Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Co z Tobą będzie, kiedy mnie zabraknie?

28.10.2010
Autor: Magdalena Gajda
Źródło: IntegracjaInfo

Kochany Arku! To ja – Twoja Mama. Muszę Ci powiedzieć coś ważnego, choć wiem, że mnie nie zrozumiesz. Niedawno dowiedziałam się, że jestem bardzo chora. Może się tak zdarzyć, że już się nie zobaczymy. Zostawiam Ci ten list, abyś wiedział, jak bardzo jesteś dla mnie ważny.

Kochany Arku!

Urodziłeś się mając zaledwie 29 tygodni. Mocno parłam, aby wydać Cię na świat, a Ty – choć niewielki – dzielnie mi w tym pomagałeś. Tak bardzo chciałeś żyć! Po porodzie nie trzymałam Cię długo w ramionach. Zabrali Cię na oddział wcześniaków, do którego dostępu broniły szyby zamalowane białą farbą. Mogłam odwiedzać Cię tylko raz na dobę. Patrzyłam na Ciebie - na te moje 1400 gramów szczęścia - jak leżysz w inkubatorze i walczysz o każdy oddech. Pamiętasz? Bałeś się też ciemności – krzyczałeś i płakałeś, gdy ktoś przykręcał światło.

Wyjęli Cię z inkubatora po dwóch miesiącach. Nie było po Tobie widać, że jesteś ciężko chory, ale ja wyczuwałam, że coś jest nie w porządku. Widziałam, że nie rozwijasz się tak, jak inne dzieci – nie podnosisz główki, nie chcesz siadać… Byłam młoda, miałam 23 lata. Lekarze nie traktowali mnie poważnie. Zbywali moje pytania o twoje zdrowie. Dopiero gdy wybuchłam gniewem, powiedzieli mi, że nie będziesz widział. Jeszcze nie zdążyłam się z tym pogodzić, kiedy usłyszałam, że to jeszcze nie koniec. Miałeś 9 miesięcy, kiedy lekarze postawili ostateczną diagnozę. Ta choroba, która sprawia, że nie możesz się sam poruszać i nie rozumiesz tego, co do Ciebie mówię, to mózgowe porażenie dziecięce.

Drogi Synku!

Tak jak Ty kiedyś walczyłeś o oddech, tak ja zaczęłam walczyć o to, aby każdy dzień Twojego życia stał się lepszy. Odnalazłam ośrodek, do którego codziennie jeździłam z Tobą na rehabilitację. Leżąc w inkubatorze musiałeś wiele razy tracić oddech, a jego brak spowodował ogromne i niestety nieodwracalne zmiany w mózgu. Na przywrócenie jego „jasności” nie było już szans. Musiałam zaakceptować to, że nigdy nie powiesz do mnie: „Mamo”. Jedyne, co było możliwe, to usprawnienie Twoich porażonych rąk i nóg. Tak mi się wtedy wydawało… Kiedy miałeś 15 lat specjaliści z ośrodka uznali, że dalsza rehabilitacja nic Ci nie pomoże – zacząłeś tracić także i mięśnie - i wypisali Cię.

Teraz przez cały dzień byłeś w domu. Z nami – ze mną, z Tatą i z Twoimi młodszymi Siostrami bliźniaczkami. Wybacz mi, Synu, że nie byłam tylko dla Ciebie. Tak bardzo pragnęłam mieć zdrowe dziecko. Ty nie wiesz i na szczęście nigdy się nie dowiesz, jak to jest, kiedy rodzina oddala się, kiedy przyjaciele odchodzą jeden po drugim, kiedy zostajesz sam tylko dlatego, że masz chore dziecko, którym trzeba się opiekować przez 24 godz. na dobę. Tak – chciałam mieć jeszcze jedno i to zdrowe dziecko. Żeby słyszeć jego gaworzenie i śmiech. Żeby uczyć je mówić i chodzić. I żeby nie zwariować…

Żyliśmy więc w piątkę w 30-metrowym mieszkaniu. Miałeś swoje upodobania. Potrafiłeś miną pokazać, czy jest Ci dobrze, czy źle. Nie lubiłeś spać. Często urządzałeś mi w nocy pobudki. Lubiłeś za to jeść, co mnie i radowało, i przerażało, kiedy stawałeś się coraz starszy i coraz cięższy. Tym bardziej, że na Tatę mogliśmy już coraz mniej liczyć… Bywały dni, kiedy Bliźniaczki dzwoniły do mnie do pracy z płaczem: Mamo, przyjdź, w domu jest bałagan, Tata pijany, a Arek nienakarmiony i już pachnie amoniakiem. Wyrywałam się więc choć na pół godziny, żeby założyć Ci czystą pieluchę i zrobić porządek w mieszkaniu. Najtrudniej było Cię myć. Każdego wieczora brałam Cię na ręce i zanosiłam do wanny prosząc cicho: Syneczku, pomóż mi choć trochę – a Ty instynktownie przytrzymywałeś się mojej szyi, tak jakbyś chciał choć odrobinę mi ulżyć. Nie lubiłeś też łez, smutku i gniewu. Nauczyłam się więc denerwować i płakać w ukryciu, a Tobie pokazywać tylko uśmiechniętą twarz.

Arku, wierz mi - to nie była łatwa decyzja

Miałeś 17 lat, kiedy jeden ze znajomych rodziny jako pierwszy powiedział mi: Ewa, nie dasz rady. Zastanów się. Może by oddać Arka do ośrodka. Tam się nim fachowo zajmą… Byłam oburzona taką propozycją – jak można pozbyć się własnego dziecka? Tym bardziej, że było chore. Zapierałam się, ryczałam, ale patrzyłam też na swoje zmaltretowane ręce, smarowałam swój coraz bardziej obolały i krzywiący się kręgosłup i w duchu przyznawałam im przynajmniej częściową rację. Bałam się o Bliźniaczki – że również ich życie skupi się wokół opieki nad Tobą, a przecież miały prawo do własnego. Ale przede wszystkim bałam się o Ciebie… Co się stanie, jeśli któregoś dnia nie będę mogła Cię już unieść, żeby zmienić Ci pampersa, albo wyjść z Tobą na spacer, albo wybuchnie pożar lub woda zaleje mieszkanie, a ja nie będę miała siły wynieść Cię z niego...?

Pewnego dnia przyjechała do nas siostra zakonna z jednego z ośrodków, które opiekują się ludźmi tak chorymi, jak Ty. Patrzyła przerażona na tę ciasną klitkę, w której mieszkaliśmy i wypytywała o Ciebie – na ile jesteś samodzielny, ile rozumiesz? Wtem do mieszkania „wtoczył się” pijany Tata. Wierz Synku – to wtedy zrozumiałam, że poza domem będzie Ci wygodniej i bezpieczniej.

Zawiozłam Cię do ośrodka dokładnie 23 czerwca 2001 roku. Po raz pierwszy cieszyłam się, że nie jesteś świadomy tego, co się wokół Ciebie dzieje. Wystarczy, że ja płakałam. Twojego płaczu bym nie zniosła. Odwiedzam Cię co 5-6 tygodni. Nigdy nie mówię personelowi, w który dokładnie dzień przyjadę, ale skoro Ty za każdym razem jesteś czysty, zadbany, najedzony, to znaczy, że i na co dzień jest Ci tam dobrze. Wiem, że mnie poznajesz i czekasz – na mnie i na moje łakocie, które tak lubisz. Widzę też jak boczysz się na mnie, gdy uznajesz, że nie było mnie zbyt długo.

Kochany Arku!

Nie było mnie u Ciebie już 12 tygodni. Na tak wiele dni jeszcze się nie rozstawaliśmy i wiem, że będziesz mi miał to za złe. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że ostatnie tygodnie spędziłam w szpitalu. Niedawno dowiedziałam się, że jestem bardzo chora. Mam nowotwór. Obiecuję Ci, że będę walczyć z chorobą, ale mam 50 lat, jestem osłabiona i może się tak zdarzyć, już Cię nigdy nie pocałuję, że już się nigdy nie zobaczymy.

Jeśli przegram, będę odchodzić spokojna o Twój los. Spokojna, że zostawiam Cię wśród ludzi, którzy zatroszczą się o Ciebie najlepiej jak potrafią. Zamiast mnie, odwiedzać Cię będą bliźniaczki, które tak jak kiedyś dzieliły się z Tobą każdym batonikiem, tak teraz dzielić się będą ciepłem, które im przekazałam. A jeśli i Ty któregoś dnia odejdziesz, nie obawiaj się – spoczniemy obok siebie. Tak blisko, żebym mogła w każdej chwili Cię przytulić.

Twoja Mama
 


Większość kobiet w ciąży – jeśli jeszcze nie poznały płci swojego dziecka – na pytanie: kogo chciałabyś urodzić: chłopca czy dziewczynkę, odpowiada – nieważne, byleby było zdrowe. Narodziny dziecka chorego albo późniejsze nabycie przez nie niepełnosprawności w wyniku choroby lub wypadku wzbudza w rodzicach dużo obaw dotyczących jego przyszłości. Jedną z największych jest ta, czy będzie ono samodzielne, czy da sobie radę w przyszłości bez pomocy rodziców. A im bardziej złożona choroba, niepełnosprawność, tym większy strach, co się stanie z dzieckiem, gdy jego opiekunowie zestarzeją się na tyle, że sami będą wymagać wsparcia, albo odejdą.

Mówi się o nich: niepełnosprawni niesamodzielni. Niesamodzielność to coś więcej niż niepełnosprawność. Niesamodzielni są ci, którzy w żaden sposób nie są w stanie zaspokoić swoich podstawowych potrzeb życiowych. Potrzebują przy tym wsparcia osób trzecich. Niepełnosprawni niesamodzielni to nie tylko osoby starsze i te ze znaczną niepełnosprawnością ruchową, ale też osoby z niepełnosprawnością intelektualną, chorobami psychicznymi oraz spora grupa osób z autyzmem.

Jeśli nie zostali oddani do domów dziecka w niemowlęctwie, zwykle żyją wraz z rodzicami lub innymi bliskimi dopóki ich opiekunom wystarczy sił, aby się nimi zajmować. Wielu rodziców osób z niepełnosprawnością – podobnie jak Ewa, mama 26-letniego Arka – stara się jak najwcześniej zapewnić swojemu dziecku stałą opiekę w specjalistycznym ośrodku: domu pomocy społecznej lub zakładzie opiekuńczo – leczniczym. Aby nie zrzucać odpowiedzialności za los osoby z niepełnosprawnością na jego rodzeństwo czy innych krewnych. Aby mieć pewność, że cokolwiek się z nimi stanie, niesamodzielne dziecko będzie bezpieczne. Niestety, w Polsce takich ośrodków jest wciąż za mało, a miejsca w nich zwalniają się w sposób naturalny – z chwilą śmierci pensjonariusza. To dlatego w wielu takich placówkach pod jednym dachem żyją i 20-, i 70-latkowie. Niewystarczająca ilość ośrodków zajmujących się opieką długoterminową pacjentów niesamodzielnych sprawia też, że jeszcze w wielu miejscach naszego kraju można spotkać domy, w których wspólnie żyją zniedołężniali, starzy rodzice i ich niepełnosprawne i też coraz starsze dzieci. Opiekę nad tymi drugimi przejmuje państwo dopiero wtedy, gdy zostają same.

7 września w Sali Kolumnowej Sejmu RP odbyła się konferencja pt.: „Niesamodzielni. Kto się nimi zaopiekuje, kto za to zapłaci?”. Zaproszony na spotkanie minister Michał Boni zapewnił, że opieka długoterminowa nad osobami niesamodzielnymi zostanie uwzględniona w strategii rozwoju Polski na najbliższe lata.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Złóż wniosek o pożyczkę w trybie pilnym
    Elizbeta
    27.06.2023, 01:20
    odpowiedz na komentarz
  • 2015
    Anna
    30.01.2016, 00:46
    Taki rok mamy i nic się w państwie nie zmieniło od czasu tego artykułu ,dramat
    odpowiedz na komentarz
  • Co będzie kiedy zabraknie mi sił?
    Iwona - mama Madzi
    05.02.2012, 14:08
    Ja już jestem zmęczona psychicznie, a córka ma dopiero 12 latek :( Ma silne zaburzenia emocjonalne, szczypie mnie, ciągnie za uszy, bije czasami, siłuje się ze mną, a już staje się większa ode mnie. Tylko ja ja wychowuje, jej tata odszedł, gdy miała 9 lat :( - założył nową zdrową rodzinę. Namawiają mnie już teraz bym znalazła dla córki dobry ośrodek, ale ja na to nie jestem gotowa. Serce mi pęka, jak córcia mnie molestuje psychicznie, jestem dla niej coś do wyżycia się, a kiedy ja protestuję - ona płacze i nie rozumie ze mnie to bolało. Dochodzi u niej do autoagresji w takich sytuacjach, bardzo sobie wyrywa paznokcie, włosy ciągnie swoje, uszy swoje szczypie. Ja na to nie mogę patrzeć, serce mi się kraje. A w sytuacjach właśnie nerwowych chłonie jedzenie i kolejny problem zdrowotny, przy mojej odmowie znów się zaczyna cały spektakl emocjonalny. Nie ma leków na coś czego nie ma a ona ma usunięty płat czołowy wraz z emocjami, druga półkula nie przejęła wszystkich funkcji. Zatem jak żyć, jak podołać ciężkiemu życiu w samotności. Gdyby było więcej pieniążków zapewne bym się postarała o więcej zajęć po za domem dla córci, może w ten sposób by mogła swoje emocje rozpraszać a w domu by się wyciszyła. Jednakże często choruje i znów tworzy się kółko, bo kto jak nie ja zadbam o jej zdrowie i zaopiekuje się w potrzebie? Jest odtrącana na każdym kroku, bo jest inna :( Mam jeszcze starsza córkę - zdrową, ale już dziś zapowiedziała, że nie weźmie jej do siebie kiedy będzie miała rodzinę, mam jej załatwić ośrodek :( Mam już dość czasami swojego życia, tylko ona mnie trzyma przy życiu :( Pozdrawiam Wszystkich rodziców. Bądźcie wdzięczni jeśli macie wsparcie w rodzinie i u osób trzecich - mi tego brakuje :(
    odpowiedz na komentarz
  • brat niepelnosprawny
    brygida
    06.05.2011, 19:53
    chcialabym pomuc mojemu bratu ma 36 lat i choruje od paru lat na ztwardnienie rozsiane wogule nie wychodzi z luzka i grozi mu eksmisja z mieszkania ja pragnelabym aby zamiast osrodka otrzymal mieszkanie w kturym czul by sie pewnie i bezpiecznie prosze pomuszcie mi bym mogla spelnic jego marzenie z gury dziekuje za pomoc brat sie wstydzi by sam prosic o pomoc dziekuje
    odpowiedz na komentarz
  • Pogonic oszustow z P.O.
    WKUR-ZONY na TUSKA
    22.12.2010, 16:58
    Jak długo jeszcze funkcjonować będzie – zakazany w Polsce – system argentyński Zakładu Ubezpieczeń Społecznych? System argentyński (konsorcjalny) polega na samofinansowaniu się konsumentów w ramach utworzonej grupy. Oznacza to, że pewna liczba osób podpisuje z konsorcjum umowę i wpłaca na jego rzecz określoną sumę pieniędzy, stając się tym samym uczestnikami systemu. Podobnie dzieje się w ZUS – odprowadzane miesięczne składki na ubezpieczenia ZUS służą finansowaniu osób, będących w obecnej chwili na emeryturze. Mimo tego, że system argentyński jest w Polsce zabroniony, ZUS działa nadal.Gdzie sie schowac ,gdzie sie skryc,HYCLE/Tuska>Rostowski,Wiktorow,Boni /nam nie daja zyc!!!
    odpowiedz na komentarz
  • :)
    piter d
    16.12.2010, 17:25
    to jest prawda nie mamy żadnych szans :)
    odpowiedz na komentarz
  • Ja mam tak samo...
    Dorota
    11.12.2010, 15:23
    Moj syn wlasnie skonczyl rok.Marcinek jest moim drugim dzieckiem,urodzil sie z zespolem genetycznym "cri du chat".Kto zna zespol to wie,jak ciezka jest to choroba.Jest niepelnosprawny ruchowo i umyslowo.Nigdy w zyciu nie pomyslalabym,ze mnie zycie tak doswiadczy.Mam 26 lat,jestem zdrowa,nieglupia dziewczyna a jednak tyle trudu kosztuje opieka nad Marcinem,godzenie doby miedzy rodzine,borykanie sie z brakiem pieniedzy,sil,zrozumienia,dobrej woli...I tak bardzo boli swiadomosc,ze moje dziecko jest chore.Tak sie boje co bedzie w przyszlosci...Czy dam rade?Czy starczy mi woli zycia!
    odpowiedz na komentarz
  • obiecanki
    my
    02.11.2010, 09:29
    Obiecanki-cacanki. Zawsze oszczędzają na najsłabszych. To takie niehumanitarne, niskie i podłe. Ale krzywda zrobiona tym najbardziej bezbronnym wroci do nich.Nie chcę aby tacy nami rządzili.
    odpowiedz na komentarz
  • Chorzy intelektualnie
    KRYSTYNA
    31.10.2010, 07:39
    Bardzo wzruszył mnie ten list matki.Bardzo popieram ją w tym , że puki zyje rodzina to opiekuje sie chorym, ale nie zawsze rodzina może sie opiekować chorym.np.chora matka(ojciec przeważnie nie interesuje się chorym dzieckiem. BARDZO WSKAZANE JEST TWORZENIE WIECEJ OŚRODKÓW DLA OSÓB CHORYCH, PONIEWAŻ RODZINA NATURALNIE SIĘ STARZEJE I MARTWI SIĘ CO DALEJ Z OSOBA CHORĄ. CORAZ WIĘCEJ MAŁYCH MIESZKAŃ CHRONIONYCH DLA OSOB CHORYCH INTELEKTUALNIE. MAMA CHOREGO 26 SYNA
    odpowiedz na komentarz
  • Dobry Anioł
    Bogdana
    31.10.2010, 00:43
    Witam ,mam córeczkę 15 letnią z MPD też się martwię co będzie (czekam na przeszczep wątroby) jak wiele z nas bardzo kochamy nasze dzieci, one choć nie mówią ale czują chyba bardziej niż my kochają nas! uwierz mi odwiedzisz Arka Dobre Anioły czuwają nie każą nam tak szybko odejść .Bądż silna myśl o Areczku ,zbieraj siły i szykuj się do odwiedzin!!! Pozdrawiam Bogdana z Gdyni
    odpowiedz na komentarz
  • Mama 24 latka
    Anna Przybylska
    30.10.2010, 23:38
    Mój syn jest niesamodzielny, a ja mam 47 lat. Bardzo staram się aby było mu dobrze, żeby mógł wychodzić z domu wzięliśmy z mężem kredyt hipoteczny na nowe mieszkanie z podjazdem i windą. Będę go spłacać jeszcze 23 lata, mam nadzieję, że dożyję do końca spłaty, a wtedy sprzedam to mieszkanie i będzie mnie stać na jakiś ośrodek. Od Państwa dostaję 520 zł od kilku miesięcy ( a rata kredytu 1600 zł), a wykonuję ciężką fizyczną pracę przez 24 h/dobę. Mimo niepełnosprawności syna starałam się pracować zawodowo, ale naprawdę ciężko było wszystko pogodzić. Pomimo fizycznego zmęczenia starm się być uśmiechnięta, pomimo nieprzespanych nocy funkcjonować w dzień, nie skarżę się na swój los, ale mam tylko żal, że za moją "pracę" nie otrzymuję godziwego wynagrodzenia.
    odpowiedz na komentarz
  • Odp jak sie poczujemy cywilizacyjnie-ludzko to tyle znaczymy!
    norbert(Galernik-Aptekarz-Diogenes-Wozkarz)KSN Wa!
    30.10.2010, 15:45
    Kiedys Spartanie ulomne potomstwo zrzucali ze skaly myslac ze to jest jedyne i skuteczne wyjscie z tego problemu,rozwoj cywilizacyjny Naszego spoleczenstwa roznie sie obchodzil w przeszlosci z populacja O.N.,jaki standart sobie wypracujemy to taki bedzie,a ocenia Nas przyszle pokolenia co po sobie pozostawimy dobry przyklad do nasladowania czy tez haniebny,praktycznie bez uzycia rozumu!
    odpowiedz na komentarz
  • Nasze dzieci.
    Oliwia.
    29.10.2010, 20:32
    Ten list pokazal jak wyglada cale zycie nas matek naszych ciezko chorych dzieci, i ten strach ktory idzie z nami przez te wszystkie lata gdy patrzymy na nasze skarby. To fakt ze jak jestesmy jeszcze mlode i zdrowe to walczymy by naszym dzieciom zylo sie lepiej, ale mijaja lata i nasze zdrowie i psychika wypalaja sie i wlasnie to pytanie co dalej, i to jest najgorsze ze zadna z nas nie zna odpowiedzi na to bo strach patrzec co sie dzieje w DPS, jak traktowani sa ludzie i starsi i mlodzi ktorzy nie umieja sie obronic . Tak bardzo boje sie co bedzie z moja 2-ka dzieci a wlasciwie doroslych juz ludzi, co bedzie jak mnie zabraknie. Nie wiem. Pozdrawiam wszystkich rodzicow chorych dzieci. Trzymajmy sie bo razem zawsze latwiej.
    odpowiedz na komentarz
  • Michał Boni zapewniał...
    henryk szczepanski
    29.10.2010, 19:29
    Ile razy ja już to słyszałem i nie tylko z ust M.Boniego, ale i Premiera, Ministrów i Posłów i co z tych zapewnień?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!? Puste słowa i czcza gadanina!!! Tyle z tego mają dzisaj rodziny ON.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas