Co nowego w szkole?
„Od 1 września 2017 r. będą obowiązywać nowe elastyczne rozwiązania, które zapewnią organizację kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami” – chwali się MEN. Mają one służyć edukacji włączającej. Zobaczmy, co przygotował resort edukacji.
Z propozycjami Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN) zapoznać się można w obszernym informatorze na stronie resortu. Wśród wielu zapisów są też te, które dotyczą uczniów z niepełnosprawnością. Oto one.
Indywidualny program edukacyjno-terapeutyczny zamiast kształcenia indywidualnego
W kwietniu tego roku MEN przedstawił propozycję likwidacji możliwości prowadzenia kształcenia indywidualnego w placówce, gdyż zdaniem resortu to rozwiązanie było nadużywane i prowadziło do izolacji dzieci z niepełnosprawnością. Zupełnie innego zdania byli rodzice, którzy zorganizowali protest przeciwko planom ministerstwa. Ostatecznie MEN zdecydował się przygotować w konsultacji z rodzicami i niezależnymi ekspertami trzy rozporządzenia dotyczące kształcenia dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Jedno z nich dotyczy właśnie kwestii kształcenia indywidualnego.
Tegoroczne propozycje MEN dotyczące kształcenia indywidualnego spowodowały protesty rodziców, fot. M. Różański
„Uczniowie z niepełnosprawnością, którzy mogą uczęszczać do szkoły, ale wymagają tego, aby część zajęć prowadzona była w formie indywidualnej lub mniejszej grupie, będą odbywać takie zajęcia w szkole. Zespół nauczycieli może wskazać takie rozwiązanie w indywidualnym programie edukacyjno-terapeutycznym” – czytamy na stronie resortu edukacji.
W przypadku uczniów, wobec których zastosowany będzie indywidualny program edukacyjno-terapeutyczny, szkoła będzie miała obowiązek dostosowania warunków organizacji kształcenia do rodzaju niepełnosprawności. Ponadto resort zapewnia możliwość tworzenia klas terapeutycznych, przeznaczonych dla uczniów, którym problemy sprawia funkcjonowanie w grupie.
Indywidualnie tylko chorzy
Kształcenie indywidualne ma być w takiej sytuacji ograniczone do dzieci, które nie mogą uczęszczać do szkoły ze względu na stan zdrowia.
„Uczniowie chorzy, którzy mogą chodzić do szkoły, ale z uwagi na trudności w funkcjonowaniu – szczególnie wynikające ze stanu zdrowia – wymagają, by część zajęć była prowadzona w formie indywidualnej lub w mniejszej grupie, mogą być objęci zindywidualizowaną ścieżką kształcenia – informuje resort edukacji. – Uczniowie chorzy, którym stan zdrowia znacznie utrudnia uczęszczanie do szkoły, mogą uczestniczyć w zajęciach w domu. Jeśli ich stan zdrowia na to pozwoli, wybrane zajęcia będą realizować z klasą, a jeśli ulegnie on czasowej poprawie, dyrektor szkoły będzie mógł zawiesić indywidualne nauczanie. Wówczas uczeń uczęszcza do szkoły wspólnie ze swoimi rówieśnikami. Uczniowie chorzy, którym stan zdrowia uniemożliwia chodzenie do szkoły, będą odbywali zajęcia lekcyjne w domu” – czytamy dalej.
Ministerstwo wskazuje, że warunkiem skierowania dziecka na indywidualne nauczanie będzie opinia publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej.
Dłużej w podstawówce
Zmiany dotyczą nie tylko kształcenia indywidualnego. Resort, idąc za głosami rodziców, wprowadza możliwość przedłużenie nauki ucznia w szkole podstawowej do 20. roku życia – dotychczas mógł uczyć się o dwa lata krócej (do 18. roku życia).
Jednocześnie utrzymane zostają wiek (24. rok życia), do którego organizuje się kształcenie specjalne, oraz możliwości przedłużenia nauki na każdym etapie edukacyjnym.
Lepsza opieka psychologiczno-pedagogiczna
MEN zakłada też wzmocnienie pomocy psychologiczno-pedagogicznej w szkołach. W związku z tym nauczyciele mają kłaść większy nacisk na rozpoznawanie indywidualnych potrzeb rozwojowych i edukacyjnych oraz możliwości psychofizycznych ucznia, ale też obserwować. Dodatkowo, według nowych przepisów, nauczyciel powinien również obserwować, jak środowisko szkolne wpływa na funkcjonowanie ucznia. W ramach tych działań wprowadzone zostaną też od tego roku szkolnego nowe formy pomocy:
- zajęcia rozwijające umiejętności uczenia się,
- zindywidualizowana ścieżka realizacji obowiązkowego rocznego przygotowania przedszkolnego,
- zindywidualizowana ścieżka kształcenia i zajęcia rozwijające kompetencje emocjonalno-społeczne dla uczniów z dysfunkcjami i zaburzeniami utrudniającymi funkcjonowanie społeczne.
Ponadto dyrektor szkoły, za zgodą rodziców, będzie mógł wystąpić z wnioskiem o diagnozę problemu ucznia do publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej w sytuacji, gdy działania szkoły nie poprawiają funkcjonowania dziecka.
Alternatywne metody zabezpieczone
Resort odpowiada też na obawy rodziców związane z dostępem do alternatywnych metod komunikacji (AAC). W kwietniu tego roku w mediach pojawiła się informacja, że w podstawie programowej dla przedszkoli, która ma obowiązywać od września 2017 r., praktycznie nie ma mowy o potrzebach dzieci z niepełnosprawnością, posługujących się alternatywnymi metodami komunikacji. Do tych zarzutów odniosło się, na prośbę naszego portalu, Ministerstwo Edukacji Narodowej.
- Zapewniamy, że podstawa programowa uwzględnia również potrzeby i możliwości psychofizyczne dzieci posiadających orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. W dokumencie nie ma frazy „komunikacją alternatywna”, co nie oznacza, że podstawa programowa będzie niedostosowana do pracy z dzieckiem ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi – tłumaczyła wówczas Justyna Sadlak z biura prasowego MEN.
By uniknąć tego typu nieporozumień i uspokoić rodziców, wśród nowych form pomocy dla uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi MEN wskazuje wspomagające i alternatywne metody komunikacji jako formy zajęć rewalidacyjnych realizowanych z uczniami z zaburzeniami mowy lub jej brakiem.
Zawody pomocnicze
Przygotowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej zmiany nie ograniczają się jedynie do szkół podstawowych i przedszkoli. W szkołach branżowych (dawniej zawodowych) w nowej podstawie programowej zostały uwzględnione zawody pomocnicze, które są przeznaczone dla uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim. Już od września tego roku będą one mogły kształcić się w zawodach o charakterze pomocniczym: pomocnik ślusarza, stolarza, mechanika, pomocnik obsługi hotelowej, krawca i fryzjera.
W szkołach branżowych (dawniej zawodowych) w nowej podstawie programowej zostały uwzględnione zawody pomocnicze, które są przeznaczone dla uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim, fot. P. Stanisławski
- Potrzeba wprowadzenia ich do klasyfikacji zawodów wynika głównie z konieczności zapewnienia tej grupie młodzieży realnej możliwości zdobycia zawodu. Dzięki temu mogłaby zyskać samodzielność zawodową, niezależność finansową i pełniejszą akceptację społeczeństwa – tłumaczyła Anna Ostrowska, rzeczniczka MEN.
Dowóz po staremu
Nie zmieniają się za to przepisy dotyczące dowozu do szkół. Tak jak dotychczas, gminy będą musiały zapewnić bezpłatny transport do szkół i ośrodków oraz opiekę w czasie przejazdu uczniom z niepełnosprawnością.
Bezpłatny dowóz przysługuje do:
- najbliższego przedszkola, oddziału przedszkolnego w szkole podstawowej, innej formy wychowania przedszkolnego lub ośrodka rewalidacyjno-wychowawczego – niepełnosprawnym dzieciom: 5-letnim i 6-letnim oraz którym odroczono spełnianie obowiązku szkolnego;
- najbliższej szkoły podstawowej – niepełnosprawnym uczniom: niesłyszącym, słabosłyszącym, niewidomym, słabowidzącym, z niepełnosprawnością ruchową, w tym z afazją, z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim, umiarkowanym lub znacznym, z autyzmem, w tym z zespołem Aspergera, i z niepełnosprawnościami sprzężonymi;
- najbliższej szkoły ponadpodstawowej – uczniom z niepełnosprawnością ruchową, z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym lub znacznym do końca roku szkolnego w roku kalendarzowym, w którym uczeń kończy 21. rok życia;
-
ośrodka rewalidacyjno-wychowawczego, który nie musi być najbliższy miejscu zamieszkania:
- dzieciom i młodzieży z niepełnosprawnościami sprzężonymi, z których jedną z niepełnosprawności jest niepełnosprawność intelektualna – do końca roku szkolnego w roku kalendarzowym, w którym kończą 24. rok życia;
- dzieciom i młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu głębokim – do końca roku szkolnego w roku kalendarzowym, w którym kończą 25. rok życia.
Czasem bus jest, czasem go nie ma
Niestety, przepisy przepisami, ale w praktyce okazuje się, że z transportem może być naprawdę różnie. Najwięcej pytań dotyczących edukacji, które trafiają do naszych prawników poprzez formularz „Zapytaj doradcę”, dotyczyło właśnie kłopotów z zapewnieniem przez gminy dowozu uczniów z niepełnosprawnością do placówek edukacyjnych. Zapytaliśmy więc rodziców, jak to wygląda w praktyce.
- U mnie szkoła sama zaproponowała dowóz moich dzieci specjalnym busem, ja się nie starałam nawet nie wiedziałam, że mogę, bo dzieciaki pod tym względem autobusem też by sobie poradziły, więc jestem pozytywnie zaskoczona – chwali swój samorząd Roksana Komorowska.
Jednak nie wszyscy rodzice mieli tyle szczęścia, co ona.
- U nas niestety, ale była masakra! – opowiada Agnieszka Skwarzec. – Prawie trzy miesiące musiałam sama dowozić córkę do przedszkola prawie 30 km w jedną stronę. W busie nie było miejsca, no i jak twierdzili „szukają cały czas”.
Kiedy w końcu zwolniło się miejsce w busie, zaproponowano jej, że jej córka będzie zabierana o 6 rano i dowożona na ósmą do przedszkola, co akurat w jej przypadku nie wchodziło w grę – dziecko musi przyjmować o stałej porze lewki przeciwpadaczkowe.
- Pani wójt na to wszystko rozkładała ręce i mówiła, że nic na to nie poradzi, innej opcji nie ma. Dopiero jak ją postraszyłam telewizją, to trochę zmieniła podejście, no i w końcu jest tak: ja rano zawożę córkę do przedszkola, a z powrotem wraca busem. Płacą mi – uwaga – całe 30 groszy za km, „majątek”, ale o tyle dobrze, że zwracają mi również za moją drogę powrotną – opowiada Agnieszka Skwarzec.
Rodzice skarżą się też na zbyt wczesne przyjazdy busów, a także niedostosowanie pojazdów, co zmusza wielu rodziców do samodzielnego dowożenia swoich dzieci. Problematyczne jest też to, że przepisy mówią tylko o najbliższej placówce, gdy tymczasem wiele dzieci z niepełnosprawnością ma problem z dostaniem się do nich lub uczy się w bardziej oddalonych, w których mogą liczyć na dostosowane do swoich potrzeb opiekę i terapie. Wielu rodziców decyduje się na samodzielne dowożenie dzieci, za które gmina zwraca pieniądze (najczęściej właśnie kilkadziesiąt groszy za kilometr).
- U nas dowóz jest dopiero od trzech lat, wcześniej wójt nie wyrażał zgody na organizowanie dowozu, płacił rodzicom za dowóz 0,50 zł za km, co absolutnie nie pokrywało kosztów – opowiada Beata Kesch. – Dopiero po skardze do MEN ugiął się i transport dzieci organizowany przez gminę ma miejsce. Jednak to nie wszystko. Podczas transportu nie było opiekuna, dzieci nie były zapinane pasami bezpieczeństwa. Dochodziło do incydentów słownych, kłótni, przepychanek, bijatyk, autystyczne dzieci, tak jak moje, bez kontroli i opieki podczas przewozu niszczyły odzież, którą miały na sobie.
Ona i inni rodzice byli już zmęczeni takim stanem rzeczy i w czerwcu 2016 r. złożyli pisemną prośbę o zapewnienie opiekuna po tym, jak jedno dziecko zerwało drugiemu implant słuchowy. Niestety, na to i następne pismo gmina nie zareagowała. Jesienią 2016 r. kolejne pismo i rozmowy nie przyniosły oczekiwanego rezultatu.
- Wójt twierdził, że nie ma obowiązku zapewnienia opiekuna, opiekę sprawuje kierowca – mówi Beata Kesch. – Dopiero prawnie wystosowane pismo i skarga na działanie wójta do rady gminy poskutkowała tym, że od 1 stycznia 2017 r. dzieci otrzymały opiekuna. Od tej pory jest spokój i wszystko przebiega jak należy.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz