Życie warte jest rozmowy
Samobójstwo może prowadzić do niepełnosprawności. I niejednokrotnie prowadzi, choć niewiele się o tym mówi. Komenda Główna Policji podała, że w 2021 r. próbę samobójczą podjęło 1496 dzieci i nastolatków, a aż 127 z tych prób zakończyło się śmiercią. W stosunku do 2020 r. jest to wzrost odpowiednio o 77 proc. zachowań samobójczych i o 19 proc. przypadków śmiertelnych. O problemach, które prowadzą do dramatycznych wyborów, mówi suicydolog dr Halszka Witkowska.
Anna Gmiterek-Zabłocka: Według danych WHO depresja jest czwartą najpoważniejszą chorobą na świecie i jedną z głównych przyczyn samobójstw. W Polsce codziennie 15 osób odbiera sobie życie, a 225 próbuje to zrobić. To przerażające i bardzo smutne dane, o których wspomina Pani w swojej niedawno wydanej książce Życie mimo wszystko. Rozmowy o samobójstwie. O kim – pisząc ją – Pani myślała?
Dr Halszka Witkowska: Moim celem było przede wszystkim zdjęcie tabu z tematyki zachowań samobójczych, bo ten problem dotyka wielu osób w Polsce. Mam tu na myśli nie tylko tych, którzy podjęli próbę samobójczą czy mierzą się z kryzysem samobójczym, ale też osoby, które straciły kogoś w wyniku samobójstwa lub wspierają kogoś, kto jest w kryzysie albo po próbie samobójczej. Przy pisaniu książki istotne było dla mnie też to, że zdjęcie tabu z tej tematyki otworzy nowe możliwości wsparcia w ramach pierwszej pomocy emocjonalnej. Chodzi o to, abyśmy wszyscy byli świadomi, że osobie w kryzysie samobójczym pierwszej pomocy może tak naprawdę udzielić każdy z nas. Celem tej książki było także to, by choć trochę wytłumaczyć, czym jest kryzys suicydalny, z czym mierzy się człowiek w kryzysie i co każdy z nas może zrobić.
Wspomniała Pani, że tematyka związana z samobójstwami to tabu. Podobnie jak rozmowy o śmierci, które dla bardzo wielu z nas są trudne i jak najdalej je od siebie odsuwamy. Z czego to Pani zdaniem wynika?
Myślę, że przede wszystkim nasza współczesna kultura wypycha śmierć. My się śmierci wstydzimy, boimy, nie chcemy jej zrozumieć i ją od siebie oddalamy, zapominając, że jest najbardziej naturalnym etapem naszego życia, bo życie tym się kończy. Współczesna kultura skupia nas tak bardzo na fizyczności, codzienności, doczesności, że próbujemy tej śmierci nie widzieć, odcinamy się od niej. Warto zwrócić też uwagę na to, jak obchodzimy się obecnie z osobami zmarłymi. Takie zwyczaje jak czuwanie przy bliskim albo obmywanie czy ubieranie zwłok to czynności, które wykonujemy coraz rzadziej. Często cały ten proces przejmują za nas firmy, które się w tym specjalizują. Nasz bliski odchodzi, a my wykonujemy jeden telefon i zakład pogrzebowy zapewnia niemal całą opiekę; niewiele sami musimy zrobić, jeśli chodzi o pragmatyczne kwestie. Istotne jest też w tym kontekście to, jak trudno nam mówić o żałobie.
Często, gdy ktoś jest w żałobie, nie bardzo wiemy, jak rozmawiać, jak zaoferować pomoc.
Część z nas uznaje, że nie wypada o tym mówić; nie wiemy, jak się zachować, gdy jesteśmy w towarzystwie kogoś w żałobie. Boimy się tego tematu, a z drugiej strony mamy ogromną potrzebę o tym mówić, bo każdy z nas kiedyś kogoś pożegnał, kogoś bliskiego. I w takiej sytuacji ból musi wybrzmieć, nie można go w sobie dusić. Ale społecznie nie dajemy do tego przestrzeni. Myślę, że o tabu dotyczącym śmierci mogłybyśmy rozmawiać długo, ale główna myśl, którą chcę przekazać, jest taka, że we współczesnej kulturze na śmierć nie ma miejsca.
Podobnym tabu jest też samobójstwo. Czy od zawsze?
Tak, samobójstwo zawsze było tematem tabu, bo jest to śmierć nienaturalna. A w związku z tym, że nienaturalna i nie do końca zrozumiana w takim społecznym podejściu, to narastają wokół niej fałszywe przekonania i mity. Próbujemy oswoić, wytłumaczyć taką śmierć, nie zawsze biorąc pod uwagę jej złożoność i wszystkie okoliczności. Stąd też budują się w kulturze wyobrażenia skonstruowane na tych fałszywych przekonaniach. Bywa, że samobójstwem kogoś straszymy – gdy np. dojdzie do kilku samobójstw w rodzinie, mówi się, że to klątwa. W dawnych czasach, gdy ktoś odebrał sobie życie, bano się tej osoby. Były różne rytuały, jak np. chowanie jej plecami do góry czy przebijanie kołkiem – wszystko po to, by niespokojna dusza nie wróciła. Mówimy tu o antropologicznym podłożu strachu – zawsze samobójstwo kojarzono z krwią przelaną gwałtownie. Mówiono, że taki ktoś może wracać i niepokoić żywych.
Chrześcijaństwo też odnosi się do samobójców nie najlepiej.
Rzeczywiście, mieliśmy pogrzeby poza cmentarzem czy napiętnowanie samobójcy jako grzesznika. Przez to tabu również zostało wzmocnione. Ale oprócz strachu – przy postrzeganiu samobójstwa występuje też jego romantyczne wyobrażenie zbudowane na fałszywych przekonaniach – na przykład takim, że śmierci samobójczej dokonują osoby, które są wyjątkowo wrażliwe, ogromnie zakochane albo oddają swoje życie za jakąś sprawę. Trzeba tu wspomnieć o samobójstwach altruistycznych, które w polskiej kulturze dość mocno zaistniały. Mieliśmy wręcz topos samobójstwa altruistycznego. Natomiast współcześnie śmierć samobójcza – przez to, że zawsze budziła u ludzi zainteresowanie, ale i strach – stała się narzędziem do tego, by budować wokół tej tragedii fabułę filmu czy książki. Fabułę, która przeplata się z tajemnicą czy grozą, czymś niewyjaśnionym.
W fabule seriali, filmów śmierć samobójcza jest pokazywana – można by powiedzieć – pięknie i niejednokrotnie krok po kroku.
Tak, bardzo często bywa wyidealizowana. Jak chociażby w głośnym serialu „Trzynaście powodów”, w którym śmierć samobójcza nastolatki została pokazana w sposób estetyczny, pozbawiony bólu, wręcz przepełniony spokojem. Dziewczyna była bardzo ładnie ubrana, miała makijaż. I pojawił się tu wizerunek samobójcy jako osoby wyjątkowej, która odchodzi w pięknych okolicznościach. Ta romantyzacja śmierci samobójczej w rzeczywistości ma bardzo mało wspólnego z romantyzmem. Jest ogromnym cierpieniem, bólem w samotności, brakiem zrozumienia, odrzuceniem. I nie ma nic wspólnego z romantycznymi obrazami, które otaczają nas w kulturze.
Wspominamy o filmach, książkach, serialach. Czy część młodych ludzi się nimi kieruje? Naśladuje to, co widzi na ekranie, o czym czyta?
Przede wszystkim samobójstwo ma w sobie charakterystyczną cechę, jaką jest naśladownictwo. To zostało już dawno zbadane przez naukowców i nazwane tzw. efektem Wertera. Naukowcy potwierdzili, że gdy publikujemy w mediach informację dotyczącą śmierci samobójczej, gdy opisujemy konkretny przypadek, metodę albo gloryfikujemy śmierć, może to wpłynąć na zwiększenie się liczby zachowań samobójczych. Natomiast mało się mówi o tym, że tak samo można wywołać tzw. efekt Papageno.
Co to takiego?
Rodzaj zapobiegania. Mówiąc o samobójstwie w sposób prawidłowy, mówiąc o tym, gdzie można uzyskać pomoc, burząc fałszywe przekonania czy mity, można spowodować zmniejszenie liczby zachowań samobójczych. Dlatego zawsze podejmując temat samobójstw, w książkach czy filmach, warto pamiętać, że może to wpłynąć negatywnie na osoby już będące w kryzysie. Gdy człowiek, który mierzy się z kryzysem psychicznym, ma myśli samobójcze i natrafi na materiał o tym, może to być bodziec zachęcający do podjęcia decyzji.
Do tego dochodzi internet, w którym jest ogrom tego typu historii, opisów, szczegółów. Są nawet podpowiedzi. To pewnie też sprzyja zachowaniom samobójczym.
Tak, to bardzo szeroki wątek – planuję nawet wykład online na ten temat. W kontekście internetu mamy wiele zjawisk, które łączą się z tematyką dotyczącą samobójstw. Mówimy m.in. o paktach samobójczych. Wcześniej były zawiązywane wyłącznie między ludźmi, którzy się znali, znajomymi, rodziną. Dziś jest inaczej. Pakty samobójcze są zawierane przez zupełnie obce osoby, na dwóch krańcach świata. Mamy do czynienia z pożegnaniami, czyli listami pożegnalnymi publikowanymi w internecie. Wreszcie mamy do czynienia z samobójstwami online. Dlatego bez wątpienia internet wpłynął na zjawisko, jakim jest samobójstwo.
Internet jest pełen agresji, przemocy, zachowań destrukcyjnych, niejednokrotnie niestety szczegółowo opisanych.
Jest tego bardzo dużo. Zapominamy też o tym, że technologie, które są skonstruowane w pewnym celu, czasem zaczynają działać w innym. Proszę zwrócić uwagę na działanie algorytmów na portalach społecznościowych. Raz coś klikniemy, a potem algorytm nam takie treści podpowiada. Proszę sobie wyobrazić, że młody człowiek kliknie np. post dotyczący samobójstwa czy jakąś o tym książkę, a potem algorytmy zaczynają mu podsyłać analogiczne treści. Podobnie jest np. z hasztagami #samobójstwo czy #samookaleczenia. Ktoś raz w to wejdzie, zaczyna być zalewany tego typu treściami.
Treści, których być może nie chcielibyśmy czytać, zaczynają nas przytłaczać. Poza nimi są też konkretne wskazówki, porady.
Tak, i robią to w wielu przypadkach osoby, które zupełnie się na tym nie znają. Na przykład ktoś zaczyna opisywać szczegóły swojej próby samobójczej. Chce się podzielić trudnym przeżyciem, chciałby może wesprzeć innych, ale przy okazji opisuje metodę, sposób, w jaki podjął próbę samobójczą. I z dobrych intencji może wyjść coś bardzo szkodliwego dla innych.
Mamy też modę na to, by opowiadać o swoim kryzysie, udzielając porad.
Tu też trzeba być bardzo ostrożnym. Bo nie każde prywatne doznanie, nie każdy sposób, w jaki sobie poradziliśmy, pomoże szerszemu gronu odbiorców. Zwłaszcza gdy wypowiadamy się o kryzysie suicydalnym, trzeba to robić bardzo ostrożnie, znając pewne standardy i zasady. Dlatego w Instytucie Psychiatrii i Neurologii, w Biurze ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym, został powołany zespół ekspertów, który monitoruje media pod względem tego, jak piszą one o samobójstwie. Udzielają też porad dziennikarzom i wszystkim osobom, które chcą pracować z tym tematem. Zostały stworzone rekomendacje dla dziennikarzy i standardy dotyczące tego, jak informować o zachowaniach samobójczych. Właśnie po to, by wywołać efekt Papageno, a nie efekt Wertera.
Wspomniałyśmy o idealizowaniu śmierci we współczesnej kulturze. Ale bywa też inaczej. Mieliśmy głośny film Sala samobójców w reżyserii Jana Komasy. Mocny, obrazowy, zupełnie niepiękny i nieromantyczny.
Tak, oglądam ten film na zajęciach ze studentami i pokazuję jako przykład. Bo zostawiając na boku to, czy nam się film podoba czy nie, warto wiedzieć, że pewne rzeczy dotyczące samobójstwa są w nim bardzo dobrze podjęte. Chociażby śmierć – główny bohater umiera w brudnej, obskurnej toalecie, wśród obcych ludzi, którzy się z niego śmieją; prosi o pomoc, ale nikt go nie rozumie. Wszystko pokazane jest tak, że nie ma nic wspólnego z pięknem. I warto podkreślić, że dziś zaczyna się mówić o samobójstwach w taki sposób. W Stanach Zjednoczonych pojawiają się kampanie, które pokazują, że śmierć samobójcza nie ma nic wspólnego z romantycznymi wyobrażeniami. Oprócz bólu, krzywdy, tego, że jest ryzykowna i może skończyć się niepełnosprawnością, przynosi ogromny ból rodzinie i otoczeniu. Cały czas powinniśmy mówić o tym, że samobójstwo nie jest rozwiązaniem problemu. To jest najważniejszy przekaz, który powinien być powtarzany jak najczęściej.
Pani doktor, jesteśmy po długim okresie pandemii, zamknięcia w domach, to był czas trudny także dla młodzieży. Komenda Główna Policji zanotowała, że w 2021 r. próbę samobójczą podjęło 1496 dzieci i nastolatków, a aż 127 z tych prób zakończyło się śmiercią. W stosunku do 2020 r. to wzrost odpowiednio o 77 proc. zachowań samobójczych i o 19 proc. śmierci. Co jest najczęstszą przyczyną tych dramatów?
Najczęstszą przyczyną jest doznanie przemocy fizycznej, przemocy psychicznej, przemocy seksualnej ale także zaniedbanie emocjonalne. Mało się o nim mówi, ale to powoduje kryzys psychiczny u dziecka. Najważniejsza jest rozmowa z synem/córką, siostrą/bratem. O lękach, obawach, radościach, smutkach, codzienności, życiu. I nie chodzi o pytania” „Czy odrobiłeś lekcje?”, „Czy zjadłeś obiad?”. Jeśli dziecko mówi, że spotyka się z przemocą rówieśniczą, nie bagatelizujmy tego. Rozmawiajmy, słuchajmy, starajmy się wesprzeć, pomóc.
Dla osób w kryzysie i ich bliskich podjęliście kampanię społeczną „Życie warte jest rozmowy”. Jaki jest jej cel?
Chcieliśmy nie tylko zdjąć tabu z tematu samobójstw, ale też promować pierwszą pomoc emocjonalną. Dlatego że ona też może uratować komuś życie, tak jak pomoc przedmedyczna. A trzeba pamiętać, że pierwszej pomocy emocjonalnej może udzielić każdy z nas. Wszystko zaczyna się od rozmowy, od zauważenia drugiego człowieka, od wysłuchania go, niebagatelizowania jego problemów. To jest bardzo ważne, zwłaszcza w kontekście młodych ludzi, dzieci. Otoczenie, rodzice, nauczyciele bardzo często bagatelizują problemy młodych osób, mówiąc im, że niepotrzebnie przejmują się kryzysem w szkole czy problemem z rówieśnikami. Bywa, że nastolatek słyszy: „A, daj spokój, to nie są żadne problemy. Jak dorośniesz, to dopiero zobaczysz”. To powoduje, że młody człowiek zaczyna się zamykać w sobie, w poczuciu osamotnienia, zaczyna doznawać bólu psychicznego, który wiąże się z poczuciem beznadziei, ale też bezradności. I nasza kampania, w wyniku której powstał serwis internetowy Życie warte jest rozmowy (zwjr.pl) dotyczyła przede wszystkim tego, by zachęcić do udzielania pierwszej pomocy emocjonalnej. Do tego, abyśmy szeroko mówiąc o problemie, mogli pomóc coraz większej grupie ludzi.
Kampania ma ciąg dalszy – właśnie specjalną stronę, o której Pani wspomniała. To niezwykle ważne miejsce, gdzie są wskazówki, wsparcie, rzetelna wiedza. Jakiś czas temu powstała książka Ewy Nowak, zatytułowana Orkan. Depresja, o 16-letnim Borysie, który mierzy się z kryzysem. Wiem, że jej zakończenie miało być inne, ale autorka w trakcie pracy skontaktowała się z Panią.
Tak, to prawda. Bardzo się cieszę, że coraz częściej twórcy kultury zwracają się do ekspertów, chcąc podjąć temat zachowań samobójczych – czy to w książce, serialu czy w filmie. Z taką inicjatywą zgłosiła się do mnie Ewa Nowak. Chciała napisać książkę, w której poruszy temat samobójstw dzieci i młodzieży. Chciała opisać to w sposób prawidłowy, aby po przeczytaniu jej książki nie pogorszył się stan emocjonalny czytelnika, by nie nasilił się jego kryzys suicydalny, a wręcz odwrotnie. Autorka chciała przez swoją książkę otworzyć oczy na problem, pomóc, pokazać problem z trochę innej strony.
Na początku założenie autorki było takie, że próba samobójcza skończy się śmiercią, ale ostatecznie finał historii jest inny, choć nie ma tu szczęśliwego zakończenia.
Praca nad książką trwała jakiś czas, konsultacje odbywały się na różnych etapach jej tworzenia. Myślę, że kluczowe jest to, że twórcy kultury coraz częściej zdają sobie sprawę, że temat samobójstw jest czymś innym niż problemy dotyczące narkotyków, kradzieży, uzależnienia od alkoholu. Między innymi z uwagi na to, o czym już mówiłyśmy, czyli naśladownictwo. Cieszę się, że w wyniku pracy z Ewą Nowak udało się stworzyć książkę, która burzy wiele fałszywych przekonań i pokazuje złożoność kryzysu suicydalnego. Książka mówi wprost, że śmierć samobójcza niczego nie rozwiązuje, sprawia za to bardzo dużo bólu i może nie skończyć się śmiercią, ale czymś zupełnie innym.
To, o czym mówi się rzadko, to fakt, że próby samobójcze mogą prowadzić i prowadzą do niepełnosprawności.
Tak, dzieje się tak, gdy osoba przeżyje próbę samobójczą, ale doznaje trwałych uszkodzeń w organizmie. Nie mamy statystyk, ile prób samobójczych kończy się w Polsce niepełnosprawnością. Znam jednak osoby, które po podjęciu próby samobójczej mają problemy zdrowotne, są osobami niepełnosprawnymi. O tym się niestety zapomina, ale taki może być finał: utrata kończyn, paraliż ciała, osłabienie organów wewnętrznych albo też utrata wzroku czy mowy – w zależności od rodzaju obrażeń osoby, która podejmie próbę samobójczą.
W naszej rozmowie mówimy o śmierci i samobójstwie w kulturze. Chcę poruszyć jeszcze jeden wątek: listów samobójców. Czy te listy są pewnym gatunkiem wypowiedzi, faktem kulturowym?
Listy pożegnalne mają formę kulturową, którą my im wymyśliliśmy, narzuciliśmy. Uznaliśmy, że to piękny tekst, poetycki, że są to zapisy wyjątkowe. Tymczasem listy pożegnalne to krótkie, przedśmiertne notatki, w których jest mnóstwo bólu i cierpienia, które często dotyczą rzeczy pragmatycznych, bardzo konkretnych. Nie ma jednego wzoru zapisu pożegnalnego. Ludzie się różnią – tak jak każdy inaczej umiera, tak też inaczej się żegna. To, co jest wspólne dla tych zapisów, to słowa, które się w nich pojawiają: „przepraszam” czy „wybaczcie mi”. W tych tekstach mieści się oprócz smutku też wielki wstyd, poczucie samotności i zupełny brak wiary w to, że cokolwiek dobrego może się jeszcze w życiu wydarzyć. Jest w nich też przekonanie, że bliskim będzie lepiej bez tej osoby…
Czyli należy na koniec podkreślić, że życie warte jest rozmowy. Bardzo dziękuję.
dr Halszka Witkowska – suicydolog, ekspert Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii, wykładowca na Wydziale Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego, autorka książki Życie mimo wszystko. Rozmowy o samobójstwie, koordynator projektu „Życie warte jest rozmowy”. W ramach projektu powstała m.in. strona zwjr.pl, na której można znaleźć sprawdzone informacje i podpowiedzi m.in. gdzie zadzwonić, gdy potrzebujemy wsparcia.
-
Bezpłatne telefony pomocowe:
-
Bezpłatne miejsca pomocowe:
-
Serwis Życie warte jest rozmowy
Artykuł pochodzi z numeru 5/2022 magazynu „Integracja”.
Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.
Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz