Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Dziękuję za spotkanie i do zobaczenia Piotrze…

17.10.2018
Autor: Magdalena Gajda
Magdalena Gajda

To moje najbardziej przejmujące wspomnienie Piotra… Jest zimowy, bardzo mroźny dzień, kilkanaście lat temu. Piotr wraca ze służbowego spotkania do biura „Integracji” przy ul. Dzielnej 1 w Warszawie. Michał, jego asystent wyprowadza wózek inwalidzki Piotra z samochodu. Piotr się śpieszy. Nie czekając na Michała, który wyładowuje z auta dokumenty, jedzie po oblodzonym podjeździe i chodniku wprost pod zamknięte drzwi biura. Sparaliżowanymi rękoma nie może dosięgnąć ani klamki, ani dzwonka. Nie ma przy sobie telefonu, aby zadzwonić do nas i poprosić o otwarcie drzwi. Więc czeka…

Ten kto był na „Dzielnej” wie, że ustawienie wewnętrze ścian uniemożliwia osobom znajdującym się w pomieszczeniu szybkie dostrzeżenie tego, co dzieje się za drzwiami wejściowymi. Nie pamiętam więc, kiedy zorientowaliśmy się, że nasz Szef stoi pod drzwiami. Nie pamiętam jak długo Piotr siedział w swoim wózku na siarczystym mrozie, okryty jedynie narzuconą na ramiona kurtką. Pamiętam, że kiedy w końcu wjechał do biura nie powiedział do nas ani słowa. Pamiętam, że i my nie wymówiliśmy wtedy ani słowa. Zawstydzeni spuszczaliśmy wzrok, nie mogąc spojrzeć sobie nawzajem w oczy. Pamiętam też, że dopiero po jakimś czasie Piotr poprosił o gorącą herbatę i o to, żeby przez pół godziny zostawić go w spokoju, a my uszanowaliśmy jego prośbę.

Ta sytuacja – niecodzienna, intymna – dotknęła i Piotra, i nas. Bo oto byliśmy świadkami i mimowolnymi sprawcami tego, że nasz Szef, twórca i prezes jednej z największych polskich organizacji pozarządowych, człowiek, który tak stanowczo kształtował polski system wsparcia i opieki nad milionami osób z niepełnosprawnościami – poczuł się pokonany. Nie przez instytucje, prawo, polityków, niechęć do zmian – te walki zawsze wygrywał. Piotra pokonało własne, niedoskonałe ciało, mróz i zamknięte drzwi.

To moje najbardziej przejmujące wspomnienie Piotra. Dla mnie osobiście oznaczało przedefiniowanie pojęcia: szczęście. Szczęście to stan, kiedy mogę podejść do drzwi, sama je otworzyć i wejść do środka, aby nie marznąć na mrozie…

Piotrze,

Kiedy w 2003 r., zaczynałam współpracę z „Integracją” wiedziałam o organizacjach pozarządowych tylko tyle, że istnieją. Po 10 latach pracy dla „Integracji” zdecydowałam się założyć własną fundację. Nie odważyłabym się nigdy na ten krok, gdyby nie to wszystko czego się w „Integracji” nauczyłam – od Ciebie i od innych osób, które w „Integracji” spotkałam. Mówię z całą mocą – ten, kto otwiera własną organizację społeczną, nie mając wiedzy i doświadczeń w pracy w tym sektorze jest szaleńcem. Bo organizacja pozarządowa to najtrudniejszy biznes na świecie. Zaręczam Wam, że wielu menedżerów, biznesmenów po kilku  tygodniach pracy dla organizacji pozarządowej, stykając się z naszymi problemami i dylematami misyjnymi, organizacyjnymi, finansowymi i personalnymi, spakowałoby swoje rzeczy i uciekło z powrotem do komercji lub instytucji publicznych. Bo zaręczam Wam, że prościej, łatwiej sprzedać zwykłe kubki na kawę czy usługi szewskie, niż przekonać ludzi do wsparcia jakiejś idei, zachęcić ich do działania na rzecz innych ludzi i wciąż utwierdzać ich w przekonaniu, że nie wolno im się poddawać.

Ja sama, dopiero gdy zaczęłam prowadzić własną fundację zrozumiałam i doświadczyłam na własnej skórze pod jak wielką presją ludzkich dramatów i nadziei, oczekiwań – często sprzecznych – różnych środowisk, czasu, w którym trudno zmieścić pracę, działalność społeczną, chwile dla siebie i dla bliskich oraz kruchego zdrowia, które zawodzi wówczas, gdy najbardziej go potrzebujemy – żyją liderzy organizacji społecznych. Przyznaję, kilka razy chciałam się ugiąć pod tą presją i zamknąć fundację. Ale wtedy przypominałam sobie Ciebie Piotrze i mówiłam sobie: Piotr nie może ruszyć nawet jednym palcem, a otworzył tyle drzwi, to i ja dam radę skoro mam sprawne obie ręce i nogi… I na zawsze zapamiętam Twoje zapewnienie, podczas naszej ostatniej rozmowy telefonicznej: Potrzebujesz coachingu? Przyjeżdżaj, już ja Ciebie ustawię…

Piotrze,

Nie będę Ci przypominać wszystkich Twoich osiągnięć. Jestem pewna, że masz taką swoją własną listę sukcesów, połowicznych zwycięstw, porażek i spraw niezałatwionych. Ale gdy myślisz o sukcesach, umieść proszę na najwyższej pozycji: nas, ludzi z „Integracji”. Przez 25 lat było nas wielu. Gdy odchodziliśmy, na nasze miejsce pojawiali się nowi. Dziś ludzie z  „Integracji” są pracownikami najważniejszych instytucji państwowych, prowadzą własne firmy, zasiadają w zarządach lub prowadzą z sukcesami własne organizacje pozarządowe. Stworzyłeś w „Integracji” całe zastępy ludzi, którzy tworzą lepszy świat. Czuwaj nad nami. A gdy ktoś, tam na górze podejdzie do Ciebie i zapyta: kto to? - wskazując na jednego z nas odpowiedz z dumą: Znam Ją. Znam Jego. To jest dobry człowiek!

Piotrze,

Jeśli liczyłeś na jakieś spektakularne zakończenie, jakiś burzliwy akord słowny to przepraszam, że Cię zawiodę. Dla mnie, podobnie jak dla Ciebie, śmierć jest początkiem nowego życia. W innym wymiarze i innym sensie, ale życia. Nie powiem Ci więc dramatycznie: żegnaj. Powiem to co zawsze: dziękuję za spotkanie i do zobaczenia Piotrze.

Magdalena Gajda
Fundatorka i Prezes Fundacji Osób Chorych na Otyłość OD-WAGA
Społeczny Rzecznik Praw Osób Chorych na Otyłość
Przedstawicielka Polski w Europejskiej Radzie Pacjentów Chorych na Otyłość

Komentarz

  • Trochę żenada
    Marcin
    17.10.2018, 14:57
    Po przeczytaniu tego tekstu naszła mnie jedna myśl, pewnie nie tylko mnie. Chcecie zmieniać dostępną przestrzeń, wręczacie jakiejś certyfikaty bez barier .... a nie umiecie dostosować własnej placówki? Żenująco to wyszło, nie uważacie?. I przedstawianie swojego prezesa jako jakiegoś ignoranta, co za problem powiedzieć do asystenta otwórz mi drzwi i wróć do auta po papiery?

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas