Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Między wolnością a bezpieczeństwem

21.07.2011
Autor: Beata Rędziak
Źródło: inf. własna, fot.: EastNews

Kolejny miesiąc pomiędzy dyrekcją Domu Pomocy Społecznej w Żyrardowie a jego niepełnosprawną mieszkanką toczy się spór o granice wolności. 42-letnia pensjonariuszka domu, chora od urodzenia na dziecięce porażenie mózgowe, chce samodzielnie opuszczać teren ośrodka i poruszać się po mieście. Dyrekcja wydała decyzję, która to uniemożliwia. Obie strony racjonalnie argumentują swoje stanowisko, o porozumienie jednak trudno. W konflikt zostały włączone inne instytucje i media.

Pani Aneta Maślakiewicz ma 42 lata, od urodzenia cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Nie chodzi i wymaga stałej pomocy przy spożywaniu posiłków, ubieraniu się i czynnościach higienicznych. Mówi w sposób trudny do zrozumienia, nie panuje nad mimiką twarzy. Od 9 lat porusza się na elektrycznym wózku inwalidzkim, kierując nim samodzielnie za pomocą joysticka. Jej podstawowym sposobem  kontaktu ze światem są komputer i Internet; porozumiewa się przez e-mail, Skype’a, ma aktywne konto na Facebooku. Żyje w świecie książek i marzeń. Próbuje pisać, na razie do szuflady; chce stworzyć autobiografię. Jej pasją jest opera.

W liście do dziennikarki Małgorzaty Karoliny Piekarskiej, która opublikowała go na swoim blogu prawie rok temu, p. Aneta pisała: „Mieszkam z rodzicami, którzy są coraz starsi, słabsi i coraz częściej, z coraz większą mocą, wywierają presję, bym się wyprowadziła z domu. (…) Wystarczy mi malutki pokoik dwa na dwa, ale tylko dla mnie, własny kąt, gdzie mogłabym swobodnie popracować na komputerze, obejrzeć TV, poczytać, mam dużo książek”.
Marzenia p. Anety spełniły się w marcu br. Znalazła miejsce w Domu Pomocy Społecznej im. Ks. Popiełuszki w Żyrardowie. Ma jednoosobowy pokój oraz konieczną opiekę, z której jest bardzo zadowolona. Przez pierwsze 2,5 miesiąca mogła swobodnie opuszczać teren DPS-u i poruszać się po mieście. Korzystała z tego, o czym marzyła całe życie – wolności, niezależności i uroków miasta, w którym zamieszkała. Jeździła wózkiem do sklepu, parku, kina, na przedstawienia teatralne i koncerty.

Jednak do dyrekcji DPS-u zaczęły napływać niepokojące informacje o zagrożeniu, jakie stanowi  sposób poruszania się p. Anety po ulicach Żyrardowa. Dyrektorka Domu Pomocy Społecznej Ewa Bombała podaje przykłady: stanie na środku chodnika, wjeżdżanie na przejście dla pieszych oraz nagłe wycofywanie się z niego, wizyty w banku bez określonego celu i konieczne reakcje ochrony w takich sytuacjach. W związku z tym z końcem maja dyrekcja ośrodka wydała Anecie Maślakiewicz zakaz samodzielnego opuszczania terenu ośrodka. W zamian p. Aneta mogła korzystać z ok. dwugodzinnego spaceru z opiekunem kilka razy w tygodniu.

 Niepełnosprawny pensjonariusz w domu opieki
Fot.: EastNews

Ewa Bombała uzasadnia swoją decyzję dobrem podopiecznej. - Ktoś, kto wymaga stałej, koniecznej opieki na terenie ośrodka, nie może być zupełnie samodzielny poza jego obrębem –  komentuje Ewa Bombała. Wyjaśnia, że ruchy spastyczne, które towarzyszą dziecięcemu porażeniu mózgowemu, nie zapewniają bezpiecznego kontrolowania wózka w każdej sytuacji.
Dyrektorka żyrardowskiego DPS-u oraz zespół jej pracowników czują się w pełni odpowiedzialni za pensjonariuszkę, która opuszcza teren ośrodka, choć  - zdaniem dyrekcji - nie jest w stanie obronić się przed ewentualnymi zagrożeniami. Bombała nie rozumie także, dlaczego p. Aneta nie chce skorzystać z pomocy wolontariuszy, którzy mogą z nią wychodzić poza ośrodek i spędzać tam z nią więcej czasu.

Z takim stanowiskiem nie zgadza się ani sama Aneta Maślakiewicz, ani jej pełnomocnik, Ryszard Boratyn. Traktują to jako bezpodstawne i nieuprawnione odebranie swobody i wolności. Przedstawili dyrekcji niezależną opinię psychiatryczną. Diagnoza nie budzi wątpliwości – pacjentka bez jakichkolwiek zaburzeń psychicznych.

Z propozycją podobnych badań wystąpiła także dyrektorka DPS-u. Miały zostać przeprowadzone w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. W rozmowie podkreśla trud, z jakim udało się ustalić tak szybki ich termin. Jednak na kilka dni przed planowanymi badaniami p. Aneta oraz jej pełnomocnik zmienili zdanie. Ryszard Boratyn argumentuje tę decyzję brakiem poczucia bezpieczeństwa p. Anety w tej sytuacji, on sam zaś nie mógł jej wspierać ze względu na zobowiązania służbowe. Dla Ewy Bombały odmowa ta jest jednoznacznym brakiem chęci współpracy i osiągnięcia porozumienia.

Aneta Maślakiewicz zwróciła się z pytaniem o podstawy prawne pozbawienia wolności, bo tak odbiera decyzję dyrektorki ośrodka, do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie – jednostki nadrzędnej dla Domu Pomocy Społecznej. W odpowiedzi dyrektorka PCPR, Iwonna Wieczorkiewicz pisze o dobru mieszkanki oraz podkreśla fakt posiadania przez nią znacznego stopnia niepełnosprawności, co według niej uzasadnia podjęte przez zespół DPS działania.

Sprawa jest znana także Prokuraturze Rejonowej w Żyrardowie. Pani Aneta zwróciła się tam z prośbą o niezwłoczną interwencję i umożliwienie samodzielnego decydowania o wychodzeniu poza teren DPS. Prokuratura wydała postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania w tej sprawie ze względu na brak przesłanek o popełnieniu przestępstwa przez dyrekcję domu opieki.

- Pensjonariuszka nie została pozbawiona wolności, a dyrekcja działa zgodnie z regulaminem ośrodka – komentuje sprawę prokurator rejonowy Bogusław Piątek. Dodaje, że prokuratura wystąpiła do sądu o ustanowienie dla p. Anety pełnomocnika z urzędu. Wniosek ten jednak upadł, ponieważ p. Aneta w tym czasie znalazła pełnomocnika z wyboru, który może reprezentować ją w sądzie. Do dziś do prokuratury nie wpłynęło zażalenie p. Maślakiewicz. Prokurator Bogusław Piątek uważa, że prokuratura jest ostatnią instancją, która powinna tu zabierać głos. - DPS winien zająć się rozwiązaniem tej sprawy na swoim poziomie; takim rozwiązaniem, które nie będzie upokarzające – dodaje prokurator.

Tymczasem końca konfliktu nie widać. Jeszcze w czerwcu dyrekcja DPS wystąpiła do sądu o skierowanie p. Anety do szpitala psychiatrycznego bez jej zgody oraz rozpatrzenie zmiany domu pomocy społecznej. Kilka dni temu sąd zwrócił wniosek. Do ponownego złożenia wniosku konieczna jest opinia psychiatry, który wykaże konieczność badania szpitalnego.

Obie strony nie chcą walki, jednak konflikt zaostrza się, angażując coraz większą liczbę instytucji i mediów. Czy chodzi tylko o brak skutecznej komunikacji pomiędzy obiema stronami? Czy też o brak empatii obu stron konfliktu i niechęć do konstruktywnego rozwiązania sprawy?

Komentarz

  • Pragnienie wolności jest objawem zdrowia psychicznego
    Agniesszka
    27.07.2011, 12:38
    Nie znam szczegółów sporu więc ustosunkuje się jedynie do informacji podanych w artykule.Wjeżdżanie na jezdnię i wycofywanie się z niej czy wchodzenie do banku bez widocznego celu mają być argumentem za pozbawieniem p. Anety możliwości samodzielnego poruszania się po mieście?To dla mnie absurd.Takie sytuacje zdarzają się nagminnie wśród osób poruszających się na własnych nogach.Po prostu wózek p. Anety zwraca więksżą uwagę. Gdyby była sprawna ruchowo nikt nie zwróciłby na nią uwagi. Chęć zachowania maksymalnej wolności osobistej mimo znacznej niepełnosprawności jest moim zdaniem objawem zdrowia psychicznego, jest czymś normalnym, a nawet pożądanym!Martwiłabym się, gdyby p. Aneta bez żalu poddała się decyzji dyrekcji.P. Aneta jest osobą dorosłą i należy jesj pozwolić na decydowanie o sobie i pomóc jej tylko w tym zakresie w jakim tej pomocy oczekuje.Czytając argumenty o rzekomym zagrożeniu, które stwarza p. Aneta nasunęła mi się myśl, że chcąc być konsekwentnym należałoby rónież zamknąć w domach wszystkie osoby które kiedykolwiek bez widoczneggo celu spacerowały po mieście, wszystkie które wchodzą na jezdnię, a potem się wycofują bo okazało się, że kierowca jednak nie zwolnił przed przejściem dla pieszych, tych którzy przechodzą na czerwonym świetle, itp. Jeśli p. Aneta naruszyła przepisy drogowe to należy wypisać jej mandat, a nie pozbawiać wolności co w tym przypadku równa się pozbawieniu godności. Dlaczego tak się dzieje, że udzielanie pomocy staje się tak często transakcją wiązaną.Za pomoc, z której osoby niepełnosprawne chcąc niechcą muszą skorzystać każe im się płacić ograniczeniem prawa do decydowania o sobie, również o tym czy chcą podjąc ryzyko normalnego życia. Takie ryzyko podejmuje każdy z nas bez względu na to czy i w jakim stopniu jest sprawny. Problem stawiania granic w dawaniu i przyjmowaniu pomocy oraz oczekiwań z tym związanych nie dotyczy tylko relacji osób barziej i mniej ograniczonych fizycznie. Dotyczy wszyskich relacji międzylidzkich. Dziękuję za możliwość przedstawienia swojego punktu widzenia.Moja opinia oparta jest wyłącznie na informacjach zawartych w artylule, więc z pewnością nie może być traktowana jako opowiedzenie się po którejkolwiek ze stron konfliktu. Agnieszka

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas