Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Rywalizacja i rehabilitacja

07.10.2011
Autor: Paulina Malinowska-Kowalczyk
Źródło: inf. własna, fot.: archiwum, www.sxc.hu

Pewne rzeczy w życiu warto robić, choć zawsze w tle czają się pytania, po co i dlaczego. I warto na nie odpowiedzieć. W sporcie każdy znajdzie coś dla siebie: i osoba bez ręki, i ta bez nogi, na wózku czy też niesłysząca, niewidoma bądź niepełnosprawna intelektualnie. Jaka dyscyplina jest najlepsza? Na to pytanie trudno odpowiedzieć, bo jednemu podoba się matka, a drugiemu córka. Dla niektórych najpiękniejsza jest koszykówka.

W Konstancinie przy Centrum Kompleksowej Rehabilitacji działa Integracyjny Klub Sportowy Konstancin CKR. Gra w nim dziesięciu zawodników. Najmłodszy ma 20 lat, najstarszy - 35, stąd niezła średnia: 27 lat.

Od lutego 2009 roku drużynę prowadzi młody trener Wojciech Makowski. Jak mówią niektórzy, właściwy człowiek na właściwym miejscu. Mimo że wcześniej nie miał doświadczenia w pracy ze sportowcami z niepełnosprawnością, świetnie się odnalazł w nowej roli. Postawił drużynę na nogi i marzy mu się złoto mistrzostw Polski. Co istotne, będąc stosunkowo “nową” osobą w środowisku niepełnosprawnych, nie zatracił świeżości spojrzenia, tak istotnej w pracy trenera. Nie widzi wielkiej różnicy w pracy z zawodnikami pełnosprawnymi i niepełnosprawnymi. Co według niego daje gra w kosza?
- Przede wszystkim jest to wspaniałe doświadczenia życiowe. To dyscyplina, która zapewnia wszechstronny rozwój cech motorycznych, fizycznych i psychicznych. Jednocześnie jest to widowiskowa gra, gwarantująca duże emocje. Z uprawianiem sportu łączą się wyjazdy i obozy. Z jednej strony wymaga to poświęcenia czasu i oddania, z drugiej - daje możliwość podróżowania i rehabilitacji “przy okazji“.

Na zdjęciu: Wojeciech Makowski
Na zdjęciu: Wojeciech Makowski, fot.: archiwum

To, co wysuwa się na plan pierwszy, to według trenera wartość, którą trudno oszacować.
- Uprawianie koszykówki przekłada się na zaradność w życiu - wyjaśnia Makowski. - Zawodnicy godzą sport z pracą. Trenujemy wieczorami, każdy dostosowuje pracę do treningów. Kosz jest elementem życia i to bardzo ważnym. Śluby i wesela odbywają się według grafika. Raz jeden z zawodników o czwartej rano prosto z wesela jechał do Łodzi na mecz. Silnie zaszczepieni długo pozostają przy koszu. Można grać nawet do pięćdziesiątki; są tacy, którzy choć już nie grają, wciąż jeżdżą z zespołami. Bo chcą przy koszu być.

Jest zatem w koszykówce coś takiego, co przyciąga do niej zawodników. Być może sekret jej popularności i atrakcyjności polega na tym, że jest to niezwykle dynamiczna gra zespołowa, atrakcyjna dla oka  i - w przypadku  zwycięstwa - dająca poczucie zbiorowej satysfakcji.
- Jeśli ktoś siedzi w sporcie, to koszykówka na wózkach niewiele odbiega od kosza sprawnych. Jedyna różnica to technika jazdy na wózku. Ja osobiście uczę się od nich, siadam na wózek, gram z nimi. Samych ćwiczeń techniki jazdy ich nie nauczę, oni wiedzą to lepiej ode mnie.

Zawodnicy wiedzą również, że na koszykówce można zarabiać. To jedna z niewielu dyscyplin dla niepełnosprawnych, która może przynieść wymierną korzyść finansową. Oczywiście tylko najlepszym i tylko tym, którzy dostaną się do zagranicznej ligi. Przekonuje do tego przykład Rafała Tyburowskiego, jednego z zawodników konstancińskiego klubu, który przez rok grał we włoskiej lidze.
 - Można grać na wózku i z tego żyć - zapewnia Makowski. Jako przykład podaje Włochy, Niemcy, Hiszpanię i bogatą ligę turecką. - Ci ostatni ściągają zawodników z całego świata. Pieniądze niemiłosierne są w tej lidze, ale to już zawodowstwo – podkreśla.

Tyburowski nie jest jedynym graczem, który zarabia na koszu. Jak informuje Makowski, czterech zawodników z pierwszej piątki reprezentacji Polski gra za granicą. Około piętnastu - w mniejszych klubach. Zarobki to około 2000 euro plus mieszkanie, odnowa, treningi, zgrupowania i wyjazdy. W pierwszych ligach europejskich może być więcej.

Dla jednych zatem koszykówka pozostaje zabawą i świetną formą rehabilitacji, dla innych staje się sposobem na życie. Co lepsze: hobby czy zawodowstwo? Makowski zauważa, że  należałoby połączyć jedno z drugim.
- Jeśli to nie jest dla kogoś hobby, to nigdy nie będzie z niego dobrego zawodnika. Musi to lubić, żeby grać. Nie da się tak grać, żeby zarabiać pieniądze i nie mieć z tego przyjemności.

Na zdjęciu: koszykówka na wózkach
Fot.: www.sxc.hu

Dla większości zawodników koszykówka pozostaje hobby, choć chyba nie ma nikogo, kto by nie twierdził, że jakieś pieniądze z tego powinny być. Nie liczą się przecież tylko zyski “rehabilitacyjno-moralne”. Dotyczy to zarówno trenerów, jak i zawodników, ale narzekanie na brak pieniędzy dla sportu to temat rzeka. Dość wiedzieć, że koszykówka, w tym i ta konstancińska, finansowana jest ze środków pozyskiwanych przez Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych START od Ministerstwa Sportu i z roku na rok tych pieniędzy jest coraz mniej. Klub jest wspierany przez gminę Konstancin.

Trener z goryczą w głosie przyznaje, że otrzymywane przez nich środki to promil tego, co dostaje nic nie znacząca czwarta liga piłki nożnej. Być może dlatego trudno jest pozyskać młodych zawodników.
 - Działamy przez CKR - tłumaczy Makowski. - Tu jest studium dla młodzieży; zachęcamy, by się do nas dołączyli. Jednak młodzi są coraz bardziej leniwi. Starsi mają prace, rodziny i jakoś dają sobie radę, a młodsi nie podejmują wysiłku. Ambitniejsi idą na studia, kupują mieszkanie, znajdują pracę. Grają. Reszta wraca do domu i w nim pozostaje.

Na boisku każda osoba ma punkty za niepełnosprawność. W konstancińskim klubie trzon jest tak ułożony, że zmiany są kosmetyczne. Grają zazwyczaj w tym samym składzie. Ewentualny młody zawodnik wkomponowuje się w zespół, ma szansę na grę. W czasie meczu - w zależności od wyniku - są zmiany na boisku.

Od chwili, gdy Makowski został trenerem, klub dwukrotnie zdobył brąz na mistrzostwach Polski, a w tym roku zajął drugie miejsce w Pucharze Polski. We wrześniu rozpoczęły się rozgrywki polskiej ligi w systemie każdy z każdym. Gra sześć drużyn: Rzeszów, Warszawa, Łódź, Wrocław, Mysłowice i - rzecz jasna - Konstancin. Kiedy IKS Konstancin będzie mistrzem Polski?
- W tym roku - zapewnia Makowski. - Gramy dobrze. Jeśli utrzymamy poziom, powalczymy o coś więcej. Nie jesteśmy skazani na brąz.

Tymczasem na mistrzostwach Europy w Izraelu reprezentacja Polski wywalczyła nominację paraolimpijską.


Artykuł powstał dzięki dofinansowaniu ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Logotyp Ministerstwa Sportu i Turystyki

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas