Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Walka o normalność – wywiad z Ewą Pawłowską

04.03.2019
Autor: rozm. Tomasz Przybyszewski, fot. Integracja
Źródło: Integracja 1/2019
Ewa Pawłowska

Ewa Pawłowska w szczerym wywiadzie opowiada o swojej prywatnej walce i drugiej misji Integracji – o godność pacjenta i prawo do profesjonalnej opieki medycznej.

 

Tomasz Przybyszewski: Nie każdy decyduje się na batalię w sprawie o błędy lekarskie po śmierci bliskiej osoby. Kolejne etapy postępowania to grzebanie w niezabliźnionej ranie...

Ewa Pawłowska: To jest grzebanie w ranie, i to codziennie, co chwilę. Myślę o tym w każdej minucie swojego życia. Piotr jest ze mną cały czas, ciągle też wracam do tych traumatycznych wydarzeń. Wydarzeń, które bardzo chcę wyjaśnić. Obiecałam Piotrowi nad jego grobem, że tego nie zostawię. Niejako przy okazji mojej prywatnej walki zrodziła się misja pod hasłem walki o godność pacjenta i prawo do profesjonalnej opieki medycznej. Pragnę przekuć to tragiczne doświadczenie w coś dobrego. To dobro zaowocuje już dla innych ludzi. Zmniejszy ryzyko występowania takich dramatycznych sytuacji i pozwoli uszanować godność każdego pacjenta. Jest to więc kolejna, nowa misja Integracji. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by ją realizować. Choćby nie wiem, jak bolało.

Ta sprawa jest dla Ciebie na pewno bardzo bolesna. Nie miałaś ani chwili wahania, żeby po prostu odpuścić?

Nie, nie miałam. Jest zupełnie odwrotnie, moja determinacja rośnie. To paradoksalne uczucie, ponieważ z jednej strony rzeczywiście to boli coraz bardziej i bardziej, ale z drugiej strony powoduje, że determinacja narasta. To daje też siłę, dlatego wierzę, że zrealizujemy tę misję, że doprowadzimy do trwałych zmian, które przyniosą korzyść innym ludziom.

Na czym te zmiany będą polegać i kiedy miałyby nastąpić, bo np. walka o „koperty” dla najbardziej potrzebujących osób z niepełnosprawnością, która doprowadziła ostatecznie do zmiany prawa, trwała ponad 10 lat.

Podjęłam się tej misji ze świadomością, że nie będzie to krótki proces. Jak długi? Nie wiemy. To się okaże. Tego nikt nie jest w stanie w tej chwili ocenić. Myślę jednak, że każdy, nawet mały sukcesik i działanie krok po kroku, to już jest wielka zmiana i początek kolejnych. Na czym natomiast miałaby polegać? Mam takie proste marzenie, żeby w służbie zdrowia odpowiedni ludzie byli na odpowiednich stanowiskach. Ludzie wrażliwi, którzy potrafią szanować godność pacjenta, godność drugiego człowieka.

Czyli marzy Ci się... normalność?

Tak! To paradoks, ale marzymy o normalności. Jaki z tego wniosek? Nie jest normalnie. Nie jest tak, jak powinno być, i nie ma na to naszej zgody.

Połowę swojego życia przepracowałam jako położna w szpitalu. Jak się okazuje, wzorcowym, ale dla mnie to był normalny szpital. Dlatego jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy pacjentki gorąco dziękowały mi, że jestem miła, serdeczna, że gdy pierwszy raz witam się z nimi, przedstawiam się, mówię, kim jestem, co ja tu robię, pytam, w jaki sposób mogę pomóc. Widziałam wtedy szeroko otwarte ze zdumienia oczy. Tymczasem dla mnie to jest normalne postępowanie pracownika służby zdrowia, który ma kontakt z pacjentem. To nie są rzeczy wielkie. To nie kosztuje.

To jednak znaczy, że żyjemy w jakichś absurdalnych czasach, kiedy normalne zachowanie personelu medycznego jest traktowane jako coś wyjątkowego.

Tak, budzi zdziwienie, zaskakuje. A nie tak ma być. Dla mnie to są naturalne zachowania, będące wyrazem szacunku do godności człowieka. Kiedy rozmawiam z pacjentem, to robię to w warunkach szanujących jego intymność. Nikt nie podsłuchuje, nikt nie podgląda, mamy rzeczywiście czas i przestrzeń na to, żeby spokojnie porozmawiać. Proste rzeczy. To nie są sprawy, które wymagają ogromnych nakładów finansowych. One zależą ode mnie jako pracownika służby zdrowia, od mojej kultury, odpowiedzialności i takiego zwykłego szacunku do drugiego człowieka. Nie potrzeba tu pieniędzy. Kojarzy mi się to z walką Piotra z barierami w ludzkich głowach. To dokładnie to samo.

Wiadomo, że medycyna to nie jest matematyka, nie zawsze dwa i dwa to cztery, a lekarz to nie cudotwórca, który zawsze uratuje. Rozumiem jednak, że chodzi o coś innego, o to, żeby pacjent był kimś istotnym?

Żeby był dostrzeżony jako człowiek, a nie jako jednostka chorobowa. Nie jako wyrostek leżący na czwartym łóżku, tylko jako pan Jan, który ma problem z wyrostkiem. To takie proste! Przez wiele lat obserwowałam, jak wielkie znaczenie ma komfort psychiczny pacjenta, gdy ma zapewnione poczucie bezpieczeństwa, gdy ufa lekarzom i pielęgniarkom. Proces terapeutyczny z wykorzystaniem sprzętu, farmakologii – to jedna sprawa. Natomiast psychika to potęga! Stworzenie pacjentowi warunków, w których czuje się komfortowo, zdobycie jego zaufania do propozycji postępowania terapeutycznego czyni cuda. Wzbudza w człowieku motywację i chęć do współpracy, włożenia maksymalnego wysiłku do osiągnięcia celu, czyli... po prostu wyzdrowienia.

Niektórzy przedstawiciele personelu medycznego mogą powiedzieć, że na takie traktowanie pacjentów nie mają czasu. Albo ochoty, gdyż są na dyżurze zbyt wiele godzin.

To nie jest tłumaczenie. Ten człowiek jest lekarzem i jego obowiązkiem jest zapewnienie pacjentowi jak najlepszych warunków, szanowanie jego praw. Jednym z nich jest choćby prawo do kontaktu z rodziną. Czy lekarzowi się to podoba, czy nie, takie jest prawo pacjenta. Nie ma tu miejsca na widzimisię doktora.

Pacjenci często nie mają świadomości, jakie mają prawa. A nawet jeśli je znają, boją się egzekwować.

Boją się, bo wiedzą, że są bezradni nie tylko wobec swojej choroby, ale czasem wobec ludzi, w których ręce powierzają swoje zdrowie, swoje życie. Są od nich zależni, nie chcą się więc narazić.

Zastanawiam się, na ile ta nowa, druga misja Integracji, czyli walka o godność pacjenta, jest możliwa w opozycji do środowiska medycznego, a na ile wspólnie z tym środowiskiem. Wydaje się, że bez współpracy trudno będzie coś osiągnąć.

Tak, współpraca jest niezbędna. Dlatego będziemy pokazywali przykłady ludzi, którzy są oddani swojej pracy, mają serce na dłoni. Są wzorowymi pracownikami służby zdrowia. Nie chcę narzekać na wszystkich, bo wiem, że wśród personelu medycznego jest wiele osób oddanych, empatycznych, przejmujących się losem pacjenta.

Może część środowiska medycznego też chce zmian?

Myślę, że tak. Bo wydaje mi się, że ci profesjonalni, oddani lekarze źle się czują w środowisku tych niezaangażowanych, nieodpowiedzialnych.

Pamiętam, że gdy zaczynałam pracę w szpitalu św. Zofii w Warszawie, trwało budowanie zespołu. Tym, którzy nie byli w stanie szczerze uśmiechać się do pacjentek, informować o stanie zdrowia, czyli traktować po ludzku, podziękowano za współpracę. Albo zwolnili się sami, bo stwierdzili, że nie stać ich na to, żeby być miłymi w stosunku do pacjentek.

Ogromna jest tu rola szefa, który postawi pracownikom odpowiednie wymagania. To się jednak wiąże również z systemem kształcenia pracowników służby zdrowia. Czy lekarzy uczy się na studiach szanowania godności pacjenta? Nie. Dlatego chcemy też pracować z uczelniami medycznymi, z całym środowiskiem medycznym, które pragnie zmian. Krok po kroku.


Okładka magazynu Integracja. Na zdjęciu tył karetki pogotowia, na dole napis: godni@niepelnosprawni.plArtykuł pochodzi z pierwszego w 2019 r. numeru magazynu „Integracja”.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach (w dostępnych PDF-ach).

Przeczytaj cały numer 1/2019 magazynu „Integracja” (dostępny plik PDF, 3,35 MB).

Komentarz

  • Pani Ewo trzymam za Panią kciuki
    Anna
    07.03.2019, 20:41
    brakuje takich osób jak Pani

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas