Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Janina Ochojska: nie przemawiać, lecz rozmawiać

02.07.2019
Autor: rozm. Ewa Pawłowska i Tomasz Przybyszewski, fot. archiwum prywatne, Integracja
Janina Ochojska

„To jest polityka, ale czy trzeba walczyć? Wydaje mi się, że jestem reprezentantem jakiejś grupy ludzi, przedstawicielem tych, którzy mnie wybrali, bo czegoś ode mnie oczekują. Na pewno nie robienia polityki w sensie zwalczania się stron politycznych. Chodzi o załatwienie konkretnych spraw, takich jak: problem plastiku, migracji, dostępu do wody, spraw osób niepełnosprawnych” – mówi Janina Ochojska, która z czwartym wynikiem w Polsce została wybrana posłem do Parlamentu Europejskiego.

 

Ewa Pawłowska: Gratulujemy zdobycia mandatu posła do Parlamentu Europejskiego!

Janina Ochojska: Dziękuję bardzo.

Tomasz Przybyszewski: 307 227 głosów – to czwarty wynik w kraju. Jaka jest Twoja recepta na sukces?

Robić coś dobrego i z sensem. I tyle. Wierzę, że to jednak uczynki się liczą. Mam więc nadzieję, że ludzie docenili zarówno sposób prowadzenia przeze mnie kampanii, jak i dotychczasowe działania. Ufają, że zajmę się tym, co obiecałam, że to dla mnie istotne. Na pewno ważne są spotkania z ludźmi, rozmowy. Ludzie tego potrzebują. Nie trzeba przemawiać, lecz rozmawiać. Takich rozmów było sporo, choć żałuję, że nie więcej, ale zdrowie mi na to nie pozwoliło.

TP: Jak wspominasz te rozmowy?

Każde ze spotkań było inne. Spotykałam się z niepełnosprawnymi koszykarzami, amazonkami, emerytami, młodzieżą. W różnych miejscowościach, środowiskach, ale każde spotkanie coś mi dało, uświadomiło pewne problemy. Ileż jest najróżniejszych inicjatyw! Warto zobaczyć Polskę od strony mniejszych miast i miasteczek. Zobaczyć, jak ludzie tam żyją, jakie mają pasje. Wcale nie uważają, że żyją na prowincji, lecz że ich region jest szczególny i dlatego na jego rzecz działają.

TP: Kto do kogo zadzwonił z propozycją kandydowania?

Start zaproponowała mi Koalicja Europejska i ja się zgodziłam.

TP: Czy wcześniej miałaś podobne propozycje wejścia do polityki?

W różnych okresach miałam propozycje z różnych stron, ale nie chciałam wchodzić do polskiej polityki.

TP: Co się zatem stało, że teraz się zdecydowałaś?

Na pewno bym się nie zdecydowała, gdyby mi to zaproponowała jakaś partia, ponieważ nie chcę się wiązać. Poza tym nie chciałabym wejść do polskiego parlamentu, bo uważam, że nie tam jest moje miejsce. Parlament Europejski to zupełnie co innego, inne sprawy tam się porusza.

TP: Nie obawiałaś się ostrej walki politycznej?

Oczywiście, że decydując się na branie udziału w wyborach, mogłam się spodziewać wszystkiego. To jest cechą wyborów. Natomiast walki politycznej się nie obawiałam, ponieważ nie zamierzałam jej też prowadzić.

TP: Ale to jednak polityka.

To jest polityka, ale czy trzeba walczyć? Wydaje mi się, że jestem reprezentantem jakiejś grupy ludzi, przedstawicielem tych, którzy mnie wybrali, bo czegoś ode mnie oczekują. Na pewno nie robienia polityki w sensie zwalczania się stron politycznych. Chodzi o załatwienie konkretnych spraw, takich jak: problem plastiku, migracji, dostępu do wody, spraw osób niepełnosprawnych. Można to nazwać polityką, ale w takim pojęciu jest nią tak naprawdę wszystko. Wasza organizacja też prowadzi jakąś politykę, prawda?

uśmiechnięta Janina Ochojska

TP: Staramy się być apolityczni...

Ale jakąś politykę prowadzicie. Chociażby zbieracie grupę, do której adresujecie swoje działania. Jesteście reprezentantami tej grupy i realizujecie cele, które prowadzą i do zmiany legislacji, i do zmiany postaw wobec osób niepełnosprawnych. Czym więc jest polityka? To tak naprawdę tworzenie wspólnego dobra.

TP: Czy uważasz, że liderzy organizacji pozarządowych powinni wchodzić do polityki?

Zdecydowanie tak. Jeżeli chcemy coś zmienić, to trzeba wchodzić w politykę, która – co tu dużo mówić – w świecie organizacji pozarządowych jest uważana za coś gorszego. Też tak uważałam, ale przemyślałam to sobie. Jeżeli zostawimy sprawy politykom z pierwszych stron gazet – nie mówię o jednej opcji politycznej – którzy decydują od iluś tam lat o kształcie Polski, to ona będzie wyglądać tak, jak wygląda. Czy jesteśmy z tego zadowoleni? Ja nie jestem, więc chciałabym coś zmienić. Jeżeli chce się coś zmienić, to coś trzeba zacząć robić. Dlatego namawiam głównie młodych ludzi, właśnie z NGO-sów i samorządów, żeby szli do polityki.

EP: Janko, podczas kampanii wyborczej usłyszałaś trudną diagnozę – nowotwór. Z własnego doświadczenia wiem, że to szczególny moment w życiu. Powiedz, jak zareagowałaś na tę wiadomość.

Na szczęście byłam bardzo zajęta, bo już byłam kandydatką, rozpoczęłam jakieś działania, miałam sporo rzeczy do zrobienia. Właściwie dopiero wieczorem się nad tym zastanowiłam. Zadzwoniłam do bardzo bliskich przyjaciół i tak normalnie im o tym powiedziałam. Nie było łez, rozpaczy, jedynie trochę kłopot, bo przy natłoku zajęć kolejne zadanie do wykonania to zawsze problem. Zresztą wszystkie rzeczy przyjmowałam jako zadania do wykonania. Bo czy ja miałam na nie wpływ? Nie miałam. Co więc pozostaje? Tylko leczyć się i wierzyć, że mi się uda.

EP: Nie miałaś wątpliwości co do kandydowania? Wahałaś się, czy nie odpuścić?

Nie. W ogóle nie miałam wątpliwości. Uważałam, że to nie powód, dla którego powinnam rezygnować, bo rak piersi nie jest wyrokiem i nie oznacza końca życia. Przykładów osób, które przeszły przez to i nadal pracują, jest bardzo wiele.

EP: Czy pojawiły się głosy osób, które odradzały Ci w związku z chorobą start w wyborach?

Były osoby, które na Twitterze wyrażały anonimowe opinie, czego ja tam szukam. Jednak nie było ich zbyt wiele. Ludzie mi najbliżsi uważali, że powinnam kontynuować to, czego się podjęłam. Wiadomo, jeśli w takim momencie człowiek przestaje cokolwiek robić, to też działa na psychikę. To jest zadanie, którego się podjęłam, i nie wiem, co musiałoby mnie spotkać, żebym zdecydowała o rezygnacji, że nie będę mogła wykonywać zadań związanych z kandydowaniem czy byciem europosłem.

EP: 10 lat temu, kiedy Integracja obchodziła 15-lecie, mówiłaś, że „najważniejszym efektem działania Integracji jest przywrócenie ludziom niepełnosprawnym godności i wzbudzenie do nich szacunku, zrozumienie trudności, jakie napotykamy na co dzień”. My, po tragicznych wydarzeniach związanych ze śmiercią Piotra, przyjęliśmy drugą misję, której hasło brzmi: „Na ratunek godności”. Chcemy walczyć o godność pacjenta, przede wszystkim tego z niepełnosprawnością. Jak jako pacjentka oceniasz jakość opieki zdrowotnej w Polsce?

Są elementy, które oceniam bardzo dobrze. Pracę pielęgniarek, lekarzy, reszty personelu medycznego, bo naprawdę pracują ponad siły. Nie są w stanie wykonywać tych wszystkich zadań, które na nich spoczywają, w taki sposób, w jaki pewnie by chcieli. Powinni mieć więcej czasu, więcej zarabiać. Uważam, że praca personelu medycznego jest bardzo źle opłacana, oni podejmują się dodatkowych zajęć albo dyżurują wiele godzin. Chciałabym jednak, żeby bardziej zwracano uwagę na pewne drobne i delikatne sprawy, jak np. odkrywanie pacjenta przy innych, niepukanie do drzwi sal chorych przez wchodzącego lekarza lub pielęgniarkę. Uważam też, że sale wieloosobowe powinny mieć przynajmniej parawany, by ludzie mieli choć trochę intymności. Gdy pacjenta bierze się na rentgen, przenosi go z łóżka na wózek, to drzwi są otwarte... Pacjenci bywają nieprzytomni, ale to nie znaczy, że można ich tak „wystawiać na pokaz”. To brak szacunku. Widziałam też sytuacje, że stawiano przy łóżku talerz z zupą i nikogo nie interesowało, czy pacjent zje, czy nie. To też nie wynika ze złej woli, lecz z braku personelu.

Młoda Janina Ochojska - plakat filmu pt. Janka. Film o Janinie Ochojskiej
Plakat filmu dokumentalnego Adeli Kaczmarek pt. „Janka”

EP: Jako dziecko zachorowałaś na polio, dlatego od najmłodszych lat miałaś kontakt ze światem medycyny, rehabilitacji. Czy przez te lata zmienił się stosunek do pacjenta?

Inaczej na to patrzyłam, gdy byłam dzieckiem. Wszelkie zawody w służbie zdrowia wymagają szczególnej etyki, i tak było zawsze. Zawsze też byli ludzie, którzy stali na wysokim poziomie etycznym i nawet trudy pracy tego nie zmieniały, a byli też tacy, którzy zachowywali się inaczej. Na pewno technika poszła do przodu, ale nie jest tak, że razem z nią do przodu poszła też etyka.

EP: Co Twoim zdaniem musi się zmienić w polskiej służbie zdrowia, by pacjenci nie czuli się jak intruzi?

Jak już mówiłam – powinna być lepiej opłacana. Powinno być więcej pielęgniarek, lekarzy, personelu medycznego, technicznego. Ważne też jest, by pracownicy służby zdrowia uczyli się rozmowy z pacjentem. Czasami mam wrażenie, że lekarze boją się pacjenta i rozmowy z nim. Nie potrafią powiedzieć, co mu tak naprawdę jest, bo uważają, że i tak nie zrozumie. Na niektórych uczelniach już zwraca się na to uwagę, ale wciąż jest tej nauki za mało.

EP: Czy możemy na Ciebie, Janko, liczyć w walce Integracji o godność pacjenta?

Na pewno tak, bo to bardzo ważne. Chodzi o godność człowieka, której nie wolno mu odbierać. Gdy jest chory, staje się szczególnie ważny, bo to najtrudniejszy czas w życiu, pewnej zależności, która czasami jest upokarzająca. Czasem ludzie, którzy stają się niepełnosprawni, czują się upokorzeni faktem, że muszą prosić o pomoc. Gdy nie istnieje lek, który uratowałby komuś życie, trzeba do końca, także w tej ostatniej chwili, uszanować godność człowieka.

TP: Przed każdymi wyborami prezentujemy na portalu Niepelnosprawni.pl kandydatów z naszego środowiska i ich programy. Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego napisałaś nam: „Priorytetem jest dla mnie komisja rozwoju i w drugiej kolejności społeczna. Interesują mnie problemy wykluczonych, w tym niepełnosprawnych”. Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl?

W sprawach rozwoju są to m.in. zmiany klimatyczne, które negatywnie wpływają na życie najuboższych społeczności. Plastik, z którego obecnością w naszym życiu musimy walczyć, i to nie tylko z myślą o sobie, ale przede wszystkim o kolejnych pokoleniach i grupach najuboższych. Jest z tym też związana niewolnicza praca dzieci. Jest wyrzucanie żywności, marnowanie. Nie nauczyliśmy się dotąd szanować wody, a teraz jej brakuje. Te wszystkie sprawy są powiązane.

TP: A co jest do załatwienia w sprawach społecznych?

Jeśli chodzi o osoby wykluczone, to najbliższe są mi sprawy osób niepełnosprawnych. To, co będę robiła w tej dziedzinie, zależeć też będzie od was. Będę chciała spotkać się ze środowiskami osób niepełnosprawnych i usłyszeć, co jest najważniejsze. Z ludźmi należy rozmawiać, to oni muszą wyartykułować, co uważają za najbardziej potrzebne, bo to im ma służyć, a nie mnie. Na pewno ważna jest sprawa Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych i te jej punkty, z którymi Polska ma problem. Bolesne jest też to, że osoby niepełnosprawne wciąż muszą walczyć o rehabilitację i różne udogodnienia. Znam te problemy z autopsji.

TP: Co jest Twoim głównym celem w Parlamencie Europejskim? Co jest tak ważne, że jeśli po pięciu latach kadencji nie uda Ci się nic zmienić, uznasz za porażkę?

Tym, co chciałabym zmienić w polityce Unii Europejskiej, jest stosunek do migracji. On wpływa na wszystkie dziedziny życia. Europa broni się przed migracjami, stosując środki, które są nieetyczne. Stawia mury, pozwala na to, by ludzie ginęli na Morzu Śródziemnym, zabrania organizacjom ich ratowania. Jeśli zaś na granicach Unii Europejskiej będą nie setki tysięcy migrantów, tylko o wiele więcej, to co nam zostanie? Tylko ekstremalne rozwiązania, których nawet nie chcę wypowiadać na głos...

Janina Ochojska podczas protestów opiekunów i osób z niepełnosprawnością pod Sejmem
Janina Ochojska podczas protestów opiekunów i osób z niepełnosprawnością pod Sejmem

TP: Co więc robić?

Trzeba zmienić kierunek myślenia. Nie stawiać granic, tylko zastanowić się, dlaczego ci ludzie opuszczają swoje miejsca urodzenia i pchają się do Europy, która dla nich wcale nie jest rajem. Taki Sudańczyk czy Somalijczyk, przybywając do Europy, napotyka wiele trudności. Jeżeli to osoba niewykształcona, nieumiejąca czytać i pisać, nieznająca języka, innej kultury, to przeciwności, z którymi się spotyka, są nie do pokonania. Tacy ludzie najczęściej lądują w dołach społecznych, żyją bardzo ubogo, i stają się problemem dla społeczności europejskiej, która ich nie chce i chciałaby deportować. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zrobienie czegoś, co by tych ludzi zatrzymało w ich krajach. Tym czymś jest przede wszystkim dostęp do wody, stworzenie odpowiednich warunków higienicznych i możliwości lokalnej produkcji żywności. To mogłoby zatrzymać bardzo wielu migrantów.

TP: Skąd ta pewność?

To wynika z doświadczeń Polskiej Akcji Humanitarnej (PAH), ale też organizacji, które działają podobnie i przyczyniają się do tego, że u bram Europy nie stoją tłumy migrantów. Chodzi więc o zmianę kierunku myślenia, a z nią – zmianę polityki. Jestem za tym, żeby Polska też przyjmowała uchodźców, ale, powiedzmy sobie szczerze, nie jesteśmy w stanie przyjąć ogromnej liczby ludzi. Chodzi też o to, żeby tym, których przyjmiemy, stworzyć warunki, by mogli się rozwijać – nauczyć się języka, zintegrować lub choćby przeczekać czas konfliktu w kraju i bezpiecznie do niego wrócić. Osoby prześladowane politycznie powinny natomiast móc, jak my kiedyś, znaleźć u nas bezpieczne miejsce. Na pewno, zgodnie z własnym sumieniem i wyznawanymi wartościami, zwłaszcza chrześcijańskimi, nie powinniśmy wysyłać ludzi na pewną śmierć. A to robimy.

TP: Jako liderka PAH możesz działać swobodnie, od pomysłu do decyzji mija bardzo mało czasu. Czy nie obawiasz się pewnej inercji struktur unijnych, starcia z biurokracją, długotrwałych procesów decyzyjnych?

Oczywiście, że się z tym liczę, ale wszystkie instytucje tworzą ludzie. Wierzę, że potrafię przyśpieszyć bieg niektórych spraw. Niejednokrotnie mi się to udawało. Nie boję się tego.

TP: A co z samym PAH-em? Masz komu zostawić organizację?

Nie jestem tam sama, są wieloletni pracownicy. PAH będzie działał (a raczej działała, bo Polska Akcja Humanitarna jest rodzaju żeńskiego). Nadal jestem na urlopie wypoczynkowym, bo nie chciałam mieszać spraw kampanii ze sprawami PAH-u. W tym czasie dokończyliśmy otwieranie misji w Jemenie, rozpoczęliśmy działania na rzecz Wenezueli – jak widać, PAH nie zatrzymała się. Pozostanę na razie jej prezesem. Tę funkcję od zawsze pełnię nieodpłatnie, nie ma więc przeszkód, aby tak było dalej. A jaka będzie przyszłość? Zobaczymy. Nie chcę na razie robić gwałtownych ruchów, wydaje mi się, że to dla PAH-u też jest ważne. Przepraszam za porównanie, ale Piotra z wami nie ma, a Integracja działa. Na pewno by tego chciał i ja tego chcę dla PAH-u.

TP: Przez ostatnie pięć lat europosłem był poruszający się na wózku Marek Plura. Nie udało mu się ponownie zdobyć mandatu, ale podczas kadencji rozkręcił pewne działania na rzecz osób z niepełnosprawnością. Czy zamierzasz je kontynuować, choćby współpracę z Europejską Siecią na rzecz Niezależnego Życia (ENIL)?

Jeszcze się z Markiem Plurą nie spotkałam, czekałam najpierw na wybór, a teraz mam kolejne chemie, ale na pewno się spotkam, żeby dowiedzieć się więcej o jego działaniach. Czasami jest tak, że trudno wejść w czyjeś buty, a czasami są sprawy, które powinno się przejąć. Przede mną wiele ważnych decyzji.

TP: Z kim chcesz współpracować w Parlamencie Europejskim, by realizować swoje cele? Czy w innych krajach są posłowie, którym bliska jest problematyka migracji?

Na pewno są, choć części nie znam osobiście. Taką osobą jest Pietro Bartolo, który miał drugi wynik we Włoszech. To lekarz z Lampedusy, o którym swego czasu było bardzo głośno. Będę szukała ludzi, którzy zrozumieją moje myślenie o migracji w Europie i którzy będą chcieli mi pomóc w zmianie jej kierunku. Oczywiście będę też szukała ludzi, którzy pomogą w innych dziedzinach, także w sprawach osób niepełnosprawnych. Będę szukała sprzymierzeńców. Trzeba się dogadywać.

TP: Czy dostrzegasz możliwość dogadywania się także z tą częścią polskiej reprezentacji w europarlamencie, która nie jest z Koalicji Europejskiej, ale z przeciwnego obozu politycznego?

Gdybym nie widziała przestrzeni do współpracy, to nie powinnam być w Parlamencie Europejskim. Przecież my tam jesteśmy dla sprawy, a nie dla grup politycznych. Będę szukała ludzi myślących podobnie, a że ktoś jest z tej czy innej opcji politycznej... Jesteśmy przyzwyczajeni do walki polityków, ale czasem można być pozytywnie zaskoczonym. Poza tym ludzie się zmieniają. Samo wejście do europarlamentu poszerza horyzonty, może niektórzy przemyślą swój stosunek do wielu spraw? Każdy szuka tam miejsca dla siebie, więc będzie też szukał sprzymierzeńców z różnych stron. Tylko wspólnie można działać, pojedynczo nikt nie ma siły sprawczej.

TP: Tylko żeby działać wspólnie, czasem trzeba zejść ze swojego stanowiska...

Z tym schodzeniem tobym uważała, żeby nie za nisko. Ale tak, czasem jest to warunek absolutnie konieczny.

TP: Na ile wciąż czujesz się związana z Koalicją Europejską, a na ile jesteś apolityczna?

Jestem apolityczna, nie należę do żadnej partii. Koalicja Europejska właściwie już nie istnieje. Ona może jeszcze się scalić, ale tego nikt z nas nie wie.

TP: Istnieje przez swoją reprezentację w Parlamencie Europejskim.

Tak, ale nie do końca, bo podziały w europarlamencie nie idą tak jak w Polsce. Są ugrupowania polityczne, ja z grupą posłów należę do Europejskiej Partii Ludowej (EPP), ale nie kandydowałam w niej na żadne stanowiska, dlatego nie jestem z nią związana w sensie politycznym. Bardziej czuję się związana z ludźmi, którzy myślą podobnie, a w tym ugrupowaniu są ludzie, których poglądy podzielam.

EP: Janko, mówiłaś o Piotrze Pawłowskim. Powiedz, jak go wspominasz.

Dla mnie Piotr był niezwykłą osobą. Bardzo często mówiłam o nim jako o człowieku, który ma ogromną odwagę życia, który swoim życiem pokazał, że nawet nie ruszając palcem, można zmieniać świat. Że to, co jest w głowie, jest najważniejsze, ta siła woli i wiara w to, co chce się robić. Piotr to wszystko miał. Gdy ktoś mi mówił, że nic nie może, to Piotr był dla mnie zawsze sztandarowym przykładem tego, że zawsze można. Tylko trzeba rzeczywiście chcieć i wierzyć.

Janina Ochojska i Piotr Pawłowski, całują się w policzki
Janina Ochojska wita się z Piotrem Pawłowskim podczas gali konkursu Człowiek bez barier, gdzie otrzymała tytuł Człowiek bez barier 15-lecia

EP: Czy zawsze się z Piotrem zgadzałaś?

Nie przypominam sobie, byśmy się nie zgadzali. Mam jednak świadomość tego, że liczba naszych rozmów i spotkań nie była taka, którą dzisiaj byłabym usatysfakcjonowana, zawsze brakowało czasu. Ile razy umawialiśmy się, że przyjdę do was do domu, że spokojnie porozmawiamy... Ale tak jest i z Kubą Wygnańskim, i Jurkiem Owsiakiem, z Anną Dymną, Małgosią Chmielewską. Zawsze sobie obiecujemy, że znajdziemy czas, a potem jest jakaś sprawa do załatwienia i czasu na rozmowy po prostu nie ma. Człowiek zawsze myśli, że jeszcze będzie czas, może jutro, może za rok, a potem okazuje się, że jest za późno…

EP: 10 lat temu w wywiadzie powiedziałaś Piotrowi: „Moim najważniejszym marzeniem jest, żeby Polacy byli obywatelami świadomymi tego, co się dzieje w świecie. Świadomymi swojej siły sprawczej zmieniania świata na lepsze. I abyśmy potrafili te marzenia o lepszym świecie realizować”. Czy po 10 latach jesteś w tej kwestii większą optymistką?

Siłę sprawczą mamy cały czas, to się nie zmienia, pytanie tylko, jak ją wykorzystujemy. Zależy, gdzie spojrzeć. Gdy patrzę na ludzi, którzy są wokół PAH-u, to widzę, że jest ich coraz więcej, że ta świadomość się zmienia. Czy jednak wystarczająco wykorzystujemy nasz potencjał? Mam co do tego wątpliwości, na pewno zawsze można więcej. Dostrzegam pozytywne zmiany, ale cały czas wyrzucamy jedzenie, plastik zaśmieca nasze rzeki i morza, wciąż korzystamy z niewolniczej pracy dzieci. Nie chodzi mi o Polaków, to ludzkość wciąż ma lekcje do odrobienia.

EP: Janko, zawsze możesz liczyć na wsparcie Integracji, nie tylko w kwestiach osób z niepełnosprawnością. Czego możemy Ci życzyć?

Zdrowia, siły, pozytywnego myślenia.

EP: Tego więc życzymy i dziękujemy za rozmowę.


okładka magazynu Integracja nr 3 - Joanna Mazur i Jan KlimentArtykuł pochodzi z numeru 3/2019 magazynu „Integracja”.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach (w dostępnych PDF-ach).

Komentarz

  • Z tym schodzeniem tobym uważała, żeby nie za nisko..... co za poczucie wyższości elity wobec plebsu!
    aze
    03.07.2019, 20:21
    ..,, Czy dostrzegasz możliwość dogadywania się także z tą częścią polskiej reprezentacji w europarlamencie z przeciwnego obozu politycznego? Przecież my tam jesteśmy dla sprawy, a nie dla grup politycznych. TP: Tylko żeby działać wspólnie, czasem trzeba zejść ze swojego stanowiska... Z tym schodzeniem tobym uważała, żeby nie za nisko.''... Po rzewnym współczuciu wobec migrantów ekonomicznych pani Janka zafundowała dawkę typowego poczucia lepszości wobec ,,gorszej'' Polski, która raczyła nie głosować tak jak elita sobie życzyła. Co za pogarda, skrywana ale doskonale widoczna !!!!

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas