Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Głos środowiska w Belwederze

12.08.2019
Autor: rozmawiały: Ewa Pawłowska i Beata Dązbłaż, fot. Krzysztof Sitkowski/Kancelaria Prezydenta RP, Bartłomiej Zborowski/PKPar
Paulina Malinowska-Kowalczyk stoi na tle flag Polski i Unii Europejskiej

Paulina Malinowska-Kowalczyk została powołana w połowie lipca 2019 r. na stanowisko doradcy prezydenta Andrzeja Dudy ds. osób z niepełnosprawnością. To pierwsze takie oficjalne stanowisko powołane przez prezydenta Polski. Z naszą wieloletnią redakcyjną koleżanką i współpracowniczką rozmawiamy o jej planach i zobowiązaniach wynikających z tej funkcji. Opowiada nam także o swoich pasjach, celach i doświadczeniu.


Ewa Pawłowska: Paulino, jak sądzisz, dlaczego właśnie do Ciebie trafiła propozycja pana prezydenta Andrzeja Dudy, abyś została w jego Kancelarii doradcą ds. osób z niepełnosprawnością?

Tak naprawdę, to chyba nie ja powinnam odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że stało się tak w wyniku mojej dotychczasowej pracy i pasji, tego, czym zajmuję się od 17 lat, z czym jestem kojarzona. Na pewno istotne było to, co robiłam do tej pory, a więc najpierw praca w telewizji, w redakcji publicystyki, a potem w TVP Sport, z którą byłam związana najmocniej. Przez ostatnie dwa lata pracy jako rzeczniczka prasowa Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego (PKPar) ściśle współpracowałam z Kancelarią Prezydenta, ze względu na wydarzenia, które towarzyszyły ruchowi paraolimpijskiemu, a w które pan prezydent Andrzej Duda bardzo się zaangażował.

Wystarczy chociażby wspomnieć, że chyba po raz pierwszy w historii ruchu paraolimpijskiego zaprzysiężenie odbywało się w Belwederze, w obecności pary prezydenckiej. Na marginesie, jako ciekawostkę powiem, że przekazaliśmy wtedy panu prezydentowi wyjątkowy kask zaprojektowany przez Piotra Parczewskiego, który projektuje także kaski dla naszych skoczków narciarskich. Nasz kask był z rysunkami wykonanymi przez reprezentantów Polski w Pjongczangu. Wiem, że pan prezydent jeździł w nim potem na nartach.

Sądzę, że pan prezydent traktuje sport paraolimpijski bardzo poważnie. W zeszłym roku, kiedy polscy lekkoatleci wygrali klasyfikację medalową w Berlinie, pan prezydent także zaprosił nas do Pałacu Prezydenckiego. Myślę zatem, że moja obecność w tym miejscu jest wynikiem tych wielu wcześniejszych wydarzeń.

Kiedy do mnie zadzwoniono i zaproszono na spotkanie, byłam przekonana, że będziemy rozmawiać o gali paraolimpijskiej, która miała odbyć się w maju z okazji 20-lecia istnienia PKPar w strukturach międzynarodowych. Wiedziałam, że to nie jest jedyny temat spotkania, ale nie spodziewałam się takiej propozycji.

Paulina malinowska z włodzimierzem szaranowiczem ściskają sobie ręce

EP: Jak sądzisz, dlaczego właśnie teraz zostało powołane takie stanowisko?

Myślę, że to najwyższy czas, aby takie stanowisko zostało powołane, było ono bardzo potrzebne. Cieszę się, że tak się stało, nie tylko dlatego, że ja tu jestem, choć z tego oczywiście także się cieszę, ale sądzę, że takie stanowisko w Kancelarii Prezydenta powinno istnieć zawsze. Przede wszystkim dlatego, że dotyczy bardzo różnorodnej grupy, z różnymi potrzebami. Osoby z niepełnosprawnością bardzo mocno zaakcentowały swoją obecność w debacie publicznej. Istotne jest, by doradca prezydenta w tym obszarze był ich głosem wobec każdego prezydenta, który będzie w naszym kraju.

EP: Jesteś bardzo aktywna zawodowo, czy przyjęcie w tej sytuacji takiej propozycji było łatwe?

Oczywiście, że nie było łatwe, dlatego że całym sercem jestem z PKParem i ze sportem paraolimpijskim, to moja pasja i najważniejsza dotąd działalność. Pracowałam także w szkole, mało kto wie, że jestem belfrem. Przez wiele lat uczyłam języka angielskiego, a potem ukochanego hiszpańskiego. Musiałam się zmierzyć z decyzją, z czego mam zrezygnować. Miałam świadomość, że tych wszystkich aktywności nie da się połączyć. Już ostatni czas, gdy pracowałam w PKParze i w szkole był ogromnym wyzwaniem. Decyzja o rezygnacji z pracy nauczyciela była dla mnie trudna. Zdecydowałam się podjąć pracę w Kancelarii Prezydenta na pół etatu, gdyż chcę być zaangażowana w dalszą pracę w PKPar. Przyjęłam zasadę, że chcę odpowiedzialnie służyć tutaj ludziom, dlatego już po trzech tygodniach pracy widzę, jak wiele wyzwań i zadań mnie czeka.

EP: Praca pracą, ale jest jeszcze przecież rodzina, jesteś już nawet wyjątkowo młodą babcią. Czy konsultowałaś z najbliższymi swoją decyzję?

Rodzina była w tej decyzji dla mnie najważniejsza, dlatego że praca w takim miejscu również dla nich może rodzić pewne konsekwencje. Liczył się głos męża, dzieci i rodziców. I jeszcze kilku przyjaciół, którzy są dla mnie autorytetem. Wszyscy szanowali tę propozycję ze strony Kancelarii Prezydenta, widząc w tym otwarcie niezwykłej drogi na lata. I nie w kontekście mojej osoby, ale w perspektywie całego zagadnienia i jego miejsca w przestrzeni publicznej. Dlatego też zdecydowałam się podjąć to wyzwanie. Rodzina mnie wspiera i myślę, że w trudnych momentach, z którymi absolutnie się liczę, wiem, że będą ze mną. Praca tutaj nie zmieniła aż tak znacznie mojej codzienności, gdyż wcześniej także byłam w dużym biegu. Zmianę widać teraz w tym, że to ja częściej wpadam do córki na zupę, niż ona do mnie.

EP: Jak w praktyce wygląda teraz Twoja codzienna praca w Kancelarii Prezydenta?

Na początku musiałam podpisać ogromną liczbę dokumentów związanych z rozpoczęciem pracy. Teraz spotykam się z innymi doradcami pana prezydenta, uczestniczę w obradach komisji Biura Narodowej Rady Rozwoju, w której jestem co do zasady zatrudniona. Rada ma komisje dotyczące różnych sfer życia publicznego. Nie przynależę do żadnej konkretnej, ale idea jest taka, bym angażowała się w kwestie związane z obszarem mojej działalności. Myślę, że w dalszej perspektywie, zważywszy na różnorodność tematyki związanej z osobami z niepełnosprawnością, być może taka komisja powinna powstać. Na ten moment myślę o powołaniu zespołu ds. osób z niepełnosprawnością, dzięki któremu mogłabym w innych komisjach w sposób rzetelny reprezentować tę grupę. Ale rozmowy na ten temat dopiero przede mną.

EP: Jakie zadania w tej chwili przed Tobą postawiono?

Tak naprawdę ze względu na to, że jest to zupełnie nowe stanowisko, zadania tworzę sama.

EP: To komfortowe.

Tak, ale też bardzo trudne. Sfery, które mnie interesują najbardziej to oczywiście polityka społeczna, sport, chciałabym też zaangażować się w kwestię edukacji osób z niepełnosprawnością. Jestem też zobowiązana do wsłuchiwania się w głosy, które do mnie trafiają – czy to od osób indywidualnych, czy organizacji. W tej chwili do pana prezydenta trafiły dwie ważne ustawy: o świadczeniu uzupełniającym oraz ustawa o dostępności. Przede mną przekazanie głosów środowiska, które zbieram, różnorodnych wątpliwości i komentarzy.

W przyszłości mam też opiniować patronaty dotyczące obszaru niepełnosprawności, które trafiają do Kancelarii Prezydenta. Kolejna rzecz to reprezentowanie pana prezydenta na różnych wydarzeniach, na które jest zapraszany i tutaj tematyka może być bardzo różna. Mam także ściśle współpracować z panią prezydentową, ale nie znam jeszcze w tej chwili szczegółów tego zadania.

EP: Jakie cele sama sobie stawiasz?

Wspomniałam już, że chciałabym stworzyć zespół ds. osób z niepełnosprawnością, gdzie moglibyśmy dyskutować nad różnorodnymi kwestiami z tego obszaru. Oczywiście, działania systemowe są po stronie rządu, ale siłą każdego prezydenta jest to, że ma inicjatywę ustawodawczą – i tutaj widzę ogromny potencjał. Są sprawy w naszym kraju, które kompletnie nie są załatwione, np. kwestia asystenta osoby z niepełnosprawnością, dostęp do opieki ginekologicznej dla kobiet z niepełnosprawnością, sprawa limitów dorabiania do rent – mam własną opinię na ten temat i nie zawaham się jej przedstawić.

Bardzo bym chciała, by nie było w Polsce możliwości wystawiania zwolnień z wychowania fizycznego dzieciom z niepełnosprawnością. Jest szeroki wachlarz możliwości uprawiania sportu w klubach sportowych. Tylko Polski Związek Niepełnosprawnych „START” ma ich ponad 50 w całej Polsce. Dzieci pełnosprawne muszą chodzić na WF – czy im się to podoba, czy nie. Uważam, że dzieci z niepełnosprawnością też powinny mieć taki obowiązek. Oczywiście, to musi być aktywność na miarę ich możliwości, ale tych jest wiele – ktoś może uprawiać koszykówkę na wózkach, drugi może pływać, a trzeci uprawiać boccię. Będę dążyła do tego, by taki projekt, ustawa czy program mógł być zrealizowany.

Beata Dązbłaż: Z kim będziesz współpracować jako doradca prezydenta, z jakimi instytucjami publicznymi, organizacjami pozarządowymi?

Na samym początku spotkałam się z organizacjami, z którymi współpracowałam przez wiele ostatnich lat, oczywiście Integracja do nich należy. Spotykam się także z indywidualnymi osobami. Prawdopodobnie część organizacji będzie się do mnie zgłaszała sama. Chciałabym być kimś, kto słucha ludzi bez względu na ich poglądy, bo jeśli ktoś ma takie a nie inne, to znaczy, że tak czuje i wierzy, i powinien być wysłuchany bez względu na to, co wydarzy się dalej.

Oczywiście obawiam się, że zostanę przytłoczona dużą liczbą próśb, głosów, na które nie będę w stanie odpowiedzieć czy zareagować. Natomiast mogę zagwarantować, że w każdej sytuacji rozpatrywania ważnych ustaw i decyzji z ogromną starannością będę zbierać bardzo różne głosy, łącznie z tymi wykluczającymi się, aby całościowy i klarowny obraz poglądów środowiska przedstawić panu prezydentowi.

BD: Czy wejdziesz w jakieś struktury rządowe, ministerialne lub inne?

Na pewno chciałabym współpracować z sejmową Komisją Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki oraz z Parlamentarnym Zespołem ds. Osób Niepełnosprawnych oraz sejmową Podkomisją Stałą ds. Osób Niepełnosprawnych. Będę także współpracowała z Narodową Radą Rozwoju i myślę, że to będą moje główne miejsca bardzo bliskiej współpracy.

BD: Z jakich źródeł czerpiesz teraz, będąc na początku tej drogi?

Korzystam z podstawowych dokumentów, uważnie studiuję Konstytucję RP, Konwencję ONZ o prawach osób niepełnosprawnych, ustawy, inne dokumenty związane z tematyką niepełnosprawności. Oczywiście strona Niepelnosprawni.pl jest ważnym źródłem wiedzy dla mnie. Śledzę tam głosy Czytelników, również na innych forach internetowych poznaję ich opinie, aby widzieć szeroki wachlarz tych głosów. Spotykam się z ludźmi. Literatury do poduszki i nie tylko mam bardzo dużo. To nie jest łatwy język, niektóre ustawy czytam kilka razy, żeby je do końca zrozumieć.

BD: Jakie są Twoje pierwsze wrażenia z pracy na stanowisku doradcy prezydenta ds. osób z niepełnosprawnością?

Największe wrażenie zrobiły na mnie spotkania z innymi doradcami pana prezydenta oraz członkami komisji Narodowej Rady Rozwoju. Zaskoczeniem jest dla mnie, jak bardzo państwowotwórcze osoby tu pracują. Ich nie widać w mediach, ale reprezentują bardzo różne opinie polityczne, co także mnie zaskoczyło. Pracują ściśle merytorycznie. Cieszę się, że będę brała w tym udział od strony konkretu i merytoryki, bo tylko to mnie interesuje. Nie jestem przecież politykiem i nie z tego tytułu zostałam zaproszona tutaj do współpracy.

BD: Kto i w jaki sposób będzie mógł się do Ciebie zwrócić, co Twoja działalność tutaj może dać przeciętnej osobie z niepełnosprawnością w Polsce?

Na pewno można zgłaszać do mnie czy bolączki, czy pomysły, oczywiście mając świadomość, że po pierwsze jestem głosem doradczym, a po drugie pewnie nie rozwiążę wszystkich problemów. Natomiast mogą być rzeczy, o których kompletnie mogę nie wiedzieć, a które wymagają zmiany. Wysłucham na pewno głosu indywidualnego, choć najbardziej zależy mi na współpracy z organizacjami pozarządowymi. To one przedstawiają pewien zakres potrzeb, biorąc pod uwagę różnorodność wymagań, a nie tylko jednostkę. Myślę, że to jest ważniejsze w tym miejscu, w którym ja się w tej chwili znajduję.

Komunikować się ze mną można za pośrednictwem maila: listy@prezydent.pl z dopiskiem, że jest to korespondencja do mnie.

BD: Czy obawiasz się, że to na Ciebie może spaść odium środowiska osób z niepełnosprawnością, że będziesz winiona za rozwiązania, z których nie będzie ono zadowolone i spotkasz się w przeważającej części z niechęcią?

Myślę, że zawsze jak się boimy, to prawdopodobnie robimy coś ważnego. Oczywiście, to był jeden z wątków, który towarzyszył mi, gdy podejmowałam tę decyzję. Myślę, że pracując tutaj, muszę to po prostu przyjąć. Jestem pewna, że tak będzie i – w większym czy mniejszym stopniu – spodziewam się tego. Nie boję się, biorę to w pakiecie, to trochę jak z teściową, której się nie wybiera. To jest wpisane w to miejsce i będę musiała się z tym zmierzyć.

Natomiast jestem przekonana, że to miejsce stwarza możliwość zrobienia kilku dobrych rzeczy i tego się trzymam. Dla mnie takie najważniejsze wyznaczniki to edukacja, sport i usamodzielnianie, a nie uzależnianie osób z niepełnosprawnością od jakiejkolwiek pomocy, także finansowej. Najważniejsze dla osoby z niepełnosprawnością, z mojego punktu widzenia, są dobra edukacja i uprawianie sportu.

paulina malinowska z igorem sikorskim po supre G

EP: Właśnie, jesteś nauczycielką z wieloletnim stażem. Jak oceniasz, przez pryzmat swoich doświadczeń, proces integracji uczniów z tematem niepełnosprawności, czy coś się zmieniło na przestrzeni lat?

W mojej szkole ten proces przebiegał znakomicie, wystarczy chociażby wspomnieć historię wydrukowania dla mnie ręki przez mojego ucznia. Myślę też, że niewiele jest szkół w Polsce, gdzie uczniowie musieli pisać kartkówki z języka hiszpańskiego z dyscyplin paraolimpijskich, a to właśnie była taka szkoła. Pewnie też niewiele jest szkół, gdzie dzieci łączyły się poprzez Skype’a z nauczycielką, która siedząc w wiosce olimpijskiej pokazuje im, jak wygląda biuro misji czy igrzyska, oczywiście w języku hiszpańskim.

Pomimo wielu pozytywnych zmian, cały czas jest tak, że ludzie sprawni najzwyczajniej w świecie boją się niepełnosprawności, nie wiedząc, co z nią zrobić, jak do niej podejść i mimo szczerych chęci jest blokada. Myślę, że im więcej przebywamy wśród takich ludzi, tym bardziej się z tym oswajamy. Moja szkoła – niegdyś gimnazjum, teraz SP MTE w Milanówku – była i jest bardzo otwarta, organizuje Dzień Tolerancji.

Pamiętam, że kilka lat temu dzieci kręciły filmy o osobach z niepełnosprawnością, próbując być jedną z nich. Mnie najbardziej ujęło, gdy uczeń próbował przeżyć dzień z jedną ręką – zasunięcie suwaka trwało np. 10 minut, a zawiązanie butów nie było możliwe. A ja przecież jestem niepisaną mistrzynią Polski, jeśli chodzi o szybkość wiązania butów jedną ręką. Gdy dzieci śmiały się z mojej córki na podwórku, że mama nie ma jednej ręki, to robiłam z nimi zawody, oczywiście przegrywali. No i już patrzyły na mnie z szacunkiem.

Do dzieci, młodzieży trzeba mieć podejście. Organizowałam też WF z paraolimpijczykiem, odwiedził nas np. Maciej Lepiato. Mnóstwo było takich wydarzeń. Wydaje mi się, że przemiana jest gigantyczna i być może nawet jej nie doceniamy.

EP: Słuchając Ciebie, jestem przekonana, że pracowałaś w wyjątkowej szkole. Ale szkołę tworzą ludzie, jesteś też wyjątkową osobą. Patrząc szerzej na szkolnictwo, jakie widzisz wyzwania w temacie niepełnosprawności?

Pracowałam w szkole społecznej, która była maksymalnie nastawiona na rozwój uczniów i nauczycieli, więc na pewno było to miejsce wyjątkowe. Ale pracując w telewizji, jeździłam do różnych szkół publicznych i wiem, że zapraszanie sportowców z niepełnosprawnością, którzy są samodzielni, świetnie funkcjonują, jest bardzo ważne.

Gdy ja chodziłam do zwykłej szkoły w latach 80., po amputacji ręki, mama zapewniła mnie, że nie pójdę do szkoły specjalnej. Wtedy taka niepełnosprawność jak moja wzbudzała takie myślenie. Każda szkoła powinna być dostępna. A jeśli chodzi o szkoły integracyjne, potrzebne jest ogromne wyważenie i rozum, aby proporcja dzieci ze szczególnymi potrzebami była odpowiednia do dzieci, które takich potrzeb nie mają.

EP: Sama jesteś osobą z niepełnosprawnością, o czym właśnie wspomniałaś. Jakie jest Twoje doświadczenie w tej przemianie myślenia, także swojego własnego?

Miałam raka kości, w 1984 r. jako 11-letniej dziewczynce amputowano mi lewą rękę. Miałam chemię, nie miałam włosów, to był dla mnie makabrycznie trudny czas. Przez blisko dwa lata wychodziłam z domu tylko wtedy, gdy musiałam. Byłam dorastającą dziewczyną i bardzo przeżywałam, gdy się ze mnie wyśmiewano, wytykano palcami, bardzo źle to znosiłam. Potem miałam protezę i było trochę łatwiej, ale trudniej w innych aspektach, bo ona bardzo mi przeszkadzała w życiu codziennym. W tamtych czasach amputacja oznaczała dla mnie absolutny koniec życia, zabrała mi występy taneczne, które bardzo lubiłam, czy możliwość uprawiania sportu. Świetnie grałam w piłkę ręczną, byłam bardzo wysoka, w III i IV klasie byłam już w reprezentacji szkoły. Uwielbiałam piłkę ręczną, tańczyłam w zespole, a potem natychmiast wszystko to straciłam. Już nie chodziłam ani na WF, ani nie grałam w piłkę, ani nie tańczyłam. Zostałam odcięta od aktywności, którą tak kochałam.

Ale miałem szczęście do ludzi. Zawsze lubiłam występować i recytować wiersze. Moja polonistka, śp. Aleksandra Chrzan, wysłała mnie na konkurs recytatorski i okazało się, że byłam tam naprawdę bardzo dobra, zdobywałam pierwsze miejsca. Kiedy byłam w VIII klasie, Halina Kubisz-Muła, prowadząca amatorski teatr Heliotrop w Bielsku-Białej, skąd pochodzę, zaproponowała mi uczestnictwo w tej grupie teatralnej. Na początku wahałam się, ale byłam tam później 5 lat i to był dla mnie bardzo ważny czas, o wartości niemalże terapeutycznej.

Dużo pracowaliśmy nad głosem i ciałem. Przestałam się wstydzić niepełnosprawności, grałam w przedstawieniach, zawsze w rozpuszczonych włosach, potem przestałam nosić protezę. Kiedyś wymarzyłam sobie, że muszę zrobić mostek ze stania, co jest bardzo trudne, nawet jak ma się dwie ręce, więc chodziłam codziennie o 5:50 na stadion, żeby ćwiczyć – i udało mi się. Na pewno jestem jakimś zmarnowanym sportowym talentem.

Miałam potrzebę pracy nad własnym ciałem i wykonywałam ją, ale to była długa droga od wstydu po występy w teatrze. Potem poszłam na studia, za pierwszym razem nie dostałam się na teatrologię, za drugim razem na anglistykę, ale na tyle dobrze napisałam egzamin, że studiowałam wieczorowo przez rok, a potem dostałam się na iberystykę Uniwersytetu Warszawskiego i te studia skończyłam. Potem jeszcze zrobiłam studia podyplomowe z komunikacji społecznej i mediów w Polskiej Akademii Nauk.

To jest ciąg zdarzeń, które doprowadziły do tego, że zaczęłam uprawiać pływanie, choć nie miałam już szans, by się rozwinąć zawodowo. Wtedy też zrozumiałam, że to jest bardzo niesprawiedliwe, że sport paraolimpijski nie istnieje w sferze publicznej, że jest na marginesie i dlatego w tym kierunku chciałam iść, by coś z tym zrobić.

Paulina Malinowska-Kowalczyk na plaży w Rio w podskoku na brzegu morza

EP: Dochodzimy do Twojej największej chyba pasji – sportu paraolimpijskiego, z którym, jak się okazuje, związana jesteś od zawsze. Od dwóch lat jesteś rzeczniczką PKPar, jak widzisz przyszłość tego sportu?

Myślę, że to, co się wydarzyło w ostatnich latach w tym obszarze, jest absolutnie niesamowite. I nie mówię tutaj o sferze sukcesów paraolimpijczyków, bo one były zawsze, od początku, w 1972 r. w Heildelbergu, paraolimpijczycy zawsze na bardzo wysokim poziomie reprezentowali Polskę. Świadczy o tym chociażby tabela wszech czasów, jeśli chodzi o zdobyte medale podczas letnich igrzysk, bo jesteśmy na 9. miejscu w świecie.

To, co się wydarzyło w ostatnich latach obecności tematyki sportu paraolimpijskiego w mediach, przestrzeni publicznej, zaangażowania się partnerów społecznych i sponsorów we współpracy z PKPar, ale także we współpracy indywidualnej z konkretnymi zawodnikami, czy ostatnie działania PKPar, buduje świadomość sportu paraolimpijskiego i jego wartość. Jeśli zawodnicy z dłuższym stażem pomyślą o tym, co się działo w ostatnich 10 latach, jakie wsparcie otrzymywał sport paraolimpijski wtedy a teraz, to też jest ogromna przemiana. Takich warunków jak teraz zawodnicy nie mieli wcześniej. Myślę, że będzie jeszcze lepiej, ale wymagania też będą większe i konkurencja w świecie też będzie coraz silniejsza. Topowe nazwiska Polaków, jak Natalia Partyka, Maciej Lepiato czy Rafał Wilk, są rozpoznawalne w świecie i myślę, że będzie ich coraz więcej.

Z mojego doświadczenia wynika, że osoby, które uprawiają sport, świetnie radzą sobie w życiu. To jest właśnie siła sportu w przypadku osób z niepełnosprawnością, że daje on na początku rehabilitację, aktywność fizyczną, a potem siłę, sukces, ale też smak porażki i umiejętność radzenia sobie z nią, czyli cały wachlarz umiejętności, które nabywa się, będąc zawodnikiem.

Jednocześnie, jeśli zawodnik konkuruje z innymi, jest też w stanie w większości przypadków zadbać o swoje życie, jeśli chodzi o edukację, zawód. W tej chwili nasi sportowcy to w znacznej większości osoby świetnie wyedukowane, znające języki, jeżdżące po całym świecie. Jest to gigantyczne okno na świat, ale także perspektywa finansowa, ze względu na stypendium sportowe, które może otrzymać medalista igrzysk paraolimpijskich, który zdecyduje się zakończyć po 40. roku życia karierę. To ważny element i efekt wysiłku, który uprawianiu sportu towarzyszy.

Paulina Malinowska-Kowalczyk z Brianen McKeeverem gwiazdą kanadyjskich biegów narciarskich

EP: Wybierasz się na igrzyska do Tokio w przyszłym roku?

Oczywiście, że bardzo chciałabym pojechać, mam nadzieję, że to będzie możliwe. Zresztą zawsze wszystkich namawiam, by pojechać na igrzyska, np. jako wolontariusz. Już teraz można np. interesować się igrzyskami w Paryżu, bo to nie jest daleko i bilety nie są drogie, a na każdych igrzyskach potrzebna jest moc wolontariuszy. To może być przygoda życia. Do dziś mam kontakt z wolontariuszami, z którymi zaprzyjaźniłam się, będąc na pierwszych igrzyskach w 2004 r. w Atenach.

Bardzo chcę pojechać do Tokio i tam pracować, choć to zawsze jest mordercza praca 18-24 godzin dziennie przez 3 tygodnie. Albo nawet więcej. Igrzyska to mega adrenalina, radość z medali jest ogromna dla wszystkich. Kiedy Igor Sikorski zdobył ten jedyny medal w Pjongczangu to była radość totalna. Jak wracam z igrzysk, mam ogromną chęć i motywację do pracy.

BD: Wróćmy na koniec do tematów bieżących. Rozmawiamy 7 sierpnia, w najbliższych dniach pan prezydent będzie podejmował decyzję o podpisaniu ustawy o świadczeniu uzupełniającym, tzw. 500 plus dla osób z niepełnosprawnością. Czy uczestniczyłaś już w pracach nad tą ustawą?

Nie miałam okazji uczestniczyć w tych pracach, to dopiero mój trzeci tydzień pracy w Kancelarii. Natomiast żywo uczestniczę obecnie, zbierając głosy środowiska na temat tej ustawy. Czytam artykuły, rozmawiam z ludźmi, organizacjami, gromadzę opinie, które do mnie trafiają. Wiele osób zwraca uwagę na różne aspekty, wiem także, że bezpośrednio głosy trafiają do Kancelarii Prezydenta. Niektóre opinie czasami się wykluczają. To, co zwraca m.in. moją uwagę, to brak informacji w ustawie o waloryzacji tego świadczenia. Inna kwestia dotyczy osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności z zaznaczonym punktem 7 w przypadku orzeczeń wydawanych przez zespoły ds. orzekania. Oprócz tego są głosy, że nie powinno być żadnego limitu dochodowego. Jeszcze raz chcę jednak podkreślić, że mój głos nie jest głosem decydującym, a jedynie doradczym i przedstawiającym głos środowiska. Decyzję podejmuje pan prezydent i co zrobi z tą ustawą, zależy tylko i wyłącznie od niego.

BD: Niebawem trafi do pana prezydenta także druga ważna dla środowiska ustawa o dostępności. Co o niej sądzisz? Samo środowisko dostrzega jej niedociągnięcia, ale też wielu opiniuje ją jako najlepsze z możliwych rozwiązanie na tu i teraz.

Myślę, że jest to szalenie ważna ustawa. Dopóki coś jest absolutnie dobrowolne, to część osób widzi potrzebę realizowania takich zagadnień, jak dostępność architektoniczna, cyfrowa, komunikacyjna, ale w momencie, gdy staje się to obligatoryjne, każdy podmiot jest do tego zobowiązany.

Jestem przekonana, że powinno to być absolutną podstawą, aby każdy miał możliwość skorzystania z urzędu publicznego. Bardzo się cieszę, że taka ustawa jest procedowana, nawet jeśli ma jakieś niedociągnięcia, zawsze będzie można je poprawić w najbliższym czasie. Cieszę się, że taka ustawa jest i mam nadzieję, że wejdzie w życie, bo to będzie procentowało przez lata.

Trzeba mieć świadomość, że ona jest dla wszystkich, a nie tylko dla osób z niepełnosprawnością. To jest dla każdego człowieka, dużo ludzi ma dzieci, niemal każdy ma starszych rodziców, wszyscy możemy być mniej sprawni na stałe czy okresowo. I takie rozwiązania dają możliwość uczestniczenia w życiu publicznym wtedy, kiedy jest trudniej jakiemukolwiek człowiekowi.

EP, BD: Bardzo dziękujemy za rozmowę, życząc powodzenia.


Paulina Malinowska-Kowalczyk – (ur. 1973 w Bielsku-Białej), studiowała iberystykę na Uniwersytecie Warszawskim, skończyła studia podyplomowe w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk na kierunku Komunikacja Społeczna i Media. W latach 2002-2017 związana z Telewizją Polską. Wielokrotnie relacjonowała igrzyska paraolimpijskie: Ateny 2004, Pekin 2008, Vancouver 2010, Londyn 2012, Soczi 2014 – była też attaché prasową reprezentacji Polski w Rio de Janeiro 2016 i Pjongczangu 2018. Tworzyła programy w TVP o tematyce sportowej i społecznej: „Spróbujmy Razem”, „Droga do Aten”, „Ekspres Paraolimpijski”, „Studio Pekin 2008”, „Człowiek wśród Ludzi”, „Kronika paraolimpijska Soczi 2014”. Przez blisko 10 lat prowadziła w TVP Sport program „Pełnosprawni”. W latach 1998-2010 – tłumaczka filmowych list dialogowych, 1998-2019 – nauczycielka angielskiego i hiszpańskiego. W 2003 r. rzeczniczka obchodów Europejskiego Roku Osób Niepełnosprawnych w Telewizji Polskiej. W 2013 r. – laureatka przyznawanego przez parlamentarzystów tytułu Lady D. im. Krystyny Bochenek w kategorii życie zawodowe. W 2017 r. została rzecznikiem prasowym Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. Bohaterka wydanej przez Integrację w 2017 r. „Listy Mocy. 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością”. Od 15 lipca 2019 r. doradca prezydenta Polski ds. osób z niepełnosprawnością. Żona, mama dwójki dzieci, babcia jednego wnuka.

Komentarz

  • Doradzę
    Magda
    14.08.2019, 19:27
    problemem jest kryterium dochodowe w przyznawaniu 500 zł , nie branie pod uwagę orzeczeń ze znacznym stopniem , ponowna konieczność orzekania by uzyskać 500 zł dla osób z orzeczeniami z powiatowych komisji , jaka to pomoc państwa osobom najbardziej poszkodowanym przez los ? Niepełnosprawność może spotkać każdego z nas !!! Niech politycy nie stawiają barier osobom niepełnosprawnym !!! Osoba niepełnosprawna na każdym etapie życia napotyka problemy , gdyż politycy nigdy nie pamiętali o tym ważnym środowisku . Dlaczego wszelkie ustawy nie są konsultowane z osobami niepełnosprawnymi aby im służyły , a służą jedynie medialnie politykom !!!

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas