Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Konsultacje społeczne – zmieniamy ustawę o rehabilitacji

06.09.2016
Autor: PFRON
Źródło: Integracja 3/2016
Logo PFRON

Do czwartku 15 września za pośrednictwem formularza on-line można zamieszczać własne uwagi i propozycje unowocześnienia systemu wsparcia osób z niepełnosprawnościami.

Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Pełnomocnik Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych i Prezes Zarządu Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych ogłosili szerokie konsultacje społeczne. Konsultacje mają na celu przebudowę i unowocześnienie systemu wsparcia osób z niepełnosprawnością, funkcjonującego już od 25 lat.

Uwagi i propozycje można zgłaszać do 15 września 2016 roku za pośrednictwem formularza on-line, zamieszczonego na stronie internetowej PFRON.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • W tej ustawie brakuje nt. mieszkań
    Ewa
    10.09.2016, 00:01
    Każdy chce żyć norlalnie- ON też. Mamy takie same problemy mieszkaniowe jak wszyscy w PL. Ale my mamy oprócz tego też ograniczone zawody jakie możemy wykonywać, a co za tym idzie wynagrodzenie które wystarcza na podstawową egzystencje. O kredycie na mieszkanie można zapomnieć, kiedy trzeba w banku wykazać się płynnością finansową i tu drzwi zamykają się. Są tacy ON którzy tworzą związki, zakładają rodziny albo chcą się zwyczajnie usamodzielnić i prowadzić dorosłe życie na własnym gospodarstwie. Miasta/ gminy powinny to mieć na uwadze.
    odpowiedz na komentarz
  • grupa stopnia niepelnosprawnego
    bożeński
    08.09.2016, 18:06
    ja mam 2 grupe a mialem 1 grupe pierwsza grupe mi zabrali a niepelnosprawnosc mam od dziecinstwa zamiast zabierac 1 grupe to trzeba dac na stale skoro mam niepelnosprawnosc od dziecinstwa w tym roku zabrali mi pierwsza grupe poniewaz orzecznik stwierdzil ze jestem samodzielny a mimo to potrzebuje opieki prosze zmienic te przepisy bo to juz sie robi smieszne
    odpowiedz na komentarz
  • formularz on-line jest zniechęcający, ale nie poddawajmy się!
    solafa
    06.09.2016, 20:27
    Zniechęca już pierwsza strona formularza, na której wymagane są dane osobowe, z nazwiskiem, adresem domowym i internetowym, a także telefonem. Jedną z wymaganych przy wypełnianiu pozycji jest, wpisanie organizacji lub instytucji, do której się należy lub którą się reprezentuje. A jeśli jakaś tam przysłowiowa Gienia Kowalska ze wsi, nie posiada adresu mailowego i telefonu, a do tego nie należy do żadnej organizacji to już nie może wypowiedzieć się w formularzu o obecnej ustawie o rehabilitacji? Niestety nie może, bo program nie przepuści ją na kolejną stronę! Więc te szerokie konsultacje społeczne, nie są, aż tak szerokie, jakby się wydawało. Do tego na osobę konsultującą czeka 36 aktów prawnych, zredagowanych przez prawników, a trzeba podać obecne brzmienie paragrafu i proponowaną zmianę tegoż paragrafu oraz uzasadnienie tejże zmiany. Mimo to zachęcam, Was kochane ludziska, poświęćcie trochę czasu i zajrzyjcie do tego formularza bo inaczej nic się dla nas nie zmieni na kolejne 25 lat. Ja, akurat najbardziej jestem niezadowolona z obecnego orzecznictwa czyli Ustawy z dnia 27sierpnia 1997r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych - Rozdział 2, Art. 3. więc zaproponowałam własną wersję trzech pierwszych podpunktów. Życzę powodzenia w pisaniu nowych aktów prawnych!
    odpowiedz na komentarz
  • ustawa o wyrobach medycznych
    kamila
    06.09.2016, 20:17
    Aby jednak odpowiedzieć sobie na pytanie czy środków w systemie jest za mało oraz czy propozycje MZ, zawarte w propozycjach zmiany ustawy o refundacji wyrobów medycznych, są słuszne, czy nie, spójrzmy na dwa zjawiska, które obecnie na omawianym rynku zachodzą. Czy lekarze piszą wnioski na zaopatrzenie w wyroby medyczne, pod dyktando sklepów medycznych? Niestety oczywiście, że tak. Czy wszyscy? Oczywiście, że nie. Ale w branży zjawisko to jest tak powszednie, jak w branży ogrodniczej, że czasem owoce się psują i trzeba je wyrzucić. Czy sa jakieś prawidłowości takiej współpracy sklepów medycznych z lekarzami? Wiadomo, że tylko lekarze określonych specjalizacji mogą przepisywać pacjentom wnioski na zaopatrzenie w wyroby medyczne. Analizując rynek, największe nasilenie zjawiska ma miejsce na Śląsku. Związane jest to oczywiście z faktem najwcześniejszego „otwarcia” tegoż województwa na warunki rynkowe, jeszcze za czasów Kas Chorych. Województwo to jest na najdalszym „etapie rozwoju” z tego punktu widzenia. Tutaj też najwyższe są opłaty, jakie sklepy płacą lekarzom za wniosek, bo sięgają nierzadko i 15% wartości przepisanego sprzętu. Czy działaność ta jest oficjalna? Oczywiście, że nie, bo zakazuje jej już aktualna ustawa o refundacji wyrobów medycznych. Czy MZ/NFZ ma jakiekolwiek sposoby uchwycenia tego procederu? W sumie żadne, bo urzędnicy NFZ, kontrolując świadczeniodawców, skupiają się głównie na nieprawidłowościach związanych z wypisanymi wnioskami czy wydanym pacjentom sprzętem. Co więcej, nawet urzędnicy US, w toku przeprowadzanych kontroli skarbowych, nie sa w stanie tego stwierdzić. Ci bowiem skupiają się na prawidłowości naliczenia oraz odprowadzenia podatków. Może gdyby powszechnym były audyty niezależnych firm audytorskich, to te byłyby w stanie wychwycić, że u świadczeniodawcy w firmie krąży gotówka, która jest poza ewidencją. Ale na chwilę obecną chyba nie ma na rynku audytowanych firm medycznych (a jeśli nawet są to stanowią promil całości branży). Skąd sklepy medyczne mają na to środki? Oczywiście w zdecydowanej większości pochodzą z NFZ i otrzymane są jako refundacja za wydany pacjentom sprzęt medyczny. Przez fakt, że dzisiaj praktycznie nie ma żadnego limitu marży dla sklepu medycznego, może on dowolnie określić swój zysk, a tym samym może dysponować potencjalnie dowolną ilością środków na zapłatę współpracującemu lekarzowi. Przy takim układzie (sklep-lekarz) oczywiście aspekty związane z interesem pacjenta, dobrą jakością sprzętu itp. schodzą na dalszy plan, bo lekarz powiedział, że należy iść w konkretne miejsce i kupić konkretny sprzęt. A społeczeństwo generalnie nie dyskutuje z poleceniami lekarzy. Co więcej, marża uzyskiwana przez sklepy medyczne, jest tak duża, że często nie muszą one brać dopłat od pacjentów (dodajmy: w myśl ustawy obligatoryjnie występujących dopłat, bez pobrania których pacjent w sumie nie ma prawa otrzymać zaopatrzenia). Mamy zatem sytuację, w której pacjent trafia do lekarza, ten kieruje go do „współpracującej” placówki, w której to pacjent może otrzymać (bo nic nie płacąc) sprzęt za który placówka ta dostanie z NFZ środki, którymi podzieli się z lekarzem. Przykład? Lublin. Na ul. Lubartowskiej na 400 metrach długości ulicy jest 15 sklepów oferujących sprzęt medyczny (wykaz dostępny na stronie NFZ). Nie jestem w stanie wyobrazić sobie innej branży (np. sklepy spożywcze), w której taka sytuacja mogłaby mieć miejsce. Czemu ktoś zdecydował się na otworzenie 10., 11., 12., 13. 14. a jeszcze ktoś 15. sklepu w takiej bliskości konkurencji? Odpowiedź jest tylko jedna. Mamy doczynienia z czynnikami, które z konkurencyjnością nie mają nic wspólnego. Oczywiście nie wszystkie z omawianych 15 sklepów mają korupcyjne układy z lekarzami (ci, którzy ich nie mają mają nadzieję, że pozostali albo też ich nie mają, albo mają na tyle nieznaczące, że jednak jakiś pacjent czasem przyjdzie – choć generalnie przez to, że układów nie mają wiedzie im się dużo gorzej). Ale sytuacja ta może trwać tylko dlatego, że część z nich (ta „współpracująca”) wie, że do nich pacjenci i tak przyjdą bez względu na fakt konkurencji obok. A jeśli nawet nie przyjdą, to „przyniesie się ich w teczce” jak to określa branża (oznacza to, że pacjent fizycznie w sklepie się nie pojawił, co nie jest zgodne z przepisami bo zabronione jest zaopatrzenie pacjenta poza miejscem wykonywania świadczeń, tylko jego wniosek na zaopatrzenie został w teczce przyniesiony od lekarza np. ze szpitala, przez przedstawiciela handlowego, i w tym sklepie rozliczony z NFZ). Na jedno wychodzi. Czy firmy stomijne opłacają pielęgniarki stomijne? Oczywiście. To również powszechne zjawisko. Do tego stopnia, że pewnie trudno będzie znaleźć pielęgniarkę stomijną nie współpracującą z producentem sprzętu stomijnego. Na czym polega „współpraca”? Pielęgniarki otrzymują od firm stopmijnych pieniądze przede wszystkim za dwojakiego rodzaju podejmowane czynności faktyczne (bo o pozornych później): pielęgniarka tzw. pooperacyjna (mająca pierwszy kontakt z pacjentem po operacji wyłonienia stomii) otrzymuje od 300 do 500 zł jednorazowej opłaty za pierwsze „ustawienie” pacjenta (swoją drogą tacy pacjenci w branży nazywani są NOP-ami – od nowooperowany pacjent) na produktach danego producenta. Takie pierwsze „ustawienie” powoduje, że NOP raczej nie zmieni już produktów, z których będzie korzystał w przyszłości (poza przypadkami, że dany produkt powoduje uczulenie bądź z innych ewidentnych powodów nie może być przez pacjenta stosowany a co niemożliwe było do ustalenia podczas pierwszego „ustawienia”). To dla pacjentów oczywiście bardzo wrażliwy i delikatny temat i najważniejsze dla nich jest święty spokój objawiający się brakiem jakichkolwiek problemów ze sprzętem. Czy ta „współpraca” jest oficjalna? Obecnie już w zdecydowanej większości przypadków tak. Kiedyś było inaczej, lecz dzisiaj tylko niektórzy pozwalają sobie na „pieniądze pod stołem”. Co zawierają zatem oficjalnie podpisywane umowy współpracy pomiędzy producentami wyrobów stomijnych, a pielęgniarkami? Generalnie pomoc dla pacjentów, zbieranie danych przesiewowych, ich analiza i zestawienia. Czy pielęgniarki wykonują swoje obowiązki z oficjalnie zawartych umów? I znowu generalnie tak, bo płatnicytych umów (firmy stomijne) muszą mieć „podkładki” pod wypłacane pieniądze. Czy jeszcze za coś pielęgniarki otrzymują pieniądze od producentów sprzętu stomijnego? Pielęgniarka prowadząca pacjenta może otrzymać dodatkowo między 100 a 300 zł jednorazowo za zmianę sprzętu danemu pacjentowi z jednego na innego producenta. Wtedy ten nowy producent opłaca taką sytuację. A zdarzyc się może ona głównie, gdy a jakiś powodów pielęgniarka stomijna poróżni się z producentem (np. z jego przedstawicielem handlowym) i chcąc pokazać „swą władzę” zacznie zmianę sprzętu pacjentom. Gdzie zatem leży problem? Ano pierwszy problem leży w tym, że dzisiejsza refundacja NFZ na sprzęt stomijny to między 300 a 480 zł miesięcznie na pacjenta. Nie wiem ile dokładnie kosztuje wyprodukowanie jednego worka stomijnego, ale przypuszczam, że ich produkcja jest podobna do produkcji tabletek (wychodzą masowo i koszt jednostkowy jest po prostu niski). Co więcej, w przypadku tabletek możemy mówić o jakimś postępie medycyny, nowych istotnych zmianach w ich substancjach czynnych będących efektem lat badań labolatoryjnych. Co się zmieniło w konstrukcji worka stomijnego od dziesiątek lat co uprawnia producentów do oczekiwania wciąż tak wysokich marż? Prawda jest taka, że niewiele (żeby powiedzieć, że prawie nic). Po prostu te firmy tak działają. Taki mają model. Dzięki wysokim marżom mogą pozwolić sobie na opłacanie, w ramach walki rynkowej, pielęgniarek, absurdalnymi kwotami i w zamian oczekiwać pozyskiwania dla nich pacjentów podowując uprzedmiotowienie tych ostatnich. Drugi problem leży w tym, że ilość pieniędzy, jakie otrzymują pielęgniarki za swą oficjalną pracę, jest dziwnym trafem liniowo skorelowana z ilością „ustawień” pacjentów na sprzęt określonego producenta lub przeniesienia pacjenta ze sprzętu jednego producenta na innego. Im więcej aktywności pielęgniarki związanej z profitami danego producenta, tym więcej pieniędzy trafia od niego do jej kieszeni. Bo oczywiście nie ma to żadnego związku z ilością i jakością wytworzonej przez pielęgniarkę papierologii będącej podkładką pod wypłacane jej środki. Warto w tym miejscu dodać też, że często zdarza się, że pacjenci w ogóle nie są dysponentami własnych kart zaopatrzenia w sprzęt stomijny (na podstawie których co miesiąc lub co kwartał otrzymują zaopatrzenie). Niektóre pielęgniarki stomijne potrafią tak zręcznie manipulować pacjentem, że on tylko otrzymuje sprzęt, ale to wyłącznie one mają prawo decydowania o tym jaki i skąd. A wszystko argumentować, że działają w interesie pacjenta i nie może mieć on innego sprzętu. Jest to prawda, ale w zdecydowanej mniejszości pacjentów na rynku. Prawie wszyscy pacjenci stomijni mogą używać sprzęt różnych producentów. Problem w tym, że pacjent nie dysponując swoją kartą zaopatrzenia nie jest podmiotem rynkowym (z prawem wyboru) tylko przedmiotem handlu pomiędzy producentem a pielęgniarką. A wszystko dzięki absurdalnym marżom oraz bezpłatności sprzętu stomijnego dla pacjentów. Mały komentarz jeszcze dotyczący bezpłatności. W sumie jeszcze od czasów Kas Chorych (jakby nie patrzeć kilkanaście lat temu) ich władze zorientowały się szybko, że rozdawnictwo sprzętu stomijnego za darmo wszystkim potrzebującym jest po prostu niepotrzebną i nieracjonalną głupotą. Bo duża część użytkowników nie jest w stanie wykorzystać tego, co wywalczyły dla nich firmy stomijne podczas prac nad ustawą o Kasach Chorych (i późniejszych rozporządzeniach wykonawczych) w 1998 roku. Dlatego wielokrotnie (za czasów Kas Chorych, a później NFZ) próbowano ten błąd naprawić. Ale nigdy się to nie udało. Czemu? Ano znowu powodem są absurdalne marże producentów osiągane na sprzedaży sprzętu stomijnego za pośrednictwem refundacji NFZ. Dzieki tym marżom dzisiaj środowisko stomików (użytkowników sprzętu stomijnego) jest najlepiej zorganizowanym środowiskiem. Jeśli coś się dzieje, łatwo poprzez stowarzyszenia (np. Polilko) zorganizować grupę pacjentów, którzy z workami stomijnymi zrobia pikietę pod jednym czy innym urzędem aż urzędnikowi odechce się zmian. Nigdy się nie udała jakakolwiek próba wprowadzenia współpłacenia dla chociażby części uprawnionych. I nie mówię tutaj o współpłaceniu 30 czy 50%. Wystarczy symbolicznie. Nawet 5 czy 10 zł miesięcznie. To już spowoduje, że wszyscy pacjenci zastanowią się, czy rzeczywiście potrzebują całości zaopatrzenia, które dzisiaj oferuje im NFZ. I oczywiście, że okaże się, że nie wszyscy potrzebują wszystkiego? Skąd wiadomo, że tak będzie? Z dwóch powodów. Po pierwsze, w pierwszych latach po reformie wprowadzającen Kasy Chorych, nadwyżki sprzętu pobranego przez pacjentów a im niepotrzebnego trafiały bądź na internetowe portale aukcyjne bądź po prostu gniły w wersalkach tychże pacjentów aż do przekroczenia terminu przydatności do użycia. A po drugie, wiadomo stąd, że od pewnego czasu NFZ dopuszcza możliwość pobrania przez pacjenta tzw. sprzętu okołostomijnego w ramach limitu na sprzęt stomijny. I pacjenci z tego korzystają zmniejszając ilość pobieranych worków stomijnych. Czyli jednak rzeczywiście tyle nie potrzebowali od początku. Ale w obecnej ustawie prawdopodobnie tego sprzętu okołostomijnego pobierać już nie będą mogli. Jeśli zatem równolegle nie wprowadzi się choćby symbolicznej odpłatności (jeśli kogoś nie stać na 5 zł miesięcznie to pewnie PCPR czy MOPS pomoże) na przykład połączonej z koniecznością pojawienia się z kartą zaopatrzenia w sklepie medycznym, to pacjenci znów wrócą do pobierania maksymalnych ilości marnując nadwyzki oraz kierując niepotrzebne środki z NFZ do producentów stomijnych. Bez sensu. Tak, wiem, zaraz ktoś zarzuci mi, że pobieżnie traktuję mechanizmy na rynku wyrobów, że proteza to nie maść na owrzodzenie, że pacjenci nie mają pieniędzy, że upadnie cała branża, że zmniejszy się dostępność dla pacjentów, że spowoduje to wzrost bezrobocia itp. Zarzucić można wszystko, zawsze i każdemu, w szczególności jeśli się czegoś nie chce, a tylko ponownie zamydlić oczy i odciągnąć uwagę od kryminogennych zachowań. Co zmieniły nowe zasady refundacji leków, wprowadzone kilka lat temu (których dobre doświadczenia obecnie próbuje MZ przenieść na rynek wyrobów medycznych)? Przede wszystkim, że kilka tysięcy przedstawicieli medycznych firm farmaceutycznych, w dużej części (żeby nie powiedzieć, że w większości) korumpujących lekarzy, straciło pracę. Czy branża wyrobów medycznych też się tego obawia tylko nazywa to inaczej? Odpowiedź jest oczywista bo i tutaj mamy przedstawicieli handlowych idących w setki jeśli nie tysiące (gdzieś musieli trafić ci z farmacji). Czy skutkiem ustawy lekowej zmniejszyła się ilość aptek (a tym samym i dostępność)? Z danych publicznie dostępnych wynika, że zmniejszyła się na tyle nieistotnie, że dzisiaj nikt nie jest w stanie wykazać, że pacjenci nie mają dostępności bo została ona ograniczona. Czy ilość sklepów medycznych, wskutek propozycji MZ może się zmniejszyć? Oczywiście, że może, ale nastapi to głównie pośród sklepów, których często ponad 80% przychodu uzależnione jest od korupcyjnej relacji z lekarzami wypisującymi wnioski na zaopatrzenie. Pośród sklepów, dla których nie miejsce na rynku, marketing, renoma oraz dbanie o interes pacjenta ma znaczenie, ale układ z preskrybentem, który umożliwia łamanie prawa na koszt płatników NFZ. Dlatego istnieje taki wielki sprzeciw dla wprowadzenia marży regulowanej oraz innych zmian ustawowych. Bo po prostu sklepy medyczne nie będą w stanie dalej finansować patologicznych mechanizmów. Bo nie będzie już możliwości niewzięcia dopłaty od pacjenta bo to będzie oznaczało często po prostu stratę na działalności sklepu. Problem sam się wyeliminuje. A nikt nie przekona mnie, że zmniejszenie ilości sklepów, w omawianym przykładzie Lublina, z 15 nawet do 10, będzie ze szkodą dla dostępności dla pacjenta, jeśli w tym samym czasie zaoszczędzone przez NFZ w ten sposób środki będą mogły zostać wydane na inne potrzeby pacjentów. Czy wprowadzenie wreszcie, choć symbolicznej, odpłatności za wyroby stomijne, połączone z obniżką absurdalnych marż przekazywanych firmom stomijnym spowoduje katastrofę? Przecież działają tutaj mechanizmy znane z rynku kart kredytowych, kiedy to banki rozdają karty licząc, że ich uzytkownik będzie częściej wydawał pieniądze płacąc nimi, dzięki czemu banki będą miały urobek. A wszystko dzięki temu, że człowiekowi zdaje się, że karta to nie pieniądz i jego zachowanie nic nie kosztuje. Podobna sytuacja jest oczywiście na rynku stomijnym i miejmy nadzieję, że mimo, iż są to czasem decyzje „niepolityczne” to jednak ponieważ są racjonalne to zostaną jednak podjęte. Podsumowując, czy dalej do obrony jest teza, że środków w systemie jest za mało i że ustawa jest zła bo nie powoduje, że będzie ich więcej oraz, że wprowadza mechanizmy sprawdzone na rynku farmaceutycznym? Czy jednak bardziej prawdziwa jest teza, że zanim stwierdzimy czy jest ich za mało, poprawmy dystrybucję tych, które już w systemie (co też proponuje omawiana ustawa)?
    odpowiedz na komentarz
  • Zasiłek pielęgnacyjny
    Tomaj
    06.09.2016, 16:47
    Zpchr powinien być waloryzowany co roku
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas