Człowiek Bez Barier 2003 - wypowiedzi nominowanych
Piątkę osób nominowanych do tytułu Człowiek bez Barier zapytaliśmy o to, w jaki sposób osiągnęli niezależność finansową, na ile niepełnosprawność jest ograniczeniem w karierze zawodowej oraz czym dla każdej z tych osób jest sukces zawodowy. Oto co odpowiedzieli na nasze pytania:
IRENEUSZ BETLEWICZ
Uważam, że niezależności finansowej - jako takiej - nie ma
(przynajmniej w świecie, w którym żyję). U mnie zaistniała szczęśliwa sytuacja: robię to co
lubię i do tego płacą mi za to w rozmaitej walucie. Wynagrodzeniem, oprócz pieniędzy jest ludzka
sympatia, uznanie, ale najważniejsze to zaplątywanie nici emocjonalnej między mną a odbiorcami
moich prac. W świecie, w którym osamotnienie jest stanem przynależnym nie tylko osobie
niepełnosprawnej, taki zarobek dla każdej ze stron spełnia tę rolę co światełko w tunelu dla
zagubionego w zwątpieniu wędrowca. Pasja, codzienna dyscyplina i upór połączony z odrobiną
szczęścia sprawiły, że łatwiej mi cerować igłą polskiej złotówki poprzecieraną cielesność mojej
rzeczywistości ziemskiej.
Mimo zdolności artystycznych i uprawiania tzw. wolnego zawodu, dosyć mocno stąpam po ziemi.
Niepełnosprawność ma niebagatelny wpływ na moje poczynania zawodowe: trudniej mi o kontakty
zawodowe, a za tym o stałe doskonalenie umiejętności, zdobywanie wiedzy, organizację kolejnych
wystaw - ale nie demonizuję - dotyczy to także i zdrowych na ciele artystów, ja natomiast z racji
unieruchomienia chorobowego mogę mniej być poddawany działaniu łakomych bodźców codzienności: zatem
przy odrobinie wyciszenia - "uziemienia" mogę wyłuskać ze świata otaczającej formy
treści, które umykają w codziennej krzątaninie moim pełnosprawnym kolegom.
Lapidarnie mówiąc: warunkiem sukcesu zawodowego jest wiara w słuszność obranej drogi do realizacji w materii potrzeb ducha, oraz potwierdzanie jej u pracodawcy - u mnie jest to widz, czytelnik, a gdy jeszcze ta praca przynosi wymierność finansową to tylko należy się cieszyć i zapalić świeczkę.
PIOTR DUKACZEWSKI
W świecie zasad i uczciwości, tak naprawdę chyba nikt nie wymyślił lepszej drogi do niezależności finansowej niż zdobywanie wykształcenia. Od najmłodszych lat dla moich rodziców i dla mnie było oczywiste, że tylko wykształcenie porównywalne do tego, jakie zdobywają ludzie pełnosprawni, może być dla mnie furtką do normalnego życia. Choć jestem osobą niewidomą i nie mogę czytać normalnego druku, byłem dobrym uczniem i bez problemu dostałem się na studia na Uniwersytet Warszawski. Ukończyłem wydział resocjalizacji, bo socjologia, psychologia i właśnie resocjalizacja zawsze bardzo mnie interesowały.
Pasje
Bardzo wcześnie okazało się, że nieźle gram w szachy i na długie lata, chyba do dziś,
szachy stały się moja życiową pasją. Przez lata pasja ta pozwalała mi także uzyskiwać dodatkowe
dochody, bo udział mistrzów w większości turniejów jest płatny i do wygrania zawsze są jakieś
nagrody pieniężne. Szachy określiły też moje miejsce w środowisku niepełnosprawnych.
mobilizując mnie do pracy na rzecz tej społeczności.
Wykształcenie w połączeniu z pasją są legitymacją do świata normalności, aktywności, przygód. Od
dziecka, głównie z racji udziału w turniejach szachowych, wiele podróżowałem. Znajomość języków
obcych okazała się potrzebna jak paszport, więc nigdy nie miałem wątpliwości, że powinienem znać
jakiś język na tyle, żeby swobodnie radzić sobie również za granicą. Mówię biegle po rosyjsku,
angielsku i hiszpańsku. Jest to także sposób na dorabianie, gdyż można uczyć języków innych lub
zajmować się tłumaczeniem tekstów.
Mogę czytać brajlem, ale najczęściej korzystam z kaset. Jestem wiernym czytelnikiem Biblioteki
Niewidomych i jej zasoby, choć ciągle rosnące, są dla mnie faktycznie zbyt małe. Oczytanie pozwala
mi być na bieżąco w lekturach i publikacjach, o których dyskutuje tzw. opinia publiczna.
Dla wielu niewidomych, brak kontaktu wzrokowego ze światem oznacza także pewien paraliż fizyczny.
Cywilizowany świat oferuje niewidomym przynajmniej kilka sportów, które mogą zapewnić sprawność
fizyczną. Kolarstwo tandemowe czy taniec sportowy to tylko pierwsze z brzegu przykłady. Ja sam
bardzo dużo jeżdżę na rowerze, a zimą na nartach. Pływam oraz uprawiam surfing. Trenuję taniec
sportowy.
Nowe technologie
W nieszczęściu jakie dotknęło każdego niewidomego człowieka można przynajmniej pocieszać się tym,
że najnowsze technologie nie zapominają i o nas. Kiedy ponad 10 lat temu komputery w Polsce zaczęły
oferować oprogramowanie dla niewidomych, natychmiast skończyłem odpowiedni kurs. Od lat pracuję na
komputerze, korzystam z programów mówiących, piszę na komputerze, posługując się zwykłą klawiaturą,
korzystam z internetu, mailuję ze znajomymi z całego świata. Swobodna praca na komputerze pozwoliła
mi przez lata uprawiać zawód dziennikarza.
Ograniczenia
Taka jest moja, ale też chyba dosyć uniwersalna droga do integracji ze światem ludzi pełnosprawnych
- szkoła, języki obce, hobby, uprawianie sportu. To wszystko są elementy pełnej rehabilitacji,
która pozwala utrzymać sprawność psychofizyczną i zapewnia aktywność społeczną. Czy ta droga była
lub jest łatwa? Czy bycie niewidomym ogranicza moją aktywność zawodową?
Naiwnością i hipokryzją byłoby mówić, że wszystko szło i idzie jak po maśle, a bycie niewidomym nie
przysparza mi problemów. Bywa ciężko zarówno w życiu codziennym - w kontaktach z ludźmi i urzędami,
nieprzyzwyczajonymi i nieprzygotowanymi do obcowania z niepełnosprawnymi. Czasami trudno jest
osiągać nowe cele i trwać w ambicjach.
Mógłbym się łudzić, że sokoli wzrok otworzyłby mi wrota świata jak bajkowy sezam i narzekać, że
ślepota przekreśla moje życiowe szanse. Ale słyszę wokół o ludziach, którzy są pełnosprawni, a mimo
to ich drogi także są wyboiste. Nie ma więc dla siebie innej rady niż maksymalnie korzystać z tego,
w czym nie odstaję od innych, zamiast ubolewać nad tym, czego zostałem pozbawiony.
DARIUSZ KAMPKA
Nie lubię słowa niezależny finansowo, bo to powierzchowna
niezależność. Ale jeśli mogę o sobie tak powiedzieć, to wszystko zawdzięczam Mamie, która
przygotowała mnie do życia. Ojcu jestem wdzięczny, iż prosił, abym nigdy nie popełniał jego błędów.
Poza tym wiele też zawdzięczam wspaniałym ludziom, których poznałem, którzy wierzyli we mnie i
pomogli mi, czy też zaufali!
Niepełnosprawność ogranicza aktywność zawodową, ale nie z winy tego, że ktoś jest mniej czy więcej
niepełnosprawny. Ograniczają je ludzie, którzy traktują niepełnosprawnych bardzo powierzchownie.
Każdy zakład, Firma powinna mieć w Polsce obowiązek zatrudnienia 10 proc. pracowników
niepełnosprawnych. Wspaniałe są fundacje, wspaniała pomoc finansowa, ale tylko w trakcie pierwszej
pomocy. Potem? Niepełnosprawny człowiek nie potrzebuje nadopiekuńczości. Pragnie żyć i rozwijać się
tam gdzie chcą. Nie można zamykać niepełnosprawnych, dając im do zrozumienia Wy macie swój świat, a
my swój. Taki człowiek nie pragnie litości, pragnie miłości, szacunku, dowartościowania. Czy
pełnosprawny mężczyzna nie może się zakochać w kobiecie niepełnosprawnej, lub na odwrót? Może, ale
trzeba im dać ku temu szanse, możliwość. Taką szanse stwarza między innymi wspólna praca, gdzie
ludzie mogą się bardziej poznawać, a także godna praca, aby niepełnosprawny mógł zabezpieczyć
rodzinie byt, z własnej, dobrze wykonanej pracy, czując się pełnowartościowym członkiem rodziny.
Żałuję, że na przykład na scenach Wielkiej Świątecznej Pomocy p. Jurka Owsiaka nie ma artystów
niepełnosprawnych. Wiele zrobił, za to mu chwała i ukłony dla niego, oraz dla innych tego typu
ludzi, ale dlaczego sława, oklaski tylko dla sprawnych, a pieniądze dla niepełnosprawnych. A może
niepełnosprawni, też chcieliby sami zarabiać i pomagać innym!
Niepełnosprawny rozwinie swoją sprawność fizyczną bardziej przy sprawnym, bo sprawny jest mu
wstanie bardziej pomóc rozwijać się, wykonać z nim wiele ćwiczeń. To już powinno zacząć się od
przedszkoli i szkół. Byłem jedynym niepełnosprawnym chłopakiem w szkole, która miała 1000 dzieci!
To dzięki temu rozwinąłem się jeszcze bardziej fizycznie i uodporniłem psychicznie. Tam musiałem
walczyć z kompleksami czy odpierać ataki niektórych dzieciaków, które mnie brzydko nazywały lub
wyśmiewały od najmłodszych lat.
Nigdy nie ubiegałem się o rentę, bo nie boję się żadnej pracy. Przeszedłem różne etapy w życiu
zawodowym: pracowałem np. dorywczo, ładując paczki do wagonów, bo miałem z tego dobry zarobek,
piekłem bułki, pracowałem przy maszynie do cięcia stalowych blach, a po studium rozpocząłem pracę
jako księgowy, po czym założyłem własną firmę.
Myślę, że aby cokolwiek osiągnąć w życiu trzeba nie bać się pokonywania przeszkód, szanować ludzi,
umieć wybaczać, choć czasem przydaje się upór i stanowczość, szczególnie w interesach.
Czym jest sukces zawodowy? Odpowiedzią, kto jest jakim człowiekiem. Kto staje się bufonem i zarozumialcem, nie widząc innych i zapominając o tym, kto mu w tym pomógł, wówczas jest niegodny tego sukcesu. Powinien wtedy udać się szybko do psychiatry, bo w innym przypadku pozostanie sam, bez przyjaciół. Chyba, że kocha tylko pieniądze i samego siebie. Choć to chyba największa choroba i takim ludziom należy współczuć, a nie niepełnosprawnym, którzy potrafią bardzo wiele, a poza tym potrafią kochać tak bardzo, jak pragną być kochani. Dlatego uważam ich za sprawnych, bo to największa wartość. Miłość, to coś takiego, dzięki czemu można robić cuda!
SŁAWOMIR PIECHOTA
Czy odniosłem sukces? Nie lubię słowa "sukces". Brzmi
zimno i podejrzanie. Rozmija się z tym, co najważniejsze. A najważniejsze jest szczęście, więc
raczej o nie trzeba pytać, choć pytanie takie brzmi staroświecko i sentymentalnie. Być
szczęśliwym, to znaczy żyć tak, jakby się chciało, marzyło - nawet jeśli wcześniej się tego ani nie
przewidywało, ani tym bardziej nie planowało.
Moje szczęście ma dwa źródła: dom i praca. Najważniejszy jest dom: miejsce radości, nadziei i siły.
Z domem ściśle wiąże się praca, choć nierzadko zdarzają się między nimi bolesne kolizje (bo gdzie
być bardziej?, co może poczekać..?). Jedno i drugie jest dla siebie nawzajem konieczne, jedno nie
może istnieć bez drugiego - jak dzień i noc.
Mam szczęście być radcą prawnym. To nie tyle zawód, co sposób patrzenia na świat, rozumienia
relacji między ludźmi, a co za tym idzie - szukania dróg porozumienia, tworzenia możliwości
współpracy i rozwiązywania konfliktów. To moje dzisiejsze szczęście zawdzięczam wielu wspaniałym
ludziom, których spotkałem na mej życiowej drodze. To oni przyjaźnie, ale wytrwale namawiali mnie
bym szedł dalej, bym po "zawodówce" poszedł do liceum, bym zdał maturę, bym poszedł na
studia, bym odbył aplikację radcowską, bym wreszcie wystartował w wyborach samorządowych. Każdy
kolejny krok w tamtym czasie był dla mnie jak próba bicia rekordu świata. Nie raz słuchałem pytania
- "po co to (np. aplikacja radcowska?!) komuś, kto jeździ na wózku więc i tak....?".
Jestem szczęśliwy, bo mam szczęście do ludzi. To takie proste. I takie ważne...
BEATA WACHOWIAK-ZWARA
Utrzymuję się z renty odszkodowawczej z PZU, której składnikami są:
utracone zarobki i zwiększone potrzeby wynikające z niepełnosprawności, w sumie jest to
wystarczająca kwota, aby się utrzymać. W momencie, gdybym podjęła pracę zarobkową, renta ta
zostanie zawieszona lub byłaby wypłacana różnica o ile by się okazało, że zarabiam mniej niż wynosi
renta. Taka sytuacja nie stwarza motywacji do pracy, zwłaszcza, że wiadomo, iż przy obecnym
rynku pracy dla osób niepełnosprawnych w Polsce byłabym pracownikiem kategorii B. Na coś więcej
mogą liczyć jedynie super specjaliści w jakiejś dziedzinie.
Osobą niepełnosprawną zostałam jako dziecko i niestety ten fakt miał wpływ na moją edukację, m.in.
wybór kierunku studiów. Po ukończeniu prawa chciałam podjąć aplikację ale otrzymałam odpowiedź, że
osoba na wózku nie zostanie przyjęta ze względu na niedostosowane sądy.
Podjęłam próbę studiów na filologii angielskiej. Wówczas jednak musiałam podpisać oświadczenie, że
nie będę pracowała w zawodzie nauczyciela, ponieważ nauczyciel nie może mieć nerwowych tików,
zeszpeceń i widocznej niepełnosprawności (takie przepisy obowiązywały na wszystkich uczelniach
pedagogicznych w latach 80-tych).
Sukces zawodowy w każdej sytuacji dodaje pewności siebie, leczy z kompleksów i jeśli udało mi się w
tej dziedzinie to pewnie i w innych mi się powiedzie.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz