Ależ się działo na tych igrzyskach! [GALERIA]
W niedzielę, 18 marca zakończyły się igrzyska w Pjongczangu. To czas podsumowania wyników naszej reprezentacji, ale także okazja do zaprezentowania Wam zdjęć „od kuchni” – tego, co się działo na trasie i poza nią.
Duma i zadowolenie
Najbardziej ekscytujący podczas tegorocznych igrzysk był pierwszy od 2010 roku, czyli paraolimpiady w Vancouver, i jedyny w Korei medal Polski. Brąz wywalczył 14 marca w slalomie gigancie w kat. zawodników siedzących alpejczyk Igor Sikorski. O tym, dlaczego to tak ważny krążek w historii polskich występów na paraolimpiadzie, możesz przeczytać na naszym portalu.
Sikorski zajął także szóste miejsce w slalomie, 10. w supergigancie oraz 15. w zjeździe, gdzie prawie zaliczył wywrotkę. Natomiast w superkombinacji – wypadł z trasy, tak jak kilku innych sportowców.
Sukces mamy, jednak w Pjongczangu dominowały raczej trudniejsze chwile, często osobiste dramaty.
Niefortunny upadek
Jednym z największych ciosów dla kibiców igrzysk była informacja o wypadku Wojciecha Taraby, który miał reprezentować Polskę w parasnowboardzie w dwóch konkurencjach: banked slalomie i snowboard crossie.
Podczas treningu pierwszego dnia igrzysk sportowiec niefortunnie upadł. Zamiast startu na paraolimpiadzie, Wojtek przeszedł operację twarzoczaszki, na skutek której po zakończeniu igrzysk musiał o kilka dni dłużej zostać w Pjongczangu niż polska misja paraolimpijska. Oprócz Polaka, tego samego dnia po treningu do szpitala trafili również Francuz i Australijczyk – ze wstrząśnieniem mózgu.
Gdzie jest zastępczy karabin...?
Inną szokującą wiadomością był fakt rozpadnięcia się karabinu tegorocznej debiutantki, 18-letniej Iwety Faron, tuż przed startem w sprincie na 6 km w biatlonie.
- Pół godziny przed startem na przestrzelaniu zaciął mi się magazynek. Kiedy próbowaliśmy z trenerem go wyjąć, oderwało się ramię i broń zrobiła się nie do użytku. Nie było czasu na naprawy, a zapasowego karabinu nie ma. Każdy ma tylko jeden, przystosowany specjalnie do swojej niepełnosprawności – tłumaczyła Iweta.
Paradoksalnie, dzięki tej sytuacji dowiedzieliśmy się dwóch kluczowych rzeczy. Pierwsza – nasi reprezentanci, w porównaniu z innymi, nie mają środków na zapasowy sprzęt, gdyby jeden zawiódł – tak jak Iwecie. Jak to możliwe...? I druga sprawa – każdy ze sportowców posiada swój indywidualny, dopasowany do siebie sprzęt. Mimo to, Iweta pożyczyła broń od Kamila Rośka i zdecydowała się wziąć udział w biegu. Zakończyła go na ostatnim miejscu, ale najważniejsze, że próbowała swoich sił.
Zawodniczka startowała w rywalizacji zawodniczek stojących i zajęła również: 8. miejsce w biegu średnim na 10 km, dzięki czemu zapewniła sobie stypendium; 12. (ostatniej) pozycji biegu indywidualnym na 12,5 km. Nie ukończyła też biegu narciarskiego na 15 km stylem łyżwowym.
Zawiedzione ambicje
Minimum dwie szanse na podium znalazły się w zasięgu Witolda Skupienia, rywalizującego w kat. osób stojących. W biegach narciarskich w sprincie zabrakło mu tylko trzech sekund do finału, na dystansie 20 km – piąte miejsce i na trasie 10 km – szóste. Natomiast w biatlonowym sprincie na 7,5 km zajął miejsce 11.
Ambitnego zawodnika, który otwarcie liczył na zdobycie medalu, całkiem załamało ostatni występ, podczas którego zajął szóstą pozycję. To wtedy powiedział: „Te igrzyska to jest moja życiowa porażka”, a w mediach i na portalach społecznościowych mogliśmy zobaczyć zdjęcie Witolda, pocieszanego na mecie w ramionach jego dziewczyny – Iwety Faron.
Sportowiec zapewnił sobie jednak stypendium i zapowiedział ciężką pracę, by zrealizować swój cel – zdobycie medalu – za cztery lata w Pekinie.
Pech goni pech
Mimo nadludzkiego wysiłku, igrzyska nie należały do szczęśliwszych dla niemal 45-letniego Piotra Garbowskiego, startującego wraz z przewodnikiem Jakubem Twardowskim w kat. osób niewidomych i niedowidzących w biatlonie i biegach narciarskich.
Przede wszystkim zabrakło mu zaledwie 29 sekund do ósmego miejsca w biegu na 20 km, a to ostatnie miejsce zapewniające stypendium. Reakcja Garbowskiego na mecie (gdy klęczącego na śniegu pocieszał przewodnik) obrazuje, czym jest prawdziwa pasja sportu, ale także... jak wygląda cichy dramat zawodników, którzy będą musieli znaleźć własne środki na kontynuację treningów i łączyć je z aktywnością zawodową.
Innym razem do półfinału sprintu Garbowskiemu i Twardowskiemu zabrakło trzech sekund, a w biegu na 10 km także uplasował się na dziewiątym miejscu. Z kolei biegu biatlonowego na 15 km duet nie ukończył. Po dwóch seriach „pudeł” na strzelnicy, Garbowski zszedł z trasy.
Rozstanie duetu
Obok Piotra Garbowskiego mieliśmy jeszcze dwóch reprezentantów Polski w kat. osób niewidomych i niedowidzących: biegacza Łukasza Kubicę i alpejczyka Macieja Krężela.
Przewodnikiem Łukasza podczas igrzysk w Pjongczangu był Wojciech Suchwałko. Był... i już nie będzie, ponieważ panowie zakończyli współpracę. Powodem miało być nie zakwalifikowanie się do zdobycia stypendium sportowego.
- Łukasz będzie musiał znaleźć sobie innego przewodnika – powiedział przewodnik za metą. – Może będzie miał z nim lepszą komunikację niż ze mną? W ostatnim roku obaj mieliśmy ministerialne stypendium, w nowym sezonie nie będziemy mieli. Niestety, nie mogę sobie pozwolić na pracę charytatywną, jak Kuba Twardowski. Muszę się wziąć za życie, choć bardzo chciałbym zostać w sporcie.
W Pjongczangu duet uplasował się na: 12. pozycji biegu na 10 km, ostatnim 13. miejscu w biegu narciarskim na 20 km czy 16. miejscu w sprincie.
W miarę spokojne starty
Duetem narciarstwa alpejskiego, który raczej nie zamierza się rozpaść, są współpracujący od ok. 10 lat Maciej Krężel i przewodniczka Anna Ogarzyńska. Razem wjechali m.in. na szóste miejsce w superkombinacji, ósme w zjeździe i 12. w supergigancie.
Z kolei chorąży polskiej reprezentacji, Kamil Rosiek, startujący w kat. osób siedzących, zajmował raczej miejsca poza pierwszą „dziesiątką”, m.in. w biatlonie w biegu na 12,5 km zajął 15. miejsce, bieg na 7,5 km ukończył na miejscu 17., a w narciarstwie biegowym zajął 21. pozycję w biegu na 15 km.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz