Listy do redakcji: prawa osób chorujących psychicznie
Poniżej zamieszczamy list otwarty Zygmunta Marka Miszczaka, prezesa Lubelskiego Stowarzyszenia JESTEŚMY, który otrzymała redakcja mediów Integracji. List zawiera odpowiedź prezesa Miszczaka udzieloną prof. Piotrowi Nowakowi w związku z artykułem pt. „Czy ludzie niezrównoważeni psychicznie powinni być przyjmowani na uczelnie wyższe”.
List otwarty
Jako Prezes reprezentującego osoby po przebytym kryzysie psychicznym Lubelskiego Stowarzyszenia JESTEŚMY pragnę odnieść się do treści zawartych w opublikowanym na stronie rp.pl artykule Pana autorstwa. W tekście zatytułowanym „Czy ludzie niezrównoważeni psychicznie powinni być przyjmowani na uczelnie wyższe” opowiada się Pan „za potrzebą ograniczonej [ich] dyskryminacji”. Argument na rzecz ograniczonej dyskryminacji osób chorujących psychicznie czerpie Pan z zasłyszanego od zaprzyjaźnionego profesora przykładu dysfunkcyjnie zachowującego się pacjenta psychiatrycznego.
Na początek – w celu oddalenia ewentualnych nieporozumień – pragnę zaznaczyć, iż moją jako osoby chorującej psychicznie intencją, uprawnieniem i potrzebą jest domaganie się wyrównania szans osób po kryzysie psychicznym w toku ewentualnie przez nie podejmowanych studiów wyższych. Choroba psychiczna – tak, jak każda inna przyczyna niepełnosprawności – stawiać bowiem może przed studentem odwracalne przeszkody w kontynuowaniu toku studiów. Intencją moją nie jest natomiast domaganie się nieuzasadnionych przywilejów dla tej kategorii studentów – zwłaszcza w sytuacji, gdy dotykający jej przedstawicieli kryzys uniemożliwia im efektywne studiowanie. Intencją taką nie jest również popieranie ideologizacji przysługujących osobom chorującym psychicznie uprawnień w duchu poprawności politycznej.
Wypowiedź Pańska daleko wykracza jednak poza krytykę ideologizacji praw osób chorujących, bowiem stawia Pan postulat ograniczonej dyskryminacji tych osób. Piszący te słowa jest osobą niepełnosprawną psychicznie w stopniu umiarkowanym, która egzamin na studia wyższe zdawała na przepustce ze szpitala psychiatrycznego. Studia te ukończyłem z powodzeniem na takich samych zasadach, jak pozostali studenci. Moim doświadczeniem jest, iż osoba chorująca psychicznie może z pozytywnym skutkiem ukończyć studia wyższe, osiągając w wybranych zakresach rezultaty nie tylko znacznie przewyższające wymagane minimum, ale wykraczające ponad przeciętnie stawiane studentom wymogi. Zawarta w Pańskim artykule supozycja o niezdolności osób chorujących psychicznie do sprostania niezbędnym wymogom dyscypliny jest w sposób oczywisty dla tych osób krzywdząca. Z owej błędnie rozpoznanej rzeczywistości wywodzi Pan postulat delegitymizacji praw osób chorujących do studiowania, a zatem także do równouprawnienia, do podejmowania odpowiadającej indywidualnym zdolnościom i predyspozycjom pracy zawodowej, do godnego poziomu życia.
Biorąc pod uwagę rozmiar zagrożeń, jakie dla perspektywy poszanowania praw człowieka rodzi prezentowanie podobnego poglądu, nie trudno jest mi uznać go za przejaw niczym nie uzasadnionych uprzedzeń i przesądów.
Ze zdumieniem konstatuję fakt używania przez Pana (profesora uczelni wyższej) w stosunku do zmagających się z kryzysem osób takich określeń, jak „wariat”, „szaleniec”, „osoba obłąkana”. Panie profesorze! Używanie inwektyw nie wzmacnia wątpliwej argumentacji na rzecz ograniczania praw jakiejkolwiek kategorii osób, jakkolwiek rodzić może – tak u zdrowych, jak chorujących członków społeczeństwa – odczucia i reakcje negatywne. Chciałbym wierzyć, iż intencją Pańską nie było spotęgowanie izolacji tych osób w społeczeństwie, czy generowanie przynoszącej cierpienie frustracji, nawet jeśli zamiarem Pana jest „trzymanie się z daleka” od osób „niezrównoważonych”.
Na zakończenie pragnąłbym wyrazić tak w stosunku do Pana, jak wszystkich przedstawicieli świata akademickiego gorące życzenie pełnej otwartości na pozytywne doświadczenie, jakim może stać się wnoszenie wkładu osób niepełnosprawnych psychicznie w dobro wspólne Ich uczelni.
Z poważaniem
Zygmunt Marek Miszczak
Prezes Lubelskiego Stowarzyszenia JESTEŚMY
Komentarze
-
To dobitny przykład jak obywatele z niepełnosprawnością są postrzegani przez spory odsetek społeczeństwa. Pan prof. uczciwie i "odważnie" powiedział co myśli. Obrazuje to stan zaangażowania obywateli i różnych instytucji w sprawę inkluzji społecznej. Deklarujemy pewne postawy bo wypada, bo trzeba itp. Naskórkowo recypowaliśmy komunizm naskórkowo recypujemy demokracje i pochodne. Receptą jest prowadzenie rzeczywistej inkluzji od lat przedszkolnych i jej przyswajanie w każdym sektorze życia publicznego. Osoby temu niechętne powinny być piętnowane, a jeśli zajdzie taka potrzeba niedopuszczane do funkcji i stanowisk. Wówczas pojawi się szansa, że dołączymy do Dzikiego Zachodu, który tę sprawę traktuje bardzo serio.odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz