Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Szlabany mobilności

03.11.2017
Autor: Jan Arczewski, fot. Mateusz Różański
Źródło: Integracja 4/2017
Jan Arczewski

Każdy człowiek rodzi się nie po to, aby tylko żyć, ale by żyć na miarę swoich oczekiwań i możliwości. Dlatego też zarówno on, jak i jego otoczenie powinno uczynić wszystko, aby mógł rozwijać się, przybliżać się do pisanej mu doskonałości, a przez to stawać się coraz bardziej szczęśliwym.

Wsparcie instytucji

Życie często nas zaskakuje i niekoniecznie pozytywnie. Choroby, wypadki i im podobne wydarzenia sprawiają, że niekiedy musimy nadać życiowej drodze nowy kierunek, zacząć wszystko od nowa. Oczywiście to, na ile udaje się tego dokonać, zależy w dużej mierze od nas, predyspozycji, mobilności, ale też wsparcia ludzi i instytucji, których priorytetowymi zadaniami jest to, aby w takich sytuacjach pomagać.

Ostatnio namnożyło się różnego rodzaju ośrodków pomocy w sytuacjach trudnych, zwłaszcza tych, których główną rolą jest doradztwo zawodowe czy też pomoc w nabyciu nowych umiejętności, aby można było odnaleźć się w nowej sytuacji życiowej, „powtórnie narodzić się”, zacząć normalnie funkcjonować, ponownie cieszyć się życiem.

Czy rzeczywiście instytucje powołane w tym celu spełniają swoje zadanie? Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, bazując na własnych doświadczeniach. Posłużę się przykładami.

Komu służą inicjatywy?

Kasia skończyła pedagogikę. W życiu radziła sobie raz lepiej, raz gorzej. Jako osoba chora psychicznie w pewnym momencie postanowiła się przekwalifikować. Znalazła ofertę szkoleniową popieraną przez jej stowarzyszenie. Jakież było jej rozczarowanie, gdy po kilku godzinach kursu organizatorka podsunęła jej do podpisania papierek, że odbyła tych lekcji kilkanaście. Kasia w życiu nie skrzywdziła nawet muchy, bo to wrażliwa i uczciwa osoba. Po tym doświadczeniu nie ma już ochoty na dodatkowe napięcia i stres, a przez to i zmiany w swoim poszarzałym – nie ze swojej winy – życiu. A tak bardzo chciała i próbowała to zmienić.

Marek ma epilepsję. Każdy, kto zetknął się z tą chorobą, doskonale wie, jak trudno znaleźć pracę nawet po kilku fakultetach. Przechodzi więc różne kursy, na których prowadzący dają mu nowe nadzieje na poprawę jakości życia. Ostatnio bardzo się rozczarował. Organizator w ramach kilkudziesięciogodzinnego kursu nabywania nowych umiejętności proponował wyjścia na basen, do kina i sauny. Zrezygnował więc ze szkolenia, bo jak słusznie podkreśla, „chce pracować, a nie balować”.

Piotrek jest osobą z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym. Zaproponowano mu udział w szkoleniu w formie turnusu rehabilitacyjnego. Okazało się, że program zajęć był prowadzony mało zrozumiałym dla niego językiem. Dużo trzeba było notować, a on ledwie opanował sztukę pisania. Po czasie wyszło na jaw, że uczestnicy to osoby z normą intelektualną, a jemu zaproponowano wyjazd z braku chętnych.

Prośba do organizatorów

Rodzi się więc pytanie: komu służą tego typu inicjatywy? Wszystko wskazuje na to, że nie ich głównym adresatom, ale organizatorom, dla których są szansą na spore dochody. Zamiast wychodzić naprzeciw osobom próbującym się odnaleźć w nowych sytuacjach, wspierać ich mobilność, przynoszą odwrotny skutek. Po takich doświadczeniach potrzeba dużo czasu, aby na nowo się pozbierać, zacząć szukać pomysłów na życie i sposobów ich realizacji.

Oczywiście, jest dużo szkoleń, kursów, doradztwa zawodowego, które pomogły w samorealizacji. Dlatego ciągle warto próbować i nawet mimo porażek szukać
nowych rozwiązań, aby żyć, a nie wegetować.

Do organizatorów tego typu programów pomocowych mam jedną prośbę, aby, zanim zaczną je realizować, odpowiedzieli sobie na pytanie: czy tego typu działalność ma być formą pracy i służby drugiemu człowiekowi? Człowiek, zwłaszcza w sytuacji kryzysowej, potrzebuje w sposób szczególny odczuć, że tam, gdzie uda się po pomoc, będzie kimś najważniejszym, a nie tylko kolejnym, który o tę pomoc się zwraca.


Jan Arczewski – od dzieciństwa choruje na rdzeniowy zanik mięśni i porusza się na wózku. W Domu Pomocy Społecznej Kalina w Lublinie, w którym od 32 lat mieszka i pracuje jako psycholog, stworzył Telefon Zaufania dla Niepełnosprawnych (81 747 98 21). Odbył dziesiątki tysięcy rozmów. Problemy, z którymi zwracają się do niego ludzie, dotyczą wszystkich sfer życia, nie tylko psychologicznej czy egzystencjalnej. Jest finalistą konkursu „Człowiek bez barier 2004” i pierwszym laureatem Nagrody Prezydenta RP „Dla dobra wspólnego” (2016).

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • bdb tekst!!!
    Waldemar W.
    07.11.2017, 12:21
    Dziękuję, że napisałeś o tych patologiach. Do nich można by dorzucić specjalistyczne szkolenia z programowania skierowane dla ON z najniższym wykształceniem, szkolenia dla ON ze wsi organizowane w super-hotelach warszawskich, fikcyjne staże, te same od lat broszury... I wiele innych przedsięwzięć pro-aktywizacyjnych finansowanych ze środków PFRON i Unijnych. W najwyższym stopniu służą one organizatorom, wykładowcom i instruktorom i ich niebotycznym zarobkom. Najciekawsze, że nikt z decydentów i dysponentów środków publicznych nawet nie chce tego kontrolować by nie zachwiać tak potrzebnymi im wszystkim statystykami wzrostu.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas