Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

W poszukiwaniu straconego Boga

22.11.2023
Autor: Janka Graban, fot. archiwum prywatne
Źródło: Integracja 5/2023
za zdjęciu widać mężczyznę. Jest w górach, za nim widać majaczące górskie szczyty. Mężczyzna siedzi zamyślony, opiera głowę o swoją dłoń.

Pierwszego przeżycia duchowego doświadczyłam w szpitalu gdańskim w latach 50. ubiegłego wieku, gdzie byłam leczona z wirusowego zapalenia opon mózgowych. Mogłam mieć dwa, może trzy latka. Rodzice nie mogli mnie odwiedzać czy nie chcieli... Nieważne dzisiaj. Istotne były przejmująca ciemność, ból, zimno, samotność, opuszczenie... Bardzo, bardzo mocno krzyczałam, tak jak tylko skrzywdzone dziecko może krzyczeć... I nagle w tej ciemności pojawiła się postać cała w bieli, która szła do mnie krok za krokiem tym „czarnym tunelem”.

To mogła być pielęgniarka, lekarz, może salowa. Mogła to też być Śmierć, jej obraz archetypiczny, który nosimy w sobie. Mogło to być wszystko. Mam jednak głębokie przekonanie, że to sam Pan Bóg wysłał do mnie Anioła, aby mi ulżyć w cierpieniu. To wspomnienie noszę w sobie jako źródło światła, które – jak wierzą kwakrzy – jest obecne w każdym człowieku:

Powstań, zajaśniej, ponieważ przyszła twoja światłość i chwała PANA wzeszła nad tobą. (Iz 60:1)*

Religijne przedszkole

Od 6. roku przez 11 lat wychowywana byłam w domu opieki, prowadzonym przez siostry pallotynki. Dzięki nim poznałam podstawy religii katolickiej i dostąpiłam sakramentów komunii świętej i bierzmowania. Dzięki nim poznałam także ryty obyczajowe tej wiary (a najbardziej ukochałam święta Bożego Narodzenia).

Chrzest zorganizowała mama, gdy byłam jeszcze w domu, i zrobiła to przeciwko ojcu, namówiona przez starą sąsiadkę. Jak niesie wieść rodzinna, ojciec się wściekł. Dopiero po latach dowiedziałam się, że wychował się w obrządku prawosławnym, o czym wcześniej nie mówił. Jednak kiedy siostry pallotynki przygotowały mnie do komunii, przyjechał do ich domu z mamą i moją siostrą. Dzisiaj odbieram to jako wyraz jego miłości do mnie i szacunku do innej wiary.

Nie wprzęgajcie się w nierówne jarzmo z niewierzącymi. Cóż bowiem wspólnego ma sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo jaka jest wspólnota między światłem a ciemnością? (2 Kor. 6:14)

Odrzuceni

W domu opieki chętnie chodziłam do kaplicy, szczególnie kiedy było mi źle, smutno czy gdy coś zbroiłam (bo które dziecko nie broi?). Najbliżej było mi do małego Jezusa leżącego w żłóbku w kaplicowej szopce. Obok Maryja, Józef, pasterze, a nad nimi Gwiazda Betlejemska. Jemu powierzałam swoje dziecięce radości i smutki.

Pewnego dnia, gdy dostałam czekoladę – a musiało to być wielkie święto albo siostry dały nam paczki świąteczne – z tej radości poleciałam do stajenki w kaplicy i włożyłam do żłóbka kawałek tej słodkości, aby i Jezus popróbował... Na drugi dzień poszłam zobaczyć, czy mój kawałek czekolady został zjedzony, a onże jak został położony, tak i leżał! Nie został przyjęty! Czułam, jakby mi ktoś dał w twarz. Byłam zdezorientowana, poczułam się odrzucona, nawet wzgardzona, i jeszcze bardziej samotna.

Teraz myślę, jak obco musiał czuć się mój Tata wyrwany z ziemi łemkowskiej i bojący się przyznać do swojej wiary (po akcji „Wisła” w 1947 r.).

A ta światłość świeci w ciemności, ale ciemność jej nie ogarnęła. (J 1:5)

Koniec świata

Te uczucia religijnej dziecięcej aberracji, zagubienia, zostały wzmocnione parę lat później przez pełne napięcia oczekiwanie na cud zniwelowania mojej niepełnosprawności.

Siostry przywiozły z Lourdes świętą wodę. Zostałam odpowiednio przygotowana, w duchu mocnej wiary, którą Maryja z pomocą swojego Syna wynagradza... A co robi, kiedy wiara jest mała? Nie pamiętam. Miałam się modlić (nie wiem jak długo) i pić tę świętą wodę... mającą mnie najpierw oczyścić z grzechów, a potem spowodować oczekiwany cud... To czekanie pamiętam jako wielkie napięcie, wielki psychiczny wysiłek.

Oczywiście żadnego cudu nie było. Nikt też ze mną o tym, co się stało, nie rozmawiał. Poczułam się niewidoczna. Miałam tyle nadziei i byłam pewna, że po wyznaczonym czasie modlitwy i picia cudownej wody zacznę mówić. Tak wygląda dziecięcy koniec świata. Stanęłam na granicy rozpaczy.

Bóg mnie nie kocha? To ja Mu pokażę! Nie było to uświadomione wtedy, ale rozczarowanie zakiełkowało chęcią odwetu, zanegowania, gestu i votum separatum wobec wiary wpajanej przez zakonnice. A dbały one o dzieci ciężko upośledzone z całym oddaniem, także pod względem religijnych rytuałów.

Usuń więc gniew ze swojego serca i odrzuć zło od swego ciała, gdyż dzieciństwo i młodość są marnością. (Kazn. 11:10)

Gest Kozakiewicza

Tak nazywa się potocznie obraźliwy gest (znany też jako tzw. wał), który wykonał dwukrotnie polski tyczkarz, złoty medalista Władysław Kozakiewicz podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich w Moskwie w 1980 r. w kierunku wygwizdujących go kibiców ówczesnego ZSRR. Przywołuję ten dyplomatyczny skandal, aby pokazać emocje, które odczuwałam, mając 17 lat i szykując się do... ucieczki z domu opieki. Mama obiecywała, że mnie zabierze do domu. Czas upływał, Bóg milczał, a to oznaczało dla mnie, że ja jestem Bogiem. Tak zareagowała samotna, urażona dusza. Obrażona Janka.

Zaczęłam ogłaszać, że nie ma Boga, a ja nie wierzę w żadne gusła. I tak sobie rosłam dalej. Był to blisko 20-letni czas „burzy i naporu”, poczucia panowania nad swoim życiem. „Hulaj dusza, piekła nie ma” – póki nie zaczęły się życiowe schody. Przebudzenie z amoku pychy było bardzo bolesne.

Rozjaśnij swe oblicze nad twoim sługą, wybaw mnie w twoim miłosierdziu. (Ps 31:16)

Detronizacja

W efekcie okazało się, że Pan Bóg jest, jak najbardziej, i to nie ja nim jestem. Stopniowo i powoli docierała do mnie ta prawda, poprzez różne terapie, które przechodziłam, aby uleczyć swoją duszę i wypełnić w sobie pustkę. Aż spotkałam swojego Boga w górskiej pasji, którą odkryłam 1997 r., w roku wielkiej powodzi w Polsce. Acz jeszcze nie wiedziałam, że to ON. Jeszcze potrzebowałam paru kroków, wypadku na Zawracie i kilku porażek w życiu.

Nastąpił czas, kiedy dokonanie apostazji przestało być uciążliwe, i gdy tylko się o tym dowiedziałam, wypisałam się ze wspólnoty Kościoła rzymskokatolickiego. Nie było to dla mnie proste, chociaż już wiedziałam, że mój Pan Bóg ma swój Kościół w górach. Czułam dziwny lęk, przekazywany z pokolenia na pokolenie i wpajany w nas przez wieki. Pomógł mi kontakt z księdzem proboszczem, który najpierw pytał, co pani zależy nie wypisywać się, a gdy nie ustępowałam, to mnie postraszył, że nie będę miała prawa do pogrzebu w poświęconej ziemi, i zapowiedział, żeby rodzina nie próbowała go prosić. Po tym napomnieniu wszystkie lęki, które mnie nachodziły, odeszły jakby nożem uciął. Poczułam się wolna.

Wszelki dar dobry i wszelki dar doskonały pochodzi z góry i zstępuje od Ojca światłości, u którego nie ma zmiany ani cienia zmienności. (Jk 1:17)

Czekanie na Boga

Pewnego dnia zostałam zaproszona do wspólnoty kwakierskiej na nabożeństwo w ciszy. Trwało godzinę i stało się dla mnie wielkim odkryciem. Ponad osiem lat raz w tygodniu uczestniczę w takich spotkaniach w Ciszy. Próbuję także medytować w domu, już nie godzinę, ale do 25 minut rano.

Nazywam to czekaniem na Pana Boga albo na głos Boga we mnie. Często rzucam pytanie o swoje sprawy, co mam wybrać, co zrobić, i zawsze potem życie przynosi odpowiedzi. Trafiłam na kwakrów liberalnych, co też nie jest przypadkiem, bo w innych nurtach nie odnalazłabym się tak jak tutaj. Stanowimy małą grupkę w Warszawie, więcej kwakrów jest w Białymstoku i Poznaniu, na Kaszubach, na południu kraju, a pojedyncze osoby rozrzucone są w różnych miejscowościach. Ale nie ma to znaczenia, bo jak wskazuje Biblia:

Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w imię moje, tam jestem między nimi. (Mt 18:20)

Eureka!

Do bycia kwakierką jest mi bardzo daleko, nie ubiegam się nawet o taką nominację, ale dzięki wspólnocie kwakierskiej uczę się bezpośredniego kontaktu z Bogiem takim, jak Go pojmuję, czy bardziej: nie pojmuję. Ten kontakt nie jest czołobitny, lecz żywy...

Bywają też chwile, kiedy się wykłócam o swoje racje lub o inne rozwiązania dla mojego życia... Aby w końcu uznać, że nikt jak On nie wie, czego mi potrzeba, chociaż zawsze zachcianki są pociągające. Ech, dusza moja rogata...

Teraz wiem, że Bóg nigdy mnie nie opuścił. To ja się Go zaparłam, zanegowałam i porzuciłam. Jednak On cierpliwie czekał na mnie i gdy tylko mu pozwalałam, pomagał mi. Światło, które przyszło do mnie w szpitalu, kiedy ciężko chorowałam u progu życia, cały czas tliło się we mnie i ta Boska cząstka we mnie pozostała. JEST – jak w każdym człowieku.

Byliście bowiem niegdyś ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu. Postępujcie jak dzieci światłości. (Ef 5:8).


Kwakrzy (ang. quakers – drżący) zostali tak ironicznie nazwani przez przeciwników z powodu rzekomego drżenia, z jakim w zachwyceniu mówili o wielkości Boga. Obecnie określenie „kwakier” straciło już swoje pejoratywne znaczenie i sami kwakrzy też tak się określają.

Jest to protestancka doktryna religijna, stworzona w XVII w. przez George’a Foksa (1624–1691), uznająca duże znaczenie osobistego objawienia w kontaktach z Bogiem, odrzucająca dogmaty i sakramenty, przywiązująca wagę do równości wszystkich ludzi oraz życia w prostocie i pokoju.

Popularna nazwa: Religijne Towarzystwo Przyjaciół. Współcześnie obok licznie reprezentowanych chrześcijan można znaleźć wśród kwakrów także przedstawicieli innych światopoglądów religijnych.

W 1947 r. społeczności kwakrów przyznano Pokojową Nagrodę Nobla za całokształt ich 300-letniej działalności na rzecz pokoju, która wyrażała się nie tylko konsekwentną odmową udziału w wojnach, za którą wielu kwakrów cierpiało prześladowania, ale przede wszystkim za niesienie praktycznej pomocy ofiarom wielu konfliktów zbrojnych, rannym, głodnym i bezdomnym, od czasów wojny krymskiej (1853– 1856) aż do II wojny światowej. Wyróżniły się trzy nurty wspólnot kwakierskich na świecie: konserwatywni, pastoralni i liberalni (Źródło: Wikipedia.pl).

Więcej:

1. Strona informująca o spotkaniach kwakrów w Warszawie na FB

2. Kwakrzy w internecie po polsku

3. Blog o polskich kwakrach

4. Woodbrooke – centrum edukacyjne i badawcze kwakrów


Janka Graban – polonistka, redaktorka, jurorka konkursów poetyckich, od 1995 r. prowadzi Dział Korespondencji z Czytelnikami w Integracji


Artykuł pochodzi z numeru 5/2023 magazynu „Integracja”.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Okładka 5 numeru Inegracji w 2023 roku. Na środku jest zdjęcie ośwetlonego słońcem parku. Na dole okładki i jej prawej części są wymieniane tematy artykułów poruszanych w numerze: Drogi do szczęścia, Portret duszy, W hospicjum i więzeiniu, Posługa Kapelana, Książki w pudle, Komunikacja AAC, W poszukiwaniu straconego Boga. W prawym górnym rogu jest logo, informacje na temat gazety a pod nimi serce w kolorach ukraińskiej flagi.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Dlaczego życie duchowe utożsamiane jest z wiarą w mityczne istoty.
    Olek Walczy - OzN
    22.11.2023, 12:48
    Czy będzie coś o życiu duchowym ateistów? Czy to jest tylko religijne czasopismo?
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas