Po Warszawie z Człowiekiem bez barier
- W grudniu raczej nie wyjeżdżam nigdzie dalej, ale na taką okazję zrobię wyjątek – tak na pytanie o przyjazd na galę konkursu „Człowiek bez barier” odpowiedział Integracji Janusz Świtaj, tegoroczny zwycięzca plebiscytu. Korzystając ze sposobności, postanowiliśmy towarzyszyć mu w czasie jego pobytu w stolicy.
Janusz Świtaj to nie tylko inspirująca postać, ale również człowiek ciekawy świata, dlatego swój pobyt w Warszawie, mimo napiętego harmonogramu, postanowił wykorzystać na krótkie poznanie stolicy. Zarówno on, jak i jego rodzice oraz asystent Jacek chcieli odwiedzić Stadion Narodowy, my zaś zaproponowaliśmy dodatkowo nowo otwartą wystawę stałą w Muzeum Historii Żydów Polskich.
W drodze do telewizji
- Plan jest prosty: najpierw telewizja, a potem Stadion Narodowy, a potem Muzeum – przedstawił nam program swojej wizyty Janusz Świtaj, który w poniedziałkowe przedpołudnie spotkał się z nami w hotelu Reytan.
Każda, nawet najkrótsza podróż pana Janusza, musi być zaplanowana od początku do końca i wymaga wspólnej pracy jego, asystenta i rodziców. Dlatego też wszystko musi być zapięte na ostatni guzik i zrobione punktualnie. We wszystkim Janusza wspierają jego rodzice, a także asystent – pan Jacek Tarasek, niezwykle cierpliwy i sympatyczny człowiek, który na każdym kroku wspiera Janusza Świtaja. To właśnie on siedział za kierownicą dostosowanego do potrzeb Świtaja samochodu. Każdy przejazd autem był też okazją do rozmowy z naszym gościem na tematy dotyczące jego samego i innych osób z niepełnosprawnością. Zaczęliśmy od gorącego w ostatnich tygodniach tematu kart parkingowych.
- Myślę, że taka weryfikacja poprzez zmianę kart jest potrzebna, tak jak wyłonienie tych, którzy najbardziej ich potrzebują. My, ludzie z poważną niepełnosprawnością ruchową, często mamy problem ze znalezieniem miejsc parkingowych, a w tej chwili wiele osób, które z nich korzystają, niekoniecznie robi to zasadnie. Sam byłem świadkiem, jak osoba wychodząca z zaparkowanego na kopercie auta udawała kulawą, a po znalezieniu się na targowisku cudownie ozdrowiała – wspomina Świtaj.
On sam zdążył załatwić już wszystkie formalności związane z wydaniem karty i jeszcze przed końcem roku ma otrzymać nowy dokument.
Cudowna szefowa
Pierwszym punktem była telewizja, gdzie Świtaj został zaproszony na rozdanie statuetek „Przyjaciela Zaczarowanego Ptaszka 2014”, nagrody, którą otrzymują osoby zaangażowane w organizowany przez Fundację Anny Dymnej „Mimo wszystko” festiwal Zaczarowanej Piosenki. W tym roku nagrodę otrzymali m.in. Ania Rusowicz, Mela Koteluk, Ernest Staniaszek i Piotr Polk.
Na uroczystości w siedzibie Telewizji Polskiej Świtaj pojawił się na osobiste zaproszenie Anny Dymnej, która powitała go ze sceny. – Oto Janusz Świtaj, nasz „Człowiek bez barier”, powiedziała, jakby przeczuwając wynik konkursu. Relację z tego wydarzenia można przeczytać na stronie fundacji.
Tuż po uroczystości Dymna, mimo że była dosłownie oblężona przez dziennikarzy i w pośpiechu na spotkanie w Ministerstwie Kultury, znalazła chwilę czasu, by porozmawiać z Januszem i jego rodzicami, a także zapozować do wspólnego zdjęcia . Dymna jest niezwykłą postacią w życiu Janusza, to nie tylko osoba, która zawsze mu pomagała i wyciągała rękę, gdy potrzebował pomocy, ale też jego pracodawczyni i przyjaciółka. Ona sama w rozmowie po gali konkursu „Człowiek bez barier” przyznała, że traktuje Janusza trochę jak syna.
- Po raz pierwszy pani Anna Dymna odwiedziła mnie w 2007 roku z pracownikami fundacji „Mimo wszystko’; wtedy właśnie zaproponowała mi pracę w fundacji – w charakterze analityka rynku pracy osób z niepełnosprawnością. Przyznam, że byłem na początku zaskoczony taką propozycją i nie wiedziałem, czy sobie poradzę. Pani Anna jednak dokładnie wyjaśniła mi mój zakres obowiązków i zgodziłem się – wspomina Świtaj.
Dwa lata temu pan Janusz dostał awans na stanowisko fundraisera – osoby zajmującej się pozyskiwaniem środków na działania fundacji. Zajmuje się m.in. pozyskiwaniem darczyńców, którzy finansują paczki świąteczne dla osób potrzebujących. Ze względu na konieczność godzenia pracy ze studiami na Uniwersytecie Śląskim, gdzie jest na drugim roku psychologii, Janusz Świtaj pracuje na pół etatu i ma elastyczny czas pracy.
– Codziennie o godzinie 18.00, gdy większość ludzi jest już po pracy, dzwonię do naszych kochanych darczyńców, którzy przekazują darowizny z których finansujemy wsparcie dla naszych podopiecznych i projekty realizowane przez fundację – opisuje część swoich obowiązków Świtaj. Zapytany o to, jaką szefową jest Anna Dymna, bez zastanowienia odpowiada, że najlepszą, jaką można sobie wyobrazić: wymagającą, ale jednocześnie wyrozumiałą i sprawiedliwą. – Każdemu, niezależnie gdzie pracuje, życzyłbym takiej przełożonej – mówi.
Na Narodowym
Następnym przystankiem po telewizji był Stadion Narodowy, który jak się okazało, jest świetnie dostosowany do potrzeb osób z nawet tak poważną niepełnosprawnością, jak Świtaja. Ogromną rolę odgrywała tu przede wszystkim obsługa, która od momentu dotarcia na parking przed Stadionem pomagała nam bezpiecznie i komfortowo przemieszczać się. Ze względu na napięty harmonogram (mieliśmy jeszcze tego samego dnia odwiedzić Muzeum Historii Żydów Polskich) mogliśmy pozwolić sobie tylko na zwiedzanie platformy widokowej. Mimo to i tak zarówno Janusz, jak i jego rodzice byli pod wrażeniem Stadionu, na płycie którego zamiast murawy było lodowisko.
– Stadion niezwykle mi się podobał i to zarówno ze względu na jego rozmach, jak i poziom dostępności. Obsługa była bardzo pozytywnie nastawiona i pełna zrozumienia – komentował po powrocie do auta pan Janusz. – Również rodzice byli pełni pozytywnych wrażeń – byliśmy wcześniej na nowo wybudowanym stadionie we Wrocławiu, ale ten w Warszawie to wspaniała budowla.
Sam Świtaj przyznaje, że w miarę możliwości stara się odwiedzać stadion w swoim rodzinnym Jastrzębiu Zdroju i kibicować tamtejszym drużynom, zwłaszcza siatkarzom z KS Jastrzębski Węgiel SA.
Asystent zawsze pomocny
W tym miejscu po prostu nie można nie odnieść się do pracy jaką cały czas wykonywał asystent Janusza Jacek Tarasek. Bez niego, nawet najlepiej wyszkolona obsługa nie pomogłaby w Świtajowi w zwiedzaniu jakiegokolwiek obiektu. Sam Janusz przy każdej okazji podkreśla, jak ważne są usługi asystenckie dla osób z niepełnosprawnością i jak potrzebne jest ich udostępnienie osobom najbardziej potrzebującym i uregulowanie kwestii zawodu asystenta.
- Pisałem w tej sprawie do premiera Donalda Tuska, aby wszystkie osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności zostały objęte taką pomocą żeby to nie było tak, że trzeba o to starać się indywidualnie i dosłownie walczyć o nią odbijając się od drzwi kolejnych urzędów. – deklaruje Świtaj i przyznaje, że sam wraz ze swoimi rodzicami musiał bardzo starać się o asystenta, który wspiera go dziś dzięki Ośrodkowi Pomocy Społecznej w Jastrzębiu Zdroju, który finansuje pracę Jacka Taraska. Obserwując to z naszej perspektywy ciężko powiedzieć, że to, co robi ssystent Świtaja, jest tylko pracą. Tarasek dosłownie stał się przyszywanym członkiem rodziny Świtaja i na każdym kroku widać, jak wielka jest między nimi zażyłość.
Sam Świtaj podkreśla, że jego marzeniem jest to, bym zawsze mógł liczyć na pomoc swojego asystenta.
Muzeum na piątkę!
Ostatnim punktem poniedziałkowego planu była wizyta w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Mogliśmy się przekonać w praktyce, jak w tym bez wątpienia nowoczesnym miejscu podchodzi się do osób z niepełnosprawnością oraz czy nauki, jakich udzielali pracownikom POLIN audytorzy Integracji, nie poszły w las.
Zjazd do znajdującej się poniżej parteru wystawy stałej odbył się bez żadnych problemów za pomocą obszernej, otwieranej z dwu stron windy. Również korzystanie z samej wystawy nie nastręczało nam żadnych trudności. Każdy z multimedialnych obiektów był w pełni dostępny a obsługa muzeum w prosty i przystępny sposób wprowadzała nas w tematykę historii i kultury żydowskiej. Szczególne zainteresowanie wzbudziła rekonstrukcja wnętrza synagogi z Gwoźdźca na Ukrainie. Zarówno sam Świtaj jak i asystent Jacek dopytywali niezwykle sympatyczną pracownicę muzeum się o szczegóły tego nietuzinkowego eksponatu. Mimo wzajemnych ponagleń nie udało nam się ograniczyć czasu zwiedzania do zaplanowanej godziny, a i tak wszyscy czuliśmy niedosyt. – Tu by się przydały minimum trzy godziny na spokojne zwiedzanie, a podejrzewam i cały dzień też by można tu spędzić – mówił śmiejąc się Jacek Tarasek. Również Świtaj był zachwycony muzeum. – Stawiam mu piątkę za dostępność spokojnie przemieszczałem się między kolejnymi salami swoim niemałym przecież wózkiem, również obsługa zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Szkoda tylko, że mieliśmy tak mało czasu.
Po zakończeniu zwiedzania państwo Świtajowie i pan Jacek wrócili do Hotelu. Następny dzień upłynął pod znakiem gali konkursu „Człowiek bez barier” i nagrody, którą otrzymał Świtaj. Gdy opadły już związane z nią emocje tegoroczny Człowiek bez barier zapowiedział, że wróci do Warszawy już na wiosnę.
– Zarezerwujcie sobie cały dzień, będę chciał lepiej poznać Warszawę – powiedział naszemu dziennikarzowi.
Komentarze
-
Wszystko dobrze...
15.12.2014, 16:14Wszystko dobrze, ale nie wiem, czy ktoś pamięta, że na początku życie Pana Janusza nie wyglądało tak różowo. Musiał zażądać eutanazji, przez co wstrząsnął ludźmi i dopiero uzyskał pomoc. Poza tym, sam prawdopodobnie do niczego by nie doszedł. Pomijam już fakt kosztów całego przedsięwzięcia, a przecież one też nie są bez znaczenia. Osoby mieszkające w dużych miastach mają sporo łatwiej, ale te z mniejszych miast wszystko muszą wywalczyć same, że już o walce ze stereotypami na każdym kroku nie wspomnę.odpowiedz na komentarz -
Asystent
08.12.2014, 10:45Integracja mogłaby ten temat (asystent) wspierać, upowszechniać, postulować. Od wsparcia ON w ten sposób wszystko się zaczyna. Smutne jest to,że ogromne środki pieniężne z UE idą na nikomu niepotrzebne szkolenia, działania itp.odpowiedz na komentarz -
Asystent
08.12.2014, 09:48Jak ubiegać się o asystenta, opłacanego przez Państwo?odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz