Staram się, żeby mój 1% trafiał do organizacji lokalnych, które naprawdę coś
robią. Jeśli subkonta, to tylko te łatwe do weryfikacji: dwa razy wspomagałam
i namawiałam wielu do wpłaty dla osób z naszego osiedla, znanych ludziom.
Jeden chłopak po okropnym wypadku wrócił do sprawności, studiuje na dwóch
fakultetach, ułożył sobie życie osobiste. W wypadku stracił wzrok i dłoń.
Myślę, że takie wsparcie lokalnej społeczności jest najsensowniejsze. Ale to
wyjątkowe wypadki, bo takie horrory nie dzieją się na co dzień, na szczęście.
W tym roku wpłacaliśmy 1% na rzecz dziewczynki niespełna dwuletniej, chorej
onkologicznie, która potrzebuje zagranicznej kuracji, żeby jeszcze bardziej
oddalić ryzyko nawrotu choroby nowotworowej. Nawrót byłby dla niej wyrokiem. I
znów wiadomo, kto to jest i znani są jej rodzice. Tak pomaga się łatwiej.
Jednak w zasadzie uważam, że należy wspierać organizacje mniejsze, lokalne, a
nie gigantów.
Komentarz