Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Lista Mocy 1918-2018. Janusz Witkun

26.03.2019
Autor: Beata Dązbłaż, Fot. Archiwum Integracji
napis: Kancelaria notarialna

ur. 1938
prawdopodobnie jedyny w Polsce niewidomy notariusz

Już na studiach prawniczych (1955–1960) miał słaby wzrok, a od 1972 r. postępująca choroba oczu uniemożliwiła mu czytanie. Pracował w Departamencie Spraw Nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości, specjalizując się w prawie karnym. Ze względu na chorobę władze sądownicze ułatwiły mu przejście do biura notarialnego w Żyrardowie, do którego przez rok dojeżdżał z Warszawy. W ciągu roku udzielał ok. 15 tys. porad prawnych.

Zanim założył własną kancelarię notarialną (1973), musiał się zmierzyć z rzeszą oszustów, którzy liczyli na to, że niewidomego prawnika uda się wykorzystać. Początkowo ze względu na chorobę nie uzyskał zgody na prowadzenie własnej działalności, jednak pokonał i tę barierę. W jednym z wywiadów mówił: „Tkwię jak gdyby w samym środku życia – rodzinnego, społecznego, gospodarczego. Interesanci opowiadają mi często takie rzeczy o swoich sprawach majątkowych, których by nie opowiedzieli gdzie indziej, bowiem wobec notariusza wykazują pełne zaufanie, a on zobowiązany jest do tajemnicy zawodowej. Często są to sprawy bardzo skomplikowane, ciągnące się od dziesiątków lat, trudne dla klientów. Mnie ludzie pokazują na ulicy drogę, abym trafił, a ja im pokazuję, w jaki sposób mogą rozwiązywać swoje problemy”.

Zawsze niezwykle ważna była dla niego samodzielność, zarówno w pracy, jak i w życiu. We wspomnianym wywiadzie podkreślał: „Czasem człowiek nabije sobie guza, ale to jest wliczone w koszty. Chciałbym zaapelować do niewidomych kolegów (...), żeby bardziej liczyli na własne siły, upór i zawziętość w dochodzeniu do celu niż na współczucie otoczenia. Mają prawo oczekiwać od społeczeństwa życzliwości. Każdy jest kowalem swojego szczęścia, niewidomy również. Jeżeli jeszcze do tego dołoży wiele, wiele pracy, dwa razy tyle [sic!] ile widzący, to także osiągnie dobre rezultaty”.

W swojej działalności zawodowej przez 12 lat korzystał ze wsparcia lektora, pomagała mu też żona. Do pracy dojeżdżał najczęściej komunikacją miejską. Jak sam podkreślał, starał się wyprzedzać swoje problemy jako osoby niewidomej: „Kiedy wiedziałem, że nie będę mógł czytać, opanowałem metodę pisania na maszynie. Gdy stwierdziłem, że będę musiał posługiwać się długą, białą laską, ukończyłem odpowiedni kurs [orientacji przestrzennej – przyp. red.], nie czekając, aż mnie do tego zmusi konieczność”.

W Polskim Związku Niewidomych znalazł się dzięki ówczesnemu prezesowi, Dobrosławowi Spychalskiemu. Był tam zaangażowany w prace Komisji ds. Rehabilitacji, Okręgowy i Główny Sąd Koleżeński oraz prace redakcyjne w „Pochodni” – magazynie Związku.

Własną kancelarię prowadził do emerytury. Prowadził też wykłady dla aplikantów notarialnych.

Jest żonaty, ma córkę. Do jego zainteresowań należą: historia, literatura i muzyka.
 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Ćwiczenia
    Krupczałowski/Trzetrzewiński
    25.05.2019, 23:18
    Przed laty, w okresie studiów interesowała go również poezja. Jako uczestnik Estrady Poetyckiej na UW, z ochota i z sukcesami poddawał się reżyserskim "torturom" pani Zakrzewskiej (siostra Barbary Krafftówny),Stanisława Jasiukiewicza i inn. Dla prawnika tego rodzaju "ćwiczenia" winny należeć do kanonu.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas