Czy ktoś próbował dostać się ze wsi do najbliższego miasta do pracy, na
uczelnie, odbyć jakikolwiek kurs - w sytuacji, gdy porusza się na wózku i do
tego jest niesamodzielny w obsłudze??? Ja próbowałam i próbuję i wiem jakie
koszty ponoszę w zwiazku z tym. Dla większości osób z niesprawnością
zamieszkanie na wsi to brak jakiejkolwiek możliwości wyrwania się z getta
środkami publicznymi (kto na wsi widział autobus niskopodłogowy?), brak na
miejscu zakładów, które zatrudnią, brak szkół, itd. To szara rzeczywistość z
jaką się zmagamy. I aby móc zacząć zarabiać na ten wymarzony pojazd trzeba
mieć pracę, ale aby mieć pracę trzeba mieć pojazd - błędne koło, które zaciska
pętlę niemożności. Dlaczego mam być dyskryminowana w obszarze komunikacji?
Już mi wystarczy, że studiowałam bez jakiegokolwiek wsparcia, że na codzień
tracę zarobione ciężko pieniądze tylko na dojazd i zapłatę za pomoc i przewóz,
bo na więcej nie starczy niestety:( Praca powinna być źródłem zarobków choćby
na lepszy pojazd i godne życie, a nie tylko i wyłącznie źródłem satysfakcji,
że się pracuje... Czy ktoś zdrowy tak chciałby?
Program "Sprawny dojazd" to był strzał w dziesiątkę dla tych, którzy naprawdę
potrzebują wsparcia, szkoda, że tak krótko. I nie zdążyłam wziąć w nim
udziału...
Komentarz