Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

„Nazywałeś nas i siebie Trojaczkami”. Najbliżsi współpracownicy do Piotra Pawłowskiego

10.10.2018
Autor: Janka Graban i Michał Walewski, fot. archiwum Integracji
Janka Graban, Michał Walewski i Piotr Pawłowski

Jest tam. A tutaj nie ma nic prócz drżenia, 
oprócz słów odszukanych z nicości – 
ach, zostaje ci jeszcze cząstka tego zdziwienia, 
które będzie całą treścią wieczności.

(Karol Wojtyła)

 

 

Kochany Szefie!

I oto stało się nieoczekiwane. Dokonało się nad ranem o 2.50 w poniedziałek 8 października 2018 roku. Wcześniej pojawiła się wiadomość, że trafiłeś do szpitala nagle, bo to zawsze wydaje się nagle..., a potem – mam wrażenie – że Integracja umierała przez tydzień razem z Tobą. Ta świadomość podcięła nam skrzydła, ale pamiętaliśmy o powtarzanych przez Ciebie słowach Antoine’a de Saint-Exupéry’ego, według którego „przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać”.

Przyjaciół – dzięki Tobie, Szefie – mamy wielu, nigdy w to nie wątpiliśmy, ponieważ dawali temu wyraz w codziennej współpracy i wsparciu naszych projektów. Zespół Integracji trwał w milczeniu na stanowiskach, wykonując swoje obowiązki. To najpiękniejsza forma oddania Ci czci i wyraz wdzięczności. Kto tylko mógł, odwiedzał Cię i dawał wsparcie Żonie i Rodzicom, dla których umierałeś drugi raz. Niepojęty dramat muszą teraz unieść. Prawda jest jednak taka, że bardzo chciałeś odejść przed nimi i dostałeś tę łaskę. Wiem, że teraz nie opuścisz Ewy, Mamy i Taty, otaczając ich swoją opieką i wstawiennictwem...

W felietonie Matka w 2017 roku napisałeś: „Moja Mama robiła wszystko, aby nie tylko ulżyć mi w cierpieniu, ale wprowadzić na drogę samodzielności i niezależności...  „Jest jedna miłość, która nie liczy na wzajemność, nie szczędzi ofiar, płacze, a przebacza, odepchnięta wraca – to miłość macierzyńska”. (J.I. Kraszewski). Odkąd mieszkam z żoną, w pełni rozumiem, jakie konsekwencje mojej brawury spadły na Mamę. Po moim wypadku oboje Rodzice bardzo ograniczyli kontakty ze znajomymi i przestali wyjeżdżać na urlopy. Ponieśli koszty, których w żaden sposób nie można oszacować?”.

Z równie wielkim oddaniem wypowiadałeś się o Żonie Ewie, która po ślubie stała się najważniejszą osobą w życiu, choć rodzice nieustannie wspierali Was w działaniach. „Bardzo długo zwlekałem z decyzją o małżeństwie, bo po wypadku długo wydawało mi się, że będę musiał z ludźmi być w zupełnie innych relacjach. Ewa przywołała mnie do porządku, powtarzała, że wózek nie zwalnia z jakichkolwiek obowiązków czy odpowiedzialności” – pisałeś.

Byłeś najlepszym Przyjacielem dla wielu z nas. Za to Szefem bardzo trudnym, bo nikt nie był w stanie Ci dorównać, nadążyć za Tobą, za pomysłami, których miałeś bez liku. Można by nimi obdzielić kilka organizacji. Nie odpuszczałeś nikomu, a najbardziej sobie. Nie oszczędzałeś się w trudzie budowania Integracji jako profesjonalnej organizacji działającej na rzecz osób z niepełnosprawnościami. Kochałeś ludzi miłością niekiedy surową, ale wspierającą i motywującą do rozwoju. Wyrazem tej bezwarunkowej miłości jest magazyn „Integracja”, której pierwszy numer ukazał się w październiku 1994 roku. Twoje życie, Szefie, to ciąg metafizycznych przypadków i przypadłości.

A teraz jeszcze słowo od nas, Szefie, Twoich pretorian – Janki i Michała. Nazywałeś nas i siebie Trojaczkami, więc Twoje odejście dotyka nas w szczególny sposób. Mieliśmy niecodzienny zaszczyt i zwyczajną ludzką radość bycia z Tobą najbliżej w codziennych czynnościach, takich jak: jedzenie, picie, poprawienie marynarki, ułożenie ręki, przekładanie kartek podczas czytania czy pisanie pod Twoje dyktando na komputerze. Michał robił jeszcze wiele więcej... Czasem śmieliśmy się z Tobą, bo co jak co, ale poczucie humoru miałeś ogromne i wyborne. Także na swój temat, np. związany z tym, że niektórzy ludzie są pewni Twojego udawania, że sam nie możesz nic zrobić… Tylko nieliczni wiedzieli, ile zachodu i czasu potrzeba, abyś przyjechał, Szefie, do pracy i z niej wrócił do domu. Ile wokół Ciebie gromadziło się anielskich rąk, zaczynając od Pani Jadzi..., prawie każdego rana.

Bardzo dziękujemy, że byłeś w naszym życiu, że mieliśmy szansę służby nad służbami, z której więcej braliśmy, niż umieliśmy dać.  Że zaufałeś naszym sercom i wspierającym Cię rękom, że nas zabrałeś w swoją podróż.

Rozstania niby przypadkowe
kiedy żyć nie wypada a umrzeć nie wolno
jest taka wdzięczność kiedy chcesz dziękować
za to że niosą ciebie nieznane ramiona
a to czego nie chcesz najbardziej się przyda
szukasz w niebie tak tłoczno i tam też nie widać..
.

(ks. Jan Twardowski, Wdzięczność).

Osierociłeś, Kochany Szefie, każdego, kto Cię znał, bliżej, dalej czy najdalej. Rainer Maria Rilke pisał:

Każdemu daj śmierć jego własną, Panie.
Daj umieranie, co wynika z życia,
gdzie miał swą miłość, cel i biedowanie...”.

Tak jak Ty, Szefie, który odszedłeś tak naprawdę w biegu. Odszedłeś, aby stworzyć Integrację w niebie, jak zapowiadałeś...

 

Osieroceni Janka i Michał
wraz z całym Zespołem Integracji

Komentarz

  • Pożegnanie
    Agnieszka
    13.10.2018, 22:25
    Chciałabym tak żyć zeby zostało po mnie takie pozegnanie. Oddaje wszystko co robił Pan Piotr. Wspaniały Człowiek. Cieszę się, że mialam okazję poznać osobiście

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas