Edukacja włączająca. AAC w każdej szkole i diagnoza funkcjonalna
Izabela Ziętka z Polski 2050 Szymona Hołowni została wiceministrą edukacji odpowiedzialną za kształcenie dzieci ze specjalnymi potrzebami. Jak ona i cały resort widzą edukacje włączającą? Jak chcą odpowiadać na potrzeby uczniów z niepełnosprawnością i neuroróżnorodnych?
Mateusz Różański: Na początku chciałbym zapytać o to, jak pani i całe Ministerstwo widzicie edukację włączającą. Jaka jest wasza wizja jej wprowadzania?
Wiceministra Izabela Ziętka: Zależy nam na umożliwieniu wszystkim uczniom nauki jak najbliżej miejsca zamieszkania lub w miejscu, o wyborze którego zdecydują rodzice wraz z dzieckiem.
W tej chwili są sytuacje, kiedy rodzice przeprowadzają się nawet do innego powiatu po to, żeby dziecko miało lepszą szkołę.
Rozmawiam o tym problemie z ekspertami, przedstawicielami organizacji pozarządowych, z osobami, które są zaangażowane w edukację osób z niepełnosprawnością na różnych szczeblach, a także oczywiście z rodzicami i nauczycielami z różnych placówek. Ten problem znam też z własnego doświadczenia, ponieważ przez lata zawodowo zajmowałam się edukacją osób z niepełnosprawnością. Musimy stworzyć narzędzia do tego, żeby ci uczniowie – w miarę swoich możliwości – mogli być w szkołach, w których chcą być, a szkoły te powinny zapewnić im odpowiednie warunki do rozwoju. O edukacji włączającej trzeba rozmawiać uwzględniając różne możliwe sytuacje życiowe i bardzo różnorodne potrzeby.
Chcę jednak też jasno powiedzieć o szkołach specjalnych, one z całą pewnością muszą zostać. Szkoły specjalne odgrywają ważną rolę i koniecznie muszą dalej funkcjonować i być wspierane. Mądra polityka edukacyjna to taka, która daje ludziom wybór. Jeśli rodzice chcą wybrać dla swojego dziecka szkołę specjalną, to my jako rządzący powinniśmy zadbać o to, by te szkoły były jak najlepsze. Jeżeli rodzic wybierze placówkę ogólnodostępną, to w tej ogólnodostępnej placówce też musi być odpowiednio przygotowane środowisko szkolne. Ministerstwo Edukacji Narodowej przygotowuje ofertę szkoleń i kursów dla nauczycieli.
W 2022 roku uruchomiono Specjalistyczne Centra Wspierania Edukacji. Jakie są efekty ich działań?
Na razie to był pilotaż. Czekamy na wyniki badań podsumowujących prace Centrów, które najprawdopodobniej będą w kwietniu. Jestem po spotkaniu z ekspertami z najważniejszych polskich uczelni, którzy włączyli się w te badania. Są to uczeni m.in. z Akademii Pedagogiki Specjalnej, Uniwersytetu Śląskiego, KUL-u, i Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Pozwala nam to na rzetelną ocenę tego projektu. Po tym spotkaniu wiem, że wiele rzeczy udało się wypracować , ale też wiele rzeczy jeszcze trzeba dopracować. Myślę, że znaczną część wyników pracy Centrów będziemy mogli wykorzystać w praktyce. O konkretach zapewne będziemy rozmawiać, gdy już będziemy mieli dostęp do pełnych wyników badań. Wkrótce rusza też druga edycja projektu, w ramach którego prowadzone są Centra.
Czy staną się one częścią systemu edukacji?
Taki jest cel. Dlatego, że szkoły specjalne, bo to one generalnie pełniły funkcje takich Centrów, mają ogromny potencjał, z którego powinny korzystać placówki ogólnodostępne. Tu muszę podkreślić, że nie jest prawdą, że tworzenie Centrów Wspierania Edukacji Włączającej miało służyć likwidacji szkół specjalnych. To koszmarny fake news.
Rzeczywiście, taka plotka powstała i dobrze się z nią w końcu rozprawić.
Centra służą wykorzystaniu potencjału pracujących w nich nauczycieli i pedagogów specjalnych. Nikt nie wie więcej o dzieciach z niepełnosprawnością niż oni. Sama pracowałam w specjalnym ośrodku szkolno-wychowawczym, zawsze będę powtarzać, że była tam naprawdę wspaniała i zaangażowana kadra, dla której praca z dziećmi z niepełnosprawnością jest sensem życia. Ten potencjał my jako społeczeństwo musimy wykorzystać, bo niewykorzystanie go byłoby po prostu nieodpowiedzialne.
Czyli edukacja włączająca, to ma być taki system komplementarny, uwzględniający różne placówki. Bo ja od lat się zmagam z taką wizją, że edukacja włączająca będzie jakąś formą rewolucji w systemie, która przewróci wszystko do góry nogami?
Zdecydowanie nie wywróci. Edukacja włączająca musi postawić na nogi system edukacji. Nie możemy mieć do czynienia z sytuacjami, kiedy osoby ze spektrum autyzmu nie mogą uczyć się w szkołach ogólnodostępnych, ponieważ my im nie stwarzamy odpowiednich warunków. To często są osoby w normie intelektualnej, które wielokrotnie, ja teraz też to widzę, po prostu wybierają edukację domową, bo publiczne placówki nie stwarzają im odpowiednich warunków. Tak być nie może.
Sam znam historię chłopaka, który był świetnym uczniem, dopóki nie poszedł do dużej szkoły i nadmiar bodźców sprawiał, że całe przerwy spędzał w toalecie, bo to było jedyne ciche miejsce. Tymczasem są rozwiązania, które umożliwiłyby takim uczniom normalną naukę.
Pewnych zmian nie możemy przeprowadzić samodzielnie jako Ministerstwo. Na pewno będziemy to robić w porozumieniu z kuratoriami i w porozumieniu z ośrodkami doskonalenia nauczycieli. Posłużą temu m.in. doświadczenia Specjalistycznych Centrów Wspierania Edukacji Włączającej, ale też mądre korzystanie z indywidualnych programów edukacjno-terapeutycznych (IPET). W tej chwili nie są one właściwie wykorzystywane i traktowane. Są nawet firmy, które de facto sprzedają IPET-y w internecie. Tymczasem to powinna być taka karta ucznia, która pokazuje nauczycielowi oraz każdemu innemu pracownikowi szkoły, jakie potrzeby ma dany uczeń, z czym sobie nie radzi, jakie są jego mocne strony, czego nie toleruje itd. Jeżeli uczeń ma problem z dotykiem, to nauczyciele powinni to uwzględniać w pracy z nim i odpuścić sobie poklepywanie po plecach. Ja na przykład nie widzę problemu w tym, żeby zrezygnować w placówce z dzwonków. W prowadzonej przeze mnie placówce byli uczniowie z autyzmem, z niepełnosprawnością intelektualną w różnym stopniu. My nie mieliśmy dzwonków i udawało nam się prowadzić normalne, 45-minutowe lekcje. Tak naprawdę to jest tylko kwestia organizacji. Tylko jeszcze raz – jest to nie tyle zadanie Ministerstwa i tworzenia zmian na poziomie systemowym, ale tworzenia adekwatnych rozwiązań w danej szkole. Takim rozwiązaniem jest też kabina wyciszeń, z której mogą korzystać uczniowie doświadczający przebodźcowania. Samo istnienie takiej kabiny może bardzo podnieść jakość życia uczniów w spektrum. Ministerstwo będzie wspierać takie rozwiązania. Muszą być one jednak dostosowane indywidualnie do każdego ucznia każdej szkolnej społeczności. Jednym z rozwiązań wypracowanych w Centrach są wypożyczalnie sprzętu służącego osobom z niepełnosprawnością, który szkoła może wykorzystać, a potem jeżeli już go nie potrzebuje, zwrócić. Myślę, że te dobre rozwiązania dla szkół, gdzie są dzieci w spektrum, dzieci z afazją.
Czyli takie, które często korzystają z komunikacji alternatywnej i wspomagającej (AAC), która potrafi zmienić życie człowieka o 180 stopniem i dosłownie otworzyć przed nimi świat. Z drugiej strony jest potężny opór ze strony np. części logopedów, bo wciąż pokutuje przesąd, że korzystanie z nich opóźni rozwój mowy.
Jestem neurologopedą i zupełnie nie obawiam się komunikacji alternatywnej. Wręcz przeciwnie, bardzo często w swojej pracy ją wykorzystywałam, więc wiem, że one mogą wesprzeć rozwój mowy u małych dzieci, które mają jakiś kłopot rozwojowy. Gdy mówimy o dzieciach w spektrum czy z afazją, to w ich wypadku często skorzystanie z AAC jest niezbędne. Wszyscy znamy też film „Chce się żyć”, gdzie pokazano, jak pojawienie się AAC w życiu człowieka może zmienić je niemal całkowicie. Uważam, że komunikacja alternatywna musi być wspomagającą formą pracy w każdej szkole i uważam, że w każdej szkole powinien być odpowiednio przeszkolony w korzystaniu z niej specjalista, ale też każdy pedagog specjalny powinien mieć wiedzę na ten temat. Mamy teraz naprawdę szereg metod AAC takich jak: Mówik, tablety z odpowiednim oprogramowaniem, ale też książeczki i tablice. Nie wyobrażam sobie byśmy nie wspierali korzystania z tych rozwiązań w szkołach.
Dobrze, to skoro jesteśmy przy temacie komunikacji, to porozmawiajmy o edukacji dzieci głuchych i słabosłyszących, która jest po książce Anny Goc „Głusza” takim tematem, który autentycznie porusza opinię publiczną. Jakie zmiany chcecie wprowadzić w tej sferze?
Zaczynamy od kształcenia nauczycieli. W październiku ruszają studia podyplomowe dla nauczycieli szkół specjalnych, także z zakresu języka migowego. Tu muszę nadmienić, że będziemy odchodzić trochę od różnicowania niepełnosprawności według obecnych zasad i kierować się diagnozą funkcjonalną.
Chodzi o ICF?
Tak. Przyznam, że tak naprawdę cale życie zawodowe de facto korzystałam z założeń, na których opiera się ICF. Ja i moi koledzy i koleżanki pracowaliśmy na mocnych stronach naszych uczniów, żeby móc je wzmacniać, mając na uwadze to z czym mają oni problemy. Nie można stworzyć jednego szablonu pracy dla każdego dziecka z niepełnosprawnością słuchu czy wzroku. Musimy przyglądać się indywidualnie temu, jak dany człowiek żyje, funkcjonuje, z czym radzi sobie dobrze, a z czym gorzej. Kluczowa jest ocena potrzeb i reakcja na nią. Zupełnie nie wyobrażam sobie już innej pracy. Jako Ministerstwo zaczęliśmy pracę nad podstawami programowymi, które w tej rozrośniętej formie zrobiły ogromną krzywdę uczniom z niepełnosprawnością, nie tylko z niepełnosprawnością intelektualną. Kazano uczyć się wszystkim według tej samej podstawy, nie patrząc na indywidualne cechy i potrzeby. Nie przygotowano też odpowiednich podręczników dla dzieci ze specjalnymi potrzebami. Ich w tej chwili na rynku nie ma, więc chcemy zrobić wszystko, by mogły powstać jak najszybciej. Trwają prekonsultacje ws. uszczuplenia podstawy programowej. Ważne jest dla nas to, że każdy człowiek, niezależnie od rodzaju niepełnosprawności, powinien otrzymać edukację dostosowaną do swoich potrzeb i wzmacniającą mocne strony.
Gdzie Ministerstwo chce stosować tę diagnozę funkcjonalną?
Chcemy zacząć od początku. Zostały przygotowane już arkusze, trwają też intensywne prace ze środowiskiem naukowym nad stworzeniem rozwiązań. Dla mnie jest najważniejsze, żeby trafiły one do jak najmłodszych dzieci. Mam nadzieję, że trafią już do żłobków, potem do przedszkoli, szkół i poradni psychologiczno-pedagogicznych, które będą zajmować się taką bardziej pogłębioną diagnozą potrzeb, po tym jak wstępne potrzeby zostały już ocenione w placówkach.
Czyli szykuje się duża zmiana. Przyznam, że widzę dużo pozytywów ICF, bo opisuje człowieka nie na podstawie tego jak wiąże buty i robi kanapki, ale tworzy jego całościowy obraz. Bo ktoś, kto nie zawiąże buta czy nie ukroi sam chleba, może być świetnym matematykiem.
I to jest właśnie clou. Musimy przyjrzeć się całościowo, holistycznie każdemu człowiekowi, też temu z niepełnosprawnością, bo przecież nie tylko osoby z niepełnosprawnością mają problem z zawiązywaniem sznurówek. W ogóle chciałabym odejść od tych etykiet, od tego, żebyśmy w szkole nie mówili, że ten uczeń jest „inny”, bo jest w spektrum autyzmu, a ten bo nie słyszy, a ten ma afazje. Tak po prostu każdy z nas ma swoje słabsze strony, każdy z nas ma mocne strony i u każdego trzeba pracować nad wykorzystaniem tych mocnych stron i radzeniem sobie z problemami. I myślę, że to jest rola systemu edukacji. Musimy skupić się nie na tym, czego to dziecko nie umie, ale na tym, w czym ono jest dobre i w czym może odnieść sukces. Bo naprawdę każde dziecko może odnieść sukces na miarę swoich możliwości.
Na koniec chciałbym porozmawiać o pani osobistych doświadczeniach, o tym dlaczego pani jest w tym miejscu. Jaka była pani droga, ścieżka życiowa, która sprawiła, że dziś zajmuje się Pani edukacją dzieci ze specjalnymi potrzebami w Ministerstwie Edukacji?
Jestem tutaj dlatego, że tu jest sprawczość, że to tutaj mogę pracować nad rozwiązaniem problemów, z którymi zmagałam się w swojej dotychczasowej pracy. Jeżeli chodzi o moją drogę życiową, to ja tak naprawdę z osobami z niepełnosprawnością się wychowałam, bo moja mama była pedagogiem specjalnym, pracowała w szkole specjalnej, w specjalnym ośrodku szkolno-wychowawczym. Dla mnie osoby z niepełnosprawnością były częścią mojego otoczenia, bawiłam się z nimi, spędzałam z nimi czas. Nawet kiedy na pewnym etapie życia stwierdziłam, że chcę pójść inną drogą, to jednak finalnie związałam swoją pracę zawodową z pracą z uczniami ze specjalnymi potrzebami. Skończyłam studia z zakresu pedagogiki specjalnej i rewalidacji. Pracowałam w poradni, w ośrodku szkolno-wychowawczym, cały czas się kształcąc i rozwijając swoje umiejętności i nabywając nowe. Mam też bardzo ciekawe doświadczenie kierowania przedszkolem w Niemczech, które prowadzi właśnie taką edukację włączającą. Bardzo ciekawe doświadczenie, zupełnie inny punkt widzenia. To suma tych doświadczeń spowodowała, że kiedy dostałam możliwość bycia tutaj, to pomyślałam, że albo coś się uda teraz zrobić, albo dalej będę stać i marudzić na rzeczy, które można zmienić jednym przepisem. Wybrałam to pierwsze.
Dziękuję za rozmowę!
Izabela Ziętka, podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Absolwentka pedagogiki, licencjatka polonistyki i pedagogiki specjalnej. Ukończyła również studia podyplomowe w zakresie: oligofrenopedagogiki, logopedii, neurologopedii klinicznej i wczesnej logopedii klinicznej, zarządzania oświatą, pracy z osobami z autyzmem i Zespołem Aspergera, neuropsychologii. Obecnie studentka 5 roku psychologii. Nauczycielka, pedagożka, neurologopedka. Dyrektorka placówek oświatowych: specjalnego ośrodka szkolno-wychowawczego oraz Kita Musikspielhaus w Niemczech, a także pełniąca obowiązki dyrektora poradni psychologiczno-pedagogicznej.
Komentarze
-
Szkoły specjalne w Polsce to takie izolowanie dzieci i ciągle traktowanie ich jako takie gorszego sortu
23.02.2024, 22:09SZkoly specjalne to izolowanie dzieci a przecież istnieje edukacja wloczajoca ale chyba tylko na papierzeodpowiedz na komentarz -
Ola
22.02.2024, 21:04Zlikwidować jak najszybciej szkoły specjalne i każdy uczeń miałby ruwne szanseodpowiedz na komentarz -
Po co te szkoły specjalneodpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz