Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Duma i uprzedzenia

07.04.2015
Autor: Agnieszka Fiedorowicz, fot. Jon Enoch/East News
Źródło: Integracja 1/2015
Victoria Modesta stoi na protezie, która ma wmontowane głośniki

Kiedyś ją ukrywali, potem społeczeństwo zaczęło udawać, że jej nie zauważa. Dziś coraz częściej pojawiają się ludzie, którzy niepełnosprawność eksponują. Noszą ozdobne protezy i kolorowe aparaty słuchowe. Chcą sprawić, byśmy przestali postrzegać niepełnosprawność jako sensację.

„Jestem progresywna, a nie agresywna (...) Jestem prototypem. (...) modelem przyszłości” – śpiewa Viktoria Modesta, piękna, zmysłowa brunetka w teledysku „Prototype”. Modelka dumnie sunie po tafli szkła i rozbija je czarną zakończoną szpikulcem protezą. W innej scenie tańczy z protezą z wmontowaną świetlówką.

„Niektórzy z nas urodzili się, by być inni. Niektórzy z nas urodzili się, by ryzykować” – takimi słowami kończy się filmik, który jest częścią kampanii brytyjskiego kanału Channel 4 – „Born risky”, mającej zmienić społeczną percepcję osób z niepełnosprawnością.

Miał premierę w czasie finału programu „X Factor”. W niespełna dwa miesiące od pojawienia się w serwisie YouTube obejrzało go ponad 5 mln internautów, a Modesta, „pierwsza bioniczna artystka”, udowodniła, że niepełnosprawność można przekuć w siłę.

Pantofelek dla Kopciuszka

27-letnia Viktoria Modesta Moskalova urodziła się w łotewskim mieście Daugavpils, a wieku 12 lat wyemigrowała z rodziną do Wlk. Brytanii. Lewą nogę uszkodzono jej w trakcie porodu, a w związku z powikłaniami większą część dzieciństwa spędziła w szpitalach. W 2007 r. zdecydowała się na amputację poniżej kolana. Skończyły się hospitalizacje. W wieku 15 lat zaczęła pracować jako modelka; pojawiała się na okładkach niszowych pism, jak „Bizarre”, ale eksperymentowała też z muzyką.

Jej pierwszy singiel „Jane Bond” w 2009 r. trafił na Music Week Playlist. Przełom nastąpił, gdy nawiązała współpracę z Channel 4. Początkowo bała się zaszufladkowania w kategorii „dziewczyna ze sztuczną nogą”. Potem, jak przyznała, poczuła się jak „Kopciuszek, który zakłada inny pantofel”. Viktoria Modesta uważa, że czas na etyczne dyskusje nad osobami niepełnosprawnymi dobiegł końca.

„Jeśli niepełnosprawni chcą zrobić krok naprzód, to jedyną drogą jest wzbudzenie w społeczeństwie nie litości, ale podziwu, ciekawości, a nawet zazdrości” – to jej credo.

Media wieszczą, że „rok 2015 będzie należał do Viktorii Modesty”. Jej pierwsza polska okładka jest w „Integracji” 1/2015!

Na wybiegach i w kampaniach

Kręgi modowe jako pierwsze zaczęły pokazywać, że kanony piękna nie są wyznaczone raz na zawsze, a na wybiegu i okładce „Vogue’a” jest miejsce dla dziewczyny bez nogi. Aimee Mullins, której nogi w wyniku hemimelii (niedorozwoju) amputowano, gdy miała rok, odnosiła sukcesy jako paraolimpijka.

Półnaga Aimee Mullins, stojąca na protezach, na okładce magazynu
Aimee Mullins na okładce magazynu "Dazed and Confused", wrzesień 1998 r.

Wypatrzył ją brytyjski projektant Alexander McQueen i pojawiła się na jego pokazie na wyrzeźbionych dla niej z drewna nogach. Potem były sesje w „Vogue’u”, „Elle”, „Harper’s Bazaar”, a magazyn „People”, zaliczył ją do 50 najpiękniejszych ludzi świata. Jej koleżanka po fachu, niesłysząca Brenda Costa, znalazła się na 23. miejscu w rankingu najbardziej seksownych dziewczyn portalu models.com.

Niepełnosprawne modelki – w USA czy Wlk. Brytanii – coraz częściej konkurują z pełnosprawnymi o udział w sesjach i kampaniach reklamowych. Zdjęcia Polek, a wśród nich pozbawionej rąk i jednej nogi Aldony Plewińskiej, trafiają na okładki „Integracji” (nr 1/2013), ale może wkrótce zobaczymy je w polskim „Elle”?

Okładka magazynu Integracja ze zdjęciem modelki bez ręki

„Kiedyś mówiło się, że ktoś osiągnął sukces MIMO niepełnosprawności. Potem przyszedł trend na to, by niepełnosprawności NIE ZAUWAŻAĆ – teraz mamy nową tendencję – gwiazdy wykorzystują fizyczne „braki” na swoją korzyść. Dzięki nim są charakterystyczne – głosi na Facebooku Butterfly Agency Models, prowadzona przez Fundację Jedyna Taka.

Fundacja, założona przez Katarzynę Wojtaszek i Agnieszkę Gidzińską, przyjaciółki, które poznały się podczas lekcji tenisa na wózkach, pokazuje, że niepełnosprawność nie jest wyznacznikiem tego, kim jesteśmy.

Jedyna Taka Miss

Od dwóch lat Fundacja organizuje m.in. wybory Miss Polski na Wózku, dzięki którym zobaczyliśmy przepiękne dziewczyny, pełne seksapilu, jak warszawianka Iza Sopalska, której znakiem rozpoznawczym są kolorowe tatuaże.

- Finalistki inspirują rzesze kobiet do dbania o siebie – nie tylko te na wózkach, ale też z kompleksami – wylicza prezeska fundacji i przyznaje, że konkurs zmienił i jej postrzeganie siebie. – Jesteśmy agencją integracyjną, stawiamy na osobowości i piękne twarze. (...) To oczywiste, że niepełnosprawna modelka nie do każdej kampanii się nada. (...). Nie szukamy „tolerancji” i akceptacji na siłę, zależy nam na zmianie wizerunku, by osoba z niepełnosprawnością w telewizji czy reklamie, na scenie czy billboardzie przestała być sensacją – wyjaśnia Katarzyna Wojtaszek. – Dlaczego nie zobaczymy w reklamie płatków śniadaniowych wózkersa? W Polsce wózek chyba ciągle jeszcze zaburza jakąś „estetykę”, którą karmiono nas od zawsze, pokazując ludzi niepełnosprawnych jako biedne istoty potrzebujące pomocy. Polacy stają się coraz bardziej otwarci, ale wciąż jest jeszcze dużo do zrobienia. Bo gdyby normą było myślenie, że kobieta na wózku może być piękna i normalnie funkcjonować, to nie byłoby tej rozmowy, prawda? – pyta pani prezes.

Julia Torla, Miss Polski na Wózku 2014, w koronie i z kwiatami
Julia Torla, Miss Polski na Wózku 2014, fot.: Marta Kuśmierz

Dumni ze świata ciszy

Marta Abramczyk studiuje na V roku psychologii klinicznej dziecka w warszawskiej Szkole Wyższej Psychologii Społecznej (SWPS). Jest niedosłysząca, posługuje się językiem migowym, czyta także z ruchu warg. Ma implant słuchowy, który od trzech lat wspomaga rozumienie mowy, jednak nie ukrywa swojej niepełnosprawności.

- Na ogół pierwsza mówię o tym rozmówcom. Przeważnie wychodzi to dość spontanicznie, np. proszę o powtórzenie powoli zdania, gdyż niedosłyszę – mówi.

Na początku studiów na SWPS korzystała z pomocy tłumacza języka migowego, a potem stenotypisty, który sporządzał dla niej notatki. Studentka przyznaje jednak, że przez długi czas ukrywała niedosłuch.

- Jako dziecko kombinowałam na różne sposoby, np. udawałam, że rozumiem, co dzieci mówią do mnie, a później starałam się dojść drogą dedukcji, o co im chodziło. Złościło mnie, gdy dorośli mówili dzieciom, że ze mną trzeba „inaczej” się obchodzić, bo jestem niedosłysząca. Czułam się, jak okaz na wystawie – przyznaje.

W I klasie podstawówki trafiła do ośrodka, gdzie zabraniano używać języka migowego, a nacisk kładziono na rehabilitację mowy i słuchu.

- My, dzieci, odbieraliśmy „przekaz” od słyszących nauczycieli i wychowawców następująco: „Jesteście gorsi, trzeba was naprawić”. To nie pomagało w akceptacji niedosłuchu, bo każdy z nas chciał być słyszący, mimo że to było niemożliwe.

Przełom nastąpił w liceum, gdy Marta trafiła do Ośrodka Szkolno-Wychowawczego, w którym posługiwano się językiem migowym.

- Pamiętam widok całkowicie głuchych, szczęśliwych osób, które beztrosko ze sobą migały, jakby problem niepełnosprawności wcale ich nie dotyczył – wspomina.

Tam zrozumiała, że większość głuchych nie traktuje swojego niedosłuchu jako niepełnosprawności, tylko coś normalnego, codziennego. To świat z osobnym językiem i kulturą.

- Spotkałam osoby, które zachowywały się jak głuche od urodzenia, mimo że mówiły bardzo dobrze i mogły się porozumieć bez większych problemów ze słyszącymi. Nie widzę w tym niczego złego, ponieważ społeczność niesłyszących jest fascynująca, a miganie ma w sobie coś magicznego – przyznaje Marta. Po opanowaniu języka migowego zaczęła patrzeć na siebie w nowy sposób. – Nie byłam już „tą gorszą, którą trzeba naprawić”, lecz stałam się osobą głuchą, która zna migowy – swój język. Moje życie przestało być balastem dla słyszących, stało się wręcz intrygujące.

Marta od trzech lat pracuje w Polskim Związku Głuchych (PZG), ale wcześniej jako instruktor w klubie dziecięcym z pełnosprawnymi dziećmi.

- Ważne, by pokazywać im, że niepełnosprawność nie jest czymś „nienormalnym” czy „strasznym”, a niepełnosprawny kolega jest w zasadzie taki jak oni – tylko z dysfunkcją zdrowotną – wylicza. – Zrealizowaliśmy w PZG projekt, w ramach którego w 42 warszawskich szkołach podstawowych przeprowadziliśmy 2-godzinne zajęcia w klasach. Prawie 2 tys. dzieci opowiadaliśmy o niedosłuchu, uczyliśmy 20–30 znaków języka migowego, alfabetu w migowym i liczebników – wylicza.

Na dzieciach największe wrażenie zrobiły jednak zdjęcia kolorowych aparatów słuchowych, które noszą rówieśnicy: różowe albo seledynowe, ozdobione koralikami lub kryształami Swarovskiego. Dla młodych ludzi z niedosłuchem coraz częściej nie są tym, co się ukrywa, ale fajnym gadżetem, który ich wyróżnia. Czymś, czym podobnie jak znajomością języka migowego, mogą zaimponować.

Gwiazda na parkiecie

We wrześniu zeszłego roku w kolejnej serii telewizyjnego show „Taniec z gwiazdami” wystąpił Jan Mela. Ten najmłodszy zdobywca biegunów jako 14-latek stracił lewe podudzie i prawe przedramię w wyniku porażenia prądem, kiedy wszedł podczas deszczu do niezabezpieczonej stacji transformatorowej. Bez skrępowania opowiadał o wypadku, udowadniał, że brak ręki i nogi to nie bariera w realizacji marzeń.

Jan Mela w smokingu podczas tańca z partnerką
Jan Mela w programie „Taniec z gwiazdami”, fot. Forum

Przez kolejne miesiące „Tańca z gwiazdami” widzowie podziwiali jego mordercze treningi i spektakularne występy na parkiecie, a początkowa litość szybko przerodziła się w podziw dla młodego człowieka, który świetnie tańczy i się prezentuje. Pusty rękaw kostiumu spowszedniał. Jan Mela nie ukrywa, że zdecydował się na udział, by pokazać, że osoba z niepełnosprawnością może rywalizować na tanecznym parkiecie, ale i po prostu wziąć udział w show.

- Uważam, że jeżeli chcemy mówić o społeczeństwie zintegrowanym, to powinniśmy przestać dzielić świat na sprawnych i niesprawnych, czyli, poniekąd podświadomie, na lepszych i gorszych. Nie chodzi wszak o to, by raz na jakiś czas pokazywać w telewizji „kącik litości” i by ludzie mogli oczyścić swoje sumienie, ale by niepełnosprawność była normalnym elementem życia. A fakt, że wywołało to wielką burzę komentarzy jeszcze przed rozpoczęciem programu, oznacza, że to nadal ważny i aktualny temat – podkreśla.

Jan Mela jest przekonany, że zmienianie świata należy zacząć od siebie. Sześć lat temu założył Fundację Poza Horyzonty, która prócz bezpośredniej pomocy finansowej poprzez zakup protez motywuje ludzi.

- Staram się pomóc ludziom zwracać uwagę na możliwości, a nie skupiać się na słabościach i ograniczeniach – mówi i nie ukrywa, że sam przeszedł długą drogę do akceptacji swojej niepełnosprawności. – Każdy ma problemy. Nie trzeba być niepełnosprawnym, żeby mieć kłopot z zaakceptowaniem siebie. Najbardziej pomogły mi trudne chwile, które zmusiły mnie, żeby na nowo poukładać sobie wszystko w głowie i wyzwolić się spod presji przejmowania się opiniami innych. Czasem trzeba sięgnąć dna, by się od niego odbić, a chyba nie ma innej drogi, by się wzmocnić wewnętrznie, niż samemu doświadczyć trudu – tłumaczy.

Do Meli, który pracuje także jako coach, zgłaszają się ludzie, których problemem nie jest fizyczna niepełnosprawność. To pracownicy dużych firm, którzy borykają się z wypaleniem zawodowym, brakiem poczucia sensu pracy i wiary w marzenia.

- Po wypadku mama motywowała mnie, mówiąc, bym się nie przejmował tym, co się stało, bo każdy jest na swój sposób niepełnosprawny, tylko nie zawsze niepełnosprawność widać – podsumowuje.


Butterfly Agency Models na facebookowym profilu publikuje nie tylko zdjęcia polskich wózkersek, ale także Viktorii Modesty i 29-letniej Tess Munster, blogerki modowej, noszącej rozmiar 52, która podpisała kontrakt z magazynem „Vogue”.

- Gdzie właściwie leży granica między wykorzystywaniem tego, co dał nam los, a robieniem kariery, wybijaniem się, wręcz czasem żerowaniem na ludzkim współczuciu i ciekawości? Na to pytanie nie ma chyba jednoznacznej odpowiedzi. Piękno nie zna wieku i ograniczeń. Kanony urody zawsze się zmieniały i zmieniać będą, a modelki tak oryginalne jak Viktoria Modesta, sprawiają, że jesteśmy bardziej otwarci na wszystko, co się wyróżnia. Jeśli ktoś nie przekracza cienkiej granicy między korzystaniem z danej nam niepełnosprawności a jej wykorzystywaniem – popieramy! – przyznaje Katarzyna Wojtaszek.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Postęp
    magda
    13.04.2015, 17:01
    Za każdym razem gdy czytam o sukcesach osób niepełnosprawnych mam wrażenie, że pękają "zatwardziałe " lody, Niestety szybko dochodzę do wniosku, że jest to tylko czubek góry lodowej i że dużo jeszcze mamy do zrobienia, bo cóż mają począć te osoby, które nie dysponują ani szczególną urodą ani niezwykłymi talentami. Osobiście wzniosę toast, gdy np. panie w piekarni zauważą, ze mam ładną bluzkę zamiast przerażać się tym, że nie mam ręki.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas