Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Diagnoza: SM. Co na to pracodawca?

25.04.2017
Autor: Mateusz Różański, fot. Mike Johnson/Freeimages.com
Kobieta i mężczyzna w garniturze podają sobie ręce

Czy jak powiem o chorobie lub niepełnosprawności, to wyrzucą mnie z pracy? Takie pytania są dość częste. Jak się okazuje, szczerość wobec pracodawcy może być bardziej opłacalna od ukrywania swojego stanu. Tak było u Małgorzaty Gabryś z Łodzi.

- Do momentu zdiagnozowania stwardnienia rozsianego byłam brygadzistką i zarządzałam zespołem liczącym 20 osób – wspomina Małgorzata Gabryś, zatrudniona w firmie produkującej poszycia na samochody włoskich marek. – Pracowaliśmy w systemie taśmowym. Moim obowiązkiem było przekazanie pracownikom materiałów i skontrolowanie jakości wytworzonych przez nich produktów. Moim zadaniem było tak zorganizować pracę, by na początku linii produkcyjnej i na jej końcu trwała nieustanna praca. Musiała być też określona liczba poszyć, które trzeba było przygotować i ja z moimi podwładnymi byłam z tego rozliczana.

Na SM... mocniejsze okulary

Pani Małgorzata przyznaje, że bardzo lubiła swoją pracę i obowiązki. Zajmowane przez nią stanowisko było zgodne z jej wykształceniem – ukończyła szkołę zawodową ze specjalnością operator maszyn szwalniczych, a w tym samym zakładzie pracowały jej córka i siostra.

Wszystko do góry nogami postawiła diagnoza stwardnienia rozsianego, którą postawiono jej w 2014 roku.

- W moim odczuciu, objawy miałam już wcześniej – przyznaje pani Małgorzata. – Zdarzyło się, że kiedy miałam problemy z nogą, to pomimo braku złamania i bez prześwietlenia włożono mi ją w gips. Innym razem miałam brak czucia w prawej stronie ust. Często zdarzało mi się też wywracać na nierównej powierzchni.

W pewnym momencie lekarka, zamiast skierowania do neurologa zapisała jej... mocniejsze okulary. Jednak nowe szkła nie okazały się skutecznym remedium na jej dolegliwości. Stan pani Małgorzaty pogorszył się na tyle, że musiała pójść na trwające kilka miesięcy zwolnienie lekarskie. Wtedy właśnie doszło do sytuacji, która – choć dramatyczna – pozwoliła na postawienie prawidłowej diagnozy.

- W pewnym momencie po prostu przewróciłam się na ulicy i doznałam paraliżu całego ciała – wspomina pani Małgorzata. – Przyjechało po mnie pogotowie i trafiłam do szpitala z podejrzeniem udaru lub wylewu. Przeprowadzono na mnie szereg zabiegów, po których ostatecznie zdiagnozowano stwardnienie rozsiane.

Powrót do pracy

Przez cały ten czas córka i siostra Małgorzaty Gabryś informowały jej przełożonych o sytuacji i stanie zdrowia. Także dzięki temu, po powrocie ze szpitala pani Małgorzata wróciła do swoich obowiązków brygadzistki. Wypełniała je jeszcze przez kilkanaście miesięcy, aż do powrotu do szpitala i skierowania na pięciotygodniową rehabilitację.

- Poinformowałam o skierowaniu kierownictwo zakładu, któremu przedstawiłam też swoje obawy o to, czy po powrocie będzie czekać na mnie moje miejsce pracy. Od razu jednak zapewniono mnie, że nie muszę bać się zwolnienia – wspomina pani Małgorzata.

Jednak coraz bardziej jasne stawało się dla niej to, że jej choroba może być nie do pogodzenia z obowiązkami brygadzistki.

- Któregoś dnia, gdy byłam na rehabilitacji, odwiedziła mnie moja córka – wspomina. – Dowiedziałam się od niej, że w naszym zakładzie jest potrzebna osoba do pomocy w szwalni. Poprosiłam ją o to, by w moim imieniu zapytała naszą kierowniczkę, czy byłaby możliwość przeniesienia mnie na to stanowisko.

Szczerość popłaca

Jak się okazało, władze firmy przystały na jej prośbę i po powrocie z rehabilitacji pani Małgorzata otrzymała lżejszą pracę pomocy w szwalni.

- Od roku znaczę elementy do produkcji, rysuję na tkaninie tak zwane uśmiechy, żeby można było właściwie wykonać poszycie – opowiada pani Małgorzata. – Moje stanowisko jest siedzące, co mi ułatwia życie. Nie męczy mnie to tak, jak praca na poprzednim stanowisku.

Na pytanie, co powinni robić pracownicy, którzy znaleźli się w takiej sytuacji jak ona, Małgorzata Gabryś ma jedną odpowiedź.

- Od samego początku starałam się być maksymalnie uczciwa w moich relacjach z pracodawcą – tłumaczy. – Nie ukrywałam mojej choroby ani jej przebiegu. Pracodawca zaś zachowywał się w stosunku do mnie tak samo uczciwie.


Czy taka sytuacja, jak opisana w artykule, jest powszechna, czy może uważasz, że pani Małgorzata miała szczęście i trafiła w swoim miejscu pracy na porządnych ludzi? Jakie są Twoje doświadczenia? Czy reakcja Twojego pracodawcy była tak samo pozytywna? Napisz nam o tym w komentarzu pod artykułem.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Wheeslidiox
    Wheeslidiox
    13.10.2023, 13:23
    odpowiedz na komentarz
  • Dużo wsparcia i zrozumienia
    Julia
    28.07.2022, 14:50
    Diagnozę dostałam w 2020 roku, już w trakcie pracy u mojego pracodawcy. Dostałam bardzo dużo zainteresowania i wsparcia od współpracowników. Jak tylko czuję się gorzej (pracuję zdalnie) mogę zrobić sobie dłuższą przerwę lub w ogóle podzielić dzień pracy. W trakcie dostałam też awans na stanowisko menadżerskie. Nie mam orzeczenia o niepełnosprawności, jestem właściwie całkiem sprawna, choć oczywiście zdarzają się i lepsze i gorsze dni, ale w pracy jestem wspierana.
    odpowiedz na komentarz
  • SM i Ja
    Mój SM
    07.11.2017, 15:18
    od 1997 diagnoza stwardnienie rozsiane (SM). Studia na Politechnice III rok. Skończyłem je . hurrra. Lubiłem pracować na budowach jako inżynier. Co chciałem napisać, że nie należało pokazywać żadnych ORZECZEŃ LEKARSKICH ponieważ pracodawca automatycznie rozwiązuje z tobą pracę. Po kolejnych zwolnieniach z pracy DAJE WAM RADĘ ,ZEBY NIE CHWALIĆ SIĘ SWOJĄ NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIĄ (orzeczenia o niepełnosprawności) dopuki nie widać na zewnątrz. pozdrawiam:)
    odpowiedz na komentarz
  • też Sm
    SM
    08.10.2017, 15:58
    Ja nie miałam tak dobrze tuż przed otrzymaniem diagnozy dostałam wypowiedzenie, a teraz będąc uczciwą nie mogę znaleźć zatrudnienia, gdyż jak powiem na co choruję słyszę, że dziś pani chodzi a jutro z łóżka nie wstanie lub inne tym podobne głupoty
    odpowiedz na komentarz
  • szczęście
    J.D.
    19.07.2017, 20:18
    Uważam, że Pani Małgorzata miała szczęście. Pracodawca okazał się człowiekiem. Posiadam orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności z tego samego tytułu co Pani Małgorzata. Nigdy nie czułam się niezdolna do pracy. Z jej zdobyciem były i są problemy . Dotyczą one obawy, że będę chodziła na zwolnienia z powodu choroby, stresu i inne, o których osobiście nie słyszałam. Ważne są także czynniki jak lokalizacja miejsca pracy, rodzaj pracy, czas pracy.
    odpowiedz na komentarz
  • Dyskryminacja...
    A.
    04.06.2017, 15:26
    Witam, Dostałam orzeczenie. W firmie, w której pracowałam powiedziałam o swojej niepełnosprawności i korzyściach z zatrudniania takiej osoby. Co zrobili?... zwolnili mnie. W dalszym czasie byłam na rozmowie kwalifikacyjnej i firma była mną zainteresowana, więc chcąc być szczera powiedziałam o niepełnosprawności. I to był błąď...nie zatrudnił mnie, bo bali się że będą za mną problemy. Pozdrawiam
    odpowiedz na komentarz
  • Dyskryminacja...
    A.
    02.06.2017, 11:48
    Witam, Dostałam orzeczenie. W firmie, w której pracowałam powiedziałam o swojej niepełnosprawności i korzyściach z zatrudniania takiej osoby. Co zrobili?... zwolnili mnie. W dalszym czasie byłam na rozmowie kwalifikacyjnej i firma była mną zainteresowana, więc chcąc być szczera powiedziałam o niepełnosprawności. I to był błąď...nie zatrudnił mnie, bo bali się że będą za mną problemy. Pozdrawiam
    odpowiedz na komentarz
  • Praca i SM
    Jadwiga Bura
    07.05.2017, 17:31
    W moim przypadku gdy zachorowałam( 8 lat pracowałam w zakładzie prywatnym w 1996 roku) pracodawca postąpił bardzo pozytywnie dla mnie,przenosząc mnie na moją prośbę do ZPCH,którym kierowała jego żona i dalej pracowałam na innym lżejszym stanowisku,na lepszych warunkach i w miarę dobrym wynagrodzeniu .Ogółem w tym zakładzie przepracowałam 16 lat i bardzo mile wspominam te chwile,po mimo że już tam nie pracuje .
    odpowiedz na komentarz
  • Szkoda,że to przypadki .......
    krzysztof
    27.04.2017, 23:02
    To,że tej Pani udało się,to procentowy odsetek,może nawet promilowy,cóż tu więcej można napisać.Szkoda,że mnie wyrzucali zawsze po 2-3 dniach z każdej znalezionej pracy,choć mam zupełnie coś innego.
    odpowiedz na komentarz
  • Zrozumienie dla ludzi chorych, jednocześnie pragnących wychodzić z domu i pracować
    Koziołek
    26.04.2017, 10:51
    Witam, niestety pani Małgorzata miała duże szczęście. Trafiła na rozumnych ludzi. Piszę nie bez przyczyny słowo "rozumnych", bo większość goni za pieniądzem lub karierą nie zważając na innych i nie myśląc o tum, że oni też są tylko ludźmi i również ich lub ich najbliższych w nieoczekiwanym momencie może spotkać coś podobnego. Nie rozumieją i nie chcą rozumieć, że praca dla człowieka chorego może być rehabilitacją.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas