzymują, nie bójmy się tego powiedzieć, głodowe renty, tego typu atrakcje powinny być dla nich lub opiekunów (którzy niekoniecznie idą tam z własnej woli, a czasami tylko po to, by dać trochę radości niepełnosprawnemu podopiecznemu) darmowe. Jeśli nie darmowe, to przynajmniej ze zniżką. Tak jest w całej Europie i właściwie w Polsce też. Skąd taka praktyka Muzeum Narodowego, Oddziału Sztuki Dawnej w Gdańsku, nie wiem...

Jest co oglądać!

Przejdźmy jednak do tego, co kryją w sobie mury niegdysiejszego klasztoru.

Na parterze znajduje się sala rzemiosła ceramicznego. I tu kolejne zaskoczenie. Niestety, do wejścia prowadzą dwa małe schodki... Dla sprawnego wózkowicza nie będą one żadną przeszkodą, ale już dla kogoś, kto przyjechałby sam, na wózku elektrycznym, będą. Zapewne obsługa galerii przybędzie z pomocą, ale jednak można byłoby tam było chyba położyć, naprawdę niewielkich rozmiarów, pochylnię – i rozwiązać ten problem.

Mężczyzna na wózku wjeżdzający po schodach rampą

W tzw. Wielkim Refektarzu można podziwiać m.in. fajanse z Delf, porcelanę z królewskich wytwórni czy eksponaty z Dalekiego Wschodu. Co do wspomnianych zbiorów, trudno mi się wypowiadać, bo nie jestem ani znawcą, ani fanem tego typu sztuki. Docenić natomiast muszę wielkość zgromadzonych zbiorów i fakt, tak mi się przynajmniej wydaje, że osoby fascynujące się tego typu artyzmem mogą być usatysfakcjonowane zebraną kolekcją.

Na wyższe piętro, do pinakoteki, musimy wjechać po dwóch platformach. Trwa to dość długo, ale z uwagi na warunki architektoniczne pewnie nie można inaczej tego rozwiązać. Duży plus, że nie zostało to jednak pozostawione bez rozwiązania i zainstalowano platformę, dzięki której można podziwiać kolekcję dzieł sztuki zebraną na piętrze lub wystawy czasowe instalowane jeszcze o piętro wyżej. A jest co oglądać!

Dusze błogosławione i potępione

W pierwszej kolejności udaliśmy się w kierunku arcydzieła, dla którego przybyliśmy na ulicę Toruńską. „Sąd Ostateczny” Memlinga to absolutny majstersztyk. Tryptyk, jak sama nazwa wskazuje, składa się z trzech, tworzących jedną całość obrazów. W centralnej części przedstawiony jest Jezus Chrystus oraz św. Archanioł Michał, oddzielający za pomocą wagi dusze błogosławione od potępionych. W bocznych dziełach możemy oglądać ludzi zbawionych, wchodzących po schodach do Królestwa Niebieskiego, których wita Św. Piotr, z drugiej zaś strony – ludzi pędzonych na wieczne potępienie, poganianych przez demoniczne postacie.

Sceny z tryptyku Sąd Ostateczny Memlinga, przedstawiające Jezusa, świętych oraz ludzi wstępujących do nieba i spychanych do piekła

Uwierzcie, że w bezpośrednim odbiorze trzy namalowane jako jedna całość obrazy robią ogromne wrażenie. Artyzm i emocjonalny przekaz bijące z dzieła, wprowadzają w zadumę, a w pewnych chwilach powodują dreszczyk niepokoju, a nawet trwogi. Choćby tylko dla tego arcydzieła, naprawdę warto udać się do Muzeum Narodowego w Gdańsku.

Pejzaże, mariny, martwe natury

Choć „Sąd Ostateczny” to absolutnie najlepszy obiekt gdańskich zbiorów, to jednak warto przyjrzeć się również bliżej innym zebranym eksponatom. Obok wybornych obrazów przedstawiających dawny Gdańsk i jego mieszkańców, pejzaże, mariny czy martwe natury flamandzkich mistrzów nie sposób przejść obojętnie. Również kilka dzieł ze scenami biblijnymi przykuwa uwagę i każe zatrzymać się choć na chwilę. W pomniejszych salach rozlokowano także średniowieczne i nowożytne meble, zegary czy naczynia liturgiczne. Jest co oglądać i podziwiać.

Zabytkowe wnętrza muzeum z gablotami wypełnionymi drogocennymi eksponatami

Z uwagi na wspomniane niewielkie schodki, nie mogę napisać, że obiekt jest w pełni dostosowany. Jak już zauważyłem, sprawny wózkersi sobie poradzi, ale problem jest tak drobny i prosty do rozwiązania, że powinno to zostać już dawno zniwelowane. Brak chyba jednak trochę dobrej woli i oceny sytuacji. A może za mało osób niepełnosprawnych odwiedza muzeum i stąd ten brak wyobraźni? To jednak żadna wymówka... Za to arcydzieło Memlinga wynagradza małe niedogodności, które zostały opisane powyżej, a i dotarcie do niego nie nastręcza żadnych problemów.

Mimo wszystko zachęcam do odwiedzin!


Łukasz Hećman – prawnik, doktorant, fascynat sportu i podróżowania, twórca strony internetowej NiepelnosprawnyTurysta.pl i profilu Niepelnosprawny w serwisie społecznościowym Facebook.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas